Rozdział 2.6
W drzwiach ujrzałam moją mamę, a za nią stał tata.
— Liv, skarbie! — zawołała mama i rzuciła się w moją stronę, jej oczy były spuchnięte od płaczu. Zatrzymała się tuż przy mnie i nieco niepewnie ułożyła drżące dłonie na moich ramionach, jakby nie wiedziała, gdzie może mnie dotknąć, żeby nie sprawić mi bólu. Spod mojej piżamy wystawały bandaże podtrzymujące opatrunek na całych plecach i karku.
— Moja córeczka... — wyszeptała i w końcu pogłaskała mój policzek. — Tak bardzo się o ciebie martwiłam.
Wstałam ostrożnie z łóżka, objęłam ją i mocno się do niej przytuliłam. Dobrze było widzieć ich ponownie po tych kilku miesiącach.
Podszedł do nas tata, objął mnie i wtulił twarz w moje włosy.
— Moja mała dziewczynka. — Pocałował mnie w czoło i spojrzał uważnie, zatroskany. — Przepraszamy, że dopiero teraz przyjechaliśmy, księżniczko, ale nie było wcześniejszych biletów na lot do Londynu. Jak się czujesz?
— Teraz już wszystko dobrze, naprawdę — zapewniłam i uśmiechnęłam się delikatnie. — Oparzenia ładnie się goją i niedługo stąd wyjdę.
Odwzajemniałam uściski i starałam się nie robić tego zbyt gwałtownie. Schowałam twarz w ramieniu taty, czułam pod powiekami łzy wzruszenia, z trudem nad nimi panowałam. Nie chciałam się rozkleić, jeszcze bym ich dodatkowo zdenerwowała.
— Dziękuję, że jesteście. Cieszę się, że was widzę — szepnęłam. — Kocham was.
— My ciebie też, skarbie — powiedziała łagodnie mama i pogłaskała czule moje włosy. — Kiedy Miranda powiedziała nam, co się stało... — Jej głos się załamał, ale szybko wzięła się w garść. — Jesteś naszym jedynym dzieckiem.
— Sei il nostro gioiellino — dodał tata po włosku, co znaczyło: „Jesteś naszym oczkiem w głowie". O emocjach łatwiej mu było rozmawiać w ojczystym języku. Zaraz przeszedł znów na angielski. — Oczywiście, że przyjechaliśmy. Chyba nie myślałaś, że będziemy spokojnie czekać na informacje w domu.
— Dziękuję — powtórzyłam i pozwoliłam mamie się przytulić. Zabolało jak cholera, mimo że starała się być ostrożna.
Drzwi sali otworzyły się szerzej i wszedł James z kubkiem kawy w ręce. Zamarł i stanął w progu, patrząc na mnie w towarzystwie rodziców. Widziałam po jego minie, że nie jest gotowy ich poznać. Zdecydowanie żadne z nas nie było na to przygotowane.
Przełknęłam ślinę i myślałam, jak wybrnąć z tej sytuacji. Planowałam najpierw porozmawiać z rodzicami o Jamesie i zapewnić ich, że kocham go ze wzajemnością. Miałam zamiar powiedzieć o nim coś dobrego. Byłam pewna, że słyszeli na jego temat same złe rzeczy. Ostatnia rozmowa przez telefon z mamą tylko mnie w tym upewniła.
Posłałam mu słaby uśmiech, a on spróbował się wycofać, jednak kiepsko mu to wyszło. Stuknął ramieniem o drzwi. Zaklął pod nosem, a mój tata odwrócił się w jego stronę i zacisnął pięści. Zmarszczył gniewnie brwi i patrzył na Jamesa przeszywającym spojrzeniem. O nie! Nie chciałam być świadkiem żadnej bójki. Nie chciałam, żeby złamał mu nos, co przecież wcześniej deklarował. Położyłam dłoń na ramieniu taty.
— Tato, mamo... — zaczęłam cicho z nadzieją, że głos niespecjalnie mi drży. — Poznajcie Jamesa, mojego chłopaka.
Spojrzenie mamy mogłoby zamrozić szklankę wody, a mój tata poczerwieniał z gniewu. Doskonale wiedzieli, kim jest James.
— To ten mężczyzna, o którym wczoraj pisano w gazecie? Który złamał ci serce i zostawił cię dla tej całej Sylvii? — zapytał ostro tata, a ja zbladłam, nie mając zielonego pojęcia, skąd dziennikarze wiedzą o tej historii.
Powinnam się była domyślić, że to wyjdzie na jaw. James był światowej sławy piosenkarzem, na każdym kroku próbowano wygrzebać jakieś interesujące smaczki z jego życia, w tym mnie i naszą wspólną historię. Może któryś z jego ochroniarzy miał za długi język. Albo Sylvia po pijanemu powiedziała za dużo publicznie. Czy ona w ogóle kiedykolwiek była pijana? Nigdy jej nie widziałam w takim stanie.
— To on — warknęła mama i objęła mnie troskliwie ramieniem. — Jak śmiesz się tutaj pojawiać po tym, co jej zrobiłeś?
— To nie do końca tak... — wyjąkałam, nie wiedząc, co powiedzieć.
James spojrzał na mnie z bólem w oczach. Przez chwilę myślałam, że odpuści sobie i wyjdzie, ale nie.
Wyprostował się i zamknął za sobą drzwi, a potem wszedł do sali z miną, jakby kroczył na ścięcie. Zacisnął dłoń na kubku do kawy.
— Tak, proszę pana. To właśnie tak było — odezwał się w końcu i spojrzał na mojego ojca.
To nie był mądry ruch.
Mój tata zazgrzytał zębami i aż posiniał z gniewu. To po nim odziedziczyłam słabe nerwy i temperament, co często sprowadzało na mnie kłopoty.
— I teraz śmiesz znowu przebywać w jej obecności, ty... — zaczął, wskazując oskarżycielsko palcem na mojego ukochanego, po czym zrobił krok w jego stronę. Przeszedł na włoski, rzucał obelgami, których nie powstydziłby się żaden mafiozo.
Nie zdążyłam złapać go mocniej za ramię, gdy ruszył w stronę mojego chłopaka.
— No! Papà, lascialo stare! — zawołałam spanikowana.
Tata sprawiał wrażenie, jakby nie usłyszał mojej prośby. Patrzyłam szeroko otwartymi oczami, jak w furii uderza Jima pięścią w twarz. James cudem nie upuścił plastikowego kubka z kawą. Zalało mnie zimne przerażenie, słyszałam szaleńcze bicie mojego serca w uszach. Zrobiłam krok w ich stronę, ale mama mnie przytrzymała.
— Skarbie, nie denerwuj się.
— Jak mam się nie denerwować, skoro tata chce go zabić?!
— Ignazio! Zostaw go! — poprosiła chłodno mama. — Livia nie chciałaby, żebyś zrobił mu krzywdę.
Tata rzucił kilka przekleństw w kierunku mojego chłopaka, ale nie uderzył go więcej. James nie miał zamiaru mu oddać, a wcześniej nawet się nie zasłonił, chociaż na pewno widział, jak ojciec bierze zamach. Potarł wolną dłonią czerwony policzek.
— W porządku, Liv. Zasłużyłem — powiedział spokojnie, nie zważając na furię mojego ojca, który stał obok i mamrotał po włosku przekleństwa.
— Zasłużyłeś na więcej, pezzo di merda.
— Możecie się uspokoić? — poprosiłam przez ściśnięte gardło.
_________________________________________________
Ktoś z Was pisze? Jeśli tak, to zapraszam Was do nowej "książki" na moim profilu "Wsparcie dla autorów: porady i motywacja" :D
Powstała z myślą o osobach, które piszą opowiadanie/książkę, chcą ją dokończyć... ale siadają do pisania co kilka dni/tygodni i z bólem "rodzą" stronę, czy dwie. W ten sposób nie napiszecie nic przez kilka lat xD
Będę tam pisała porady i motywujące posty. Znajdziecie tam informacje między innymi na temat tego, jak przebiega proces wydawniczy, gdzie wydać książkę i tak dalej :D
Znajdziecie tam między innymi ten filmik w poście o wenie: Zachowanie większości autorów, gdy szukają weny ;)Nie mogłam się powstrzymać, musiałam wyciąć ten fragment i zrobić ten filmik, jak tylko to obejrzałam 😂
https://youtu.be/ctMb2bqQLZo
I standardowe pytanie: mieliście powiadomienia o poprzednich rozdziałach? I o tym?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro