2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W kawiarni panowała względna cisza. Popołudniowy szturm zniechęconych, zmęczonych pracowników pobliskich biurowców, którzy wierzyli, że kawa może coś zmienić w ich smutnym życiu, skończył się już jakiś czas temu i Jin już tylko odliczał minuty do zamknięcia. To był czas względnego spokoju, kiedy jego mózg mógł wreszcie zmienić tryb zapamiętywania wszystkich zamówień na ten normalny, życiowy, chociaż gdzieś tam z tyłu głowy nadal słyszał spokojny głos Jimina powtarzający jak mantrę "podwójne americano, latte z syropem orzechowym, flat white z mlekiem sojowym, podwójna latte..." i tak dalej. Całe szczęście, że sezon dziwnych, smakowych kaw na toniku i Sprite już się skończył, a czas pumpkin spice latte jeszcze się nie zaczął. Czasem tylko zdarzył się jakiś oszołom, który myląc ich kawiarnię ze Starbucksem, zapytał o sekretne menu. I oczywiście, zdarzało się, że w przypływie frustracji albo zwykłej, ludzkiej zazdrości Jin (bo jak ktoś, kto nie potrafi rozróżnić lokalnej kawiarni od Starbucksa dostał pracę w korporacji a on nie) tak na poczekaniu wymyślał jakiś ohydny, specjalny typ kawy, bo to nie było fair, że tylko on czuł się nieszczęśliwy.

Dzisiaj jednak było lepiej, może to za sprawą brzęczącego ciągle telefonu, który nie nadążał z wysyłaniem powiadomień o nadchodzących komentarzach i reakcjach na jego nowy filmik, z których, jak wcześniej sprawdził, znacząca większość była pozytywna. Co oznaczało tylko jedno - większa sprzedaż w sklepie i zyski z reklam. A to wprowadzało go w wyjątkowo dobry nastrój, lepszy nawet, bo jego zmiana powoli dobiegała końca i czekał go wolny dzień.

Z tej okazji postanowił nawet zabrać się za czyszczenie ekspresu do kawy, takie porządne czyszczenie, uwzględniające tampery i maty, czym zwykle nie zaprzątał sobie głowy.

- Hyung, ja miałem to zrobić! - krzyknął Jimin, który od dłuższego czasu przeglądał coś w internecie razem z Jungkookiem. Od razu zerwał się ze swojego miejsca i wślizgnął za ladę bez podnoszenia blatu. - Serio, hyung, oddaj mi to - powiedział stanowczo, zabierając ściereczkę. Jin nie zdążył zaprotestować, zwłaszcza że dzwonek przy drzwiach zadźwięczał i pojawił się klient. Jeden z tych, którzy zaglądali do ich kawiarni codziennie i Jin mógłby z pamięci wyrecytować słowa, które zaraz usłyszy.

- Podwójne espresso z syropem karmelowym i mleko migdałowe w osobnym kubeczku - powiedziała znudzonym głosem dziewczyna, nie odklejając się nawet na chwilę od swojej komórki.

Jimin aż przestał przez chwilę czyścić maty i agresywnie wciągnął powietrze. Jin doskonale wiedział, co chce powiedzieć młodszy chłopak. Prawie codziennie słuchał jego rantów na temat klientów zamawiających tak dziwną kawę, że powinni się wstydzić i zadowolić rozpuszczalną trzy w jednym z pobliskiego 7-Eleven, bo nie zasługują na nic lepszego.

Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że Jimin nie pił kawy. Nawet jej nie lubił, a pracę w kawiarni znalazł zupełnie przypadkiem, bo była koło stacji metra, na której przesiadał się, jadąc na uczelnie. Jin też znalazł się tutaj zupełnie nieplanowo, chociaż jego historia była trochę inna.

- Jinnie, jakiś ziomek chce, żebyś pokonał dla niego demona! - krzyknął nagle Jungkook, czego prawdopodobnie nie powinien był robić. Nawet dziewczyna czekająca na odbiór swojego zamówienia, oderwała się na chwilę od telefonu i rzuciła Jinowi takie spojrzenie, że od razu zrobiło mu się głupio. Ukrył się za ekspresem, czując, jak cała jego szyja i policzki robią się czerwone. Jimin zaczął się śmiać cicho i chociaż stał przy zlewie, odwrócony tyłem do pomieszczenia, nie dało się nie zauważyć jego trzęsących się pleców.

Jin nie miał żadnego problemu z tym, żeby opowiadać o aurach i dzieciach indygo przed kamerą w swoim własnym mieszkaniu, kiedy nie widzi go nikt oprócz Jungkooka, jednak publicznie wolał nie być kojarzony z niczym nadprzyrodzonym. Co prawda żadna praca nie hańbi, ale niektóre zajęcia dla postronnego obserwatora mogą wydawać się niezręczne. Przynajmniej on czuł się z tym niezręcznie w niewirtualnym życiu, w swoim miejscu pracy.

- To... spam, JK - odpowiedział szybko, siląc się na lekki ton. - Odrobiłeś już lekcje? - dodał szybko, żeby chłopak już nic nie zdążył dodać . To na pewno nie był spam, ale laska od dziwnej kawy wcale nie musiała o tym wiedzieć.

- Prawie - westchnął Jungkook po chwili wahania, prewencyjnie otwierając jeden ze swoich podręczników na dość przypadkowej stronie, a Jin miał wrażenie, że to była jedyna strona tej książki, którą widział jego brat. - I hyung... jutro jest sobota - jęknął znowu, wyciągając z plecaka jakiś poszarpany zeszyt.

Jin wcale nie miał zamiaru zmuszać go do nauki, po prostu chciał, żeby brat przestał się odzywać przynajmniej do czasu, aż w kawiarni nie będzie obcych ludzi. Dziewczyna nadal przyglądała mu się podejrzliwie, jakby zastanawiając się, czy pracownik kawiarni może być jednocześnie łowcą demonów i robienie kawy to tylko przykrywka dla prowadzenia innych, bardziej mrocznych interesów. Nawet gdyby to było możliwe i faktycznie istniała taka organizacja, to Jin był ostatnią osobą, która mogłaby do niej należeć. I potwierdziłby to każdy, kto go zna.

- Do widzenia, zapraszamy ponownie - powiedział uprzejmie, kiedy klientka, niosąc swoja kawę i mleko w osobnym kubeczku, odwróciła się po raz kolejny w stronę baru. Jin poczekał aż zniknie za rogiem budynku i odetchnął głęboko. - Czytaj - rzucił w stronę Jungkooka, który od razu przyciągnął do siebie komputer, prawie odrywając od niego monitor. Jimin równie szybko odwrócił się w stronę sali, porzucając czyszczone wcześniej maty.

- Już... muszę znaleźć, poczekaj moment - chłopak klikał coś przez chwilę. Komputer naprawdę wolno chodził, a na kawiarnianym wi-fi zachowywał się, jakby cofnęli się w czasie przynajmniej o dziesięć lat. Jin w międzyczasie zaczął liczyć kanapki, których dziś nie zdążyli sprzedać. Zostało ich na tyle dużo, że wystarczy ich i na dzisiejszą kolację i na śniadanie. - Ok, czytam - ogłosił w końcu Jungkook, prostując się nienaturalnie. -

Szanowny Panie,

- Serio, hyung, nawet mu nie odpisuj. To pewnie stary zboczeniec i szuka kogoś, dla kogo mógłby być tatusiem - przerwał mu Jimin, wycierając ręce w swój fartuch. - Kto w ogóle zaczyna tak maila? - Jin wzruszył ramionami. To nie był najdziwniejszy początek maila, jaki w życiu widział, chociaż faktycznie wydawał się niepotrzebnie oficjalny.

- Mogę dalej? - zapytał niecierpliwie Jungkook. -

Szanowny Panie,

Otrzymałem Pański adres z zaufanego źródła (Jimin już nabrał powietrza, żeby coś powiedzieć, ale Jin zatkał mu usta dłonią.) Mam nadzieję, że będzie mi Pan mógł pomóc i zachowa Pan należytą dyskrecję...

- Kurw... Jiminnie!! Eww... polizałeś mnie w rękę ty mały kurwiu! - Jin odskoczył od niego, krzycząc głośno. Dokładnie zaczął wycierać rękę fartuchem.

- Było mnie nie zatykać, hyung! Nie mogłem oddychać, wiesz, że mam katar - zaczął tłumaczyć się Jimin i Jinowi zrobiło się głupio, bo fakt, wiedział, że młody ma katar.

- Ej, no dajcie mi dokończyć! - JK wyraźnie sfrustrowany, rzucił im ostrzegawcze spojrzenie. -

Od jakiegoś czasu mam problem natury paranormalnej. Normalnie nie wierzę w takie rzeczy, jednak nie potrafię tego logicznie wyjaśnić, jak tym, że został nasłany na mnie demon. Podejrzewam, kto może za tym stać, jednak...

- To jeszcze gorsze niż samozwańczy tatuś, to jakiś świr z teorią konspiracyjną!

- Może ma po prostu pecha i próbuje to jakoś sobie logicznie wytłumaczyć, to normalna psychologiczna reakcja. - zaczął niepewnie Jin.

- ...logicznie? Serio, hyung? - spytał Jimin. 

- Mam czytać dalej? - przerwał im w końcu Jungkook, a w jego głosie dało się wyczuć coraz większą irytację.

- Tak, tak, już, już cię słuchamy.

- Podejrzewam, kto może za tym stać, jednak nie chodzi o personale oskarżenia, tylko o pozbycie się problemu. Ufam, że jest Pan ekspertem w tej dziedzinie i będzie mi Pan mógł pomóc. Oczywiście, postaram się dostarczyć wszystkich potrzebnych informacji. Nie znam się na tym i nie wiem, co może pomóc.

Cena nie gra roli.

Z poważaniem...

- Cena NIE GRA ROLI?! Hyung, nie odpisuj! - Jimin krzyknął, zagłuszając skutecznie Jungkooka, który kończył czytać maila.

- Było tam coś jeszcze? - zapytał Jin, ignorując swojego młodszego współpracownika. Nie widział w tym mailu nic niepokojącego, o ile oczywiście ktoś, kto uważa, że prześladuje go demon, nie wydaje się niepokojący. Dla niego osobiście nie był.

- Tylko podpis - westchnął, opierając głowę na dłoni. Jin zajrzał mu przez ramię, skanując wzrokiem tekst; żadnych załączników, zdjęć... nic takiego. - Co mu odpisać?

- Nic, najlepiej nic mu nie odpisuj, JK - wtrącił się Jimin. - Nikt normalny by nie napisał, że cena nie gra roli!

- Może jest zdesperowany? - próbował załagodzić sprawę Jin. Przez trzy lata, kiedy prowadził kanał, miał do czynienia z wieloma dziwnymi ludźmi i chociaż niektórzy z nich na pewno byli bardzo specyficzni, to wątpił, żeby faktycznie groziło mu z ich strony jakieś realne niebezpieczeństwo. Raz co prawda dostał groźbę, że ktoś zespoli jego czakry z rdzeniem, ale bez względu na to, czy do tego zespolenia doszło czy nie, nie zauważył żadnej zmiany.

- Albo bardzo bogaty? - podsunął Jungkook cicho. To byłaby zdecydowanie lepsza opcja.

- Bogaty i zdesperowany to chyba najlepsze połączenie - zdecydował w końcu Jin.

- Albo chory psychicznie? I szuka swojej następnej ofiary? - wtrącił Jimin, niszcząc coraz lepszy nastrój starszego chłopaka.

- Dlaczego od razu następnej? Zawsze zakładasz najgorsze, Jiminnie.

Jimin miał bardzo ograniczone zaufanie do ludzi i Jin naprawdę nie rozumiał, skąd mu się to wzięło. Z tego, co się orientował, życie młodszego chłopaka nie obfitowało w traumy i inne dramatyczne wydarzenia. Może po prostu miał bardzo rozsądne podejście do życia albo bardzo ostrożne. Może miał trochę nadopiekuńczych rodziców albo sam doszedł do wniosku, że każdy nieznajomy to potencjalnie żądny krwi psychopata? Jin naprawdę chciał mu powiedzieć, że przez takie podejście ominie go w życiu wiele zabawy, ale z drugiej strony nie miałby nic przeciwko temu, żeby cała ta zabawa ominęła w przyszłości Jungkooka.

- Ok, hyung, może szuka swojej pierwszej ofiary, jeśli brzmi to dla ciebie bardziej optymistycznie - powiedział Jimin i zabrał się za ustawianie kubków pod ladą, a robił to tak gwałtownie, że Jin wiedział, że dla niektórych z nich właśnie nadchodzą ostatnie chwile. - Żebyś później nie mówił, że cię nie ostrzegałem, hyung - dodał jeszcze złowieszczo.

Jin, oczywiście, zanotował mentalnie ostrzeżenie, momentalnie je ignorując. Zresztą, jakby na sprawę nie patrzeć; to był tylko e-mail, a jego nadawca równie dobrze mógł być na innym kontynencie. Nie miał pojęcia o tym, gdzie Jin mieszka, kim jest i co robi w prawdziwym, niewirtualnym życiu.

- To co mam w końcu zrobić? - Jungkook zmarszczył nos, uważnie przyglądając się tej wymianie zdań. - Mam to wykasować w ogóle? Odpisać? Zostawić?

- Możesz... - zaczął niepewnie Jin, ważąc słowa. Nie chciał stracić potencjalnego klienta, zwłaszcza bogatego i zdesperowanego klienta, ale też nie chciał pokazać Jiminowi, że nie liczy się z jego opinią. W końcu to nie było tak, że miał kompletnie gdzieś jego zdanie. - Możesz napisać, że normalnie to się tym nie zajmuje, bo to zdecydowanie bardziej wyczerpujące energetycznie sprawy, na których trzeba się skoncentrować... zupełnie... coś tam... - westchnął, dyktowanie maili nigdy nie wychodziło mu zbyt dobrze. Nie potrafił się skupić, nie widząc przed sobą tekstu, który wypowiedziany na głos wydawał się jeszcze bardziej pozbawiony sensu. - Tylko ładnie to napisz JK, a nie byle jak - dodał na wszelki wypadek, bo jego brat miał tendencje do wysyłania maili bez ich wcześniejszego przeczytania, co często brzmiało jak brednie kogoś mocno nawiedzonego. - I daj jakąś cenę z kosmosu... nie wiem... pięćset tysięcy wonów? To go zniechęci i już nie odpisze.

- Skoro ma go to zniechęcić to może milion? - podsunął Jimin, chociaż Jin wiedział, że chłopak nadal jest trochę zły. Wkurwiony było lepszym słowem tak naprawdę, ale Jin wiedział, że wkrótce mu przejdzie. Zawsze przechodziło.

- Może być milion - zgodził się, obserwując, jak Jungkook w skupieniu pisze na komputerze. - Zczytaj to jeszcze przed wysłaniem, okej? - chłopak tylko kiwnął głową, skoncentrowany na swoim zadaniu.

***

Jin nie spodziewał się niczego nadzwyczajnego po dzisiejszym wieczorze. Długo zwlekał z odpaleniem komputera i sprawdzaniem ich finansów. Dzień wcześniej zeszły przelewy za prąd i mieszkanie, więc wiedział, że stan konta nie będzie najprzyjemniejszym widokiem. I tej lekkiej depresji podszytej wyrzutami sumienia nie załagodzi nawet wypite wcześniej piwo (mógł go w końcu nie kupować, nawet jeśli nie było drogie, to nie stanowiło artykułu pierwszej potrzeby).

Obserwował kręcące się kółeczko, które pokazało się po wpisaniu loginu i hasła, coraz bardziej zapełniające się kolorem. Pokazywało, że przed prawdą nie ma ucieczki. Strona załaduje się za kilka sekund i to, że Jin zamknie oczy, absolutnie niczego nie zmieni.

Nadal będą spłukani. A tej smutnej chwili nie da się odwlekać w nieskończoność, chociaż otwarcie oczu i zmuszenie się na spojrzenie na ekran komputera przychodziło mu z trudem. Zerknął na Jungkooka, który w skupieniu pisał coś na swojej komórce. Nie chciał mieć świadków swojego załamania. A już na pewno nie chciał, żeby tym świadkiem był Jungkook. Nabrał głęboko powietrza. Z drugiej strony to nie było tak, że groziła im śmierć głodowa albo jakaś inna. Po prostu koniec miesiąca zawsze był dość newralgicznym okresem.

Na początku miał wrażenie, że niechcący zalogował się na konto kogoś innego, jednak to byłoby niemożliwe, żeby ktoś miał taki podobny numer konta, login, dwa hasła i w dodatku takie same dane personalne. To musiało być jego konto. Odświeżył stronę, ale stan konta nie zmienił się. Nadal był niepokojący.

- Hyung? - Jin zamrugał nerwowo i odwrócił się w stronę kanapy, którą okupował jego brat. - Masz jakiś udar? Od kilku minut gapisz się na ten monitor bez sensu.

- Nie, nie... - zaczął nadal mocno rozkojarzony. - Poza tym skąd ty możesz wiedzieć, jak wygląda osoba z udarem?! - zreflektował się wreszcie, Jungkook uśmiechnął się lekko, wzruszając ramionami.

- Mam bujną wyobraźnię - mruknął. - Coś się stało?

- Chyba... chyba mamy za dużo pieniędzy na koncie - wyjaśnił Jin ostrożnie i dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, jak głupio to zabrzmiało.

- Nie można mieć za dużo pieniędzy, hyung - zaprotestował kategorycznie JK. Możliwe, że Jin nie wyraził się wystarczająco precyzyjnie. Bardziej chodziło mu o to, że nie miał pojęcia, skąd może mieć tyle pieniędzy.

- Nie wiem, skąd się wzięły - westchnął, próbując dostać się do historii transakcji, która jak na złość ładowała się wyjątkowo wolno.

- Może koleś od demona jednak zapłacił? - podsunął młodszy chłopak, sięgając po swoją colę.

- Nadal... - mruknął Jin, ale na wszelki wypadek otworzył kolejny tab, żeby załadować pocztę. - To nadal za dużo. Dużo za dużo - powiedział bardziej do siebie niż do brata, który na dobre przyssał się do swojej komórki. Szybko zeskanował pocztę, szukając właściwego maila. - JK!! Ile twoim zdaniem milion ma zer?!! - ryknął. Jungkook patrzył na niego wielkimi oczami, jakby ktoś go właśnie spytał o instrukcje obsługi zderzacza hadronów.

- Moim zdaniem...- zaczął powoli, grając na czas, chociaż pytanie było banalnie łatwe. - No więc milion... miiilion

- Jungkook, kurwa, ja cię zaraz naprawdę.... - wycedził Jin przez zęby, starając się kontrolować swój gniew, chociaż wiedział, że na to jest już za późno. Czuł, że to się nie skończy dobrze.

- No staram się, hyung, wiesz, że matematyka nie jest moim mocnym przedmiotem! - spojrzał na brata błagalnie, ale tym razem niewiele to dało. Jin nadal był wkurwiony. - Siedem? - zaczął ostrożnie. - Siedem zer?

- Siedem! Ja ci dam zaraz siedem! - Jin z hukiem zamknął laptopa.

- Siedem zer i jedynka... z przodu?

- Milion ma sześć zer Jungkook, sześć! Lepiej to zapamiętaj, jak następnym razem będziesz kazał komuś płacić! 

A/n: z założenia to nie będzie skomplikowana fabuła. Planuje jakieś 15-17 rozdziałów c:
Wiem, że to dopiero druga część, ale... opinie/pochwaly/zażalenia zawsze mile widziane (No, zażalenia może mniej ;>

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro