~~~2~~~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W końcu Jerome zatrzymał się przy starym jeepie obok, którego stały skrzynki. Dziewczynka stanęła obok i rozejrzała się do okoła.

-Mieszkasz w którejś z nich?- zapytała Clove, rudowłosy przytaknął.

-Tamta.- wskazał wolną dłonią niedużą przyczepę w szarych barwach, która jest lekko zapuszczona.- Mieszkam tam z matką. Teraz jej nie ma. Pewnie zabawia się z jakimś facetem, często robi to po swoich występach i nie tylko po nich.- powiedział z obrzydzeniem i pogardą w głosie. Clove zrobiło się przykro z jego powodu. Po chwili milczenia dziewczyna zerknęła na nadal złączone ich dłonie i zarumieniła się, na szczęście jest dość ciemno wiec pomyślała że może on tego nie zauważy. Chłopak wyczuł to i przeniósł swoje spojrzenie z przyczepy na nią i uśmiechnął się.

-Chyba nie masz nic przeciwko?

-Nie.- mruknęła nagle onieśmielona na co Jerome jeszcze szerzej się uśmiechnął.- Nie boli cie?- zmieniła szybko temat zwracając uwagę na jego obrażenia.

-Bywało gorzej, nic mi nie będzie. Jesteś z kimś?- zapytał siadając na jednej z skrzynek i pociągnął za sobą ciemnowłosą. Dziewczyna usiadła obok niego.

-Przyjechałam z tatą i jego kochanką, ale rozdzieliliśmy się wiec jestem sama.

-Nie będą cie szukać?

-Nie, jak coś szofer po mnie przyjedzie.

-Masz własnego szofera? Wow, czyli jesteś z tych bogaczy.

-Bez przesady. Tata ma dużą firmę, ale nie jesteśmy z tych wyższych sfer gdzie każdy ma złotą łyżeczkę w tyłku. I w sumie dobrze.

Jerome zbliżył swoją twarz do twarzy Clove uśmiechając się. Ciemnowłosa zmieszała się czując znowu, że się rumieni tym razem bardziej. Chłopak chwile milczał przyglądając się jej z dużą dokładnością. Clove zauważyła, że chłopak ma lekko piegowatą twarz oraz niebieskozielone oczy, które błysnęły czymś tajemniczym.

-Jesteś głodna?- zapytał. W sumie to odkąd tu przyjechała niczego nie jadła wiec skinęła głową.- Poczekaj tu chwile.- powiedział po czym wstał i lekkim truchtem odbiegł znikając miedzy przyczepami. Clove siedziała tak parę minut gdy Jerome wyłonił się spomiędzy przyczep, wrócił z dwiema zawiniątkami w rekach. Ponownie usiadł obok dziewczyny i wręczył jej jedno zawiniątko.

-Co to?- zapytała przyglądając się czemuś zawiniętemu w szarym papierze.

-Kanapki z kurczakiem z podwójnym sosem. Uwierz mi kanapki Johna są najlepsze, czegoś takiego nie jadłaś.- powiedział z zachwytem chłopiec po czym otworzył papierek i ugryzł kawałek kanapki. Clove przyglądała się mu co wyczuł, przełknął kęs i spojrzał na nią.- Nie bój się, nie jest otruta.- zachichotał, jego śmiech wydał jej się zaraźliwy przez co uśmiechnęła się i w końcu spróbowała kanapki.- Tylko uważaj bo... - ponownie zaśmiał się gdy sos wylał się z kanapki i spadł na płaszcz Clove.- dużo jest sosu.

-O rany.- westchnęła przyglądając się plamie na jej ubraniu.

-Chodź.- powiedział Jerome i wstał kierując się do swojej przyczepy, dziewczyna poszła za nim. Chłopak otworzył drzwi i wpuścił ją do środka.- Usiądź sobie i zdejmij płaszcz.- wskazał krzesełko przy stoliku w części, która pełni role kuchni. Dziewczyna zrobiła jak kazał po czym podszedł z jej płaszczem do szafki z której coś wyciągnął, ale nie widziała co ponieważ był odwrócony do niej plecami. Wnętrze jest dość obskurne, tapety na ścianach dawno powinny być wymienione, a w powietrzu czuć zapach alkoholu. Clove znowu posmutniała, widziała że ten chłopak zasługiwał na lepsze życie.

-Starłem plamę, ale trzeba trochę odczekać by wyschło.- rozmyślenia dziewczyny przerwał głos Jerome'a, który podszedł do niej wystawiając w jej stronę płaszcz. Wzięła go od niego i przyjrzała się miejscu gdzie nie było już śladu sosu tylko mokry, ale czysty ślad.

-Dziękuję. Już myślałam, że się nie odpierze.

-No cóż gdy mieszkasz z kimś takim jak moja matka nie możesz liczyć na to, że upierze ci ubrania. Sam muszę to robić, w sumie tak jak wszystko inne.- stwierdził z złością gdy usiadł na krześle na przeciw Clove, ale po chwili uśmiechnął się i opierając przedramiona o stół pochylił się w stronę ciemnowłosej.- Smakowała ci kanapka?

-Tak, była smaczna.

-Mówiłem!- wykrzyknął entuzjastycznie.

Clove spędziła parę godzin z Jerome'm zanim niestety musiała już jechać. Większość czasu spędzili na spacerowaniu po całym obszarze wesołego miasteczka i cyrku. Skorzystali nawet z niektórych atrakcji choć rudowłosy nie miał na nie pieniędzy i nie chciał by za niego płaciła to i tak ciemnowłosa nie przyjmowała odpowiedzi nie. Clove nie pamiętała kiedy ostatnio z kimś się tak dobrze bawiła. W sumie ledwo go zna, niby widziała kilka jego wspomnień i nawet rozmawiali ze sobą na te poważniejsze tematy, czyli o rodzicach i o tym jak ich traktują, to sam ten fakt sugerował by nie być zbyt ufny, ale Clove miała dziwne przeczucie. Po prostu nie potrafiła mu nie zaufać. Bardzo go polubiła, a on ją również. Ale czas ich dobrej zabawy dobiegł końca gdy szofer zadzwonił do Clove, że przyjechał już ją odebrać ponieważ zrobiło się bardzo późno. Jerome odprowadził ją aż do samochodu. Dziewczynka widziała jego smutek gdy musiał się z nią pożegnać. Był pewien że więcej jej raczej nie zobaczy bo dziś były ostatni dzień występów, a jutro cyrk zbierze się w drogę by odwiedzić inne miasta. I dopiero za rok o podobnej porze ponownie tu przyjedzie, ale pewnie nie będzie na niego czekać.

Clove wzięła rudowłosego za rękę i wtedy odczuła z czym chłopiec się zmaga, czuła jego emocje i obawy. Ale zdecydowała że będzie inaczej. Obiecała mu że jutro się spotkają zanim on odjedzie, że będzie na niego czekać, że wcale o nim nie zapomni i że będą się przyjaźnić. Słysząc to Jerome nie mógł uwierzyć, że w końcu znalazł kogoś komu na prawdę zaczęło na nim zależeć. Widział nadzieje i wiedział że ich przyjaźń będzie wieczna, obiecał sobie że nigdy jej nie opuści, nie zostawi i nie zapomni jej. Nigdy bo stała się jego. Ale Clove do końca nie zrozumiała znaczenia słów gdy powiedział że teraz należy do niego, nie była świadoma co to jej przyniesie i jak głębokie miało to znaczenie. Jak to na nią wpłynie. Czasami łatwo się od kogoś uzależnić, ale później ciężko zerwać tą relacje.

Tak jak młoda Gordon powiedziała zjawiła się następnego dnia w cyrku gdzie czekał na nią w wyznaczonym miejscu Jerome. Przyniosła ze sobą telefon by dać go chłopcu. Dzięki temu będą mogli ze sobą rozmawiać na odległość, nie zapomnieć swojego głosu. Rudowłosy podziękował jej, a na pożegnanie pocałował ją w policzek na co ona się zaczerwieniła. Jerome zaśmiał się z jej reakcji co skutkowało jeszcze większym zaczerwienieniem na jej twarzy. Ale mimo zawstydzenia uśmiechnęła się szeroko i przytuliła go na pożegnanie. Obserwowała jak odchodzi, jak odjeżdża. I wiedziała że będzie tęsknic, bardzo.

Kontaktowali się przez telefon. Wspierali się, rozmawiali szczerze. Gdy któreś z nich coś dręczyło opowiadali o tym drugiej osobie. Jerome przeważnie mówił o tym jak jego okrutna matka i jej kochankowie go źle traktują. Clove dobijało to, że nic nie mogła na to poradzić, wspierała go tak na ile była wstanie. Ciemnowłosa również otwierała się przed nim. Przeważnie opowiadała o rówieśnikach, którzy nie traktowali jej w porządku albo jak nikt nie wierzy i nie wspiera jej w próbie osiągnięcia wymarzonych celów, nawet jej ojciec coraz bardziej miał ją gdzieś. A gdy sprawiała jakieś kłopoty mówił jej okrutne słowa, zawsze wykorzystując pamieć zmarłej matki, twierdząc że nie była by z niej dumna. Ale Clove była twarda i rozmowy z Jerome'm jej pomagały by nie popaść w obłęd czy depresyjność. To była ich taka jakby terapia. Każde z nich miało jakieś problemy, ale rozumieli się. Mieli tylko siebie.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Drugi rozdział za nami. Jak wam się podobał? 

Co jest wszystkim dla jednego człowieka, a niczym dla innych?

Znacie odpowiedź?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro