Rozdział 8.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poszliśmy z Jamesem do jego hotelu. Spacer zajął nam dobre czterdzieści minut, ale ani trochę nam to nie przeszkadzało. Szliśmy objęci w milczeniu i popijaliśmy piwo, po kolei opróżniając kolejne puszki. Co kilka minut wyrzucaliśmy puste puszki do śmietników mijanych na ulicy. Siatka powoli się opróżniała, aż w końcu była pusta, więc ją także wyrzuciliśmy.

Tyle wypitych piw zaczęło jako tako działać, chociaż bardzo słabo. Nawet nie szumiało mi w głowie. W sumie to tylko chciało mi się coraz bardziej sikać, ale nie miałam za bardzo gdzie. Nie wiedziałam, gdzie znajdowały się publiczne toalety, ale także niezbyt uśmiechało mi się iść do jednej z nich. Takie miejsca zazwyczaj były cholernie brudne, zaniedbane i zwyczajnie w nich śmierdziało.

To było cudowne, że James i ja mogliśmy być tuż obok siebie, ale każde z nas było zatopione we własnych myślach. Cisza, jaka panowała między nami, nie była krępująca ani nieprzyjemna. Nigdy wcześniej nie potrafiłam tak zwyczajnie być przy kimś i tyle czasu nie wypowiedzieć ani słowa. Obserwowaliśmy, jak na ulicy zaczęło pojawiać się coraz więcej ludzi, dochodziła 7 rano. Miałam za sobą zarwaną noc i coraz jaśniejsze słońce zaczynało mnie nieco drażnić. Mrużyłam oczy, pochylając głowę i patrząc pod nogi. Mimo braku snu nie odczuwałam zmęczenia, dotyk Jamesa skutecznie sprawiał, że miałam wrażenie, jakbym wypiła co najmniej jedno espresso. Czułam przyjemne podekscytowanie spowodowane tym, co miało się między nami wydarzyć.

W końcu dotarliśmy pod hotel. Nie było szans, aby James wszedł do środka w swoim przebraniu, od razu by go wyprosili z holu. Miałam na sobie ciemne dżinsy z dziurami na kolanach i czerwoną koszulkę na ramiączka z napisem „Córka ciemności". Czarne, znoszone trampki i torebka z czaszkami oraz przypinkami z miastami z całego świata na pewno nie sprawiały, abym wyglądała, jakby było mnie stać na noc w takim hotelu. Cóż, jeśli chodziło o Jamesa, to było aż więcej niż oczywiste. Dlatego najpierw schowaliśmy się za śmietnikiem w wąskiej uliczce za hotelem. Czekałam, aż James się przebierze, nie odrywałam od niego spojrzenia. Zakręciło mi się w głowie na myśl o tym, że już za kilka minut będę mogła go dotykać tak, jak tego pragnęłam. Uśmiechnęłam się nieco szerzej.

James w końcu schował kostium do plecaka, założył go na plecy, a potem wziął mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku wejścia do hotelu. Jak tylko przekroczyliśmy próg, od razu dopadł do nas szef ochrony, pan Smith. Był to starszy mężczyzna, tak na oko po sześćdziesiątce. Był zupełnie łysy, miał na sobie czarny garnitur. Zastanawiałam się, czy wyłysiał z powodu Sheridana i jego wyskoków. Zaśmiałam się cicho i zakryłam dłonią usta, aby to zakryć.

— James! Gdzie się podziewałeś tyle godzin?! I dlaczego, na litość boską, wyłączyłeś komórkę?! — krzyczał na niego zdenerwowany, wyciągnął z kieszeni spodni bawełnianą chusteczkę i zaczął wycierać czoło. — Dostanę kiedyś przez ciebie zawału, chłopcze! Nie powinieneś wychodzić sam bez ochrony!

Sheridan ku memu zdziwieniu nie wybuchł gniewem, tylko zaczął się śmiać. Poklepał Smitha po ramieniu. Nigdy wcześniej nie miałam szansy poznać szefa jego ochrony i nie miałam pojęcia, że był z nim w tak dobrych stosunkach. Tamten nie nazywał go „panem Sheridanem", ale zwracał się do niego po imieniu. Mało tego, nazwał go chłopcem.

— Miałem randkę, Smith. Jak widzisz, byłem z Livią. Jestem cały i zdrowy, wyluzuj. Umiem o siebie zadbać.

Otworzyłam szeroko oczy zdziwiona jego słowami. Więc to była randka? Nie wiedziałam, czy powiedział tak dla picu, czy rzeczywiście uważał miniony wieczór i noc za randkę. Na moją twarz wypłynął szeroki uśmiech, aż zaczęły mnie boleć policzki.

— A teraz wybacz, ale mam za sobą zarwaną noc i idę spać — powiedział James i pociągnął mnie w stronę windy, zanim Smith zdążył dodać cokolwiek więcej.

— Ale ja jeszcze nie skończyłem, chłopcze, to jest szalenie nieodpowiedzialne... — mówił, idąc za nami dosyć szybkim krokiem, i co chwila wycierał chusteczką czoło.

Wsiedliśmy do windy, drzwi zamknęły się za nami, a my wybuchliśmy śmiechem.

— Rany, widziałaś jego minę? Jak nic muszę mu kupić coś na uspokojenie — powiedział James z cichym śmiechem i wcisnął guzik na ostatnie piętro, gdzie znajdował się jego apartament.

— Może powinien przejść na emeryturę? — zaproponowałam, także się śmiejąc. — Ile on ma w ogóle lat? Strzelam, że co najmniej 60.

— On nie chce iść na emeryturę, w tym rzecz. Towarzyszy mi od lat, odkąd zacząłem mieć ochroniarzy, i to on od zawsze nimi dowodził — wytłumaczył i podszedł do mnie bliżej. Cofałam się, aż natrafiłam plecami na ścianę. Oparł dłonie po obu stronach mojej głowy i pochylił się nade mną. Zakręciło mi się w głowie i spojrzałam na niego, czując, jak mój oddech przyspiesza. — Mam plan polegający na tym, żeby zamiast rozmawiać o nim skupić się na tobie.

Musnął ustami moje czoło, oba policzki, a następnie mój nos. Uniosłam głowę, chcąc, aby mnie w końcu pocałował, jednak drażnił się ze mną, całując każdy skrawek mojej twarzy oprócz ust.

— Jestem zdecydowanie za. To świetny plan — wymamrotałam i przygryzłam dolną wargę. — Ale najpierw muszę się wysikać. Za dużo piwa, mój pęcherz nie wytrzymuje.

Ponownie zaczął się śmiać, jednak nie oderwał ust od mojej skóry. Czułam jego ciepły oddech łaskoczący mój policzek.

— Tak, to też jest dobry pomysł. I ja także skorzystam — oznajmił rozbawionym głosem i przesunął usta na moją szyję.

Rany, nigdy wcześniej nie byłam przy żadnym facecie taka otwarta. Gdy chciałam iść do łazienki, to zazwyczaj mówiłam, że muszę przypudrować nos. Nigdy ani słowem nie wspominałam o tym, że musiałam skorzystać z toalety. Przy Jamesie czułam się zupełnie swobodnie i to nie tylko wtedy, kiedy byłam trochę pijana, jak w tamtej chwili. Na trzeźwo też tak było.

Jak tylko poczułam jego usta na swojej szyi, cicho jęknęłam, cudowne ciepłe dreszcze przeszyły moje ciało od miejsca, którego dotykały jego usta, poprzez resztę mojego ciała.

— Więc postanowione. Łazienka, a potem seks.

Zachichotałam i wplotłam dłoń w jego brązowe, cudownie miękkie włosy. Stęskniłam się za nim w takim wydaniu. Cały wieczór i noc musiałam patrzeć na rudą perukę, sztuczne pryszcze, a jego ciemne, orzechowe oczy były schowane za drucianymi okularami. Jedynie zapach był taki sam i za każdym razem, gdy był tak blisko mnie, zapierało mi dech w piersiach.

Winda w końcu się zatrzymała. Wysiedliśmy i wyszliśmy na korytarz. James zaprowadził mnie do swojego apartamentu, wyciągnął z kieszeni kartę magnetyczną i otworzył drzwi.

— Zapraszam, łazienka na lewo — oznajmił z rozbawionym uśmiechem i przepuścił mnie jako pierwszą.

— Dzięki.

Z cichym śmiechem weszłam do środka, zsunęłam tylko z nóg trampki, aby nie nanieść piachu i poszłam do łazienki. Po opróżnieniu pęcherza umyłam ręce i po chwili namysłu wyszorowałam także zęby szczoteczką Jamesa, bo rzecz jasna swojej nie miałam. Może było to mało higieniczne, ale przecież całowaliśmy się tysiące razy. Opłukałam rozpaloną twarz zimną wodą i spojrzałam na siebie w lustrze. Nie miałam na sobie makijażu, jak niemal zawsze. Przesunęłam palcami po swoich zaczerwienionych policzkach, zbyt dużym nosie i ustach. Nie mogłam uwierzyć w to, że podobałam się Jamesowi. W sumie to nigdy nie powiedział tego wprost, ale musiało na to wychodzić, skoro także mnie pragnął.

Usłyszałam pukanie do drzwi.

— Żyjesz? — zawołał, pukając ponownie. — Utopiłaś się w zlewie czy jak?

Zakręciłam wodę i wytarłam twarz ręcznikiem. Wyszłam z łazienki i pokręciłam głową.

— Jesteś bardzo niecierpliwy — oznajmiłam, posyłając mu lekki uśmiech. — Będę czekała w sypialni.

Zniknął w łazience, a ja zaczęłam rozglądać się po jego apartamencie. Był trzy razy większy niż mój i Kathy. Miał aż trzy duże salony, w każdym skórzane, białe meble oraz telewizor plazmowy mający opcję oglądania w 3D. W jednym z salonów zauważyłam z osiem wielkich walizek z jego bagażem. James miał także do dyspozycji całkiem nieźle wyposażoną lodówkę oraz minibarek. Poszłam do sypialni i aż stanęłam oniemiała. Większą część pomieszczenia zajmowało wielkie, małżeńskie łóżko z baldachimem. Ściany pokoju były błękitne i wisiały na nich obrazy przedstawiające morze oraz góry. W sypialni także znajdował się telewizor, wisiał na ścianie naprzeciwko łóżka i zajmował niemal całą jej wielkość. Przy oknie stała jedna walizka Jamesa, nieco mniejsza niż pozostałe. Po otrząśnięciu się z szoku wyciągnęłam komórkę ze swoich spodni i położyłam ją na szafce nocnej. Włączyłam dosyć głośno muzykę, w sypialni zabrzmiały pierwsze dźwięki Dude looks like a lady Aerosmithu i usiadłam wygodnie na łóżku. James wszedł do sypialni i spojrzał na mnie, mrużąc oczy w uśmiechu. W jednej ręce trzymał schłodzoną butelkę tequili oraz dwa kieliszki, a w drugiej talerz z plastrami limonki i solniczką.

— Napijesz się ze mną? — Pomachał w powietrzu butelką.

Pokręciłam głową ze śmiechem.

— Z tobą napiję się zawsze — zapewniłam z lekkim uśmiechem i poklepałam zachęcająco miejsce obok siebie.

______________

Jak wrażenia? :D 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro