14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yoongi po raz kolejny wcisnął enter, próbując sprawdzić, czy kod, który właśnie pisał, w końcu działa, jak należy. Jednak nie, strona nadal była równie martwa co jego nadzieja na to, że w mieszkaniu w końcu zrobi się cicho. Tym razem nawet muzyka nie była w stanie zagłuszyć Jina, który darł się na swojego brata już od jakiegoś kwadransa.
Do tej pory Yoongi był przekonany, że jest w pełni uodporniony na wszelkiego rodzaju niespodziewane, głośne dźwięki. Przez mniej więcej rok chodził w końcu z Hoseokiem, więc był pewny, że pod względem siły i natężenia dźwięku już absolutnie nic nie jest w stanie wyprowadzić go z równowagi.

Nie miał racji. Jin w dziedzinie wydzierania się okazał się być równie utalentowany, co jego były chłopak. A może nawet bardziej.
Yoongi aż się wzdrygnął, kiedy usłyszał kolejne wrzaski. Nie bardzo chciało mu się wstawać, znalazł idealne miejsce na kanapie i pozycję, w której wreszcie nie bolał go kark i wiedział, że straci to wszystko, jeśli tylko się ruszy. Z drugiej strony idealna pozycja nie pomagała mu w pracy, bo w ogóle nie był w stanie pracować.
- Czemu... czemu musisz tak krzyczeć na tego dzieciaka? - zapytał, otwierając drzwi na korytarz.
- Jungkook jest w łazience, inaczej mógłby nie usłyszeć - wyjaśnił mu Jin, jakby to była najbardziej oczywista oczywistość.
- Mówiłeś coś, hyung?! - dobiegło ich zza zamkniętych drzwi pomieszczenia, a Jin prawie nie pękł z dumy, bo dzieciak właśnie potwierdził jego argument.
- Nie! To było do Yoongiego! - odkrzyknął zamiast tego.
- A nie możecie otworzyć tych drzwi i... normalnie porozmawiać? Muszę zrobić poprawki do aplikacji Namjoona. Musi wysłać dziś poprawioną prezentację, jeśli w ogóle chcemy mieć jeszcze jakiegoś klienta - mruknął, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że nikogo to pewnie nie interesuje.
- Nie może - zaprotestował szybko Jin. - W środku jest pająk. Jeśli Jungkook otworzy to pająk może uciec - powiedział, odsuwając się trochę od drzwi łazienki. Z tonu głosu chłopaka Yoongi wywnioskował, że mówi on całkiem poważnie. - A ja się ich boję.
- Przecież jest od ciebie mniejszy. Tysiące razy mniejszy - westchnął, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że w takich przypadkach logiczne argumenty w ogóle nie mają sensu.
- Jest dużo rzeczy które są ode mnie mniejsze i niebezpieczne jak cholera... - obruszył się Jin. - Na przykład wirusy... Jungkook, znalazłeś go już?!!
- Nie, hyung, jego tu w ogóle nie ma! - odkrzyknął chłopak desperacko. Łazienka była stosunkowo mała, więc jeśli nie był w stanie znaleźć pająka przez tyle czasu, to on albo w ogóle nie istniał, albo sobie już gdzieś poszedł. Tak czy inaczej nie było sensu się nim przejmować. Przynajmniej według Yoongiego. Niestety Jin był zupełnie innego zdania.
- Właśnie że jest! - krzyknął, a żyła na jego szyi powiększyła się niebezpiecznie. - ...bakterie, wąglik, promieniowanie - zaczął ponownie wyliczać, odwracając się w stronę Yoongiego.
- Promieniowanie nie jest nawet rzeczą - zaprotestował Yoongi. Powoli zaczynał do niego docierać absurd tej sytuacji.
- Wirus też nie jest, a jakoś ci to nie przeszkadzało... JK, no weź, bo muszę tam wejść!
- Staram się przecież! Może wlazł z powrotem do rury - odkrzyknął Jungkook, przesuwając coś z piskiem po podłodze.
- Sprawdź za kiblem! Kleszcze, komary...
- Komary nie są groźne - wtrącił Yoongi, drapiąc Holly za uchem, który wreszcie zdecydował się dołączyć i sprawdzić, czy nie dzieje się nic złego.
- Są. Przenoszą dengę i malarię... powiedz to ludziom w Afryce. Wiesz ile ludzi rocznie umiera na malarię?
- Ile? - zapytał Yoongi, chociaż średnio go to interesowało.
- Dużo za dużo - obruszył się Jin.
- Chyba pomogę Jungkookowi - westchnął Yoongi, kładąc psa na podłodze i chowając się w łazience. Wiedział, że chłopak nie przestanie, dopóki nie przyzna mu racji, a Yoongi nie bardzo lubił przyznawać racji innym. Ewakuacja wdawała się najbardziej honorową opcją.
- Inflacja! Nienawiść, złe intencje! - usłyszał przez drzwi, siadając na zamkniętym sedesie. Przez chwilę w milczeniu przyglądał się dzieciakowi, który faktycznie się starał.
- Nie możesz udawać, że już go zabiłeś? - zapytał cicho, kiedy Jungkook westchnął po raz kolejny, usiłując oświetlić komórką to, co znajduje się koło rur przy brodziku. chłopak chyba nawet go nie słuchał, przynajmniej nie zrobił nic, żeby dać Yoongiemu znać, że w ogóle usłyszał, co do niego powiedział.
- Daj mi szczoteczkę do zębów, hyung - dzieciak wyciągnął rękę, a Yoongi bez zastanowienia podał mu swoją własną, czego natychmiast pożałował, kiedy zobaczył, że dzieciak gmera nią w jakiejś dziurze przy rurach. Na szczęście Yoongi miał drugą. - Znalazłem go - Jungkook zaczął się wyczołgiwać, trzymając coś w ręce.
Faktycznie, był to dość duży pająk, i chociaż Yoongi nie przyznałby Jinowi racji, wyjątkowo brzydki. Dzieciak ostrożnie trzymał go na otwartej dłoni, przyglądając mu się z radością.
- Strasznie paskudny jesteś - powiedział w końcu, a Yoongi miał tylko nadzieję, że chodziło o pająka.
- Macie go w końcu?! - usłyszeli przytłumiony głos Jina. Yoongi otworzył drzwi.
- Mamy - oznajmił z taką satysfakcją, jakby sam go złapał. W końcu trochę wykazał się w tej akcji; a przynajmniej wykazała się jego szczoteczka do zębów, której już nigdy nie będzie mógł użyć.
- Mam go zabić hyung? - zapytał Jungkook.
- Nie - zaprotestował od razu Jin, odsuwając się możliwie jak najdalej od brata. Jungkook z niewzruszoną miną trzymał coś w prowizorycznym opakowaniu zrobionym ze złożonych dłoni. - Wyrzuć go przez okno, niech sobie żyje gdzieś w spokoju.
- O ile przeżyje ten upadek - mruknął Yoongi, a Jin zgromił go wzrokiem.
- Oczywiście, że przeżyje, wyląduje na trawniku i pójdzie sobie w świat. Nie rozumiem, dlaczego jesteś takim pesymistą.
- Jasne, bo to wcale nie tak samo jak dla człowieka upadek... no nie wiem... ze stratosfery? Upadek na trawnik na pewno by mu bardzo pomógł.
- Naprawdę musisz to robić? - Yoongi spojrzał na starszego chłopaka zaskoczony. Właściwie to od jakiegoś czasu kompletnie nic nie robił, obserwując, jak Jin zmusza swojego brata do robienia zupełnie idiotycznych rzeczy. - Chciałem mieć czyste sumienie!
- To czysta hipokryzja - uświadomił go Yoongi, sfrustrowany Jungkook westchnął głośno i ponownie zniknął za drzwiami łazienki, zamykając za sobą drzwi.
- Spuściłem go w kiblu - oznajmił po chwili, wychodząc ze środka, a Jin otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł, bo właśnie uświadomił sobie, że jego brat jest psychopatą. Yoongi uważał, że nawet trochę miał zadatki. - To szybsza śmierć - wyjaśnił Jungkook, wycierając ręce o spodnie.

Nikt nie zaprotestował, bo mimo że żaden z nich nie znał się na pająkach, to faktycznie wydawało się trochę bardziej humanitarnym rozwiązaniem, o ile w ogóle można było o takim mówić.

- Możesz już iść do łazienki, hyung - dodał młodszy chłopak, a Jin, który chyba dopiero teraz przypomniał sobie, czemu w ogóle wybuchła ta cała drama, szybkim ruchem wślizgnął się do łazienki, zamykając drzwi na klucz.- Jungkook, ale na pewno spuściłeś wodę?! - krzyknął jeszcze ze środka.

***

- Żyjesz jednak - usłyszał Jin, gdy wyszedł z łazienki. Od razu spojrzał w stronę źródła dźwięku, a raczej próbował, bo po wyjęciu soczewek był ślepy jak kret. Na całe szczęście ich mieszkanie nie było zbyt wielkie, więc mógł w nim poruszać się na czuja i zdając się na pamięć, skierował swoje kroki w stronę salonu.

- Niestety - mruknął w odpowiedzi cichym głosem i usiadł na wolnym krześle obok Yoongiego. Ostatni raz potarł małym ręcznikiem włosy i rzucił go na kaloryfer. - Młody poszedł spać? - spytał.

- Jakieś dziesięć minut temu - odparł Yoongi, tłumiąc ziewnięcie. Cały czas gapił się w swoją komórkę, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co dzieje się na ekranach obu laptopów ustawionych na śniadaniowym stole. Jeden z nich migał na niebiesko. Jin zmarszczył się próbując przeczytać, co było napisane na komunikacie, ale poddał się po chwili. Potrzebował okularów, a te były w sypialni. Nie chciało mu się wstawać. Aż tak nie był ciekawy.

- Ty jeszcze nie idziesz? - spytał. Dopiero wtedy Yoongi oderwał wzrok od ekranu. Jin nie widział za dobrze jego twarzy, ale z ruchów ciała wywnioskował, że jest zdziwiony tym pytaniem.

- A co? - odparł pytaniem na pytanie.

- Chcę podliczyć wydatki jeszcze i... jeszcze tu posiedzieć - wyjaśnił.

- Dlaczego pytasz mnie o pozwolenie na to, czy możesz siedzieć we własnym salonie? - pytał dalej Yoongi. Jin wstał z miejsca i poszedł po swój plecak.

- Może dlatego, że od jakiegoś czasu mam nowego współlokatora - odparł. - Który...- podniósł z podłogi spodnie Yoongiego i rzucił je na niezłożone od rana łóżko. - Nie sprząta po sobie i panoszy się wszędzie - dodał.

Chciał brzmieć bardziej jadowicie, sarkastycznie i dobitnie, ale był na to zbyt zmęczony. Poza tym, o dziwo, z Yoongim nie mieszkało się tak źle i tak naprawdę nie był na niego zły. Miał teraz z kim pogadać wieczorami, gdy Jungkook już poszedł spać i takie rzeczy jak rzucone gdzieś niedbale spodnie lub bluza nie były czymś, czego sam nie robił.

- Sprzątam po sobie. - obruszył się Yoongi. Zamknął laptopa z niebieskim ekranem dość głośno i usiadł bokiem na krześle obserwując co robi Jin. - Dziś na przykład posprzątałam łazienkę rano.

- Mmm...- mruknął Jin i usiadł obok niego z plecakiem. Wyjął z niego ostrożnie swojego laptopa. Tak, żeby przez przypadek nie oderwać z niego żadnej dodatkowej części i położył go na stole.

- Serio, po tym jak poszedłeś do pracy - mówił dalej Yoongi, ale zaraz urwał. - Gdzie masz nagrywarkę płyt? - spytał, pokazując na dziurę w boku komputera. Jin skrzywił się.

- Taehyung - odparł tylko, co od razu ucięło rozmowę i nie musiał silić się na dodatkowe wyjaśnienia. Położył wysłużony zeszyt na wydatki na kolanie i zaczął spisywać ostatnie rachunki. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, jest szansa, że będą mogli zapłacić ratę kredytu, nawet trochę przed terminem. A jeśli jest na to szansa to...

- A te kable tutaj, o tu? - Yoongi najwidoczniej nie potrafił ustąpić. - To tak zawsze tu wisiało?

- Jeśli chcesz się na coś przydać, to zrób mi herbaty - burknął pod nosem Jin, mrużąc się jeszcze bardziej. Jego konto bankowe wreszcie załadowało się w oknie przeglądarki. Nawet nie odwrócił się, słysząc dźwięk odsuwanego krzesła, był zbyt skupiony na zadaniu przed sobą.

Pieniądze od Yoongiego dalej były na koncie oszczędnościowym i wiedział już, że nie będzie się nimi cieszyć długo. Gdy tylko Hoseok postanowił im pomóc, Jin był pewien, że nie będą tam wiecznie. Musiał je oddać. Nie chciał, ale to było jedyne rozwiązanie tej sytuacji. Moralne, może tak. Zerknął ukradkiem na krzątającego się po kuchni chłopaka. Yoongi zaglądał do szafki nad czajnikiem szukając puszki z herbatą.

- Zielonej - powiedział na głos i wrócił do swoich obliczeń i kalendarza.

- Nie ma zielonej, będzie czarna - Yoongi wychylił się ze środka i spojrzał mu przez ramię. - Ej, dlaczego oddajesz mi kasę? - Jin zaklął cicho w duchu. No tak. Może on sam nie widzi swojego ekranu i musiał powiększyć czcionkę, żeby cokolwiek zobaczyć, ale Yoongi nie miał tego problemu co on.

- Bo tak - mruknął, wpisując wolno swój kod dostępu. Nie chciał wchodzić w szczegóły i wyznać mu prawdy. O tym, że nie ma żadnych mocy. Że te bransoletki, które mu dał to ściema, że to wszystko to tak naprawdę  ściema. Na szczęście Hoseok dał mu możliwość wyjścia z całej tej sytuacji z twarzą i bez wzbudzania podejrzeń za co był mu trochę wdzięczny. Demon zniknie. Poza tym, tak naprawdę, to nie musiał tłumaczyć się Yoongiemu. Każdy z nich miał swoje sprawy i swoje problemy i to, że teraz mieszkają razem kompletnie nic nie znaczyło. Głupi zbieg okoliczności.

Yoongi zniknie niedługo, tak jak wszyscy w życiu Jina i nie chciał sobie tego robić. Już raz na to pozwolił i nie chciał znów przez to przechodzić.

- Babcia Hoseoka będzie przeprowadzać rytuał. Nie ja - powiedział wreszcie, gdy jakaś w miarę sensowna odpowiedź przyszła mu do głowy. - Co prawda nie jest to cała kwota...- urwał. - Ale oddam ci już po wszystkim.

- Jin...

- Oddam ci wszystko - podkreślił i wysłał szybko przelew. To było trochę jak zrywanie plastra. Musiał to zrobić szybko, żeby bolało tylko przez chwilę.- Oddam - powtórzył i wstał z miejsca, nawet nie patrząc w stronę drugiego chłopaka, który wciąż stał w progu z kubkiem Jina w ręce.

- Dlatego bierzesz nadgodziny na następne...ile? Osiem miesięcy? - spytał Yoongi, podchodząc bliżej stolika. Jin zatrzasnął swój zeszyt. Dlaczego on musi mieć taki dobry wzrok.

- Daj spokój - odparł i wyjął zza kanapy karton z paciorkami, żeby uspokoić nadchodzącą falę stresu, która go zaraz pewnie zaleje. Zawsze tak się działo, gdy tylko zaczynał myśleć o finansach. - O której się kładziesz? - spytał, zmieniając szybko temat. Usiadł na brzegu rozłożonego łóżka, starając się ukryć lekko drżące ręce. Musiał się uspokoić.

- To zależy od ciebie - odparł szczerze Yoongi i postawił mu na brzegu stolika do kawy świeżo zrobioną herbatę. Młodszy chłopak przez moment obserwował go bez słowa. Po prostu patrzył się na Jina, gdy ten odmierzał równe kawałki rzemienia palcami i ciął je szybko nożyczkami. - Posuń się - powiedział wreszcie, na co Jin podniósł głowę i zmrużył oczy.

- Mówiłeś...

- Miałem pracować, tak - przerwał mu Yoongi. - Ale nie idzie mi dziś - przyznał i usiadł obok z lekkim stęknięciem. - Mogę? - spytał i wyjął spomiędzy jego palców świeżo ucięty kawałek rzemyka

- Ale po co? - pytał dalej Jin..

- Po prostu chcę spróbować - odparł Yoongi i zaczął się układać między poduszkami, które skopał aż pod sam zagłówek. Jin wciąż patrzył na niego zaskoczony. - Najpierw mam nawlekać te niebieskie, czy zielone? - spytał, pokazując na kartonik, w środku pudła z rzeczami do bransoletek. Wziął pierwszy lepszy do ręki i wyjął go ze środka.

- Niebieskie - Jin wreszcie wyrwał się ze swojego osłupienia i dołączył do niego u wezgłowia. - Tylko niebieskie i pamiętaj o robieniu supłów co cztery koraliki - zaczął wyjaśniać. Jungkook stojący w progu salonu, z Holly na rękach, zaczął cicho wycofywać się do sypialni. 

a/n: rozdział miał być dłuższy, ale dochodził do jakiś 5k, więc go podzieliłam i koniec końców będzie jeden rozdział więcej tak w ogólnym rozrachunku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro