11. She knows where ghost is

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Komendant urodził się ponad czterdzieści lat temu, szczęki wciąż miał uwydatnione, pokryte jednodniowym zarostem. Ani jednego siwego włosa na czarnych jak otchłań włosach w delikatnym nieładzie

− Majorze. − ku jego wyższej pozycji chciała przywitać się nadzwyczaj formalnie, zaś on zamknął ją w szczelnym uścisku, z którego chciała uciec. Wciąż nawiedzał ją strach, ale musiała go przezwyciężyć, aby nie narazić toku sprawy.

− Poruczniku Wilkinson, mój najlepszy żołnierzu. − ponownie stanął w bezpiecznej odległości jednego metra, tak aby móc spojrzeć na dwójkę przybyłych. − Konsultantka FBI? − szybko potaknęła, a on skierował wzrok na Deana. − Komendant Paxton. − hardo wyciągnął dłoń przed siebie, nie tracąc przy tym pozytywnego nastawienia.

− Agent May. − dokonali, niezręcznego dla Winchestera, lecz wciąż starającego się utrzymać grę, gestu na przywitanie.

Nie wychodząc z roli, Dean wraz z Tammy dopytali się o szczegóły owego najświeższego morderstwa, i o dziwo udało im się uzyskać dostęp do wszystkich dostępnych informacji sporządzonych przez policję. Brakowało tylko papierów od miejscowego patologa, po które niestety musieli wybrać się osobiście. Bez zaglądania w czarną teczkę wyszli z powagą wymalowaną na twarzy i z determinacją wyrytą w duszy.

Równocześnie zamknęli za sobą drzwi Impali, po czym Tammy czekała aż koła maszyny zaczną się toczyć, ale to długo nie nastawało, ponieważ kierowca zamiast patrzeć przed siebie, wbił wzrok w pasażerkę, która starała się to ignorować.

− W Iraku? − zapytał, na co obróciła głowę w jego stronę. Z jej twarzy dało wyczytać się zaprzeczenie pomieszane ze skonfundowaniem. − W Wietnamie? Korei? − przez brak zmarszczek przy oczach na skroniach i między brwiami, które występują wtedy, gdy człowiek szczerze się śmieje, dała do zrozumienia zaciekawionemu mężczyźnie, że nic nie wskóra tymi pytaniami, po czym dodała.

− Dowiesz się tego w swoim czasie, bo teraz ta informacja nijak pomoże nam w sprawie. − ostentacyjnie przewróciła oczami, nakierowując tym głowę w stronę szyby pasażera, dając tym do zrozumienia, że ma ruszać.

Zaledwie dziesięć minut później zagościli w kostnicy, gdzie badano ciało ofiary. Specjalnie musieli założyć niebieskie, ochraniające fartuchy i silikonowe, białe rękawiczki, w które ledwo dało wsadzić dłoń. Koroner stwierdził, że przyczyną zgonu było wbicie się odłamanych żeber w płuco, a oparzenia powstały kilka minut przed zgonem. Śmierć była niezwykle powolna i bolesna, co wykazuje myśli sadystyczne mordercy - stwierdził lekarz, który palcem wskazywał wbitą kość w narząd. Po zdjęciu materiału ochronnego, udało im się szybko opuścić budynek; szczęśliwie ominęli niezręczne pytania odnośnie, dlaczego federalni zajęli się tą sprawą.

Ponownie znajdowali się na skórzanych siedzeniach w czarnym samochodzie, wtedy Tammy postanowiła otworzyć teczkę, która przez całą drogę leżała na tyle wozu. Tęczówki kobiety szybko poruszały się od lewej do prawej, czytając napisane informacje, lecz w pewnym momencie jej wzrok się zatrzymał, co nie uszło uwadze łowcy.

− Chyba wiesz, gdzie jest duch. − ledwo zauważalnie pokiwała głową, podając przy tym papierki mężczyźnie. Wciąż patrzyła się w ślepy punkt przed sobą.

− W moim starym domu. - pięści będące na kolanach, zaciskały się z każdą sekundą coraz mocniej, powodując nieznaczny ból wewnątrz dłoni, który starała się ignorować. − Właśnie tam…

− Tammy… − Dean poraz pierwszy względem niej użył delikatnego, niczym piórko, tonu głosu, na co dziewczyna otrząsnęła się z napływających emocji.

− Jedźmy, proszę.  - uśmiechnęła się do niego, lecz ten gest był napełniony smutkiem. 

Winchester zdziwił się, ale nie okazał tego. Użyła ona tego jednego słowa, które utwierdziły, go w tym, że stąpał po kruchym lodzie. Wystarczył ten wyraz, aby Dean okazał empatię. Ostatnie jego wspomnienia z Lawrence, gdy wraz z bratem musiał uratować bezbronną kobietę i jej małe dzieci, utwierdziły go w tym, co działo się w umyśle niedawno ocalałej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro