Rozdział 13. Przeciąganie struny.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Oczami Aleca

Moja siostra zaciągnęła Polę do pokoju, żeby zrobić jej makijaż. Po jakimś czasie Polusia wróciła i stanęła kilka metrów ode mnie. Czerwone usta, wysokie obcasy i wycięta bluzka sprawiły,że Pola wydała mi się odrobinę...wulgarna i wyzywająca,a jednocześnie bardzo  pociągająca i w jakiś niejasny dla mnie sposób fascynująca. Jakaś nie wiem, jak duża część mnie, przyciągała mnie do niej. Była tak cholernie piękna. Przemożne pragnienie zobaczenia jej nago zawładnęło moim umysłem,odbierając mi zdolność do logicznego myślenia. Chciałem jej dotykać, całować jej usta. Zamykam oczy,próbując przejąć kontrolę nad narastającym podnieceniem. Ni cholery. Nie dam rady. Boję się do niej podejść, bo wiem,że zacząłbym jej dotykać nie patrząc nawet na to,czy Pola tego chce,czy nie.  Boję się samego siebie. Nie wiem, do czego jestem w tym momencie zdolny.

- Hej. Co się dzieje?- Jane położyła mi rękę na ramieniu.

- Nie wiem- wyznałem.

-Nie możesz na nią patrzeć?

-Poniekąd.

-Boisz się, że coś jej zrobisz?-zgadła.

-Tak.

- Nic jej nie zrobisz,spokojnie.

-Myślisz?

-Ja nie myślę, ja o tym wiem.

-Mogę zabrać Ci chwilę?- spytała Pola, delikatnie sie uśmiechając.

-Jasne.

Kiedy siedzieliśmy w moim pokoju, rozmawialiśmy o wszystkim. (Od autorki- bez skojarzeń!)

-Idę zmyć makijaż. Zaraz wrócę- powiedziała i wyszła. Gdy wróciła, moim oczom ukazała się zupełnie inna dziewczyna. Urocza,o delikatnych rysach twarzy,ale  nadal tak samo piękna.

-Wyjęłaś soczewki-stwierdziłem.

-To źle?

- Właśnie nie. W końcu mogę zobaczyć, jakie naprawdę masz oczy.

-Uwierz,źe te kilkanaście lat temu, gdy się urodziłam, miałam nawet nie złapać normalnego oddechu.

-Co?

- Zdaniem lekarzy miałam nie przeżyć. A nawet ,gdyby jakimś cudem mi się,,udało ", miałam nie mieć łatwego życia. Podejrzewali padaczkę, wylew,zaburzenia pacy jelit,niedojrzałość wątroby i wadę serca. Padaczka i wylew były najbardziej prawdopodobne. Dali mi 48 godzin- wyrzuciła to z siebie jak karabin maszynowy.

-Na co dali Ci 48 godzin?- zadałem to pytanie czysto retorycznie.

Uniosła brwi.

-Na śmierć- odpowiedziała i położyła się, przytulając się do mnie. Po chwili zasnęła, a do mnie dotarło, że mogłaby to robić codziennie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro