~~~21~~~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Clove chciała dowiedzieć się kto będzie transportował Jerome do Arkham, ale okazało się że na razie nikt nie zgłosił się do tego zadania. Nikt najwyraźniej nie miał ochoty wieść jakiegoś szaleńca i odwiedzić przy okazji szpital dla chorych psychicznie. W końcu nikt normalny nie miałby ochoty tam trafić. Bo kto o zdrowych zmysłach dobrowolnie by się zgodził tam pojechać? Dlatego kapitan Essen była bardzo zaskoczona gdy Clove zgłosiła się dobrowolnie do tego zadania, ale nie pytała jej czemu, jakoś podświadomie starsza kobieta czuła że nie chce znać odpowiedzi. I właśnie w taki sposób Clove trafiła do jednego samochodu z zakutym rudowłosym w drodze do Arkham.

Jerome jęknął znudzony gdy przemierzali przez ulice Gotham. Zerknął przez szybę przyglądając się mijanym budynkom i latarniom oświetlającym ulice. O tej porze prawie nikogo nie było, najwyraźniej ludzie nie czuli się bezpiecznie by chodzić po ulicach o takiej porze. Odkąd wsiedli do samochodu dziewczyna ani razu się do niego nie odezwała. Na początku mu to nie przeszkadzało, ale później zaczął się irytować, a tym bardziej gdy zaczepki z jego strony nic nie wskórały.

Rudowłosy wygiął głowę bardziej do tyłu opierając się plecami o oparcie siedzenia. Nie czuł się dobrze z rękoma zakutymi w kajdanki za jego plecami, to było dość niewygodne i uwierały go, możliwe że zostaną po tym ślady. Ale gdy pytał czy Clove może go rozkuć albo chociaż zmienić pozycje rąk i mieć je z przodu, ona milczała, zachowywała się jakby go tu wcale nie było.

-Po co mnie wieziesz skoro nie chcesz pogadać? Mógł zrobić to ktoś inny, a ty byłabyś już w domciu i smacznie spała w łóżeczku jak grzeczna dziewczynka.- mruknął i zerknął na nią by sprawdzić czy zareaguje, ale nic takiego się nie wydarzyło. Clove patrzyła wciąż przed siebie na drogę pogrążona we własnych myślach.- No weź, przestań!- podniósł głos już na prawdę zirytowany jej zachowaniem. Wiedziała w jaki sposób go podejść i w teraz bezczelnie to wykorzystuje.- Dobra! Wygrałaś! Przepraszam! To właśnie chciałaś usłyszeć?! Tak, mogłem się ciebie posłuchać! To moja wina! A teraz powiedz coś w końcu.- ostatnie zdanie powiedział już bez podnoszenia tonu głosu, brzmiał bardziej błagalnie.

Po jego wypowiedzi w samochodzie znowu zapanowała cisza. Jerome zacisnął usta w wąską linie i cicho pod nosem zaczął mówić wiązkę przekleństw. Ciemnowłosa zerknęła w wiszące lusterko aby móc zobaczyć w nim odbicie chłopaka.

-Uważaj bo ci język uschnie od takich słów.- powiedziała sarkastycznie i uśmiechnęła się lekko. Jerome uniósł szybko głowę i z szerokim uśmiechem na ustach spojrzał w lusterko widząc w nim odbicie ciemnowłosej, która ponownie wróciła do obserwowania drogi.

-Czyli wystarczyło tylko powiedzieć to jedno magiczne słówko byś w końcu się odezwała. Chyba zacznę częściej go używać.- powiedział zuchwale, a dziewczyna parsknęła.

-Nie masz przypadkiem zbyt dużego mniemania o sobie?

-Może, ale nic w tym złego nie ma. Wiesz skarbie... - rudowłosy zbliżył się do oparcia przednich siedzeń i lekko się nad nim pochylił by zbliżyć twarz do ucha ciemnowłosej.- może rozkujesz mnie i pokaże ci dlaczego jestem tak wspaniały.- mruknął uwodzicielsko przez co przyjemny dreszcz przebiegł po plecach dziewczyny.- Wiem że chcesz. I to ostatnia okazja zanim trafie do Arkham, a tam raczej nie ma intymnych wizyt.

-Sam to na siebie ściągnąłeś. Gdybyś mnie posłuchał to nie musiałaby być dziś ostatnia okazja na "to". I myślisz że tak łatwo dam ci się złamać? Udało mi się podręczyć cie moim milczeniem, które było karą wiec i tym mogę cie podręczyć.

-Ale księżniczko w końcu się odezwałaś. A to oznacza, że... - urwał na chwile i zaśmiał się pod nosem.- sama wiesz co. Ulegniesz. Zawsze to robisz. Nie potrafisz mi się oprzeć.- ciemnowłosa czuła jego ciepły oddech przy uchu i na szyi. Mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy by nie poddać się pokusie. Nie miała zamiaru tak łatwo się poddać.

-Mogłeś sobie darować to co mówiłeś na komisariacie.- powiedziała próbując zmienić temat.- Przez ciebie Jim martwi się jeszcze bardziej.

-Oh skarbie, przecież udawałem że się nie znamy. Ale to było tak na przyszłość. Wiesz gdybym kiedyś wyrwał się z Arkham, a ty byś nagle zniknęła. Jimbo myślałby że cie porwałem, ale tak na prawdę dobrze byśmy się bawili. I gdyby później jakimś cudem cie znalazł, ty mogłabyś udawać że to faktycznie było porwanie, a on by w to uwierzył, tym bardziej po tym co mówiłem gdy wyszłaś.

-Co? Mówiłeś coś jeszcze po moim wyjściu?- dopytała. Cokolwiek powiedział na pewno nie było to dobre.

-Serio? Z tego wszystkiego zapamiętałaś tylko to? Nie powiesz "Jerome, miałeś genialny pomysł dlatego teraz dostaniesz nagrodę".- rudowłosy próbował zmienić ton głosu i brzmieć bardziej dziewczęco. Clove zirytowana zmarszczyła brwi i szarpnęła nagle kierownicą a samochód gwałtownie skręcił przez co rudowłosy poleciał do przodu i uderzył się o przednie oparcie.- Ał, to bolało.- jęknął poprawiając się na miejscu.- Wrednym dziewczynkom należy się kara.- uśmiechnął się zalotnie.

Na jego dwuznaczny komentarz ciemnowłosa wywróciła jedynie oczami, ale tego chłopak nie mógł zobaczyć. Coraz bardziej podobała się jej ta jego gra. I nic nie mogła poradzić na rosnące przyjemne uczucie w okolicach brzucha. Ale uparcie brnęła przy swoim. To przez niego znaleźli się w tej sytuacji. Prawdą było że gdyby nie zgłosił się na komisariat to byłby poszukiwany i z czasem mogli by go złapać, ale gdyby wyjechał to na pewno to by się nie zdarzyło. Jednak każda z tych opcji nie była najlepsza bo zawsze kończyła się rozdzieleniem ich. A Clove nie potrafiła się pogodzić z tym. Jak to będzie wszystko wyglądać? Nie będzie mogła codziennie odwiedzać go w Arkham bo to mogłoby przyciągnąć czyjąś niechcianą uwagę i miało by poważne konsekwencje.

-Skarbieee... - mruknął niczym kot przeciągając ostatnią samogłoskę. Wciąż siedział pochylony do przodu nad siedzeniem dziewczyny i z rozkoszą wciągał zapach jej włosów delikatnie drażniąc jej odsłoniętą skórę swoim oddechem. Ciemnowłosa zacisnęła wargi w wąską linie by nie uciekł z jej ust niechciany jęk, który tylko uświadomiłby rudowłosego że jego poczynania dają efekty.- Chciałbym poczuć cie, posmakować, usłyszeć jak krzyczysz moje imię i wijesz się z rozkoszy.

I w tej chwili ciemnowłosa nie wytrzymała. Zatrzymała samochód stając na uboczu drogi, byli poza miastem wiec nikogo oprócz nich tu nie było, tylko drzewa i ciemność nocy otaczająca ich z każdej strony. Clove odwróciła się i złapała Jerome za kołnierz jego koszuli przyciągając go w zaborczy pocałunek. Chłopak od razu odwzajemnił pieszczotę i językiem przejechał po jej dolnej wardze domagając się większego dostępu.

- Chodź tu po więcej... - szepnął namiętnie gdy się od siebie oderwali. Ciemnowłosa uśmiechnęła się po czym przeszła na tył samochodu i rozpięła kajdanki, a gdy rudowłosy był już wolny od razu rzucił się na nią wgniatając ją w siedzenie i górując nad nią zaczął ją namiętnie całować. Jego dłonie błądziły po jej ciele wydobywając z niej coraz więcej niekontrolowanych i zduszonych jęków. Dziewczyna zatopiła dłonie w jego ognistych włosach lekko ciągnąc je co spowodowało jego warkniecie. Chłopak nie mógł dłużej czekać, szybko pozbył się ich ubrań. I całując ją namiętnie wszedł w nią mocnym pchnięciem przez co ciemnowłosa głośno jęknęła zaciskając powieki. Dziewczyna krzyknęła jego imię wyginając plecy w łuk gdy jego pchnięcia zwiększyły się na sile, a gorąco opanowało jej całe ciało.

~~~~~~~~

Clove wróciła na miejsce kierowcy poprawiając swoje ubranie i zerknęła przez ramie na rudowłosego, który siedział z szerokim uśmiechem na ustach i wpatrywał się w nią. Zadrżała pod wpływem jego intensywnego spojrzenia.

-Gdybyśmy mieli więcej czasu na kolejną rundę nie byłabyś w stanie po tym normalnie chodzić.- cichy chichot upuścił jego usta. Był zachwycony że udało mu się ją złamać. To w jaki sposób drżała pod nim sprawiał że szalał i nie potrafił tego kontrolować. Kochał ją. Odkąd ją poznał nie potrafił bez niej normalnie funkcjonować, była i jest wszystkim czego potrzebuje. Ona jedyna była przy nim, pomagała mu. Nawet po tym gdy zabił swoją matkę, ona nie odwróciła się od niego, próbowała nawet pomóc by nie trafił do Arkham.-Clove.

-Tak?- odwróciła się do niego przodem, a ich spojrzenia się zetknęły. Sposób w jaki jego niebiesko zielone oczy wpatrywały się w jej zielono brązowe sprawiło, że mogłaby rozpłynąć się w tym spojrzeniu. To było wszystkim czego potrzebowała. Patrzył na nią z szczerym uwielbieniem i miłością, z czymś czego wcześniej nie widziała u niego z taką intensywnością i pragnieniem.

-Jesteś tylko moja. Kocham cie.- uśmiechnął się szeroko, na co ona również odpowiedziała uśmiechem.

-Ja też cie kocham Jerome...

~~~~~~~~~~~~~~~~

Mogę rozpocząć wojnę lub ją zakończyć.
Mogę dać Ci siłę bohaterów lub zostawić Cię bezsilną.
Mogę być zaskoczony spojrzeniem,
Ale żadna siła nie zmusi mnie do pozostania.

Czym jestem?
Macie jakieś pomysły na odpowiedź, śmiało komentujcie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro