☠ Prolog. ☠

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czerwony księżyc patrzył z zachwytem na parę ludzi. Ludzi którzy wiedzieli, że się już nie spotkają. Jednak im to nie przeszkadzało, żyli tą chwilą, tylko we dwoje. On nieziemsko przystojny i ona niesamowicie piękna. Tańczyli razem w rytm muzyki, a po sali rozchodził się dźwięk ich kroków. Cieszyli się swoim towarzystwem, mimo tego, że poznali się tej nocy.

 Czerwone tęczówki mężczyzny lustrowały swoją partnerkę. Obserwowały z zachwytem jej smukłe ciało, na które nałożona była czarna sukienka z odsłoniętymi ramionami i która przylegała do ciała kobiety podkreślając jeszcze bardziej jej cudną figurę. Sukienka z przodu sięgała do kolan, a z tyłu do ziemi, zakrywając tym samym jej zgrabny tyłeczek. Piękne długie włosy koloru złota, aż w końcu zatrzymały się na zielonych oczach patrzące na niego spod maski. Mężczyzna jednak nie wiedział, że partnerka też mu się przygląda. Jego umięśnionemu torsowi, który było widać mimo założonej koszuli i czarnej marynarki. Spodobały jej się jego kruczoczarne włosy ułożone w artystycznym nieładzie. Zachwycała się pięknymi krwistoczerwonymi tęczówkami, które wyglądały spod maski. Widziała w nich szczęście, ekscytację, pożądanie oraz tajemniczość. Chciała zerwać maskę z twarzy mężczyzny i ujrzeć ją w pełnej okazałości. Czarnowłosy myślał podobnie. Chciał złączyć jej wargi ze swoimi w miłosnym pocałunku. 

Czemu tak chciał? Sam nie znał odpowiedzi na to pytanie. Po raz pierwszy od wielu lat coś poruszyło jego martwe serce. Czy to była miłość od pierwszego spotkania? Nie był tego pewny. Oboje chcieli by ta chwila trwała wiecznie. Tylko on i ona. W świetle czerwonego księżyca. Samotni na parkiecie, tańczący w rytm nastrojowej muzyki. Na ich nieszczęście bankiet chylił się ku końcowi. Zrezygnowana dwójka rozeszła się w swoje strony. Nie znając swojego imienia i twarzy, po prostu odeszli prosząc Boga o następne spotkanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro