10. | problemy dorosłych |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- O matko! Zaraz się spóźnię! — krzyknęła patrząc na zegarek. — Będę za kilka godzin, kupić coś na obiad?

-Zdaje się na ciebie, dobrze wiesz, że jak zaczynam gotować, to wszystko zaczyna się palić. — mruknął na co dziewczyna zachichotała przypominając sobie jak tydzień temu zastała chłopaka w kuchni z osmoloną twarzą.

-Czy spaghetti pasuje? — spytała otwierając drzwi.

-Jak najbardziej! — odpowiedział całując dziewczynę przelotnie.

Od pięciu lat, wybranka Pottera była wolna od chorego psychicznie męża, który zniknął tuż po rozwodzie. Dzisiaj był dla niej ważny dzień, pierwsze przemówienie jako minister magii. Wczorajsze wyniki głosowania zszokowały wszystkich, nawet samą minister. Harry miał cichą nadzieję, że jego dziewczyna była pierwszym ministrem magii pochodzenia mugolskiego, ale po sprawdzeniu wszystkich ministrów okazało się, że przed nią był tylko jeden potwierdzony. Hermiona od wczoraj chodziła jak na szpilkach i czasami była dość nieznośna, lecz Potter był cierpliwy i rozumiał zachowanie swojej żony. Sam usiadł na kanapie i włączył byle jaki program, nienawidził kiedy w domu było cicho. Mimo wolnego dnia, w każdej chwili ktoś mógł go przywołać do pracy, przecież był szefem biura aurorów i mimo, że z połową z pracowników znał się ze szkoły każdy traktował go z szacunkiem. Uwielbiał swoją pracę, ale tylko w sytuacji kiedy musiał wyjść w teren, papierkowa robota nie była dla niego.

Wstał z kanapy i poszedł do łazienki aby się wykąpać, miał zamiar wyjść na spotkanie z Draco Malfoy'em, który po tylu latach okazał się być naprawdę miłym człowiekiem. Aktualnie zajmował dobrą pozycje jako magomedyk i cieszył się dobrą opinią wśród czarodziejów. Założył świeże jeansy, białą koszulkę, a do tego o rozmiar za dużą koszule w kratę, którą zostawił rozpiętą. Do kieszeni spodni wsadził portfel, klucze i różdżkę, a chwilę później stał przed wejściem do szpitala. Przywitał się skinieniem głowy z recepcjonistką, która odkąd Harry zaczął przychodzić do Malfoy'a regularnie w soboty koło godziny 10 poprosiła przełożoną o zmianę godzin pracy. Draco za każdym razem podśmiewał się z kolegi i jego dalszego uwielbienia wśród kobiet, czego Harry nie znosił, przecież za od dwóch miesięcy miał żonę, a całe magiczne społeczeństwo o tym dobrze wiedziało. Zapukał do gabinetu i pchnął drzwi aby wejść do pomieszczenia.

-Właśnie parzyłem ci kawę, dobrze trafiłeś. — mruknął blondyn, nie odwracając się nawet do Potter'a. — Jak tam z Chrissy? Nadal robi się czerwona jak burak na twój widok? — zaśmiał się kładąc przed Harry'm filiżankę.

-Niestety tak, dzięki. — odburknął na żart kolegi.

-Powiem ci tak, mam ploteczki! — powiedział udając ton Hermiony, kiedy miała coś ciekawego do powiedzenia żonie Malfoy'a, a zarazem jej najlepszej przyjaciółce, Parvati Malfoy.

-Mów.

-Przechadzałem się ulicami Londynu i stwierdziłem, że napiłbym się kawy, więc wszedłem do pierwszej lepszej kawiarni. Zamówiłem na wynos, wiec usiadłem przy stoliku i czekam, a tu nagle wchodzi Chrissy. — opowiadał jakby właśnie odkrył Amerykę co Harry uznał za dość zabawne.

-I co dalej?

-Nie uwierzysz z kim tak była! — krzyknął.

-No nie uwierzę. — zaśmiał się Potter.

-Z Justinem Flynch'em! — odparł i oparł się ponownie o oparcie swojego krzesła.

-Zapytam się go w pracy czy wie, że jego dziewczyna rumieni się na widok jego pracodawcy. — odparł udając wzburzenie.

-W dodatku męża pracodawcy jego pracodawcy! — zaśmiał się upijając łyk kawy, Harry dołączył dopiero po kilku sekundach kiedy zrozumiał żart przyjaciela.

Dopiero kiedy Malfoy przypomniał sobie o pacjencie, który miał przyjść za kilka minut, Harry wstał z krzesła i podziękował blondynów za kawę. Już łapał za klamkę kiedy na korytarzu zabrzmiały krzyki pielęgniarek wołających lekarzy. Draco szybko opuścił pomieszczenie, a zaraz za nim wybiegł Potter.

-Atak na nową minister! — usłyszał krzyk gdzieś w dali tłumu, a jego serce stanęło.

Zaczął się przepychać i pobiegł z stronę blond czupryny, która stała przy dziurze, w której lewitował nosze, na których leżała Hermiona. Podbiegł do dziewczyny, przy której już majstrował Malfoy, a ona tylko blado się do niego uśmiechnęła. Mocno złapał ją z dłoń i teleportował się do ministerstwa gdzie mógł jeszcze pomóc w walce.

-Potter! Dobrze, że jesteś! — krzyknął Shacklebolt rzucając kolejne zaklęcia. — To jest jakaś nowa generacja śmierciożerców!

~*~

Stwierdziłam, że zrobię z tej książki dwie części, następna będzie z dorosłego życia tej dwójki i reszty bohaterów, obiecuje, że będzie dłuższa bo tak naprawdę tą zaczęłam pisać bo mi się nudziło, a tak bardzo się rozwinęła, że chciałam ją skończyć i zacząć coś co od dawna planowałam, więc tak właśnie połączyłam dwie rzeczy. Jak tylko zacznę pisać drugą część, wstawię tutaj nowy rozdział zatytułowany „druga część książki."

Miłego dnia/wieczoru/nocy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro