16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hoseok zaproponował, że może ich odwieźć z powrotem do miasta. Zrobił to trzy albo cztery razy, ale Yoongi za każdym razem odmawiał. Śmiał się przy tym tak euforycznie, że Jin miał wrażenie, że podczas rytuału babcia Hoseoka wygoniła nie tylko demona, ale też jego zdrowie psychiczne.

- Jest ok, serio - powtarzał w kółko Yoongi, wachlując się jakąś ulotką, którą zabrał z basenu i chichocząc pod nosem. - Damy radę - Jin pokiwał głową. Sam nie potrafił opanować uśmiechu, który czy tego chciał, czy nie, co chwilę pojawiał się na jego twarzy.

- Dzięki raz jeszcze - powiedział do Hoseoka, który z niepewną miną stał na parkingu obok samochodu Yoongiego. Widać było, że chciał coś powiedzieć, dodać coś, ale zamiast tego machnął im tylko na pożegnanie ręką i zawijając się ciaśniej w swoją rozpiętą kurtkę, wrócił do środka. Gdy tylko zniknął im z pola widzenia, Yoongi ponownie wybuchł śmiechem.

- Gdy ten miecz zaczął upadać w moją stronę...- zaczął, ale nie mógł skończyć. Oparł się o maskę auta, ukrywając twarz w rękach. - Myślałem, że Hoseok... - zdanie utknęło w kolejnej fali chichotu.

- Że uderzył cię nim w głowę? - spytał. - Tak to wyglądało - przyznał Jin, stając obok niego. - Nie jestem pewien, czy tego nie zrobił tak naprawdę - dodał i zaczepnie uderzył drugiego chłopaka w ramię. Yoongi uśmiechnął się do niego wycierając łzy, które zebrały mu się w kącikach oczu. - Jak się czujesz? - spytał, zmieniając temat.

Tak naprawdę to nie musiał nawet o to pytać. Zmiana w Yoongim była widoczna jak na dłoni. Chłopak nie garbił się już wcale, nie chował w swoich ubraniach i mimo tego, że jego twarz była opuchnięta od łez szczęścia, to i tak wyglądał lepiej. W jakiś sposób spokojniej, chociaż dalej roznosiła go adrenalina i do końca nie panował nad swoimi atakami śmiechu. Jin nie potrafił oderwać od niego wzroku i nie chodziło o to, że się o niego martwił. Yoongi naprawdę wyglądał dobrze.

- Lekko - przyznał Yoongi wreszcie, uspokajając się. Nabrał głęboki oddech i zdjął z głowy czapkę, którą zaraz schował do kieszeni płaszcza. - Naprawdę lekko. Nie wiem jak to wyjaśnić inaczej. Ty?

- Co ja? - Yoongi pokazał na jego skroń, która ucierpiała podczas upadku na ziemię. Gdy miecz Hoseoka przeciął demona po raz drugi, on sam stracił przytomność. Wcześniej zdążył jakoś uchronić głowę Yoongiego i zabezpieczyć go przed skutkami upadku, ale nikt nie zrobił tego dla niego i teraz miał siniaka wielkości śliwki po prawej stronie czoła. - Aaaa, to - skrzywił się i poklepał go lekko palcem. Bolało, nawet bardzo, ale nie zamierzał narzekać. - Będzie ok. Zagoi się.

- Jesteś pewien, że nie chcesz jechać z tym na pogotowie?

- Tak, tak - odparł od razu Jin i zaczął zaczesywać włosy na czoło, żeby go ukryć. - Poza tym obaj...- zawiesił na chwilę głos i zerknął na zegarek. Sprawdzanie kiedy zajdzie słońce i ile mają czasu do tego momentu, weszło mu już w nawyk.

Podniósł głowę i spojrzał w stronę miasta, tam gdzie jeszcze jakiś czas temu widać było na horyzoncie wysokie wieżowce. Ginęły teraz w jaskrawo żółtych promieniach i nie widział już ich iglic i ostatnich pięter.

- Obaj... - zaczął znowu Jin, nie odrywając od nich wzroku - ...śmierdzimy jak jakaś gorzelnia po tym wszystkim i prędzej zabrali by nas na dołek, niż udzielili pierwszej pomocy - pokazał na ich rozczochrane włosy, które mimo że już wyschły to dalej śmierdziały wódką, którą polewała ich babcia Hoseoka. - Wracajmy do domu. Muszę wziąć prysznic - postanowił i obszedł samochód, żeby otworzyć drzwi od strony pasażera. - Yoongs? - spytał. Teraz Yoongi wpatrywał się w horyzont. Światło powoli stawało się coraz słabsze.

- Możemy zaczekać do zachodu słońca? - spytał cichym głosem. Nie było w nim już radości ani humoru. Raczej niepewność - Tak wiesz, na wszelki wypadek - wyjaśnił i przeniósł wzrok na Jina, który kiwnął lekko głową.

Yoongi nie musiał już nic więcej tłumaczyć. Gdyby okazało się, że demon jednak nie odszedł, lepiej byłoby przekonać się o tym w samochodzie, który stoi na parkingu, a nie na autostradzie. Gdy młodszy chłopak odblokował auto i obaj wsiedli do środka, Jin od razu ustawił radio. Cicha i wolna melodia towarzyszyła im do samego końca, aż do nocy.

***

Korek towarzyszył im przez całą drogę z pływalni. Zaczął się jeszcze na autostradzie i ciągnął aż do zjazdu prowadzącego do dzielnicy, w której mieszkał Jin. Jeśli chłopak miał być ze sobą szczery, a naprawdę tego nie chciał, to musiał przyznać, że nawet mu to odpowiadało. Może i Jungkook i Taehyung spowodowali już jakiś mały pożar, ale teraz o tym nie myślał. Wcale nie śpieszyło mu się do domu. Yoongi, bez demona, był weselszy. Gadało się z nim łatwiej i zanim zdążył się powstrzymać, wymamrotał.

- Chcesz... napić się kawy albo coś? - Yoongi nabrał szybko powietrza i nic nie odpowiedział. Jin raptem poczuł się głupio. - Jeśli nie chcesz... - zaczął się szybko wycofywać z tego pomysłu.

- Nie - przerwał mu błyskawicznie Yoongi. - Sorry, znaczy tak - dodał i zerknął na niego, włączając kierunkowskaz. - Możemy gdzieś iść, możemy - mówił dalej, coraz szybciej i szybciej. - Zdziwiłeś mnie po prostu. Dlatego tak... zawiesiłem się na chwilę.

- Spoko - odparł Jin ze śmiechem i wyjrzał na zewnątrz.

- To gdzie mam jechać? - spytał Yoongi. - Masz jakieś miejsce na myśli?

- Sam nie wiem... nie chodzę za bardzo po kawiarniach - przyznał się Jin. - Jak się pracuje w kawiarni to później nie ma się ochoty chodzić po innych tak naprawdę.

- Za bardzo kojarzy się z pracą?

- Coś takiego - odparł Jin i znów spojrzał na Yoongiego. Naprawdę wyglądał lepiej, przeszło przez głowę starszemu chłopakowi. Ta nerwowość, która zawsze gdzieś w nim była, ukryta pod poszewką gburowatości i małomówności, zniknęła i Jin naprawdę zaczął się zastanawiać, czy ten MYG, którego poznał nie tak znowu dawno i ten chłopak, siedzący obok niego, śmiejący się i zrelaksowany, to ta sama osoba. To była prawdziwa magia. - Znasz jakieś miejsca w okolicy?

- Jedno, jest całkiem niedaleko. - odparł Yoongi. - Mają naprawdę spoko kawę. Nie piłem jej osobiście, ale tak słyszałem od takiego jednego kolegi.

- Serio? - zdziwił się Jin, rozglądając po okolicy. Minęli już ulicę prowadzącą do jego mieszkania i jechali dalej w głąb miasta. Po drodze były tylko bloki, szkoły i park. Codziennie mijał je, idąc do pracy. Jin zawiesił wzrok na budce z okonomiyaki, obok której często przechodził. Jeszcze była otwarta, ale dziadek, który w niej sprzedawał, powoli zwijał swój biznes na noc.

- Ciastka i kanapki mają też spoko. Kilka razy je jadłem, bo mi je przyniósł - mówił dalej Yoongi. - I mają podobno przystojnych baristów - na to Jin odwrócił się w jego stronę, podnosząc jedną brew w niemym pytaniu. Yoongi zaśmiał się krótko. - Przekazuję tylko, co mi powiedziano. Widziałem jednego z nich i no... jakiś paskudny to nie był.

- Chcesz jechać ze mną na podryw? - spytał Jin, dalej nie wierząc za bardzo w to, co słyszy.

A już miał nadzieję, że nie wyszedł z wprawy i jego pytanie wydało się Yoongiemu oczywiste. Że wiedział, jakie są jego intencje. Że... Samochód zatrzymał się na parkingu. Jinowi zajęło kilka dobrych chwil zorientowanie się, gdzie jest.

- Ale... - zaczął. Yoongi był już na zewnątrz, śmiejąc się wciąż głośno. Jin wyszedł z samochodu niepewnie. Stali przed jego własną pracą. - Skąd wiedziałeś, że tu pracuję? - wyszeptał, patrząc na pomarańczowe logo kawiarni nad wejściem, które się właśnie włączyło.

- Jin, na każdej kanapce, którą przynosisz do domu, jest nazwa tej kawiarni - wyjaśnił Yoongi, wciąż się uśmiechając. - I adres - dodał i obszedł samochód. - No i poza tym od dawna chciałem tu przyjść na kawę. Młody mówił, że jest nawet znośna.

- Znośna - obruszył się od razu Jin, przywołując się do porządku. Jego duch rywalizacji od razu się ożywił. Jeszcze pokaże temu niewdzięcznemu dzieciakowi. - Znośna to jest kawa w Starbucksie. Moja jest zajebista, a nie znośna.

Kiedy tylko weszli do środka, starszy chłopak od razu poczuł na sobie spojrzenie Jimina, który nie powiedział nic, jednak obserwował ich uważnie i niezbyt dyskretnie, prawie wypalając Jinowi dziurę w brzuchu. Jin pomyślał, że może powinien jednak zaprotestować i zaproponować inne miejsce, ale było już za późno. Poza tym, Yoongi wszedł mu na ego, powtarzając jakieś bzdurne plotki na temat jego zdolności robienia kawy i musiał mu udowodnić, jak bardzo się myli. Aż zdjął szybko kurtkę i rzucił ją na wieszak.

- Miałeś mieć wolne dzisiaj... - zaczął niepewnie Jimin, zamiast ich standardowej, powitalnej formułki. Stał obok kawiarki z mopem i kluczami w ręce. Widać było, że szykuje się do zamknięcia kawiarni.

- Mam wolne - Jin uśmiechnął się do niego i rozejrzał się po sali patrząc, czy nie ma żadnych gości. Upewniając się, że wszystkie budki są puste, przekręcił zasuwę za sobą. - Przyszliśmy na kawę...Przyjechaliśmy - poprawił się.

- Ale ty nie pijesz kawy - zaprotestował Jimin z takim oburzeniem, jakby Jin chciał właśnie popełnić przestępstwo. - Przecież... - dodał już mniej pewnie.

- Ja nie, ale Yoongi pije - wyjaśnił Jin, a wzrok Jimina powędrował w stronę niższego chłopaka, który rozglądał się ciekawie po pomieszczeniu i rozpinał właśnie płaszcz. - Ja mogę wziąć herbatę

- Będzie tak samo znośna jak twoja kawa? - spytał Yoongi z lekkim uśmiechem. Jin prychnął pod nosem i pokręcił głową.

- Zaraz się przekonasz - odparł, przechodząc pod ladą na drugą stronę.- To będzie najzajebistsza herbata na świecie i nie dam ci nawet spróbować - założył szybko swój fartuch wiszący obok drzwi do pokoju służbowego i zaczął myć ręce w zlewie obok. - To co chcesz?

- Americano...- odparł wolno Yoongi patrząc na menu zawieszone nad jego głową - Z lodem - dodał, przeciągając ostatnią sylabę. - Gdzie macie łazienkę?- spojrzał na Jina, który wskazał głową drzwi obok wejścia na zaplecze.

- Yoongi - powiedział szeptem Jimin, kiedy Yoongi zniknął im z pola widzenia i upewnił się, że drzwi zamknęły się za nim z cichym kliknięciem. Od razu stanął obok Jina, nie dając mu pola do manewru, blokując przy tym szafkę z herbatami.

- Yoongi - powtórzył za nim starszy chłopak, nie bardzo wiedząc, czy powinien w ogóle zaczynać ten temat. Jimin na pewno coś wiedział od niszczycielskiego papli Namjoona, który oczywiście nie mógł zachować szczegółów z życia innych dla siebie. Mógł też zapamiętać imię Yoongiego z maili, co chyba było gorsze. Nie mógł się zdecydować tak naprawdę.

- TEN Yoongi? - Jimin nie dawał za wygraną. Starszy chłopak wzruszył ramionami. - Ten, ten? - pytał dalej.

- No to zależy, co konkretnie masz na myśli - odpowiedział, jak mu się wydawało, dość dyplomatycznie i przesunął Jimina jedną ręką, żeby dostać się do puszek z herbatami. Wygrzebał szybko tę, której szukał i postawił ją na blacie.

- To ten koleś od demonów, czemu w ogóle się...- zapowietrzył się, a potem zmarszczył nos. -Hyung, ty piłeś? - spytał zgorszonym tonem. Teraz Jin się zmarszczył, przypominając sobie plującą na nich alkoholem babcię Hoseoka.

- Żeby - wymamrotał pod nosem. - To długa historia - wyjaśnił już głośniej i sięgnął po czajnik, nic nie robiąc sobie z tego, że Jimin cały czas zachodził mu drogę. - Serio, długa - mówił dalej - I nie, nie piłem. Nie piję i nie prowadzę po pijaku. Oszalałeś?

- A on? - Jimin nie ustępował. - I jak to się stało, że się z nim w ogóle szlajasz, hyung? - chłopak odsunął się wreszcie od Jina, odstawił mopa i zaczął układać ciastka w lodówce. Oczywiście przełożył cytrynowe babeczki na przód jak ostatnia świnia, bo wiedział, że Jin najbardziej je lubi i zawsze chowa dla siebie kilka przed klientami.

- Mała szuja - mruknął Jin pod nosem z niedowierzaniem i wrzucił do kubka na wynos herbatę, przyprawy i kawałek pomarańczy. Przez chwilę patrzył się w napar z namysłem,a potem trochę miodu wylądowało na dnie.

- Hyung...

- No co? - spytał z westchnięciem.

- Nawet nie ściemniaj, że to nie on - Jimin zamknął lodówkę z trzaskiem i stanął znów obok Jina.

- Nic przecież nie mówię - mruknął znów pod nosem Jin i spojrzał na młodszego chłopaka, który gdyby potrafił zabijać spojrzeniem, to on sam już byłby martwy. - No tak, to on - przyznał wreszcie. - To Yoongi - zawahał się. - Nasza relacja trochę się zacieśniła w pewnym sensie i no... tak wyszło, co mam ci powiedzieć? - podszedł do ekspresu i zaczął opróżniać sitko.- To było nietypowe... dla mnie. Jak na mnie - poprawił się.

- To... to - Jimin zająknął się. - Hyung...- wyglądało na to, że do końca nie wie, co powiedzieć. - Naprawdę? - dalej w jego głosie słychać było niedowierzanie, ale nie złość.

Jin poczuł ulgę. Szczerze powiedziawszy, spodziewał się bardziej, że Jimin się wścieknie (przy czym oczywiście będzie udawać, że wszystko jest ok, co zawsze doprowadzało Jina do szału), a nie tego, że go po prostu zatka. Nie rozumiał do końca tylko, dlaczego młodszy uważał to za coś niezwykłego.

Każdy, kto znał Jina, wiedział, że jeśli w grę wchodzą pieniądze, to był w stanie zrobić naprawdę wiele. Chociaż oczywiście nie wszystko. Nielegalne sprawy nigdy nie wchodziły w rachubę, te trochę nielegalne, wymagające pokerowej twarzy i żyłki oszusta, trochę wchodziły w rachubę, ale jak się koniec końców okazało; był na nie za uczciwy i było mu głupio tak jawnie wykorzystywać ludzką naiwność. A zwłaszcza naiwność Yoongiego. Musiał oddać mu pieniądze, inaczej nie byłby w stanie spać w nocy.

- Naprawdę chciałem ci powiedzieć....miałem - zaczął się usprawiedliwiać, tak na wszelki wypadek. - Ale jakoś się nie składało - westchnął i odwrócił się w jego stronę. - Nie było dobrego momentu, a na to trzeba znaleźć odpowiedni. Poza tym wiesz, jak jest...ciągle się ktoś tu kręci. A to klienci, a to Namjoon - zaczął wyjaśniać pokrętnie, nie do końca wiedząc, co właściwie chce powiedzieć i czemu czuje tak silną potrzebę tłumaczenia się. - Jimin, ja naprawdę... Ja nie chciałem, żebyś poczuł się... - zawahał się. - Sam nie wiem....

- Hyung!

- Odrzucony, czy coś - zakończył Jin potulnie. Tak naprawdę miał wiele okazji, żeby powiedzieć Jiminowi, że Yoongi to koleś od demona, który u niego mieszka (o czym nadal "zapomniał" mu wspomnieć); tylko, że to wiązało się z konsekwencjami i wysłuchiwaniem narzekać młodszego chłopaka i jego wykładów.

Jimin od początku mówił mu, żeby nie brał tego zlecenia, bo to źle wygląda, a Jin kompletnie go olał. Totalnie. A Jimin miał rację. Absolutną. A teraz w dodatku mieszkał z kolesiem, przed którym ostrzegał go młodszy chłopak. Co prawda tutaj Jimin nie miał racji, bo Yoongi nie okazał się zboczeńcem, a jeśli był to krył się z tym na tyle dobrze, że Jinowi to kompletnie nie przeszkadzało. Yoongi nie był też prawdopodobnie zatwardziałym kryminalistą, seryjnym mordercą albo mordercą w ogóle. A może był i tylko dobrze się maskował? W każdym razie Jin nadal żył i miał się całkiem nieźle. Nawet bardzo dobrze, bo demona już nie ma i niedługo odzyska swoją sypialnię.

- Możesz mi zostawić miejsce na mleko? - spytał Yoongi, wychodząc z łazienki. Pociągnął za długi, czarny szalik, przewieszony na szyi, stając przed ladą. Jimin od razu się ożywił.

- Jestem Jimin - przedstawił się szybko i przeszedł pod ladą, żeby podać mu rękę. Jin nabrał zmielone ziarna, przyglądając mu się podejrzliwie. Jeszcze chwilę temu, młodszy chłopak wyglądał, jakby chciał kogoś zabić, a teraz zachowywał się, jakby wypił co najmniej podwójny shot espresso.

- Wiem - odparł Yoongi spokojnie. Jin przerwał na chwilę szukanie czystych kubków, starając sobie przypomnieć, czy w ogóle wspominał Yoongiemu kiedykolwiek o tym, z kim pracuje. - Masz to napisane na plakietce - wyjaśnił młodszemu chłopakowi Yoongi, a uśmiech Jimina trochę zmalał.

- Yoongi hyung- nie dawał jednak za wygraną, Jin westchnął tylko, przeklinając się trochę, że jednak pożałował tych kilku tysięcy wonów na Starbucksa. - Naprawdę miło mi cię poznać - Yoongi przeniósł pytające spojrzenie na Jina, który wzruszył tylko ramionami. Też nie wiedział, dlaczego Jimin się tak zachowuje. Może naprawdę naćpał się kawy przed ich przyjściem albo w ogóle się naćpał. Trudno było powiedzieć.

- Mi też...miło - odparł wolno Yoongi, patrząc na Jimina jak na zjawisko. Jin podstawił jednorazowy kubek i zaczął wlewać do niego kawę, zerkając co jakiś czas w ich stronę.

- Jin hyung nic mi nie powiedział - mówił dalej Jimin. - Jungkook wie? - spytał Jina, który wychylił się na chwilę zza kawiarki.

- No nie, nie wie - Yoongi wzruszył ramionami, odpowiadając za niego. - Nie planowaliśmy tego tak naprawdę - Gorąca woda zaczęła wolno lecieć do kubka. Jin skupił się na jej strumieniu, starając się słuchać konwersacji, która z jakiegoś powodu wydawała mu się dziwna. Nie potrafił do końca powiedzieć, dlaczego mu się tak wydawało. Odstawił kubek na bok, wychylając się zza kawiarki. Jimin był naćpany. Nie potrafił znaleźć innego wytłumaczenia dla jego zachowania. Dlaczego cieszy się jak pojebany, że zajechali tu, a nie gdzieś indziej na kawę?

- Tylko ja wiem? - Jimin spojrzał na niego, a potem na Yoongiego, który odsunął się od niego. Młodszy chłopak westchnął głośno i zaśmiał się krótko. - Wow - potarł szybko rękoma twarz - Nawet... - zaczął, ale rozmyślił się. Spojrzał na Jina ledwo powstrzymując uśmiech. - Gratulacje, naprawdę. Hyung, serio myślałem już, że nigdy nikogo sobie nie znajdziesz...

- Ale..- Jin dopiero zrozumiał, o co chodzi Jiminowi, ale było za późno, żeby powstrzymać słowotok młodszego chłopaka. - To nie tak...

- Cieszę się, naprawdę! - Jimin złapał Yoongiego za ręce i ścisnął je lekko. - Hyung już od dawna był taki przybity i serio się martwiłem o niego. Nawet go umawiałem na randki w ciemno, ale nigdy nie chciał nigdzie iść. Wiesz, jaki on jest, tylko praca i praca. Jak nie tu to ten jego fejk, wróżkowy biznes i tyle.

- Fejk? - powtórzył za nim jak papuga Yoongi. Jimin zaśmiał się szczerze i puścił jego ręce.

- No tak. Powiedział ci w ogóle, jak to się wszystko zaczęło? - spytał i przeniósł wzrok na Jina, który poczuł, że przechodzi go zimny dreszcz. Nie potrafił nawet zaprzeczyć, przerwać Jiminowi. Nic. Po prostu stał i patrzył bezradnie jak Jimin pogrąża go coraz bardziej. - Co ty chciałeś wtedy sprzedać na ebayu, hyung? - spytał, zwracając się do Jina, który dalej wpatrywał się w niego z przerażeniem. - Jakieś rzeczy po babci? A, wiem - klasnął w dłonie przypominając sobie. - Świecznik w kształcie buddy! W każdym razie... Świecznik nie chciał się sprzedać przez kilka tygodni, ale potem Jungkook wpadł na pomysł, żeby dodać w opisie, że jest nawiedzony i wystawić go w innej kategorii i się sprzedał. Prawie za dziesięciokrotną cenę. Dasz wiarę?- Yoongi wciąż nic nie mówił. Patrzył się tylko na Jimina, który coraz bardziej się rozkręcał. - Dlatego w logo sklepy hyunga jest teraz budda i dlatego hyung w ogóle wkręcił się w ten ezoteryczny biznes. Na tych nawiedzionych pierdołach naprawdę można całkiem nieźle zarobić, ale też trzeba wiedzieć jak. Hyung ma naprawdę dar do ściemniania, ja bym nie dał tak rady - dalej tłumaczył Jimin - Ludzie naprawdę sami chyba chcą być oszukani. Przecież wiadomo, że to wszystko to ściema, ale z drugiej strony, jeśli ktoś jest zdesperowany to i zwykły olej rzepakowy kupi, jeśli powie mu się, że to lek na łysienie czy coś, co nie?

- Jimin! - Jin wreszcie odzyskał swój głos. Zabije go. Po prostu go zabije.

- To wszystko to ściema - powiedział cicho Yoongi, dając krok w tył. Jin szybko przeszedł pod ladą.

- To da się wyjaśnić - starał się brzmieć spokojnie i opanowanie, ale głos go zdradzał. Drżał tak bardzo, że Jin nie był pewien, czy da cokolwiek wyjaśnić. - Ten budda i...

- Nie obchodzi mnie to - odparł od razu drugi chłopak. - Idę po Holly - dodał i wyszedł z kawiarni. Dzwonek nad drzwiami chyba jeszcze nigdy nie wydawał się Jinowi tak głośny. W pierwszym odruchu chciał za nim wybiec. Spojrzał na Jimina, który stał wciąż w tym samym miejscu z zakłopotaną miną.

- To nie cho... chodzicie ze sobą? - spytał. Jin prychnął pod nosem i złapał za kurtkę. Musi to wyjaśnić, teraz. Musi. Yoongi o dziwo nie wziął samochodu i po prostu szedł marszobiegiem, mrucząc coś niezrozumiale pod nosem. Nie odszedł daleko, więc Jin dogonił go dość szybko.

- Yoongi, poczekaj - powiedział, ale nie dało to żadnego skutku. - Yoongs, źle idziesz.

- Dobrze idę - warknął chłopak wyciągając komórkę.

- Moje mieszkanie jest w drugą stro... - Jin nie zdążył dokończyć. Młodszy chłopak zrobił zwrot i zaczął iść w przeciwnym kierunku. Minął go tak szybko, że Jin nawet nie zdążył go złapać za ramię, ani zatrzymać.

- Daj mi wyjaśnić - próbował dalej. - Yoongi!

- Sytuacja jest chyba wystarczająco jasna - odparł gniewnie. - Nie uważasz? - Jin już stracił nadzieję, że go kiedykolwiek dogoni.

Wtedy, niespodziewanie, młodszy chłopak zatrzymał się i odwrócił w jego stronę, mierząc go lodowatym spojrzeniem. Jinowi od razu zrobiło się zimno, chociaż to mogła być wina tego, że zamiast założyć na siebie kurtkę, to trzymał ją w dłoni.

- Chciałem dobrze - powiedział cicho. To była słaba obrona, wiedział to już, gdy pierwsze słowo opuściło jego usta.

- Mówiłeś, że masz magiczną wiedzę? -Jin skinął głową niepewnie, w tym momencie naprawdę nie było już sensu ściemniać. I tak zabrnął w to wszystko za daleko. - Mówiłeś, że potrafisz pozbyć się demona, bo masz magiczne umiejętności?

- No tak, ale... - jedynym faktycznym argumentem, który przychodziło Jinowi do głowy, było to, że przecież oddał pieniądze. Wycofał się z umowy i pomógł Yoongiemu zupełnie dobrowolnie i z czystej sympatii. Miał nawet zamiar mu to powiedzieć, kiedy padło ostatnie pytanie.

- Powiedziałeś, że powinienem ci zaufać? - Yoongi spojrzał na niego z jakimś żalem, którego Jin do końca nie potrafił odczytać. - No właśnie - odpowiedział cicho sam sobie chłopak.

Jin wiedział, że powiedział coś powiedzieć i to szybko, ale nie potrafił nic wymyślić. Zwłaszcza, że Jimin wyszedł przed kawiarnię i obserwował ich z zatroskaną miną. Yoongi pokręcił lekko głową i tym razem poszedł w stronę swojego samochodu. Silnik i światła zapaliły się po chwili, ale Jin już go nie zatrzymywał.

a/n: ostatni rozdział powinien się pojawić jakoś w połowie tygodnia. musze go tylko dokończyć.

i no hej, @Hanaberia wrzuciła nowy rozdział Leave the light on w tym tygodniu! możecie go znaleźć na jej profilu <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro