Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znowu obudził się cały zalany potem. Ten sen nawiedzał go już od miesięcy i nie odpuszczał ani na jedną noc. Śniła mu się kobieta z nietypową bronią w dłoni. Odcinała wszystkie kończyny napotkanym ludziom. Tak sądził, że to były istoty ludzkie, lecz z czasem sny stawały się coraz to bardziej klarowne, więc zauważył, że to były potwory takie jak on zabijał na co dzień. To nie tych pomiotów się bał, tylko tego bólu, gdy kroili dziewczynę po czułych miejscach. Nie pozwalała sobie na wzmożony krzyk, bo wiedziała, że przybędą kolejne stwory. Zamiast niej, to właśnie Dean rozszarpywał swoje struny głosowe. Dziwiło go to, że te sny były takie realne.
Po męczącym dniu spędzonym na wypędzaniu demonów i wypiciu niemalże całego zaplecza z alkoholem, był świadom, że ten sen nie nawiedzi go tej nocy. Niestety był w błędzie. Świecąca wyrwa w powietrzu. Widział jej dwie strony. W miejscu, gdzie była nieznana mu kobieta, która nieświadomie odsuwała się od niej. Oraz kilkaset mil od niego na szosie. Zauważył stojący przy niej biały kilometraż, na którym były widoczne cyfry. Jak tylko zarejestrował podane numery, gwałtownie otworzył oczy. I nie poruszając się, ciągle powtarzał te liczby jak mantrę. Po dłuższej chwili postanowił, że ledwo przytomny poszuka jakiejś pogniecionej kartki leżącej na etażerce i to na niej zapisze podaną informację. Nie wiedział po co mu to było potrzebne, ale nie potrafił przestać o tym myśleć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro