Rozdział 9.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Dopiłam kolejną whisky, odstawiłam pustą szklankę i wsunęłam mu się na kolana. Owinęłam ramiona wokół jego szyi i tylko się do niego przytuliłam. Rzadko mnie przytulał, a kiedy sama to robiłam, to albo od razu się do mnie dobierał, albo odsuwał od siebie. Nie znosiłam, gdy tak robił.

Szepnął coś w moje włosy, za cicho, abym była w stanie dosłyszeć, i pocałował mnie w policzek. Odstawił na szafkę nocną szklankę, usłyszałam ciche stuknięcie. Objął mnie i wsunął dłonie pod moją koszulkę. Tak jak przewidywałam, znowu zaczął się do mnie dobierać. Nie protestowałam. Też go pragnęłam, chociaż czasami zwyczajnie chciałam, żeby po prostu tylko mnie objął. Mogłabym oddać się tej chwili, ale jedna myśl nie dawała mi spokoju. Poprzedniego dnia widziałam w gazecie zdjęcie przedstawiające jego i śliczną blondynkę. Tytuł dawał jednoznaczne skojarzenie, że był z nią na randce w jednej z najlepszych restauracji w Los Angeles. Czułam zazdrość i gorycz, bo mnie nigdy nigdzie nie zaprosił. No, jedynie na wycieczkę po Paryżu ponad pół roku temu, ale to się właściwie nie liczyło.

— James... — zaczęłam i przygryzłam dolną wargę, aby powstrzymać cichy jęk. Całował moją szyję i skubał zębami ucho, uwielbiałam to. — Możemy pogadać?

Ostatnie słowa niemal wydyszałam, czując, jak brakuje mi tchu. Alkohol i Sheridan to wybuchowa mieszanka i z trudem panowałam nad sobą. Najchętniej bym się na niego rzuciła, zapominając o całym świecie.

Z cichym pomrukiem niezadowolenia przerwał pieszczoty i spojrzał na mnie.

— Skoro chcesz. O czym?

Przez chwilę milczałam zestresowana tym, jak mu zadać to pytanie, jednak z każdą sekundą ciszy marszczył brwi coraz bardziej zirytowany.

— Kim jest ta dziewczyna, z którą byłeś w restauracji? — wypaliłam w końcu, zanim zabrało mi odwagi.

Zmrużył oczy, tym razem był już naprawdę nieźle zdenerwowany.

— A po co ci ta informacja?

Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi i to zbiło mnie z pantałyku. Nieco niepewnie wzruszyłam ramionami.

— Zwyczajnie chciałabym wiedzieć. Spotykasz się z nią? Pieprzycie się?

— Nienawidzę, gdy zadajesz tak wiele pytań — mruknął.

— To nie jest odpowiedź — zauważyłam ostrożnie. — Poza tym przecież wiesz, że jestem z natury ciekawska i mam w zwyczaju pytać.

— A ja mam w zwyczaju nie tłumaczyć się bez wyraźnej potrzeby — odparł, unosząc brew. — Nie muszę nic ci mówić. Nie wiem, co sobie ubzdurałaś, ale przecież nie jesteśmy razem. Nic ci nie obiecywałem.

Zamrugałam gwałtownie i poczułam, jak moje serce zamiera z bólu. Miał rację, stuprocentowo. Zeszłam z jego kolan i sięgnęłam drżącą dłonią po swoją pustą szklankę oraz butelkę whisky. Nalałam sobie do pełna. Zdecydowanie potrzebowałam alkoholu.

— Wiem. Nic takiego nie mówiłam. Tylko zapytałam — powiedziałam cicho i odstawiłam butelkę na szafkę nocną. — Nie tłumacz się. I tak mam to w dupie.

Podniosłam szklankę i zaczęłam pić. Whisky paliła żywym ogniem moje gardło. Czułam, jak oczy mnie szczypią od powstrzymywania płaczu. Oby alkohol nieco złagodził to wszystko.

Byłam żałosna. Przecież tyle czasu powstrzymywałam się przed polubieniem go. Nienawidziłam go. Wręcz nie mogłam znieść jego towarzystwa. A z tygodnia na tydzień uzależniłam się od jego obecności w moim życiu. Zakochałam się w nim po uszy. Tego właśnie chciałam uniknąć. Nie wiedziałam, co mnie podkusiło, aby posłuchać Kathy — przestać się powstrzymywać i pozwolić sobie na pokochanie Sheridana. Pewnie nadzieja. Miałam nadzieję, że odwzajemni moje uczucia. Minęło ponad pół roku, a my dalej staliśmy w miejscu. Nic się nie zmieniło, jedynie coraz bardziej się do niego przywiązywałam i każda dłuższa rozłąka sprawiała mi ból. Za bardzo mi zależało, za bardzo go pragnęłam. Za bardzo go kochałam. I nie umiałam przestać. Nie potrafiłam zobojętnieć.

Postawiłam z hukiem pustą szklankę na szafce nocnej i sięgnęłam po butelkę, aby sobie dolać. Jednak James mi przeszkodził. Objął mnie i rzucił na łóżko, aż zaparło mi dech.

— Kurwa, co ty wyrabiasz? — wymamrotałam nieco bełkotliwie, ponieważ byłam już nieźle pijana. — Chcę whisky. Nie ciebie. Nie znoszę cię.

Usłyszałam jego śmiech i tylko jeszcze bardziej mnie to wkurwiło. Miałam złamane serce i nawet nie mogłam się porządnie schlać. Próbowałam wstać, ale złapał moje dłonie i przytrzymał je tuż nad moją głową.

— Jesteś urocza, jak się złościsz — powiedział i pochylił się nade mną.

Spojrzałam na niego gniewnie. Uniosłam kolano, aby go kopnąć, ale przewidział to i zablokował mój cios udem. Zaczął się tylko głośniej śmiać. Wybuchła we mnie furia. Śmiał się z mojej bezsilności. Nie mogłam przestać go kochać i nie mogłam nawet go kopnąć w jaja.

— Puść mnie, Sheridan! — krzyknęłam wściekła na niego jak nigdy wcześniej. — Ty skończony idioto! Nienawidzę cię!

Przerwał moje krzyki pocałunkiem. Najpierw próbowałam ugryźć go w język, ale skubany przewidział to i całował mnie z zamkniętymi ustami. Do czasu, aż moja złość wyparowała i pozostało tylko pożądanie. Po tym ostrym seksie na zgodę zostały mu na plecach szramy po moich paznokciach.

Nigdy więcej nie poruszyłam tego tematu.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro