13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wielki, popołudniowy kryzys został zażegnany na dobre, kiedy Jin, mimo swoich finansowych wyliczeń, postanowił zamówić dla wszystkich na kolację kurczaka.

Jedzenie było zawsze najlepszym pomysłem, żeby poprawić Jungkookowi nastrój, a smażony kurczak z pobliskiej knajpy miał zdolność leczenia wszystkich traum młodszego chłopaka. No, może nie tych największych, ale tym razem wyglądało na to, że działa. Jungkook co prawda nadal ignorował Yoongiego, ale zachowywał się już znacznie normalnej. Przynajmniej jak na niego.

- Pozmywasz po obiedzie? - Jin zapytał zupełnie bez zastanowienia Yoongiego. Do tej pory nigdy go o nic nie prosił, w końcu chłopak był praktycznie gościem, nawet jeśli sam się wprosił. Jednak dzisiaj nie miał wystarczająco dużo siły, żeby zająć się tym samemu. Gonitwa przez pól miasta i stres sprawiły, że wyczerpał praktycznie całą swoją energię.

- Ja? - zapytał zaskoczony Yoongi. Jin przytaknął tylko, nadal mógł udawać, że jest na niego trochę obrażony, bo podważył jego magiczne kompetencje, ale nie miał siły ani ochoty wdawać się w dyskusje. Jeśli Yoongi się nie zgodzi, to po prostu zrobi to sam. - A nie masz...

- Zmywarki? - dokończył za niego. - Mam, nawet dziesięć w pokoju gościnnym - wyrzucił z siebie, zanim zdążył się powstrzymać. Nie chciał kłócić się z Yoongim, nie chciał być nawet dla niego niemiły. Tak wyszło i był zbyt zmęczony, żeby się tym przejmować. Jungkook podniósł głowę znad swojego telefonu i rzucił mu przeciągłe spojrzenie.

- To... odrobię jeszcze historię - powiedział cicho i poszedł po swój plecak.

Musiało być kiepsko. Jungkook czasem, żeby udobruchać Jina, odrabiał przy nim coś innego niż matematykę, z której notorycznie był zagrożony, ale przeważnie była to biologia albo fizyka. Kiedy naprawdę czuł, że podpadł, wyciągał koreański. Robił to tylko po to, żeby pokazać bratu, że mimo wszystkich swoich win, naprawdę się stara. Jin jednak nie przypominał sobie, aby jego brat kiedykolwiek dobrowolnie sięgnął po podręcznik od historii. Właściwie to był prawie przekonany, że Jungkook na swoim profilu historii już po prostu nie ma.

- Pozmywam - zdecydował prawie w tym samym momencie Yoongi, zabierając ze stołu talerze. Jin został sam i zrobiło mu się trochę głupio.

- Wiesz, że nie jestem zły na ciebie? - zapytał brata, który wpatrywał się w niego, jakby Jin nagle zaczął gadać po hiszpańsku. Jungkook pokiwał wolno głową.

- A na Yoongiego? - wyjął z plecaka zeszyt, który wyglądał na zupełnie nowy. - Jesteś na niego zły? - Jin podniósł głowę, zaglądając do kuchni.

Yoongi powoli zmywał naczynia, używając do tego za dużych, gumowych rękawiczek i mydła do rąk zamiast płynu do mycia naczyń. Jednak się starał i jeszcze niczego nie potłukł.

- Nie, nie jestem zły na Yoongiego - odpowiedział trochę głośniej, żeby mieć pewność, że mimo szumu wody, Yoongi tez go usłyszy.

- Na pewno? - pokiwał głową. Jungkook nabrał powietrza, żeby coś jeszcze powiedzieć, ale widocznie się rozmyślił, bo wypuścił je ze świstem i utkwił wzrok w książce do historii. Musiała wcześniej należeć do Taehyunga, bo na marginesach było pełno jego dziwacznych rysunków i cytatów z bóg wie z czego. - Co będziesz robił teraz? - zapytał po chwili.

Jin nie miał większego pojęcia, co mógłby robić. Był zbyt zmęczony na odpisywanie na maile albo wymyślanie kontentu do kolejnych vlogów. Miał wrażenie, że jego intelekt zmniejszył się do jakiś pięćdziesięciu punktów IQ, a to wykluczało pisanie czy czytanie czegokolwiek.

- Będę... - odpowiedział wolno, starając się wymyślić coś kreatywnego, czym mimo wszystko mógłby się zająć. W końcu miał już wolne popołudnie i głupio by było zmarnować ten czas. - Bransoletki - postanowił, dość zadowolony z własnej decyzji. - Pamiętasz, gdzie jest pudło z... - przerwał na chwilę, bo za cholerę nie potrafił sobie przypomnieć nazwy zielonych kamieni. - Ze wszystkim?

- W twojej szafie jest wszystko - odpowiedział od razu Jungkook.

Kiedy Yoongi u nich zamieszkał, zajmując praktycznie cały salon, większość pudeł z rzeczami do sklepu musiała wyemigrować z salonu, a Jungkook był jedyną osobą, która wiedziała, gdzie się obecnie znajdowały. - Przynieść ci? - Jin pokręcił głową.

Miał zamiar rozłożyć się ze swoją pracą przy stole, jednak ten był już za bardzo zawalony książkami i sprzętem Yoongiego, więc wybrał kanapę.

Śpiący na niej, zwinięty w kłębek, Holly podniósł na moment głowę i obdarzył go pełnym dezaprobaty spojrzeniem, którym Jin nie zamierzał się przejmować.

To była przede wszystkim jego kanapa, poza tym pies miał wystarczająco dużo miejsca.

- Co to? - Yoongi stał w drzwiach kuchni i wycierał ręce. Wyglądało na to, że zmywanie poszło mu zdecydowanie lepiej niż Namjoonowi Nawet nic nie potłukł. I wyglądał nawet tak, jakby humor miał znacznie lepszy. Terapeutyczna moc zmywania naczyń.

- Kamienie - odparł Jin, tnąc rzemień na równe części. - Robię bransoletki z... - zawahał się. - Z jadeitów - wyjaśnił, zadowolony z faktu, że jego mózg postanowił zacząć z nim współpracować. Yoongi spojrzał na swój nadgarstek. Nadal nosił na nim bransoletkę z ametystów i różowego kwarcu, które dostał w dniu rytuału.

- Nie dałeś mi takiej - powiedział trochę oskarżycielskim tonem.

- Te nie są dla ciebie - Jin wysypał zawartość pudełka na kolana. Zwykle lubił robić bransoletki, nie wymagało to od niego myślenia, ani kombinowania. Poza tym od razu mógł zobaczyć efekt swojej pracy. - To na otwarcie się na swoje poprzednie wcielenia i mądrość... między innymi - wyjaśnił. Yoongi zmarszczył nos, grzebiąc w jednej ze swoich walizek.

- Mam wystarczająco dużo mądrości - odparł, wyciągając z niej w końcu jakąś torbę. Jin uśmiechnął się pod nosem. Może powinien obwiesić tymi kamieniami Jungkooka? Może wtedy chłopak przestałby mieć problemy w szkole. Gdyby oczywiście jadeity naprawdę miały jakąś cudowną moc otwierania trzeciego oka albo przynajmniej szarych komórek. Jin jednak niespecjalnie w to wierzył.

- Ty tak na serio będziesz robić na drutach? - zapytał zaskoczony, kiedy Yoongi zaczął wypakowywać na stół kłębki wełny i długie, metalowe druty. Chłopak wzruszył ramionami, rozplątując poplątaną nić włóczki i nawijając ją z powrotem na motek.

- Zupełnie na serio, a co? - odpowiedział, odwiązując nawinięty na druty kawałek czegoś.

Jin pokręcił głową. Nie miał pojęcia, dlaczego to, że Yoongi zamierza robić coś na drutach, wydał mu się aż tak dziwny i kontrowersyjny. Dlaczego zupełnie się tego nie spodziewał, w końcu nie była to jakaś niezwykła umiejętność. Może tylko niezbyt powszechna wśród dwudziestoparoletnich studentów informatyki.

- Co właściwie będziesz robić? - zapytał z zainteresowaniem, bo kawałek czegoś, co Yoongi już zrobił, nie przypominało w zasadzie nic. Może ewentualnie szalik, ale wszystko zawsze na początku wygląda jak szalik.

- Nie twoja sprawa - mruknął chłopak, nawijając włóczkę na palce. Jin pomyślał o tym, że Yoongi ma naprawdę długie palce. Idiotycznie długie, ale ładne w sumie; smukłe i delikatne, zupełnie nie pasowały do kanciastego charakteru Yoongiego. O ile palce mogły pasować do charakteru, oczywiście.

- No weź... ja ci powiedziałem - Yoongi mruknął coś pod nosem, co prawdopodobnie nie było odpowiedzią na jego pytanie. Jin wzruszył ramionami i wrócił do nawlekania jadeitowych koralików. - Stringi? - zapytał po chwili.

Yoongi wydał z siebie dziwny dźwięk, ale nic nie odpowiedział.

- Koszulkę na rave? - próbował dalej.

- Jesteś nienormalny - mruknął Yoongi.

- Fakt - zgodził się z nim Jin. - Wełniana koszulka to naprawdę chujowy strój na rave.

- Co to jest rave, hyung? - zapytał w końcu Jungkook. Jin jakoś zupełnie zapomniał o jego istnieniu.

- Taka... dyskoteka - odpowiedział z wahaniem, posyłając Yoongiemu spojrzenie, które miało go powstrzymać przed powiedzeniem czegoś więcej.

- To sweter dla Holly -wyjaśnił, zamiast zagłębiać się w zakazane dla Jungkooka tematy imprezowania.

- Dla Holly - powtórzył Jin. Yoongi przytaknął. Druty w jego rękach migały szybko, a obserwujący go Jungkook wyglądał jak kot, który w ma ochotę rzucić się na motek. Jin miał nadzieję, że jego brat jednak tego nie zrobi.

- Czemu robisz na drutach, hyung? - zapytał zamiast tego. To było dość niespotykane, Jungkook niezbyt szybko odzywał się do kogoś po kłótni albo nieporozumieniu. A Yoongi w dodatku był obcy.

- Bo... - zaczął powoli. - to zajebista broń. Mogę kogoś dźgnąć albo wykluć mu oko...

- Wykułeś kiedyś komuś oko, hyung? - zapytał znowu Jungkook, a Jin westchnął zrezygnowany, bo nie wiedział, czy jego brat żartuje, czy pyta zupełnie poważnie.

- Nie - przyznał Yoongi. - Ale mógłbym i ta świadomość zupełnie mi wystarcza - dodał spokojnie.

- Hyung, żartujesz, prawda? - Jungkook nie wyglądał na zupełnie przekonanego. Być może w jego oczach Yoongi nadal był kimś niebezpiecznym.

- Oczywiście, że żartuje, Kookie - wtrącił w końcu Jin, a Yoongi puścił Jungkookowi oczko.

***

- Siedem - mruknął pod nosem Yoongi, sprawdzając na komórce godzinę. Dziś mijał siódmy dzień jego pobytu u Jina i Jungkooka, a zarazem siódmy dzień jego nie wychodzenia na zewnątrz. Nie licząc sprzeczki z Jinem, a może raczej RJ'em, na korytarzu to nie ruszył się z stąd nawet na krok i jeśli Yoongi miał być szczery, nawet mu to odpowiadało.

Całe dnie i tak wolał spędzać przed swoim komputerem, pracując nad kolejnymi projektami, a mieszkanie Jina nadawało się do tego idealnie. Było małe, kompaktowe i wszystko miał pod ręką. Nawet łazienka i kuchnia były widoczne z kanapy w salonie, którą przejął pierwszej nocy. Mieszkanie było też ciche i czyste. Holly czuł się w nim dobrze. On sam zresztą też, co odkrył z zaskoczeniem. Mimo tego, że Jin był tak naprawdę kłębkiem nerwów, a Jungkook... z nim też ewidentnie było coś nie tak, to czuł się w ich obecności swobodnie.

Co innego, gdy z zasięgu wzroku pojawiał się RJ. Jin w swojej magicznej fazie, zwykle ubrany w półprzezroczysta bluzkę i w makijażu, wydawał Yoongiemu równie niebezpieczny i nieprzewidywalny co jego własny, osobisty demon. Gdy tylko się pojawiał, miał ochotę spakować wszystkie swoje rzeczy i uciekać jak najdalej, ale tylko RJ mógł mu pomóc i ta świadomość trochę przerażała Yoongiego.

- Siema - powiedział Jin, wchodząc do salonu. Yoongi podniósł się wolno ze swojego posłania z cichym stęknięciem. Mimo że nie wychodził ostatnio wcale z domu, to czuł się dziś wyjątkowo paskudnie. Był zmęczony i nie wiedzieć dlaczego bolały go palce. Usiadł na łóżku, trąc mocno swoją grzywkę. - Wszystko ok? - spytał starszy chłopak, znikając w ciemnym aneksie kuchennym.

Yoongi odprowadził go wzrokiem, mrużąc oczy. Bez szkieł kontaktowych nie widział najlepiej, ale na jeden ułamek sekundy był przekonany, że zauważył różową, przezroczystą koszulę na plecach drugiego i jego żołądek zacisnął się, a serce zamarło w trwodze. Było za rano na RJ'a na tą dziwną antytezę Jina, przez którą czasem miał koszmary senne. Zdecydowanie za wcześnie.

- Uh...- odparł niepewnie chociaż nie była to wcale żadna odpowiedź. Potarł oczy. A jednak nie miał racji. Jin, w zupełnie normalnym różowym tshircie, wszedł z powrotem do salonu z kubkiem kawy w ręce. Yoongi widząc to, odetchnął z ulgą. Jin nie wiedzieć czemu uśmiechnął się, a on poczuł znów, że jego żołądek zaciska się, ale tym razem z zupełnie innych powodów. Musiał przyznać, że o wiele bardziej wolał tą wersję.

- Czyli nie ok - powiedział Jin i usiadł na oparciu kanapy. Podał mu do ręki kawę, którą Yoongi od razu złapał. Upił szybki łyk i spojrzał na chłopaka podejrzliwie. Coś było nie tak. Jin od tak, nie zrobiłby mu sam kawy. Raczej zaczął by narzekać pod nosem i sam musiałby to zrobić. Jin musiał się zorientować, że to zrozumiał, bo od razu westchnął cicho. - Nie spodoba ci się to.

- Domyślam się - odparł, odkładając ostrożnie kubek na stolik. - Dajesz - dodał już mocniejszym tonem. Musiał przyznać, że nie był przygotowany na to, co zaraz usłyszał.

- Hoseok chce się spotkać - powiedział szybko Jin. - Yoongi... poczekaj - dodał szybko, od razu łapiąc go za ramiona.

- Nie - odparł i strzepując jego ręce, wstał z posłania. - Dzwoniłeś do niego? - spytał. Dopiero wtedy do końca dotarło do niego, co powiedział drugi chłopak.

- Tak, ale mnie zbył, więc pojechałem do niego, żeby wyjaśnić co się dzieje i...

- Pojechałeś? Kiedy? - pytał dalej. Jin zmieszał się.

- Jakiś czas temu. Nieważne - odparł szybko. - Ważne jest tylko to, że chce się spotkać. Zobacz - powiedział i wyciągnął z tylnej kieszeni spodni komórkę, którą wetknął Yoongiemu do ręki. - Nie wiem, co go przekonało, ale chce się z nami zobaczyć. Z naszą dwójką i to za godzinę, więc zbieraj się. Nie mamy dużo czasu - dodał i wstał z oparcia.

- Nie - Yoongi pokręcił głową.

Już nawet nie chodziło o to, że nie chciał wyjść z domu przez swój nadprzyrodzony problem. Chodziło o samego Hoseoka. Może i ich rozstanie było z jego winy. Yoongi czuł, że to jeszcze nie pora na spotkanie. Było na to za wcześnie, dużo za wcześnie. Jin mógł go przekonywać tak długo, jak chciał, ale on nie zamierzał ustąpić. Miał swoje zasady.

- Zbieraj się - powiedział Jin. - Yoongi...- w jego głosie dało się słyszeć groźbę.

- Nie, jak chcesz to sam jedź. Ja się stąd nie ruszam - odparł. Jego własne jeansy, podniesione przez Jina z podłogi, uderzyły go w twarz. - Au? - Bluza, porwana z oparcia sofy, zaraz do nich dołączyła i jakieś zwinięte w kulkę skarpety, których pochodzenia Yoongi nie był do końca pewien. Mogły równie dobrze należeć do Jungkooka. Złapał je w locie, zanim w niego uderzyły. Spojrzał na Jina ze złością, a raczej spróbował spojrzeć, bo widząc minę starszego chłopaka od razu spotulniał.

- Jeśli się zaraz nie zbierzesz to stanie się coś strasznego, czego już na pewno nie da się odkręcić - głos Jina był stanowczy. Jego ręce powędrowały na biodra i był już jeden krok od stania się znów RJ'em. Yoongi już widział, jak zadziera powoli nos do góry. Zacisnął mocno wargi, miętosząc w ręku spodnie.

- A co? - zapytał jeszcze, ale Jin zacisnął usta i nadal wpatrywał się w niego wyczekująco. - No dobra - powiedział w końcu. - Ale ja prowadzę - może i miał zasady, ale też wiedział, kiedy bezpieczniej będzie je naginać.

***

Miejsce, które Hoseok wybrał na spotkanie, nie mogło być bardziej ironiczne. Ich pierwsza randka odbyła się właśnie w tym parku, do którego ciągnął go właśnie za rękaw kurtki Jin. Chłopak prawie biegł na wyznaczone spotkanie i żadne błagania Yoongiego, żeby zwolnił, nie robiły na nim wrażenia.

- Ile ty masz lat? Siedemdziesiąt? - nie wytrzymał w końcu Jin, zatrzymując się na rozwidleniu ścieżek. Miał na sobie za duży, błękitny płaszcz, który wyglądał na nim komicznie i dobrze jednocześnie, a Yoongi nie potrafił się zdecydować, czy mu się podoba. Na razie był na nie, zwłaszcza, że Jin zaczął go ciągnąć, tym razem za druga rękę. - No chodź dziadku, mamy dziesięć minut - popędzał go dalej.

- Dojdziemy tam w cztery - odparł. Przez chwilę widział na twarzy Jina zwątpienie. - Uwierz mi.

- Dlaczego niby...

- Po prostu - odparł zmęczonym tonem. Yoongi nie wiedział, co z jego twarzy wyczytał Jin, ale od razu się uspokoił. Jeszcze przez moment wpatrywał się w niego z niedowierzaniem, ale zaraz schował ręce do kieszeni, wyraźnie zmieszany. - Ta czerwona pagoda, o której pisał Hoseok w smsie jest niedaleko. Zaraz za tym pagórkiem - machnął niedbale ręką, unikając starszego chłopaka wzrokiem. Ta pagoda, w której on sam pocałował Hoseoka na trzeciej randce, ale tego nie zamierzał już mówić Jinowi, który szedł już teraz obok niego zupełnie spokojnie. - Byłeś kiedyś w tym parku? - spytał po chwili. Nie to, że przeszkadzała mu cisza, która zapadła między nimi. Nie była niezręczna, raczej powiedziałby, że komfortowa.

- Jak byłem mały. Nie wiem, ile miałem wtedy lat - Jin zwolnił nieco kroku. Był wyraźnie spokojniejszy i wydawał się Yoongiemu w tym momencie o wiele, wiele młodszy.

Mgła wokół nich powoli rozrzedzała się i wreszcie mogli zobaczyć panoramę Seoulu. Co prawda wciąż nie było widać czubków wieżowców, ale najbliższa okolica powoli zaczynała majaczyć pomiędzy porośniętymi zbitymi krzakami pagórkami. Ale tylko Jin ją podziwiał. Yoongi był skupiony na wpatrywaniu się w profil drugiego chłopaka.

- Jungkook dopiero zaczynał się uczyć chodzić i nasza ma...- urwał i zatrzymał się nagle. Przez moment Yoongiemu wydawało się, że widzi w jego oczach ból, ale Jin, jakby na przekór, uśmiechnął się sam do siebie, jeszcze głębiej wsadzając ręce do kieszeni swojego płaszcza, który wyglądał w tym momencie na wyjątkowo ciepły.

- I co? - spytał Yoongi, nie wiedząc, dlaczego zniżył głos prawie do szeptu.

- I to był ostatni raz kiedy tu byłem - zakończył niezręcznie.

Yoongi przeczuwał, że ta historia miała inne zakończenie i Jin myślał teraz o czymś zupełnie innym, ale nie ciągnął go dalej za język. W końcu ledwie się znali. Tak naprawdę to wcale, a za kilka dni Jin pewnie zapomni o jego istnieniu, kiedy przyjdzie wreszcie ten mega sekstyl i pozbędzie się z domu nieproszonego gościa. Poczucie zawodu przyszło do niego równie niespodziewanie, jak Jin zatrzymujący się w połowie kroku.

- Ej, to nie jest Hoseok? - spytał Yoongiego, pokazując na chłopaka z komórką w ręku, który stał przed schodkami prowadzącymi do pagody.

- Chyba - odparł niepewnie Yoongi, mrużąc oczy. Nie był pewien, dla niego to mógłby być nawet Namjoon. W pośpiechu nie włożył szkieł, a jego okulary zostały w samochodzie. - Tak - dodał po chwili, gdy Hoseok odwrócił się w ich stronę i machnął ręką. Zrobił to tak zamaszyście i energicznie, że nie dało się go pomylić z żadną inną osobą. Jin opuścił go i podbiegł do Hoseoka w kilku, szybkich krokach.

- Spóźniliśmy się? - spytał, zdejmując w pośpiechu rękawiczki, żeby się przywitać. Jego ręka zawisła w połowie gestu, bo Hoseok nie wyglądał, jakby był nim w ogóle zainteresowany.

- Przed czasem jesteście - odparł sucho, przenosząc wzrok z Jina na Yoongiego, który dotarł na miejsce dopiero po chwili. - Yoongi - przywitał się i skinął mu głową.

- Cześć - Hoseok zacisnął mocno wargi. Widać było, że chce coś powiedzieć. Dać jakiś komentarz, ale się powstrzymał. Zamiast tego zacisnął wargi jeszcze mocniej i odwrócił wzrok. Yoongi wiedział, że będzie niezręcznie. Był na to gotowy. Prawie gotowy.

Spotkanie z byłym chłopakiem, zwłaszcza po dość burzliwym rozstaniu, zawsze jest niezręczne i dziwne. Szczególnie, kiedy były chłopak okazuje się straszną świnią i nasyła na swojego ex demona w ramach zemsty.

- Ten twój cały demon to jest wypadek - powiedział szybko Hoseok i przez chwilę Yoongi nie był pewien, czy się nie przesłyszał.

- Że co? - musiał się upewnić.

- Faktycznie miałem... mogłem teoretycznie mieć coś wspólnego z twoim...- Hoseok przez chwilę szukał słowa. - problemem, ale jak już mówiłem; to był wypadek, pomyłka - Yoongi zerknął szybko na Jina, który też najwyraźniej się tego nie spodziewał. Jasne, przez pomyłkę można wrzucić do pralki pełnej białych rzeczy jedną czerwoną  koszulkę, powodując nieszczęście w postaci różowych t-shirtów. Co Hoseok zrobił, niszcząc kiedyś kompletnie ulubioną koszulkę Yoongiego.

Jasne, przez pomyłkę można wsypać do pojemnika na cukier sól, rujnując komuś poranną kawę i przy okazji cały dzień. Bo to przecież jasne, że po takim starcie, już nic się nie da naprawić.

Jasne, przez pomyłkę można wyrzucić czyjegoś Iphone'a, bo przecież nie warto sprawdzać reklamówek przed wywaleniem ich do kosza na śmieci. Jednak nasyłanie na kogoś przez pomyłkę demona? No, raczej nie.

- Jak to w ogóle możliwe? - spytał Jin, który też najwyraźniej nie kupował tej wersji wydarzeń. - Jak można nasłać na kogoś demona tak... tak o! Przez przypadek? - Hoseok westchnął, odwrócił się i zaczął wchodzić po schodach do pagody. Jin i Yoongi ruszyli za nim.

- Byłem zły - mruknął Hoseok, zatrzymując się u szczytu schodów. Przez moment szukał wzrokiem miejsca, żeby usiąść. - Nie wiedziałem, że tak będzie. Każdy byłby zły na moim miejscu - dodał i odwrócił się w stronę Yoongiego, który automatycznie dał krok w tył. Hoseok nie kłamał, widział to po nim. - I jak każdy normalny, odczuwający ludzkie emocje człowiek, pomyślałem sobie o nim - wskazał głową na Yoongiego.- No... nie najlepsze rzeczy. To w stu procentach uzasadnione, nawet jeśli... pomyślane trochę po złości - przyznał. Wydawał się nawet skruszony, co lekko zaniepokoiło Yoongiego. To co zaraz miał mu powiedzieć chłopak, nie mogło być dobrą wiadomością.

- Po złości to się mówi komuś, żeby spierdalał, co zresztą powiedziałeś. Wiele razy - mruknął Yoongi, gotowy zacząć kolejną dyskusję z Hoseokiem, ale Jin zacisnął mu rękę na ramieniu, niezbyt mocno, ale to wystarczyło, żeby przywołać go do porządku. - Czemu... jak w ogóle? Komu za to zapłaciłeś? - zapytał zamiast tego. Nie do końca potrafił zrozumieć, dlaczego Hoseok, który nie był nawet fanem horrorów delikatnie mówiąc, wpadł na tak idiotyczny pomysł odegrania się.

- Nie zapłaciłem... - obruszył się Hoseok. - Pamiętasz moją babcię? - spytał niespodziewanie. Yoongi przez chwilę nie wiedział, co ma z nim wspólnego ta przerażająca starsza pani, która chyba nigdy nie powiedziała o nim samym dobrego słowa i też żadnego pozytywnego słowa nie skierowała w jego kierunku. Ani w kierunku kogokolwiek innego. Z tego, co Yoongi pamiętał, od dawna była pod opieką starszego brata mamy Hoseoka i prawie nigdy nie wychodziła z domu. Powiedzieć, że była dziwna było niedopowiedzeniem.

- No tak - odparł, wciąż nie bardzo rozumiejąc, co miała wspólnego z jego nadprzyrodzonym problemem. - Niska, długie włosy, donośny głos...- zaczął wymieniać.

- Babcia była szamanką - powiedział Hoseok, przerywając mu. - I najwidoczniej ten talent zostaje w rodzinie i przekazuje się dalej jakoś... tak twierdzi moja mama przynajmniej... tylko, że nigdy o tym nie myśleliśmy, bo... nie jestem kobietą - i znów to westchnięcie.

Dopiero wtedy Yoongi naprawdę przyjrzał się chłopakowi. Hoseok wydawał się zmęczony. Już nawet nie chodziło o jego uśmiech, który wydawał się wymuszony, kiedy opowiadał historię klanu Jungów Jinowi, ale o ten pewien rodzaj rezygnacji i znużenia, który wręcz emanował z jego postury. Gdy doszedł do ostatnich wydarzeń i zerwania z Yoongim, które zaczął opowiadać tak szczegółowo starszemu chłopakowi, że Yoongi aż musiał odejść na bok, bo to było trochę za dużo, Hoseok wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. Był przerażająco blady.

- Czyli twoja mama uważa, że to coś co łazi teraz za Yoongim to wasz rodzinny, rodowy demoniczny chowaniec, którego przez przypadek nasłałeś na niego, tak? - upewnił się Jin, notując coś w notesie. - I tylko ktoś z waszej rodziny jest go w stanie obezwładnić i uwięzić?

- Tak... tak twierdzi mama - mruknął Hoseok, pocierając oczy. - Ona sama nie ma takiej mocy i nigdy się tym nie interesowała. Tym bardziej ja... to nie jest powód do dumy - wzruszył ramionami w bezradnym geście. - Do niedawna sam nie wiedziałem o tym, że... że w ogóle ją mam i potrafię takie rzeczy. To...- machnął ręką, szukając słowa. Spojrzał przelotnie na Yoongiego, który stał po drugiej stronie pagody, patrząc się na nich bez słowa. - Nasze zerwanie musiało być dla mnie za dużym stresem i ...

- Dla mnie też było dużym stresem - wtrącił Yoongi, bo może i trochę zjebał, ale w tym momencie on był bardziej pokrzywdzoną stroną i to pokrzywdzoną bardziej niż mu się należało. - Niekończącym się stresem - mruknął.

- Uaktywniło twoje zdolności - podpowiedział Hoseokowi Jin, kompletnie ignorując Yoongiego, który już chciał się obrazić. Jin, bez względu na to, co sobie o nim myśli, powinien stanąć po jego stronie. W końcu Yoongi za coś mu płacił. - To możliwe - Jin przytaknął, kiwając głową. - Taki ładunek emocjonalny, zwłaszcza u osoby z predyspozycjami, może pomóc je odkryć.

- Naprawdę nie chciałem - powiedział cicho Hoseok i spojrzał znów na Yoongiego, który prychnął tylko, chowając ręce głębiej w kieszeniach kurtki. - Yoongi...

- Miałeś absolutne prawo się wkurwić - zaczął Jin uspokajająco, a Yoongi poczuł się zdecydowanie pewniej. - To było naprawdę nie fair - kontynuował, a Hoseok otworzył nawet usta, żeby powiedzieć coś na swoją obronę, ale starszy chłopak nie dał mu dojść do słowa. - Obaj wiemy, jakim strasznym dupkiem potrafi być Yoongi, ale naprawdę mu przykro i chciał cię przeprosić - zakończył Jin, zadowolony z efektu, jaki przyniosły jego słowa, bo twarz Hoseoka wyraźnie pojaśniała.

- Chciał? - zapytał ostrożnie Yoongi, nie przypominając sobie, że chciał kiedykolwiek przepraszać Hoseoka. A już na pewno nie wtedy, kiedy ktoś go do tego jawnie zmusza, jakby miał pięć lat, a nie ponad dwadzieścia.

- Chciał - Jin spojrzał na niego poważnie. - Bo mówienie komuś, że się z nim zrywa, bo nigdy się go nie kochało, jest bardzo, ale to bardzo... chujowe - powiedział spokojnie, chociaż Yoongi wyczuł w jego głosie niebezpieczną nutę. Westchnął, głośno wypuszczając powietrze. Może to była racja, może faktycznie czasami powiedzenie czegoś, nawet jeśli to szczera prawda, nie jest najlepszym rozwiązaniem. I to nie dlatego nawet, że spotkały go konsekwencje w postaci demona.

Problem polegał trochę na tym, że Yoongi nie lubił nie mieć racji, a tym bardziej nie lubił przepraszać. To Hoseok zaczął za nim łazić, to on w jakiś sposób rozpoczął ich związek, który w pewnym momencie stał się zbyt poważny i za bardzo na serio jak na gust Yoongiego i po prostu musiał się wycofać. Wolał myśleć, że od początku do końca za wszystko był odpowiedzialny Hoseok, a on może po prostu odejść, bo dlaczego nie? W końcu ani nic mu nie obiecywał, ani nawet nie deklarował się z czymkolwiek.

- Wiem - mruknął cicho Yoongi. - Wiem też, że nasze rozstanie i...jak to się stało... - zawiesił na chwilę głos. - To moja wina. Przepraszam - Hoseok uśmiechnął się do niego słabo. Nie było w tym uśmiechu jednak żadnego humoru, raczej smutek. Yoongi i tak go odwzajemnił. Naprawdę chciał w tym momencie powiedzieć coś jeszcze, ale Hoseok ubiegł go.

- Pomogę wam - postanowił i wstał z ławki, na której siedział razem z Jinem, który spojrzał na niego zaskoczony. On sam widocznie nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Po notatkach, które ze sobą przyniósł, widać było, że szykował się na długą batalię. Yoongi czuł na sobie jego zdumione spojrzenie, gdy Hoseok podszedł do Jina i podał mu rękę. - Porozmawiam z babcią, ona może będzie wiedziała.... Na pewno będzie wiedziała, co robić.

A/n: W związku z tym że dziś kończę zajęcia o 20.30 i na pewno będzie mi się chciało robić cokolwiek, publikuje teraz.
A następny planuje tak w weekend.
Miłego wtorku!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro