6. You gonna feel his pain

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z kubkiem ciepłej jak rozgrzana stal i czarnej jak nicość dawki kofeiny usiadł ponownie przed tą wielką księgą, z której zamierzał wyciągnąć wszystkie informacje. Zdążył przeczytać zaledwie jedną, niszczącą się stronę, nim usłyszał za sobą cicho stawiane kroki. Szybko połykając napój z ust, zagaił do dziewczyny.

− Dobrze się spało? − zapytał szorstkim głosem. Ona drapiąc się po policzku, zerkała w stronę księgi, którą mężczyzna trzymał na kolanach. − Ziemia do Tammy. Halo?

− Hm? − delikatnie potrząsnęła głową, aby przywrócić resztki racjonalnego myślenia. − Tak, sądziłam, że uda mi się dłużej pospać po tak rozległej czasowo podróży. − szybko podniosła i opuściła kąciki ust w geście uśmiechu, co miało wykazywać na to, że wszystko było dobrze.

Dean zamierzał powiedzieć co stało się niecałą godzinę temu, lecz zdążył ugryźć się w język.

− Kupiłem kawę i coś do jedzenia, bo to, co było tutaj, nie można nazwać już zdatnym do spożycia. − powoli uniósł czerwony kubek w stronę swoich ust, aby chwilę później rozkoszować się gorzkim smakiem ciepłego napoju.

Bez żadnej odpowiedzi podążyła ku wyjściu. Dean zanużył się w lekturze, zaś Tammy zatopiła się w głębokie rozmyślanie na temat minionego snu.

Żar ognia wyżerał skórę, następnie przechodził na kość, a to tylko był początek. Części ciała na nowo odrastały, a tortur był ciąg dalszy. Najbardziej dotknęły ją jedyne słowa, które zdołała zrozumieć. "Nie skrzywdzisz już nikogo oprócz mnie, Lucyferze". Czy to co spotkało Deana, spotykało teraz ją? Tak, to ona została obdarowana umiejętnością spojrzenia do środka klatki, w której był więziony Sam. Ale nie wiedziała jaki był konkretny powód takiego obrotu sytuacji.

Nim minęła wejście do docelowego pomieszczenia, zadała sobie pytanie, o którym powinna pomyśleć, gdy stała obok Winchestera. Natychmiast odpowiedziała na nie, wracając do miejsca spotkania.

− Co wiesz? − natrętnie wskazała palcem na siedzącego mężczyznę, który właśnie przecierał nieogoloną twarz swoimi suchymi dłońmi. − Krzyczałam przez sen, a ty słyszałeś te słowa. To właś…

− "Ty któryś wydostał się z miejsca walki o własne przetrwanie, niemalże każdy twój sen będzie spętany bólem i cierpieniem, duszy będącej skazanej na poświęcenie, aby życie na Ziemi mogło trwać". − przerwał, aby móc zerknąć na spanikowaną twarz słuchającej. − "Mimo to wraz z człowiekiem, któremu udało uciec się z Piekła, odnajdziecie dzięki temu sposób na odratowanie i uwolnienie najbardziej cierpiącego. Jego życie będzie zależeć od was". − z hukiem zatrzasnął księgę, przez co dziewczyna wzdrygnęła się.

− Czyli… − opuściła wzrok na swoje dłonie, które bawiły się sznurkiem od dresowych spodni; powstrzymywała łzy przed zmaterializowaniem się na policzkach.

− Większość twoich snów będzie odczuciem bólu jakie jest mu zadawane.

Spojrzeli po sobie, następnie próbowali odczytać z postury jakiekolwiek informacje na temat tego, co rodziło się w ich umysłach. Nim zdążyli dojść do trafnych konkluzji, usłyszeli dźwięk wydobywający się zza wielkich metalowych drzwi, które były wejściem do bunkra. Dean czym prędzej wyjął zza skórzanego paska srebrny pistolet, a w stronę Tammy odrzucił leżący od powrotu, miecz zrobiony z kości, który udało jej się zręcznie złapać. Ich nastawienie z nostalgicznego szybko zmieniło się w bojowe. Łowczyni, jako osoba dzierżąca broń białą, zaczęła kroczyć po schodach w stronę źródła całego zamieszania. Na trzy otworzyła drzwi, na co Winchester gwałtownie podniósł lufę w stronę znajomej postury, która zdążyła tylko spojrzeć po łowcach, gdy nagle osunęła się na betonową, zimną podłogę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro