☠ Rozdział 4. ☠

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Człowiek ma dwa oblicza. Kiedy poznasz drugie zapomnisz o pierwszym."

Rick do Dantego podczas pierwszego napadu gniewu    

☠ Dante ☠

Otworzyłem zaspane oczy, byłem cały zdrętwiały jakbym siedział przez parę godzin w jednej pozycji. Coś zimnego dotykało skóry na moich nadgarstkach, odwróciłem w ich kierunku głowę i zobaczyłem kajdanki. No tak... dałem się złapać jak jakiś amator. I cała reputacja tworzona przez lata poszła w pizdu. Z nudów rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wyglądało jak każda sala przesłuchań, lustro weneckie, stół na środku do którego mnie przyczepili i dwa krzesła. Normalnie luksus jak w pięciogwiazdkowym hotelu. Trzeba się stąd wydostać dobrze, że jestem przygotowany na takie wypadki. Miałem już wyjąć z ukrytej kieszeni wytrych, gdy nagle do pomieszczenia weszła blondynka o zielonych oczach.

Witaj, Nero, a może powinnam powiedzieć Devil? powiedziała siadając naprzeciwko mnie. Nero? A teraz pamiętam mam założone niebieskie soczewki. Jeden mały szczegół, a tak wiele robi.

I tak traktujesz przyjaciół z pracy? Jak już myśli, że jestem Nero to czemu by się trochę nie zabawić?

Przyjaciół, którzy są seryjnymi mordercami. Owszem.

Nie lepiej było mnie zabić? Jak się tylko uwolnię to cały ten pieprzony komisariat spłynie waszą krwią.

Już szykowała się by coś powiedzieć, gdy do pomieszczenia wszedł prawdziwy Nero. Uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem w stronę chłopaka. Suka odwróciła się w jego stronę i zdziwiona patrzyła to na mnie to na niego.

Skończysz ten cyrk Dante? spytał swoim chłodnym wyuczonym głosem.

– To już nawet pobawić się nie można? Jesteś sztywny jak zawsze braciszku. Westchnąłem, z uśmiechem na ustach.

Braciszku? spytała zszokowana blondynka.

Ooo... twój chłopak nie powiedział ci, że jest bratem seryjnego mordercy? Coraz bardziej podobało mi się denerwowanie tej dwójki. Zwłaszcza nieogarniętej blondyny. Czemu te jej zielone oczy mnie tak irytują? Zaraz je jej wydłubię...

To nie jest mój chłopak! wykrzyczała wściekle.

Twój wzrok mówił co innego jak mnie złapałaś: "Nero?! Dlaczego to musisz być akurat ty?" powiedziałem po czym zacząłem się śmiać jak jakiś wariat.

Zamilcz! Mój braciszek przystawił mi broń do skroni.

Ładne ci cacuszko sprawiłem na urodziny? A gdzie prezent dla mnie? No wiesz, jak na brata bliźniaka przystało też powinieneś mi coś dać. W ogóle nie przejmowałem się bronią wycelowaną we mnie. Wiedziałem, że do mnie nie strzeli, nie zdoła zabić jedynego członka swojej rodziny. To chyba jedyna rzecz, która nas łączy. Rodzina. Ja nie zabiję jego, on nie zabije mnie. Jedno pomoże drugiemu w potrzebie, nie ważne jak bardzo by go nienawidził.

Moim prezentem dla ciebie jest to, że nie masz jeszcze kulki w tym pustym łbie syknął przez zaciśnięte zęby.

Czyli skoro jeszcze nie strzeliłeś mi w łeb. Oznacza to, że jestem wam do czegoś potrzebny? powiedziałem, patrząc na nich kpiącym wzrokiem Dobra wysłucham was, ale pod warunkiem, że zdejmiecie mi te pieprzone kajdanki.

Myślisz, że jesteśmy na tyle głupi by ci je zdjąć? powiedziała kobieta, która przez dłuższą chwile była cicho.

Nero nie jest głupi, ale ty to co innego... Patrzyła się na mnie tak jak by miała zamiar mi zaraz posłać kulkę. Nero odczepił mi kajdanki od stołu ale dalej pozostawił skutym. Aż tak mi nie ufasz?

Nie znam cię od dzisiaj by nie wiedzieć, że coś kombinujesz odpowiedział chłodno. Kiedyś był mniej poważny... im człowiek starszy tym z nim gorzej.

Więc czego ode mnie chcecie? powiedziałem kładąc ręce pod stół i powoli zajmowałem się kajdankami. Blond suka rzuciła na stół kilka zdjęć. Rozpoznałem wszystkich, byli to szefowie miejscowych familii. Na chuj mi to pokazujecie?

To robota dla ciebie. Wyeliminujesz całą szóstkę, a zostaną zniesione listy gończe na ciebie.

Na jak długo? Miesiąc? Dwa? Naprawdę sądzisz, że przyjmę tak nic nieznaczącą ofertę? – Zaśmiałem się z ich głupoty. Zapłaćcie, a zrobię co każecie.

To my dyktujemy warunki nie ty! krzyknęła podenerwowana kobieta. Zacząłem się śmiać jeszcze bardziej, na sam ton jej głosu.

To ja wam jestem potrzebny, nie wy mi mówiłem, nadal nie przestając się śmiać. Postawie wam sprawę jasno, zapłacicie sto tysięcy, a ta szóstka zostanie zabita. Dodałem już poważniej.

Musiał bym to przedyskutować z szefem.

Nie mów, że naprawdę rozpatrzysz jego propozycję! Wysłała w stronę mojego brata podirytowane spojrzenie.

Cóż to wy se tu ustalajta, a ja idę do domu...dajcie mi znać jak coś ustalicie powiedziałem, wstając i kierując się do wyjścia.

Suka od razu zareagowała i wymierzyła we mnie z broni. Zlekceważyłem ją ponownie, bo po co miałem się przejmować tą ździrą? Wyjąłem niebieskie soczewki i ukazałem krwistoczerwone oczy. Uśmiechnąłem się do brata i wypościłem z ręki dwie czarne kulki. Kiedy uderzyły w ziemię, w całym pomieszczeniu zaroiło się od czarnego dymu.

Siedząc w domu z nudów zacząłem przeglądać nagrody za zabójców. Devil dwieście tysięcy za głowę. Whisper tyle samo co poprzedni. Wdowa sto siedemdziesiąt tysięcy. Serpent sto pięćdziesiąt tysięcy. Oczy mi się rozszerzyły, gdy ujrzałem jej zdjęcie na liście zleceń. Znów zalała mnie fala wspomnień, przez które mimowolnie się uśmiechnąłem. Zamknąłem laptop i oparłem głowę o oparcie fotela.

Znów na ciebie polują? A ja nawet nie wiem gdzie jesteś... Po raz kolejny poczułem ukucie w klatce piersiowej.

Dlaczego nie możesz być znów obok mnie? Chciałbym znów z tobą porozmawiać, przytulić, pośmiać się, pocałować... Czemu jej brak tak mnie boli. Ten ból nigdy nie zostawał po poprzednich partnerkach, a po niej został. Wstałem i ruszyłem do kuchni coś sobie zrobić do jedzenia.

I tak nic nie przebije twojej kuchni. Usłyszałem w głowie jej melodyjny głos i ponownie się uśmiechnąłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro