19.
70 gwiazdek = nowy rozdział!
-I uważacie, że to idealny plan, aby wygonić Marcellusa z miasta? - Elijah z wątpliwościami wymalowanymi na twarzy, wskazał dłonią na nieprzytomną Davinę, która w kajdankach uwięziona jest w piwnicy u Mikaelsonów.
Spojrzałam na Elijah i wzruszyłam ramionami.
-Innego planu nie mieliśmy. - mruknęłam.
-A nie mogliśmy ciągle stać w miejscu. - dodał Nik - Musieliśmy działać. - wyjaśnił. Z ust starszego z braci uciekło westchnienie.
-Mogliśmy spróbować się porozumieć. - mruknął, ale widać było, że sam nie jest do tego do końca przekonany. - Macie zamiar ją tak po prostu trzymać w naszej piwnicy? - zmarszczył brwi.
- Nie mogę jej wziąć do siebie. Jestem policjantką i gdyby ktoś znalazł u mnie skutką w magiczne kajdanki nastolatkę do myślę, że mogłabym mieć poważne problemy. - jęknęłam zażenowana.
-Oh. I dlatego Davina będzie więźniem w naszym domu? - prychnął, a Klaus ochoczo pokiwał głową.
-Dokładnie. - potwierdził - Zresztą mam parę niewyjaśnionych spraw z czarownicą i będę miał okazję je rozwiązać. Chyba, że Marcel szybciej znajdzie swoją ukochaną podopieczną... - zakpił.
Otworzyłam usta, bo chciałam wyjaśniać Elijah, że to tylko tymczasowe rozwiązanie, ale ktoś mnie ubiegł.
-Klaus! - jestem pewna, że wrzask Gerarda rozniósł się po całym osiedlu.
-Zabawę czas zacząć. - wyszczerzył się pierwotny - Elijah, bądź tak dobry i nie mieszaj się.
-Niklaus, nie mam zamiaru uczestniczyć w tej jakże absurdalnej sytuacji. - wyjaśnił, poprawiając swój krawat.
Wzruszyłam ramionami i wraz z Nikiem ruszyliśmy na górę, aby porozmawiać z Marcelem.
-Marcel. - radosny głos Klaus, przerwał ciszę gdy znaleźliśmy się naprzeciwko wampira - Miło Cię znów widzieć przyjacielu, co Cię sprowadza w moje skromne progi? - zakpił, rozkładając ramiona. Uwielbiał prowokować... zdecydowanie można powiedzieć, że to jego talent.
-Nie graj ze mną, Klaus. - warknął - Doskonale wiem, że zniknięcie Daviny to sprawka twoja i twojej dziwk...
-Radziłbym, Ci zważać na słowa, Marcelu. - warknęła hybryda i stanął krok przede mną, jakby chciał mnie chronić w razie ataku ze strony Gerarda. Czarnoskóry uniósł ręce w geście poddania.
Milczał kilka minut i wyglądał jakby bił się z myślami. W końcu uniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy.
-Zrobię co chcecie, tylko wypuśćcie Davinę całą i zdrową. - mruknął w końcu. Nie byłam w stanie pohamować uśmiechu cisnącego mi się na usta.
-Świetnie. - podsumował Nik - Pójdziesz zatem ze mną i Cassidy do jej przełożonego, powiesz, że wszystko co powiedziałeś na temat mój o mojej rodziny to kłamstwo, a następnie grzecznie usuniesz się z rady miasta i wyjdziesz wraz z czarownicą. - mruknął - Wszystko jasne? - podsycił złość w wampirze. Widziałam jak zaciska pięści, aby nie dać się ponieść emocjom.
- Tak. - warknął.
-Ruszamy od razu. - zdecydowałam - Chcę wrócić do spraw naprawdę ważnych, bo póki co ciągle słyszę od szefa "pilnuj Mikaelsonów". - prychnęłam, udając głos Thomasa - Idziemy natychmiast. - skrzyżowałam ręce na piersi.
-Zgoda. - wysyczał przed zaciśnięte zęby. Ramię w ramię z Klausem ruszyliśmy za Marcelem na komisariat. Cała droga minęła w całkowitej ciszy, a mój wzrok wbity był w mężczyzne przede mną.
Byłam gliną dlatego, że potrafiłam przewidzieć zdradę. I właśnie w tym momencie miałam wrażenie, że wszystko co się działo, było częścią jego cholernej gry...
Pokręciłam głową, chcąc się pozbyć niechcianych myśli. Zaczynam się zmieniać w paranoika jak Nik... To straszne.
-Wchodź. - warknęłam, gdy znaleźliśmy się przed wejściem na komendę. Marcel niechętnie spełnił mój rozkaz. - Iris, Thomas jest u siebie? - spojrzałam na koleżankę, a ta z rozchylonymi ustami jedynie pokiwała głową. Uśmiechnęłam się w podzięce i wraz z dwójką mężczyzn poszliśmy do biura mojego szefa.
-Masz powiedzieć prawdę. - warknęła hybryda zanim Marcel zdążył pociągnąć za klamkę - I bez żadnych numerów. - ostrzegł. Czarnoskóry skinął głową.
Weszliśmy do środka, widziałam zdziwienie na twarzy Thomasa.
-Tak jak szef kazał, miałam Mikaelsonów na oku, ale było to jedynie strata czasu. - mruknęłam, przez co na czole mężczyzny pojawiła się wielka zmarszczka. - Mów. - warknęłam do Marcela. Przewrócił oczami.
-Thomas, kazałem Ci mnie oka na Mikaelsonów, bo kiedyś robiłem z nimi interesy. Narobiłem sobie kłopotów i liczyłem, że dzięki tobie uda mi się uniknąć odpowiedzialności. - wyznał na jednym wdechu. Wzrok miał cały czas wbity w podłogę. Thomas wstał ze swojego krzesła i stanął naprzeciwko wampira.
-Wynoś się z mojego biura. - warknął - Nie chcę Cię nigdy więcej widzieć. Jeśli chodzi o twoje zobowiązania względem miasta to zapomnij o tym wszystkim. Rada jeszcze dziś się o wszystkim dowie. - prychnął, po czym wskazał dłonią na drzwi - A teraz wypad. - czarnoskóry skinął głową i od razu ruszył do wyjścia. Wraz z Nikiem zamierzaliśmy zrobić to samo, aby mieć go na oku, ale ubiegł mnie głos szefa. - Green, zostań jeszcze. - spojrzałam na Klausa.
-Nic się nie martw. - mruknął - Sam zajmę się resztą. - zagwarantował i wyszedł za dawnym przyjacielem. Spojrzałam na szefa.
-Wybacz, że Cię nie słuchałem. Od początku miałaś rację, że cała ta sprawa jest jakaś podejrzana, a ja ci nie wierzyłem. Wybacz, Green. Jesteś naprawdę dobra w tym co robisz, a ja wciąż Cię nie doceniam. - mruknął, kręcąc głową.
- Jest okey, szefie. Ważne, że wszystko już jasne i możemy wrócić do spraw naprawdę ważnych. - uśmiechnęłam się.
-Czy cała ta sytuacja mogłaby...
-Nikt się o niczym nie dowie. - przerwałam mu, na co zaśmiał się cicho.
-Dzięki, Green. - skinęłam głową.
-Do jutra, szefie. - mruknęłam, opuszczając biuro Thomasa. Jeden problem z głowy...
Wyszłam z komisariatu i od razu sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Klausa.
- Wszystsko załatwione. - usłyszłam od razu. Uśmiechnęłam się pod nosem. - Marcel i Davina opuścili Nowy Orlean. - dodał.
Udało mi się pozbyć Gerarda... Czas na zmiany.
-Dziękuję, Klaus. - wyszeptałam w końcu.
-Nie ma za co, kotku. - i wracamy do przezwisk.
-Musisz? - jęknęłam zażenowana.
-Przyznaj, że Ci tego brakowało. - zaśmiał się.
-Cześć - mruknęłam odmładzając telefon od ucha - kochanie. - mruknęłam pod nosem.
-Słyszałem! - usłyszłam krzyk Klausa zanim się rozłączyłam. Parsknęłam śmiechem. Mogłam trafić gorzej, on ma swoje momenty, że jest nawet do zniesienia.
*******
Po rozmowie z _little_sunshine_69 doszłam do wniosku, że to zrobię i...
Zaczynam pisać pracę w której głównym bohaterem będzie Oliver Queen!
Możecie zgadywać kto będzie główna rolą, kobiecą. Z chęcią dowiem się kogo widzicie na tym miejscu. 💋
Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro