5. | szukam cie |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

        Hermiona~
Następnego dnia obudziłam się o godzinie 8, poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Następnie wzięłam się za lekki makijaż i zakrycie siniaków. Założyłam biała koszulkę z odsłaniającym kawałek dekoltu, która kontrastowała z moja ciemna karnacja do tego czarne spodnie. Przez upały które tutaj panowały nie założyłam żadnej marynarki ani bluzy. Wyjęłam miskę z szuflady do której nasypałam płatki, a następnie wlałam mleko. Usiadłam do stołu i w trybie ekspresowym zjadłam swój posiłek, umyłam miske i wyszłam z domu. Skierowałam się do sklepu znajdującego się blisko plaży, tak naprawdę ta praca w sklepie była ukartowana. Kobieta która tam pracuje, zauważyła moje siniaki podczas robienia zakupów zapytała mnie co się stało, a ja jej opowiedziałam wszystko od momentu gdy tu przyjechałam. Bardzo się przejęła moja sytuacja i stwierdziła, że nie zostawi tej sprawy dopóki stąd nie wyjadę. Po kilku dniach przedstawiła mi swój plan. Był wręcz idealny, mam już kupiony bilet do Londynu, teraz idę się „zatrudnić" do sklepu a następnie biegnę wyrobić zapasowy klucz gdyby mój mąż stwierdził ze zabierze mi oryginalne akurat przed wyjazdem. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazała się dziewczyna która okazała mi ogromna pomoc i wsparcie. Nie wiedziałam nawet jak mogę się jej odwdzięczyć za taki czyn.

-Hejka!- krzyknęłam, a ta rzuciła mi się na szyje
-Czeeeść.- krzyknęła jeszcze głośniej niż ja
-No dobrze, zacznijmy rozmowę o prace.-powiedziała poważnie lecz z wyczuwalną ironią

Zaśmiałam się lecz było mi przykro, że musimy się rozstać, przez ten miesiąc bardzo się polubiliśmy. Oczywiście obiecałyśmy sobie kontakt po moim powrocie do Londynu.

-Przyszłam się pożegnać.-powiedziałam prawie szeptem a twarz Blondynki z uśmiechu przeszła w smutek
-Może wyjdziemy ostatni raz na miasto?.- spytała
-Jeżeli tylko Ronowi dzisiaj nie odbije i nie zamknie mnie w domu to oczywiście.
-Dobrze.- odpowiedziała już z większym entuzjazmem

Chwile rozmawiałyśmy gdy zjawili się klienci, pożegnałam swoją przyjaciółkę i biegiem udałam się do miejsca w którym wyrobie zapasowe klucze. Po kilku minutach drogi znalazłam się w małym pomieszczeniu umieszczonym w galerii w środku miasta. Oddałam klucze mężczyźnie który tam pracował i wyruszyłam na zakupy gdyż klucze były gotowe dopiero za 15 minut. Skierowałam się w stronę działu z miejscowymi słodyczami, Harry uwielbiał próbować słodyczy z różnych krańców świata wiec kupiłam siatkę pełną łakoci. Po 20 minutach pobiegłam po moje klucze i ruszyłam w stronę domu, wszystko wyszło idealnie.-pomyślałam i wsiadłam do autobusu który miał przystanek pod moim „domem". Przekręciłam klucze w drzwiach i weszłam do pomieszczenia gdzie mój mąż jadł śniadanie i oglądał telewizje. Bez żadnego powitania podeszłam do szafki i wzięłam paczkę ciastek. Położyłam się na łóżko gdzie miałam lepszy widok na telewizje mimo tego, że wcale nie miałam zamiaru jej oglądać. Myślami byłam w Londynie i Harry'm, jedna myśl zaprzątała teraz moja głowę. Jak wziąć rozwód?
Dzień minął spokojnie i nawet udało mi się wieczorem wyjść na miasto. Nie kłóciłam się z mężem następnego dnia tylko cicho siedziałam a przy okazji gdy on wyszedł wieczorem się napić zabrałam się za spakowanie moich rzeczy. Wyrzuciłam wszystko z mojej szafy i zaczęłam wkładać do walizki. Chwile mi to zajęło lecz wszystko co należało do mnie znajdowało się teraz w tej walizce. Odłożyłam walizkę na miejsce z której ja wzięłam i usiadłam na fotelu, spojrzałam na piękny widok zza okna, widoki rekompensowały mi ten upał. O 3 nad ranem mój mąż wrócił, w stanie okropnym, tylko położył się na łóżku i już spał. Ja nie mogłam zasnąć, cały czas patrzyłam na zegarek który pokazywał mi godzinę. Już o 2 ściągnęłam walizkę z szafki aby przypadkiem nie obudzić w nocy Rona, a przecież był tak pijany ze nie zauważył ze stoi przed drzwiami. Minęły dwie godziny, wzięłam klucze, walizkę i jedzenie na drogę i wyszłam z domu. Ron nawet nie drgnął. Tylko gdy wsiadłam do autobusu poczułam się wolna chciało mi się płakać ze szczęścia. Sięgnęłam po telefon i wyszukałam do swojej przyjaciółki.

-Jadę na lotnisko! Dziękuje ci za pomoc! Napisze jak będę w Londynie!

Po godzinie 6 gdy wsiadałam już na pokład otrzymałam odpowiedz .

-TAKKK, BRAWO KOCHANA! MIŁEJ PODRÓŻY!

Zrobiło mi się cieplej na sercu i wysłałam jej serduszko. Odłożyłam telefon i odsłuchałam formułkę w razie wypadku.

—————-
do następnego rozdziału!
~Ava

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro