Rozdział 3.4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alex wyjechał wraz ze swoim zespołem do Irlandii, gdzie mieli dać kilka koncertów. Tuż przed wyjazdem napisał do mnie wiadomość i poprosił o spotkanie. Po dłuższym namyśle zgodziłam się z nim porozmawiać i odpisałam mu, że się spotkamy, gdy wróci. Miał dać mi znać, kiedy pojawi się w Londynie. James nie był z tego powodu zadowolony. W końcu kiedyś byłam z Camdenem. Jednak Jim nie miał się czego obawiać, bo nigdy nie brałam tej relacji na poważnie i nie czułam do Aleksa niczego więcej niż przyjaźń, on do mnie zresztą też. Po prostu Alex wiele dla mnie zrobił, nie pozwolił mi się załamać i przez dłuższy czas to on wywoływał na mojej twarzy szczery uśmiech. Nie był do końca egoistą i nadal mimo wszystko zależało mi na nim jako na przyjacielu. Naprawdę miałam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży. On z Sylvią i ja z Jamesem... Myślałam, że może kiedyś będziemy mogli we czworo przebywać w jednym pomieszczeniu bez skakania sobie do gardeł.

Kathy złapała się za głowę, gdy jej o tym opowiadałam. Nazwała mnie wariatką. Doskonale zdawała sobie sprawę z nienawiści Jamesa do Aleksa. Owszem, ona sama wciąż nie przepadała za Jimem, ale nie chciała, żeby się pozabijali. Bo podobno wtedy wpadnę w jeszcze większą otchłań rozpaczy i ona będzie musiała zbierać mnie do kupy, jak to określiła. 

Życie nie było czarno-białe. Miało także odcienie szarości i to właśnie z tym miałam do czynienia. Nic nie było proste i oczywiste.

***

Poderwałam się z łóżka zlana zimnym potem. Rozbieganymi oczami rozglądałam się po pokoju, powoli uspokajając szaleńczo bijące serce. Przymknęłam powieki i potarłam je zimnymi palcami. Starałam się wyrzucić z pamięci ostatnie sceny mojego koszmaru. 

Wdech, wydech... — szeptałam do siebie i powoli się uspokajałam. Minęły prawie trzy tygodnie. Moje plecy zagoiły się niemal całkowicie, ale psychicznie cały czas próbowałam stanąć na nogi. Wciąż niechętnie opuszczałam hotel, miewałam koszmary. Jak dzisiaj.

Słyszałam szum wody dobiegający z łazienki. James brał prysznic, musiał wyjść do studia nagraniowego pracować, ale nie będę sama. Miała wpaść do mnie Kathy. Siedziałam na łóżku w piżamie i patrzyłam za okno, na przebijające się przez chmury jasne promienie.

Po kilku minutach szum ucichł, a chwilę później do pokoju wszedł James. Zerknęłam w jego stronę. Miał na sobie tylko ręcznik owinięty wokół bioder, cienka strużka wody spływała z jego włosów, w dół, po umięśnionym torsie. W jednej chwili zapomniałam o koszmarze.

— Cześć — powiedział z nieznacznym uśmiechem i podszedł do mnie, pochylił się nad łóżkiem i poczułam jego usta na moim czole. — Wyspana?

Uniosłam dłoń i przesunęłam palcami po jego brzuchu, by zetrzeć kroplę wody. Czułam, jak zadrżał pod wpływem mojego dotyku, zrobiło mi się cholernie gorąco. W przyjemny sposób, dla odmiany.

— Dzień dobry — wymruczałam i pocałowałam go tuż nad pępkiem.

Wziął głębszy wdech, a potem powoli się ode mnie odsunął.

Uniosłam głowę i spojrzałam na niego, przygryzając dolną wargę. Miałam ochotę się z nim kochać. To nie był pierwszy raz, ale tym razem już nic mnie nie bolało.

— Muszę się zbierać, chérie — powiedział miękko i przesunął palcami po moich włosach, zakładając mi za ucho kosmyk.

— Już? — Wygięłam usta w podkówkę, niezadowolona. — Chciałabym, żebyś został...

Pogłaskałam dłońmi jego ciało, a potem złapałam za ręcznik i powoli zsunęłam go niżej.

Zaśmiał się cicho i pochylił się nade mną. Pocałował mnie, a ja westchnęłam i zamarłam. Rzadko mnie całował, a jeśli już, to przelotnie, co zaczynałam zauważać z każdym kolejnym tygodniem, gdy dochodziłam do siebie. Nie przeszkadzało mi to, bo wcześniej i tak byłam zbyt obolała na pieszczoty, aż do teraz. Teraz naprawdę chciałam więcej pocałunków, dotyku. Tęskniłam za tym wszystkim, za bliskością.

— Niestety. Musimy z Zafirem skończyć wreszcie pracę nad tym singlem. Ale dzisiaj szybciej wrócę, więc spędzimy razem wieczór.

Odsunął się ode mnie i podszedł do szafy, żeby wyjąć ubrania. Nie próbowałam go zatrzymywać, musiał iść do pracy. Ale z przyjemnością obserwowałam, gdy się ubierał.

Wieczorem zachowywał się jednak, jak gdyby wcześniej nic się nie wydarzyło. Uznałam, że to z powodu zmęczenia. Jednak od następnego dnia każda kolejna taka sytuacja kończyła się w podobny sposób.

***

Tydzień później do Londynu przyleciała Miranda. Przyszła mnie odwiedzić po południu. Jamesa nie było, pracował w studiu nagraniowym z Zafirem.

Siedziałam w salonie na skórzanej kanapie z Mirandą i Kathy i piłyśmy kawę. Okno było otwarte na oścież, a do środka wpadało ciepłe kwietniowe powietrze. Kathy umościła się obok mnie, a Miranda naprzeciwko w fotelu.

— Liv, powiem ci szczerze. Masz ogromny talent, ale po tym wszystkim nie wiem, czy będziesz mieć tak dużo ofert pracy jak wcześniej — powiedziała Miranda, a ja zacisnęłam palce na filiżance z kawą.

Zdawałam sobie z tego sprawę. Po zagojeniu się ran na moich plecach i karku powstały blizny. Jak na razie miały żywy, czerwony kolor i cholernie rzucały się w oczy, jednak James smarował mi je maścią, która miała pomóc się ich pozbyć. Za kilka miesięcy miały zblednąć i stać się mniej widoczne. Nadchodziło lato, a ja nie wyobrażałam sobie siebie w sukience na ramiączkach ani w bikini.

— Wiem. — Upiłam łyk ciepłej kawy. — Miałam kolejną przerwę, zawiodłam sporo ludzi i wyglądam okropnie.

— Wcale nie — zaprotestowała Kathy i objęła mnie pocieszająco ramieniem. — Nie jest aż tak źle, Liv. One znikną.

— Nie tak szybko. — Przypomniałam, ponuro gapiąc się na zawartość mojej filiżanki. Miranda miała rację. Wiedziałam o tym od dawna. — Chcecie z Alexis wyrzucić mnie z zespołu?

Przy ostatnim zdaniu mój głos lekko się załamał. Podejrzewałam, że ten moment nadejdzie. Przygotowywałam się na to tygodniami. Wmawiałam sobie, że najważniejsze jest to, że żyję. I tak było, ale to nie zmieniało moich uczuć. Było mi po prostu smutno i czułam żal. Miałam dwadzieścia dwa lata i moja kariera tancerki już się zakończyła, tuż zanim na dobre się rozpoczęła.

______________________________________

No i koniec maratonu :D

Jak się podoba?  ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro