Rozdział 21. ,,Piękna, wolna, niezależna''
Dzisiaj to zrobię. Czuję, że dzisiaj uda mi się wstać bez ortezy i zrobić parę kroków. Jadę na rehabilitację i daję z siebie dwieście procent. Taki mam plan. Dam radę, nie?
- Cześć- witam mój, jak ich nazywam,, team do zadań specjalnych''.
- Hej, mała bohaterko. Co chcesz dziś robić?- Sylwester wita mnie tym swoim nigdy niegasnącym entuzjazmem.
- Zdjąć ortezę i się przejść- odpowiadam, równie nakręcona.
- Aż tak? Gruby kaliber rzucasz. Podoba mi się to! Działamy?
- No jasne.
-No to do roboty.
***
- Super, Pola. Stoisz bez ortezy, widzisz?
- No widzę, widzę- powiedziałam, jednocześnie zaciskając zęby, żeby nie zacząć krzyczeć z bólu. Bolało tak, że momentami traciłam świadomość. Było tragicznie, ale stałam. Sama. Nikt mnie nie trzymał. I to utrzymywało mnie na powierzchni. W końcu zrobiłam mały, bardzo nieśmiały krok. Potem drugi, trzeci i kolejny i tak spod ściany doszłam do okna i z powrotem. I wtedy wiedziałam, że mogę dosłownie wszystko.
***
Zadowolona z siebie wróciłam do domu. Od razu wzięłam do ręki telefon.
-Witam, witam. Jak nastroje?- pytam.
- W porządku, ale gdybyś tu była, byłoby znacznie lepiej.
-Każdą tak bajerujesz?- zaśmiałam się.
- Żadnej. Tylko Ciebie.
- Myślę, że powinieneś coś zobaczyć...- zaczęłam, wstając. Zrobiłam parę kroków. Nic nie mówił. Po prostu się we mnie wpatrywał.
- To jak będzie, Alexander? Kiedy zabierasz mnie na spacer?\
- Kiedy tylko będzie okazja....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro