~~~8~~~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jakiś czas później

Zegar na ścianie w przestronnym salonie wybił godzinę 7:41 gdy drzwi od domu zostały otwarte szeroko, a przez nie weszła Clove po rutynowym rannym bieganiu. Dziewczyna zdjęła z głowy czapkę oraz buty do biegania. Miała lekką zadyszkę, ale nie czuła się zmęczona. Właściwie nigdy jakoś specjalnie nie męczyła się przy wysiłku fizycznym, w sumie to jeszcze bardziej ją pobudzało i dawało więcej energii. Szybkim krokiem weszła do salonu i włączyła telewizor, kątem oka zerknęła na zegar by sprawdzić, która godzina. Westchnęła niezadowolona ponieważ została jej nie cała godzina do zajęć. Nie lubiła się spieszyć, a znając miasto i jaki ruch tam panuje to może natrafić na korki. Dzisiaj wyjątkowo dłużej biegała, nie planowała tego, po prostu zaczęła wspominać pewnego chłopaka. Nie widziała go już od jakiś trzech lat. Rozmarzyła się wspominając miłe chwile z nim spędzone. Tak bardzo jej go brakowało, tęskniła za nim. Zawsze miała nadzieje, że jak co roku wróci razem z cyrkiem i ponownie się zobaczą, zwykle o tą porę w roku tak było, ale coraz bardziej traciła nadzieje. Był jej jedynym prawdziwym przyjacielem, który znał jej tajemnice. Właściwie był kimś więcej. I zrozumiała to dopiero gdy na prawdę poczuła tęsknotę za tym jego śmiechem i czupryną rudych włosów. Dopiero wtedy zrozumiała te uczucie gdy pierwszy raz się spotkali. Zrozumiała że się w nim zakochała, ale to uczucie urosło z czasem i w końcu mogła je poznać. Ale niestety jego już nie ma. Próbowała się z tym pogodzić choć nadal miała nikłą nadzieje, że Jerome Valeska wróci. Nawet gdy tyle działo się w jej życiu gdy nadszedł moment gdy była sama i miała chwilowy spokój jej myśli zawsze do niego wracały. Nikt nie mógł tego zmienić, przy nim nie musiała nikogo udawać. Nawet przy Rachel tak się nie czuła, przy niej wydobywała się jej tylko dobra stronę, ale przy nim... to było coś mocniejszego, to ją bardziej ciągnęło. Ale w pewnych momentach zauważała że nie jest to do końca zdrowe.

-Oto ponowne zwycięstwo Jima Gordona i jego partnera Harvey'ego Bullock'a... - jej myśli przerwały wiadomości w telewizji. Młoda reporterka zaczęła opowiadać o niesamowitym wyczynie, złapano bardzo groźnego morderce. Clove uśmiechnęła się widząc twarz swojego krewnego na ekranie, dawał wywiad choć nie był chętny do rozmowy z reporterką, ale Harvey za to z chęcią zaczął opowiadać jak dokonali tego. 

-Jimi, a ty jak zawsze się popisujesz.- zaśmiała się po czym odwróciła się i przeszła obok komody, nad którą wisiały ramki z zdjęciami. Na każdym była zawsze ona, ale z różnymi osobami. Z swoimi rodzicami gdy byli jeszcze razem, z ojcem i jego nową żoną po śmierci matki, z Jim'em i jego byłą już narzeczoną Barbarą, na rodzinnych wakacjach z wszystkimi krewnymi zanim niektórzy zmarli, było całkiem dużo tych zdjęć z różnych okazji, ale jedno miało dla niej większe znaczenie. Na tym jednym był rudowłosy chłopak.

Wzięła szybki prysznic i wykonała rutynowe czynności po czym wyszła z domu zabierając ze sobą potrzebne rzeczy. Podeszła do auta.

-Dzień dobry panno Gordon!- obróciła się i zauważyła za płotem swojego jedynego sąsiada w okolicy, starszego i miłego mężczyznę.

-Dzień dobry panie Connor!- odpowiedziała z szczerym uśmiechem. Niegdyś pracował dla jej rodziny jako szofer, ale po tym jak rok temu ojciec wziął ślub z tą swoją wstrętna złocistowłosą kochanką zwolnił go po czym z swoją nową żoną wyjechali sobie w świat nie mając już zamiaru wrócić. Ta obślizgła kobieta omotała ojca Clove, dziewczyna próbowała temu jakoś zaradzić, ale jej się nie udało. Jednak nie pozwoliła by w razie nagłej śmierci ojca wszystko dostała ta szuja. Ojciec przepisał na nią dom oraz przelał na konto połowę swojego pieniężnego majątku. Ta kobieta ewidetnie miała chrapkę na jego fortunę, ale Clove nie mogła tak łatwo na to pozwolić. Zwłaszcza że chciała sobie przywłaszczyć dom, który jej matka odziedziczyła po rodzicach. Jest zabytkowy i piękny. To przecież pamiątka po jej mamie, jej spuścizna. Nie mogła pozwolić by jakaś lafirynda to zbeszcześciła. Przez to pokłóciła się z ojcem, który zdecydował się wyjechać, jego nowa żona w sumie też chciała by to zrobili. Wiec w ten sposób została prawie całkowicie sama. Oczywiście był jeszcze Jim Gordon, jej jedyny krewny, ale nie chciała zawracać mu sobą głowy i tak ma on swoje problemy.

Dziewczyna wsiadła do samochodu po czym ruszyła i skierowała się bezpośrednio do miasta. Na szczęście mieszka na obrzeżach Gotham i po tej samej stronie miasta gdzie znajduje się akademia wiec nie musi przejeżdżać całego miasta by trafić do celu. 

Gdy dotarła na miejsce zaparkowała samochód i zabierając swoją torbę ruszyła w kierunku budynku, który jest najlepszą akademią policyjną w Gotham. Przystanęła na chwile przyglądając się robiącemu ogromne wrażenie budynkowi, jest dość stary i wykonany w starym stylu co daje mu jeszcze więcej niezwykłości i powagi.

Uśmiechnęła się szeroko. Dzisiaj jest ostatni dzień. Spędzi dzisiaj ostatnie zajęcia, a jutro odbierze papiery ukończenia akademii. Oczywiście oficjalna uroczystość zakończenia odbędzie się znacznie później i nadal trwa jeszcze rok szkolny, ale nie dla niej. Wolała skończyć szybciej choć nie musiała, ale chciała tego. Uczniowie nie traktowali jej zbyt poważnie, w końcu była najmłodsza na ostatnim roku. Jako jedyna ma dziewiętnaście lat i ukończyła akademie wcześniej niż normalny uczeń przez co niektórzy jej bardzo zazdrościli.

~~~~~~

Większość zajęć odbyła się dość zwyczajnie i nudno jak zawsze. Nic nadzwyczajnego się nie działo, a ona chciała w końcu poczuć jakiś dreszczyk emocji. Jak zwykle słyszała szepty na swój temat. Niektóre były nawet miłe, zachwycali się że uczą się z krewną Jim Gordona, ale byli też tacy którzy kpili z tego. Ale Clove miała to gdzieś. Dzisiaj ostatni raz musi to znosić, a jutro będzie wielki dzień, zacznie prace w głównym departamencie policji w Gotham jako detektyw specjalny. Nic nie mogło by popsuć jej dnia.

-No dobrze dzieciaki! Zbierzcie tyłki i ustawcie się na linii!- wykrzyknął pan Guarty. Jest jednym z najlepszych trenerów w akademii. Clove razem z kilkoma innymi osobami ustawiła się na linii.- Macie do przebiegnięcia pięćset metrów czyli dwa pełne kółka całej tej sali.- dłonią zrobił kółko w powietrzu pokazując przez jaką trasę mają biec. Inni uczniowie trenowali na innych stanowiskach. Cześć z nich przerwała swoje czynności by zobaczyć jak poradzi sobie Clove. Pan Guarty wybrał najlepszych biegaczy. Nie chciał robić pokazówki, choć wiedział że inni zainteresują się tym. Był świadomy że niektórzy uczniowie tak na prawdę są tu ze względu na wpływowych rodziców i że nie zasługują by ukończyć tą szkołę, ale nie mógł za wiele z tym zrobić, w końcu jest tylko nauczycielem, którego ktoś łatwo może zwalić z stołka. Wiedział również jak niektórzy nie mają pozytywnych stosunków co do młodej Gordon. Widać było że zazdrościli jej że ma prawdziwy talent. Sama zapracowała na to wszystko, nikt jej w tym nie pomagał. Za to ją bardzo cenił i szanował. Była jego ulubioną uczennicą. Sam mógłby się czegoś od niej nauczyć. Zawsze była zdyscyplinowana, twarda i sumienie wykonywała swoje obowiązki.

-Biegnijcie jak najszybciej, ale w takim tępię by było ono regularne i nie padnąć przed ukończeniem biegu. Nie na urwanie głowy bo to nie są zawody. Sprawdzacie swoją wytrzymałość, pamiętajcie o tym! Bo nie mam zamiaru dzwonić po karetkę!- wykrzyknął z powagą, ale niektórzy z obserwujących zachichotali pod nosami.- Gotowi!- wszyscy ustawili się i przygotowali do startu.- Start!- wszyscy ruszyli do biegu, a pan Guarty włączył stoper. Przez pierwsze kilka chwil Clove biegła prawie ostatnia. Ale w końcu postanowiła że dzisiaj się popisze wiec przyspieszyła i to bardzo. A po chwili biegła pierwsza. Teraz każdy przestał ćwiczyć i zaczęli oglądać. Clove bez trudu przebiegła pierwsze okrążenie zostawiając swoich rywali bardzo daleko za sobą. Ponownie wyprzedziła tych z którymi biegła, ale ona była już przy drugim okrążeniu. Sam pan Guarty patrzył z szczerym zaskoczeniem na twarzy na to co ona robi. W końcu wbiegła na metę lekko dysząc.

-I jak mi poszło?- zapytała swojego trenera, który przez chwile patrzył oniemiały.

-Yy... znakomicie. Wyszłaś poza skale. Wow. Gdybyś dziś nie kończyła szkoły zapisałbym cie na turniej. Szkoda.

-No cóż. Bywa.- wzruszyła jedynie ramionami. I tak miała już na koncie kilka nagród sportowych. Nie zależało jej na tym. Stała tak dopóki reszta jej towarzyszy nie dobiegła. Nie zrobiła tego by na prawdę na nich poczekać tylko udawała, że potrzebuje odpoczynku choć codziennie rano biega znacznie więcej i szybciej. Gdy inni dobiegli byli zmęczeni w końcu to wymagało dużo wysiłku. Pogratulowali sobie na wzajem wspólnego biegu po czym każdy poszedł zając się sobą.

Clove podeszła do ławki gdzie leży jej torba i wyjęła z niej wodę by się napić.

-Ej Gordon! W łóżku też jesteś taka szybka?!

Dziewczyna mocno zacisnęła szczękę słysząc ten jakże głupi tekst. Rozpoznała głos właściciela. To ten jeden z zadufanych w sobie snobów, którego rodzice są wysoko postawieni i tym o to sposobem udało mu się tu dostać. Miała z nim kilka zajęć i nigdy nie grzeszył swoją mądrością.

Niektórzy uczniowie którzy byli najbliżej usłyszeli ten tekst i dyskretnie zaczęli się przyglądać. Byli ciekawi czy da się sprowokować. Choć nigdy to nie nastąpiło, odkąd wkroczyła w szeregi tej uczelni nigdy nie pozwoliła sobie na napad agresji. Zwykle dochodziło do ostrzegających komentarzy z jej strony. Nigdy nie dała się sprowokować, ale czasami było widać prawdziwą wściekłość w jej oczach, a nawet dostrzegali odrobinę szaleństwa. Ci którzy byli mądrzy albo choć trochę myśleli szybko jej odpuszczali i więcej nie zadzierali. Ale ktoś taki jak Filip Surrary nigdy nie był w stanie pojąć, że lepiej jej nie drażnić bo nie wiedział na co tak naprawdę ją stać.

Clove odwróciła się przodem do Filipa, który z swoimi kumplami stał trochę dalej przy sprzęcie do ćwiczeń i uśmiechnęła się sztucznie do niego.

-A co boisz się, że i w tym będzie ktoś szybszy od ciebie?- zapytała uśmiechając się wrednie. Filipowi zniknął uśmieszek z twarzy i zacisnął mocno pieści. Jego kumple też spoważnieli. Niektórzy zaśmiali się co nie umknęło uwadze Filipa i dodało oliwy do ognia. Młody mężczyzna już miał zamiar coś zrobić, ale przerwał mu trener:

-Surrary! Ogarnij się i wracaj do ćwiczeń! Reszta również!- dodał pan Guarty gdy reszta nadal się przyglądała, ale słysząc srogi głos nauczyciela bezzwłocznie wrócili do zajęć. Clove skinęła głową w stronę swojego trenera, który również skinął.

-Nadal dziwi mnie jak Surrary może funkcjonować z sianem zamiast mózgu.- Clove usłyszała za sobą głos ciemnoskórej dziewczyny, Josie Mac. Polubiła ją, można powiedzieć, że w jakiś sposób się zaprzyjaźniły. W akademii nie ma za wiele dziewczyn, a jak już są to ciężko się z nimi dogadać. Ale Josie jest inna, nie jest fałszywa i złośliwa choć ten kto zajdzie jej za skórę powinien liczyć się że dostanie solidne będzki od niej. Potrafiła być ostra i była szczera do bólu.

-Nigdy się chyba nie dowiemy.- obie dziewczyny się zaśmiały.

- Opuszczasz szkołę z hukiem. Świetny bieg, nie wiem czy zauważyłaś ale nie którzy aż musieli zbierać szczeki z podłogi. To był prawdziwy szok. Na pewno niczego nie bierzesz, oczywiście bez urazy.

-To wrodzony talent. I tak, jak odejść to chociaż z porządnym hukiem.- obie ponownie się zaśmiały.

-Może jeszcze będzie nam dane razem pracować.

-Myśle że tak. Masz świetne wyniki, na pewno przyjmą cie. Jak coś szepnę dobre słówko o tobie tam gdzie trzeba.- powiedziała z uśmiechem Clove.

-Doceniam, ale nie trzeba. Życzę udanej pracy pani detektyw Clove Gordon.- Josie z szczerym uśmiechem wyciągnęła rękę w stronę Clove, ciemnowłosa uścisnęła ją.

-Bardzo dziękuje.

-Lepiej wracajmy do ćwiczeń bo nasz kochany trener zaraz się przyczepi.

-Oczywiście.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mogę bić dla Ciebie,
Oddać się w twoje ręce,
Ale gdy mnie złamiesz,
Będę krwawić,
I nigdy nie będę kochać
Tak jak przedtem.

Czym jestem? Znacie odpowiedź? Śmiało zostawcie po sobie jakiś ślad.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro