17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jina obudziły głosy dochodzące z salonu. Było jeszcze ciemno, jednak w pierwszej chwili pomyślał, że właśnie się spóźnia do pracy, skoro Jungkook i Yoongi już wstali.

Szybko zaczął się rozglądać za jakimś przyzwoitym ubraniem, które nadawałoby się do użytku. I właśnie kiedy miał już sięgnąć po zwinięte koło krzesła jeansy, zdał sobie sprawę z tego, że to przecież niemożliwe. Jungkook nie mógł rozmawiać z Yoongim. Nawet nie dlatego, że zbliżała się trzecia w nocy i nie była to normalna pora na jakąkolwiek rozmowę, ale dlatego, że Yoongiego juz nie było. Przynajmniej w ich życiu. Oczywiście, od Jin od początku wiedział, że tak to się skończy, więc nie miał prawa czuć się zawiedziony.

Jin zrezygnował z zakładania spodni i wyszedł na korytarz, gdzie oślepiło go jasne światło z drugiego pokoju. Zza uchylonych drzwi dobiegały go przytłumione dźwięki filmu zmieszane z cichą (przynajmniej jak na standardy Jungkooka i Taehyunga) rozmową.

- Co oglądacie? - zapytał, przecierając okulary brzegiem wyciągniętego t-shirta. Usiadł na oparciu rozłożonej kanapy, która okupował jego brat razem z Taehyungiem i próbował dostrzec coś na ekranie monitora, jednak bez względu na to, jak bardzo się starał, kształty na ekranie były zbyt rozmazane, by cokolwiek z nich odczytać. Może to i lepiej. To pewnie był kolejny horror, a on nadal bał się ich oglądać.

- Film - odpowiedział beznamiętnie Jungkook, a Jin powstrzymał pełne frustracji westchnięcie.

- To historia ludzi, którzy wbrew sobie, musieli nauczyć się żyć razem i zanim się zorientowali, ich relacja zmieniła się w głębsze uczucie - wyjaśnił Taehyung dość niewyraźnie, napychając buzię popcornem.

- Serio? - Jin włożył okulary i popatrzył na nich sceptycznie. Ekran komputera był na tyle ciemny, że nawet widząc go wyraźnie, nie potrafił odszyfrować, co właściwie się na nim znajduje. - To brzmi tak trochę... - zawahał się. - ... trochę znajomo - dodał, wypuszczając powietrze.

- Niektóre historie są na tyle uniwersalne, że każdy odnajduje w nich część siebie - odpowiedział Taehyung poważnie, nie spuszczając wzroku z Jina. - Na tym polega piękno kinematografii, hyung - dodał z zadumą, a Jin miał ochotę go kopnąć, bo dzieciak jawnie się z niego nabijał.

- Dobra mądralo, a ta piękna uniwersalna historia ma jakiś tytuł? - zapytał, wychodząc do kuchni.

- "Alien" - odparł Jungkook, tylko utwierdzając Jina w przeświadczeniu, że Taehyung powinien zająć się swoim życiem i zostawić jego w absolutnym spokoju.

- Wydawało mi się, że ten film był zupełnie o czymś innym - mruknął, nalewając sobie wody do szklanki.

- Kwestia interpretacji - odpowiedział drugi chłopak, w ogóle nie tracąc pewności siebie. - Na statkach kosmicznych jest w końcu dość mało miejsca - uśmiechnął się, pakując do buzi kolejną garść popcornu.

- Nie siedźcie za długo - Jin wziął swoją szklankę i wycofał się do sypialni. Nie chciało mu się sprzeczać z Taehyungiem, co kiedyś naprawdę lubił robić. Teraz czuł, że nie ma na to po prostu siły. I nie chodziło nawet o późną porę.

Chodziło tak trochę o wszystko. Nie miał zwyczajnie ochoty na przebywanie z ludźmi, rozmawianie z nimi i gdyby tylko mógł, w ogóle nie wychodziłby z sypialni. Co prawda na taki luksus nie mógł sobie pozwolić, więc starał się ograniczyć interakcje z innymi do minimum.

Nawet przestał na jakiś czas nagrywać filmiki na kanał. Początkowo z obawy, że jeśli wstawi coś nowego, Yoongi od razu ujawni jego brak magiczności, ale nic takiego się nie stało.

Widocznie Yoongi był zbyt zajęty swoimi sprawami w Stanach, czy gdziekolwiek indziej, by w jakikolwiek sposób ingerować w życie Jina.

Po jakimś czasie Jin mógł przestać się martwić swoim magicznym albo niemagicznym coming outem, ale nadal nie potrafił się w to wszystko zaangażować. Dlatego filmiki pojawiały się rzadziej, a on sam przestał tak dbać o dobry kontakt ze swoimi klientami.

O dziwo, dochody sklepu nie zmniejszyły się na tyle, by musiał zmuszać się do większej aktywności na mediach społecznościowych. I to najbardziej mu odpowiadało.

Zapalił lampkę przy łóżku i wyciągnął z kąta pudło z kamieniami. Wiedział, że na razie i tak nie zaśnie, więc równie dobrze może zająć się czymś pożytecznym, zamiast przewracać się z boku na bok.

Robienie bransoletek i wisiorków nadal sprawiało Jinowi przyjemność, chociaż nie do końca potrafił wyjaśnić dlaczego. Może spokojne, powtarzalne ruchy miały faktycznie jakieś ukryte, terapeutyczne właściwości, a może po prostu miał związane z tym dobre wspomnienia.

***

Ostatni goście wyszli jakąś godzinę temu, Jin też powinien już dawno to zrobić. Miał tylko posprzątać za ladą i wyjść, taki był plan. Jednak tak jak wszystko ostatnio, robił to trochę dłużej niż zakładał i wszystko się przeciągnęło.

Zadanie niby było proste, ale ciągle o czymś zapominał i musiał wracać na zaplecze. Po ręczniki papierowe szedł chyba trzy razy i za każdym razem wracał z czymś innym w dłoni. Szczerze powiedziawszy to był wykończony i marzył tylko o powrocie do domu.

Odkąd Yoongi wyjechał wszystko wróciło do normy i nie powinien narzekać. Naprawdę nie powinien. Miał wreszcie sypialnię tylko dla siebie, Taehyung znalazł dziewczynę i nie przesiadywał u nich tak często jak zwykle, Jungkook o dziwo sam z siebie zabierał się do lekcji, zaliczył nawet matmę, a Jimin przestał w końcu zachowywać się tak, jakby był sprawcą wszystkich nieszczęść tego świata i Jin nie powinien czuć się tak zmęczony. Nie powinien być też taki rozkojarzony. Wszystko szło zgodnie z planem, ale mimo tego, jego zdradzieckie ciało się z nim nie zgadzało.

- Ja pierdolę - powiedział cicho, potykając się o wiadro z wodą, które sam przed chwilą postawił obok lodówek. Nie zdążył go złapać. Woda chlusnęła we wszystkie strony, mocząc mu nogawki i zaczęła wlewać się pod gumową matę, na której stał Jin. Chłopak naprawdę miał ochotę płakać. - Świetnie - powiedział sam do siebie. - Super - mruczał dalej, obserwując tylko, jak mydliny pokonują kolejną barierę.

Zaraz dotkną drzwi łazienki dla gości. Złapał za mopa i miał już zacząć wycierać tę masakrę, gdy kubki, które ułożył wcześniej obok kawiarki, zaczęły się obsuwać z suszarki, musiał je potrącić, kiedy próbował uchronić się przed wodą. W tym samym czasie rozległo się pukanie do drzwi. Jin przesunął szybkim ruchem kubki aż pod samą ścianę i poszedł otworzyć drzwi.

- Już! - powiedział głośno. Pewnie Jungkook przyszedł po niego, bo powinien być już dawno w domu, pomyślał siłując się z pękiem kluczy. - Sorry, zostawiłem komórkę na wyciszonym... - zaczął się tłumaczyć.

- Cześć - w progu stał Yoongi. Jin nawet nie słyszał, jak kubki znów przesuwają się i upadają na ziemię. A musiały to zrobić, bo okruch porcelany spadł mu pod nogi i poturlał się dalej, w mydliny. W wodę, której wciąż nie zebrał. - Jimin mówił, że możesz tu jeszcze być - powiedział cicho.

Jin widział, że jest Yoongi jest zakłopotany jego własnym brakiem reakcji, ale naprawdę nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Zamknąć z powrotem drzwi, wpuścić go do środka? I co do tej sytuacji miał Jimin? Yoongi od kilku miesięcy był gdzieś, nie wiadomo gdzie i kiedy miał w ogóle szansę spotkać się z młodszym chłopakiem. W końcu odchrząknął niezręcznie i szerzej otworzył drzwi, podejmując wreszcie decyzję.

- Wejdź - Yoongi minął go i stanął przed kałużą.

- Coś się stało? - spytał, odstawiając jakieś siaty na stolik. Rzucił nawet na niego swój płaszcz i zaczął zbierać kawałki porcelany z ziemi. - Jin? - pytał dalej, podając mu resztki kubka.

Chłopak patrzył na jego rękę, nie bardzo wiedząc, co ma zrobić. Wreszcie podał mu kubeł na śmieci i odsunął się od niego jak najdalej, obserwując tylko, jak Yoongi mamrocze coś pod nosem, wrzucając resztę kubków do worka. Jin przeszedł szybko pod ladą, na drugą stronę. Nie wiedział dlaczego, ale czuł, że musi się od niego jakoś oddzielić. Nakreślić granicę. Jeśli chłopak przyszedł tu z pozwem albo po to, żeby się pokłócić, musiał mieć przed sobą ladę. Dzięki niej czuł się jakoś pewniej. Czuł, że jest panem tego miejsca i sytuacji, bo to on tu rządził w końcu. Nie Yoongi.

- Dlaczego tu jesteś? - spytał wreszcie. Młodszy chłopak wstał wolno z podłogi. Nie wyglądał jakby był zły, co Jin od razu zanotował. Raczej zmęczony. Jin widział w nim swoje własne odbicie.

- Chciałem się z tobą zobaczyć - odparł - Minęły trzy miesiące.

- Ponad. Cztery prawie - poprawił go szybko Jin, na co Yoongi skinął lekko głową. Starszy chłopak poczuł nagły przypływ irytacji. Jeszcze jakiś czas temu wiedział, co czuje i jak się czuje, po tym jak Yoongi wyprowadził się. Był przybity, zły na siebie, trochę na Jimina i chciał to wszystko jakoś naprawić. Yoongi był wtedy zły i wkurwiony i takim go zapamiętał.

Teraz widząc jego skruszoną minę, sam nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić i jak zareagować.

W jakiś sposób role odwróciły się i nie spodziewał się tej nagłej fali gniewu, a może raczej paniki spowodowanej tą dziwną sytuacją, która go powoli zalewała. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego Yoongi jest tak zrelaksowany, tak bierny w jakiś dziwny sposób, dlaczego dalej nie jest na niego zły. Powinien go atakować, czy raczej przeprowadzać ofensywę? Jin czuł, że ta sytuacja jest trochę jak rozbrajanie bomby bez odpowiedniej instrukcji; nie podobało mu się to. W końcu wybrał najlepszą opcję na kontynuowanie tej dziwnej konwersacji, neutralną.

- Chcesz kawę? - Yoongi nie spodziewał się tego. Jin widział to w jego oczach.

- Kawę? - upewnił się drugi chłopak.

- Americano, tak? - spytał Jin szybko i zaczął wybierać ziarna. Prawie wrzucił je do kawiarki i szybko podłączył ją do prądu. To znał, to była rutyna, która go nie stresowała.

- Przyszedłem przeprosić - powiedział Yoongi. - Nie powinien wtedy tak...

- Z mlekiem?

- Zareagować - dokończył i podszedł bliżej do lady. Starszy chłopak postawił przed nim kubek, nie patrząc mu w oczy.

- Zabrałeś Holly - powiedział Jin, chociaż to było idiotyczne, bo to był w końcu pies Yoongiego. Z jakiegoś powodu była to pierwsza rzecz, która przeszła mu do głowy. Po tym jak Yoongi go zabrał, widok płaczącego Jungkooka po stracie tego paskudnego pieska, jeszcze długo go nawiedzał w snach. Zawsze wiedział, że zwierzak z nim nie zostanie, Jungkook też, ale wszystko stało się tak nagle. Szybko. Yoongi wszedł do ich życia jak huragan i jak huragan z niego wyszedł, a jego nawet wtedy nie było. Widział tylko to, co zostało, gdy dotarł wreszcie do domu, dysząc ciężko. - Nawet nie poczekałeś, nawet...- zająknął się. - Pisałem do ciebie tyle razy.

- Wiem - odparł cicho chłopak.

- Dzwoniłem, pytałem nawet Namjoona o twój nowy numer - teraz Jin zrobił się trochę zły i to w zastraszająco szybkim, nawet na siebie, tempie. - Co się zmieniło? - Yoongi nic na to nie odpowiedział. Jin widział jak jego policzki i szyja robią się bardziej czerwone. Chłopak był wyraźnie zakłopotany.

- Wszystko - odparł wreszcie z trudem. - Długo nie wiedziałem, dlaczego jestem na ciebie wciąż zły. W końcu...- nabrał powietrza. - Jakoś nie znaliśmy się długo. Wcale tak naprawdę i tak na logikę to powinienem zapomnieć o tej całej sprawie, ale... tak się nie stało. - Dopiero wtedy Jin zauważył, że chłopak cały czas bawi się bransoletkami, które dał mu podczas pierwszego rytuału. - Pojechaliśmy do Stanów, wszystko szło dobrze, ale cały czas wracałem myślami tutaj, analizowałem to i...- urwał. - To moja wina. Mogłem się domyślić, że wiesz to... magiczne przedsięwzięcie to nie jest prawda. Kiedy Namjoon mi powiedział, że jego kolega zna kogoś, kto mi może pomóc, nawet nie pomyślałem, że to może nie być na serio. Byłem zdesperowany i uwierzyłem w to wszystko trochę za bardzo i....o. Tak naprawdę byłem zły na siebie, na swoją łatwowierność, nie na ciebie - zakończył cichym głosem.

- Mogłem ci wcześniej o tym powiedzieć - przyznał Jin, podchodząc bliżej lady. Do tej pory starał się trzymać jak najdalej od chłopaka - Chciałem, naprawdę. Tego pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy - westchnął ciężko. - Już wtedy żałowałem, jeśli mam być szczery. RJ miał być...- wzruszył ramionami. - Zabawą. Nigdy nie miał wyjść do świata realnego, miał być tylko na youtubie. Nie powinienem przyjmować tego zlecenia, ale...- potarł nerwowo ręką oczy. - Yoongs, nawet nie wiesz...

Jin powoli tracił panowanie nad sobą. Chciał przeprosić. Tak porządnie, wyjaśnić wszystko, ale słowa jakoś do niego nie przychodziły. Nie potrafił ich znaleźć i powiedzieć tego, co naprawdę chce powiedzieć. O tym, że się bał i że dalej się boi, bo Yoongi zostawił dziurę, której w żaden sposób nie potrafił zapewnić. Że nie powinien tego czuć, bo to było po prostu głupie, bo ledwie się znali i takie rzeczy się nie zdarzają. To był tylko początek góry lodowej, która rosła w jego głowie z każdą sekundą. To było większe od niego i przerastało go i wiedział o tym, gdy tylko zobaczył młodszego chłopaka w drzwiach kawiarni. Podniósł niepewnie wzrok, napotykając spojrzenie Yoongiego, który położył ręce na ladzie. Jego palce były zimne, gdy dotknął jego własnych. Niepewnie i delikatnie. Jin przeniósł na nie wzrok, starając się zapamiętać ten widok, wyryć go jakoś pamięci.

- Czy...- głos Yoongiego był cichy, tak cichy, że Jin nie był na początku pewien, czy naprawdę coś mówi, czy to był głos w jego głowie. - ...możemy. - urwał i tym razem ujął jego dłonie w swoje. A jednak nie były zimne, stwierdził Jin z zaskoczeniem. Były ciepłe i większe od jego własnych. Z małymi bliznami wokół paznokci, których wcześniej nie zauważył. Solidne i silne. Takie, którym mógłby zaufać i wiedział, że nie puściłyby go, gdyby zaczął upadać. Ta jedna myśl spowodowała, że aż zakręciło mu się z głowie. - Wiesz, zacząć od początku? - jego głos był wciąż bardzo cichy, wolniejszy, ale i mocny. Jak czarna kawa. Jin aż uśmiechnął się na te porównanie. Yoongi wciąż ściskał jego własne, spracowane i czerwone od zimnej wody ręce i jedyne, co chciał teraz zrobić to zacząć płakać. Ulga, która uderzyła go tak mocno, że aż zachwiał się, na moment odebrała mu głos.

- Nie wiem, jak to zrobić - powiedział wreszcie. - Ja nigdy...- wypuścił nerwowo powietrze z płuc i spojrzał wreszcie na Yoongiego, który nie wyglądał w tym momencie lepiej od niego. Jin znów poczuł, jakby patrzył w lustro. W spojrzeniu młodszego chłopaka znalazł strach ale też i nadzieję, która sama w nim rosła. Uśmiechnął się do niego lekko.

- Min Yoongi, miło mi poznać - powiedział Yoongi. Jin wybuchł śmiechem. - Teraz twoja kolej...

- Daj spokój - odparł. Drugi chłopak ścisnął lekko jego ręce. - To głupie...

- No, dajesz Jin.

- Kim Seokjin - przedstawił się. - Nazywam się Kim Seokjin - powtórzył, czując jak kolejna fala ulgi przychodzi do niego powodując, że oczy zaczynały mu lekko łzawić. Nie przedstawiał się jako RJ, czy coach astralny. To było jego własne imię. Yoongi uśmiechnął się do niego lekko.

A/n: I tym razem to już naprawdę koniec!
Dziękuję wszystkim, którzy przeczytali całego ff, zwłaszcza że był nietypowy dla mnie z wielu powodów.
I tym którzy nie marudzili bo 'bo to nie yoonseok'
Pytania/skargi/zazalenia/komentarze?

Następna historię którą będę kiedyś tam wrzucać na wtt zareklamuj tutaj więc nie wywalajcie tego ff z archiwum!

A jakby ktoś zastanawiał się nad tym jak wygląda proces pisania:



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro