10. Lieutenant

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

“Wichita, Kansas - niewyjaśniona śmierć w domu na peryferiach miasta.

Dzisiaj, w okolicach godziny siódmej rano zostało znalezione ciało 36-letniej w jej własnym mieszkaniu. Truchło posiadało oparzenia IV stopnia na całej powierzchni skórnej. Z Panią Hawkins o tej porze, każdego dnia wychodziłyśmy pobiegać - wyjaśnia sąsiadka. 

Dom był zamknięty od wewnątrz, nie było również oznak włamania czy kradzieży. Trwa dochodzenie prowadzone przez miejscową policję.”

− Musisz odgrywać rolę Agenta FBI, bo ja nie mogę. − chwyciła z plastikową, górną część ekranu, aby zamknąć laptop.

− Nie możesz? − zapytał, podnosząc lewą brew.

− Rodzinne miasto… Podam się za antropologa czy innego konsultanta.

− Antropolog i Agent specjalny FBI? − uśmiechnął się, gdy wymówił to na głos. − Brzmi bardzo znajomo, nieprawdaż? − kobieta nie pozostała mu dłużna i również podniosła oba kąciki ust.

− No to Seeley, przed nami trzy godziny drogi.

    Winchester ujrzał tę część dziewczyny sprzed tego okropnego incydentu, który wpłynął na nią fizycznie, ale również ukształtował ją psychicznie. Chociaż nie to było dla niego najdziwniejsze, tylko fakt, że diametralnie zmieniło się jej nastawienie do sprawy z jego bratem. Może miała dość siania terroru, a może najzwyczajniej powoli zaczynała się ponownie przystosowywać do życia na Ziemi. 

    Zaś z pozycji Tammy to prezentowało się nieco inaczej. Ciągle to ludzie musieli ratować właśnie ją, przez co oni ledwo uchodzili z życiem albo tracili swą ówczesną werwę. Między innymi do takich osób należał Castiel, który ledwo przeżył pobyt w Piekle, i jej rodzice nie posiadający tyle szczęścia co ona. Kryła swoje poczucie winy za maską żartownisia albo hardo stąpającej kobiety, aby mieć wszystko pod kontrolą.

          Po ponad czterech godzinach od tej rozmowy dotarli do Wichity. Gdyby nie wydobywająca się muzyka z głośników, jechaliby w grobowej ciszy. Tammy ciągle podwijała i opuszczała rękaw koszuli, bo z jednej strony rana niebywale ją swędziała i była skora ją podrapać, ale po chwili odpuszczała, i tak w kółko. A Dean tylko co jakiś czas odrywał wzrok od drogi, aby kątem oka zerknąć w stronę pasażerki.

    Kilkanaście minut po godzinie dwunastej dotarli do miejscowego, największego w stanie Kansas, komisariatu policji, ponieważ w Internecie nie potrafili znaleźć informacji odnośnie konkretnego adresu morderstwa. Gdy tylko Winchester po dżentelmeńsku przepuścił dziewczynę w drzwiach, ujrzeli oni niewiele młodszego mężczyznę od Wilkinson, który tylko podniósł głowę, od razu wstając na baczność. Na co przypomniała się jej krwista i równie przytłaczająca dalsza przeszłość.

− Pani Po…

− Poznaj Agenta Federalnego… − przerwała mu.

− May, Agent May. − prędko przeszukał kieszenie marynarki, następująco profesjonalnie pokazując mężczyźnie za ladą fałszywą odznakę, której autentyczność nie została podważona. − Jesteśmy tu w sprawie morderstwa niejakiej Pani Hawkins.

Zostali w pośpiechu pokierowani na drugie piętro budynku, a konkretniej do ostatniego pokoju wzdłuż długiego korytarza. Wtedy Dean zadał to pytanie, na które od dłuższej chwili przygotowywała się mentalnie łowczyni.

− Porucznik. Byłam w piechocie lekkiej Armii Stanów Zjednoczonych. − Winchester nie krył zdziwienia przed sobą jak i przed rozmówczynią. − Często wysyłano mnie jako sapera oraz byłam strategiem pola walki. − nie chcąc usłyszeć kolejnego pytania zapukała trzykrotnie w białe drzwi, posiadające czarny numer na ich środku.

Niezwykle gościnnie przywitał ich postawny mężczyzna, którego umięśnione ramiona były ledwo powstrzymywane przez mundur.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro