Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Vasylissa*

- Usiądź - powiedział

Ja chcąc, nie chcąc wykonałam polecenie i spojrzałam mu w oczy...

- Hmmmm... zatem tak to jest patrząc w oczy samego Czarnego Pana - postrachu świata czarodziejów...

- Po co zostałam tutaj wezwana - zapytałam po chwili ciszy

- Doszły mnie słuchy, że przejrzałaś Barty'ego Crouch'a mimo działającego na nim eliksiru wielosokowego...

- To prawda, nietrudno było się tego domyślić - odpowiedziałam z wyraźną pewnością siebie

- Jesteś doprawdy inteligentną i zaskakującą czarodziejką... - mówiąc to wstał ze swojego miejsca i skierował się ku mnie, a ja sama podniosłam tyłek ze swojego siedzenia

- No niestety... Nie tylko czarodziejką - powiedziałam, a on spojrzał w moją stronę zaciekawiony

- Jak to? - spytał

Ja nic nie odpowiedziałam, tylko zamknęłam oczy i skupiłam się na moich prawdziwych, wampirzych tęczówkach, po czym otworzyłam je na powrót. Lord Voldemort przybliżył się do mnie zaskoczony i spojrzał w moje oczy mówiąc:

- Jesteś wampirem

- Jestem wampirem z królewskiego rodu. Pierwsze i jedyne dziecko Amary oraz Edwarda Cassidy, których zabiły strzygi.

- Ciekawe... Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia

- Mam dołączyć do Śmierciożerców i pomóc ci zapanowć nad światem?

- Nie sądzę, abyśmy byli na "ty" - stwierdził

- Tak samo a nie sądzę, czy dobrze zrobiliście porywając mnie

- Racja. No to jak? Zgadzasz się?

- Zgodzę się pod jednym warunkiem...

- Jakie warunki? Chcesz mi warunki stawiać?!

- Nie, to nie. Nie muszę dołączyć do ciebie

- No dobrze... - zgodził się niechętnie - Jaki to warunek?

- Nie wciągniesz w to moich pobratyńców, jasne? Mają wystarczająco dużo kłopotów ze strzygami.

- No dobrze, niech tak będzie... Ty jako jedyna możesz zwracać się do mnie po imieniu

- Którym? - spytałam głupio się uśmiechając

- Tym prawdziwym...

Po skończeniu tego monologu Tom podciągnął lewy rękaw swojej szaty i przyłożył różdżkę do Mrocznego Znaku z koroną na czaszce, widniejącym na przedramieniu. W tej chwili do sali, w której się znajdowaliśmy zaczęli deportować się Śmierciożercy z Wewnętrznego Kręgu, czyli m. in. Malfoy'owie, Rookwood, Snape, żywy już Crouch i inni, lecz ostatni wszedł znany mi wilkołak, który od razu na mnie spojrzał

- No proszę, proszę śliczna pijaweczka

- Greyback - powiedziałam patrząc na niego z kamienną miną

- Co ty tu robisz?

- No jak to co?! Od teraz będziemy kumplami po fachu - powiedziałam z cwanym uśmieszkiem, a on spojrzał na mnie ze zdezorientowaną miną i zajął swoje miejsce przy stole

- Witam was moi drodzy Śmierciożercy. Mamy dzisiaj wyjątkową okazję, a mianowicie dołączy do nas Vasylissa Cassidy, która jest nie tylko czarodziejką, ale także wampirzycą pochodzącą z królewskiej rodziny. 

Tom spojrzał na mnie i kazał podciągnąć lewy rękaw, na którym znajdzie się za chwilę odznaczenie. Przyłożył do mojego przedramienia różdżkę i po krótkim czasie na kończynie pojawił się Mroczny Znak, ale on nie był zwyczajny, gdyż na czaszce widniała taka sama korona co na znaku Lorda Voldemorta. Tom spojrzał na mnie zdziwiony i rzekł:

- Jak zapewne widzicie na znaku Vasylissy pojawiła się korona identyczna do tej mojej, co oznacza, że nasze dusze są sobie przeznaczone...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej!

Przepraszam was za tak długą nieobecność i brak rozdziałów, ale mam zapiernicz w szkole związany z egzaminem gimnazalnym, który jest w kwietniu i wyjątkowo natrętnym oraz wkurzającym nauczycielu matematyki, który męczy nas dosłownie wszystkim, ale postaram się coś czasem wrzucić...

SlytherinPrincess307

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro