꧁༺MASKA ༻꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Maskę ofiary dzisiaj założę
Jest tylko maską, lecz jednak pomoże
Sprawi przyjemne sercu uczucie
Lecz jednak bolesne, to wygodne kłucie
Postawa destrukcji, przyjmę co dostanę
Jakże to miłe, zdrapię starą ranę.
Lecz jednak, na sen maskę zdejmuję.
Ma twarz wciąż ofiary, ciągle źle się czuję.
Lecz gdzie są zastrzyki me dopaminy?
Gdzie jest ma radość będąc sam u doliny?
Jest jak ostatnio, znów mnie wszystko boli.
Lecz gdzie mój uśmiech z cierpienia co się troi?
Z tyłu dotyka sklepienie przeszłości.
Wszystko co było, podlega świadomości.
Mam dosyć, zostaw, przestań mnie dusić.
Czy chcę czy nie chcę, nie mogę go zmusić.
Setki tysięcy wspomnień przemija.
Świadomość zostaje i się sama zabija.
Czy jestem ofiarą? Swoją własną z pewnością.
Może nie pałam do chorych zazdrością?
Może nie jestem jedynie aktorem?
Może nie jestem mimikiem-potwotem?
Głos drży, jak i ręce, w głowie się kręci.
Maska komika wciąż nęci i nęci.
Tylko szukam atencji, z pewnością się mylę,
Tylko amatorsko się ku tej stronie chylę.
Wcale nie wpadam, wszystko jest w porządku.
Pragnę jedynie zaczerpnąć ciepła znad wrzątku.
Gwiazdy są kłamstwem, nic nie ma znaczenia
Będąc imitatorem nie dosięgnę spełnienia.
Dzisiaj założę maskę komika.
Która najlepiej niech nigdy nie znika.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro