6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A/n: jeśli nie widzisz kolejnych rozdzialow - daj mi znać, bo one tylko wattpad farfocel

Było już dość późno, gdy Jin wreszcie dotarł do domu. Musiał przyznać, że był zmęczony. Podwójna zmiana w kawiarni dała mu w kość i gdy zamykał za sobą drzwi, ledwie trzymał się na nogach. Po drodze musiał jeszcze wstąpić do sklepu spożywczego, żeby uzupełnić zapasy. Gdyby nie to, że Jungkook wracał z wycieczki klasowej do Japonii, to pewnie nigdy by się na to nie zdobył. Dosłownie resztką sił zmusił się do tego ostatniego wysiłku i gdy obie wypełnione jedzeniem siaty upadły na kuchenny blat, osunął się wzdłuż niego na ziemię i zamknął na chwilę oczy.

- Pięć minut i wstaję - powiedział sam do siebie, wyjmując komórkę z kieszeni spodni. Mieszkanie bez Jungkooka było dziwnie ciche i puste. Początkowo Jin zamierzał korzystać z samotności, ciszy i tego, że nikt nie dobija mu się do łazienki dosłownie zaraz po tym, kiedy ledwie zdąży zamknąć drzwi. Chciał zwyczajnie odpocząć. I może na początku miało to swój urok, przez kilka pierwszych godzin, ale potem stało się zwyczajnie przygnębiające. Głównie z tego powodu zmienił swój grafik i spędzał w pracy większość czasu.

Postanowił posiedzieć tak jeszcze przez krótką chwilę i zaraz się ogarnąć, potem schowa rzeczy do lodówki, umyje się, ale najpierw...

*Pling*

Komórka wydała głośny dźwięk. U góry ekranu pojawiła się ikonka gmaila. Jin bez zastanowienia odblokował ekran.

Inbox: 1 wiadomość nie przeczytana

Nadawca: MY

Tytuł: !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Treść:

Witam,

Nie jestem zazwyczaj osobą, która jest skora do narzekania i paniki, ale... no właśnie. Ale.

Zacznijmy może od początku, dobrze?

- O, nie...- jęknął na głos Jin, przeczuwając najgorsze.

Wszystko szło dobrze, wyglądało dobrze. Po rytuale, odczynionym w ubiegłym tygodniu, cienie w kącie pokoju znów były tylko cieniami, odbicie w lustrze moją własną twarzą. Ból w karku, który dokuczał mi od dłuższego, czasu ustąpił.

Jin przerwał na chwilę czytanie.

- No raczej, postarałem się z tym masażem...- mruknął sam do siebie i przesunął wiadomość w górę. - I to zupełnie bonusowo...

Wszystko było w porządku, aż... do dziś. Do imprezy, którą postanowiliśmy zorganizować z Namjoonem. (Nie znasz go, ale on zna ciebie. Z opowiadań i Youtuba)

- Namjoon? - powiedział na głos Jin. - Namjoon - nic, wciąż pustka. Imię wcale nie wydawało mu się znajome. Faktycznie go nie znał.

(Od niego właśnie dostałem na ciebie namiary) - czytał dalej.

Chłopak odłożył aż na chwilę komórkę na bok. Znał sporo osób, miał dobrą pamięć do twarzy i imion. Nauczyła go tego praca w kawiarni, ale nie kojarzył nikogo o takim imieniu. Tym bardziej wydało mu się niepokojące to, że jakiś obcy koleś, w dodatku Namjoon, miał do niego jakiś kontakt. Złapał za telefon i czytał dalej. Tym razem szybciej, mrucząc treść maila pod nosem.

Przyszło trochę osób, była pizza, youtube i te sprawy i nagle. W kącie pojawił się on. Demon, który łaził za mną od miesiąca. Na początku był nieśmiały, ale po chwili zajął swoje zwyczajowe miejsce i stanął zaraz za mną, obok mojej głowy. Czy wiesz, jak trudno prowadzić NORMALNĄ rozmowę, kiedy cały czas słyszysz, że twoja dusza rozpadnie się na kawałki i zgnije?!

Jin nie miał o tym pojęcia, jednak wiedział, jak trudno jest jednocześnie robić kawę, przyjmować zamówienia i słuchać narzekań własnego brata na szkołę i niesprawiedliwe życie, więc mógł sobie to wyobrazić.

Koniec końców wywaliłem wszystkich za drzwi i w mieszkaniu został tylko Namjoon, ja i ta maszkara bez twarzy, która pojawia się i chodzi za mną krok w krok, gdy tylko zapadnie noc.

- Gdy tylko zapadnie noc - powtórzył na głos Jin. - Noc... noc - mruczał dalej pod nosem. Słyszał kiedyś o czymś takim albo czytał o jakiś duchach, które pojawiały się dopiero po zapadnięciu zmroku, ale za nic nie był w stanie sobie przypomnieć, gdzie to widział albo gdzie to słyszał. A może po prostu mu się to przyśniło? Wątpił, żeby oglądał jakiś horror z takim motywem, bo szczerze ich nie znosił i unikał. Ktoś musiał, wbrew jego własnej woli, mu to opowiedzieć.

Jak wiesz, zapłaciłem za usługę niemałe pieniądze. Spore pieniądze. Dlatego piszę do ciebie w tej sprawie, żeby złożyć zażalenie. Reklamacje. Za taką sumę spodziewam się lepszej usługi.

- Kurwa - przekleństwo samo przecisnęło się przez jego mocno zaciśnięte usta. - Kurwakurwakurwa...- cały ich strumień wylewał się, kiedy coraz szybciej czytał maila.

Normalnie nie wierzę w takie magiczne bzdety. Pentagramy, jakieś zielska i inne takie, ale Namjoon przekonał mnie, że jeśli ktoś może mi pomóc to tylko ty. Pokazał mi maila ze świadectwami osób, które twierdzą, że im pomogłeś. Wierzę im, dlatego dam ci drugą szansę i nie pójdę z tym do mojego prawnika.

- Prawnika? - Jin krzyknął na głos i wstał z podłogi. Przewinął jeszcze raz treść maila i przeczytał go szybko. Jeśli ta sprawa trafi na policję, to będzie miał przesrane. I już nawet nie chodzi o to, że oszukiwał, że ma magiczne moce, bo w gruncie rzeczy nikt mu nie udowodni, ze ich nie ma, ale o to, że odczyniał jakieś rytuały na tyłach kawiarni, w której pracuje. Jeśli ktoś z szefostwa się dowie, to na pewno go zwolnią. W dodatku opieka społeczna może go uznać za niepoczytalnego i nie będzie mógł się opiekować Jungkookiem. Wątpił, żeby ktokolwiek uznał, że jego dodatkowa praca ma dobry wpływ na normalny rozwój dziecka.

Próbowałem dodzwonić się na twoją komórkę, ale cały czas odbija moje połączenie. Namjoonowi udało się na szczęście zdobyć twój adres domowy od waszego wspólnego koleżki, Taehyunga, więc jedziemy do ciebie i powinniśmy być za kilka minut. Mijamy właśnie zielony most, więc powinniśmy być niedługo. Nie ma co zwlekać z drugim rytuałem.

Do zobaczenia,

MY

- Taehyung! - krzyknął Jin. Już nie czuł się zmęczony. Ani trochę.

Jego krew buzowała mieszając się w zabójczych dawkach z adrenaliną i czuł że jeszcze trochę, a zaraz albo zemdleje, albo zwymiotuje albo kogoś zabije. Jedno z trzech. W przypadkowej kolejności. Jeśli jednak miał być szczery to preferował trzecią opcję, ale Taehyunga nie było nigdzie w pobliżu. Rozejrzał się gorączkowo po mieszkaniu. Musiał.... no właśnie co? Uciec?

Może jeszcze zdążyć to zrobić, ale wnioskował z maila, że Yoongi był dość zdesperowany i nawet jeśli by to zrobił, to chłopak i tak czekał by na niego pod drzwiami. Zabarykadować się w domu albo sfingować własną śmierć? Mógł spróbować, ale jutro wracał Jungkook i wszystko i tak by się wydało.

- Ja pierdolę...- Jin, dalej przeklinając, zaczął wrzucać zakupy do szafki. Zielony most, o którym pisał Yoongi, wcale nie był tak daleko od jego mieszkania. Nie miał dużo czasu. Ogarnął wzrokiem kuchnię, a potem salon, który przez to, że Jungkooka nie było w nim od kilku dni, a on sam nie zaglądał tam od jakiegoś czasu, nie wyglądał najgorzej. Wystarczy tylko ułożyć poduszki, zapalić świece, które używał podczas nagrań i będzie OK. Magicznie.

Jin otworzył okno, żeby wywietrzyć trochę mieszkanie i zaczął szybko ogarniać pokój, starając się, jak tylko mógł, stworzyć przekonującą, ezoteryczną atmosferę. Błyszcząca, brokatowa tkanina wylądowała na oparciu kanapy, świeczki na półkach za nią, kadzidła w rogu pokoju, koło sztucznego kominka, który Jin włączył jako ostatni.

Gdy ogarnął swoje dzieło wzrokiem, zdejmując z siebie poplamioną kawą koszulkę, przeszło mu przez myśl, że salon wygląda, jakby się szykował na randkę, a nie na wypędzanie demona, ale szybko zganił się za te myśli.

Gdzieś w oddali słyszał buczenie, które przypominało rozstrojone pianino. Ktoś używał windy, tylko ona wydawała tak przeraźliwe dźwięki, które słychać było aż w ich mieszkaniu. Jin rozplątał koralikową kurtynę, odgradzającą miniaturową kuchnię, a właściwie to kuchenkę i pół lodówki, od salonu. Wygładził ją szybko i pobiegł do swojej sypialni, rzucając poplamiony t-shirt na podłogę. Złapał za pierwszą lepszą koszulę w szafie; białą, z bufiastymi ramionami i taśmą, którą musiał zawiązywać w talii. Wtedy rozległo się pukanie do drzwi.

- Witam w moim.... - zaczął mówić Jin, podchodząc do drzwi. Otworzył je i urwał swoją wypowiedź, widząc spojrzenie Yoongiego, który wpatrywał się w niego z taką złością, że aż coś ścisnęło go w gardle i żołądku. - Uhh... - Yoongi złapał go za przedramię, którym opierał się o ścianę obok drzwi i przesunął je w bok, żeby móc wejść do mieszkania. Jego ramiona były spięte, tak jak pierwszego dnia, kiedy się poznali.

Jin od razu to zauważył, chociaż nie widział za wiele, bo mężczyzna przemknął tak szybko obok niego, że był prawie czarną, rozmazaną plamą gdzieś na granicy jego wzroku. Zdążył jeszcze zarejestrować kluczyki od samochodu, które wyglądały w zaciśniętej pięści Yoongiego prawie jak broń. Zaświeciły się krótko, odbijając światło świec, gdy ten wszedł do salonu.

- Niewychowany dupek - mruknął pod nosem. W dodatku nawet się nie przywitał i nie zdjął butów. Jin poczuł jak rośnie mu ciśnienie.

- Hej...- głos dochodzący z korytarza był cichy i nieśmiały. Zaskoczony krzyk w gardle Jina przerodził się w niezręczne chrząknięcie, którym próbował go zamaskować.

Od razu spojrzał w stronę drzwi wejściowych, które wciąż przytrzymywał jedną ręką. Stojący na zewnątrz, na korytarzu, wysoki chłopak pomachał krótko w jego stronę.

- Przepraszam za niego - powiedział chłopak.- Jest dość zdenerwowany - dodał i dopiero teraz Jin zauważył, że ściska w ręku komórkę Yoongiego. Rozpoznał ją od razu po opakowaniu i słuchawkach do niej podłączonych. - I przepraszam za najście o tak późnej godzinie. Chciałem poczekać do rana, ale on...

- Jesteś Namjoon - powiedział Jin. Zgadywał, ale na twarzy chłopaka zagościł od razu szczery uśmiech. - Ty napisałeś tego maila - mówił dalej. Strzelał na ślepo. Wywnioskował to po komórce w ręku dryblasa i kluczykach samochodowych w ręku Yoongiego, ale tym razem też mu się udało, bo uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.

- Dobry jesteś. Ocenzurowałem trochę - Namjoon podał mu rękę przez próg. - Namjoon. Jestem najlepszym kumplem Yoongiego. Miło mi.

- Ji...- zaczął Jin pewnym głosem i urwał. - Wróż RJ - poprawił się. - Jestem... coachem astralnym - zakończył niezręcznie i wpuścił chłopaka do środka. Mieli już wejść do salonu, kiedy wszystkie światła w pokoju zapaliły się. Całą atmosferę chuj strzelił i Jin znowu poczuł się urażony. Yoongi stał obok pstryczka, rozglądając się nerwowo po pomieszczeniu.

- Co jest? - tylko tyle zdążył spytać, bo Namjoon miał już gotową odpowiedź i nie dał mu nawet dokończyć zdania.

- Yoongi boi się ciemności - wyjaśnił, chociaż pytanie nie miało być skierowane do niego. - Szuka demona. Bo widzisz, on zawsze pojawia się po zmroku...

- Nie pojawiałby się, gdyby ktoś zrobił swoją robotę dobrze - wtrącił się Yoongi, a jego głos był pełen jadu. Jin miał ochotę się obrazić. Co on w ogóle mógł o tym wiedzieć.

- Przepraszam bardzo...- zaczął mocnym tonem. Na logikę wiedział, że nie jest tak naprawdę pogromcą demonów, ale chłopak zaczynał go wkurzać. Nie dość, że wparował do jego domu nieproszony, nie zdjął butów, panoszy się wszędzie, to jeszcze go obraża. - Zostaw to - warknął, gdy Yoongi pociągnął za zasłonkę i odsłonił okno prowadzące na balkon. Puścił ją tak jak kazał mu Jin, ale też dał krok do tyłu. Mechaniczny i wolny, który w jakiś sposób nie wyglądał naturalnie.

- Nie - wyszeptał. Jin przewrócił oczami.

- Nie, nie. Tylko tak. - powiedział, mijając go. - Zimno wpuszczasz. Myślisz, że dlaczego te zasłony są takie grube? Może w twoim mieszkaniu są okna w podwójnymi szybami, ale tu takich nie mamy. Nie każdy ma szczęście mieszkać w nowym budownictwie - Jin nie potrafił opanować słowotoku, który przejął nad nim kontrolę.

Może i miał rolę do odegrania i powinien się jej trzymać, ale po tym jak Yoongi zapalił wszystkie światła, czar prysnął i nie chciało mu się dalej maskować i udawać. Był zbyt zmęczony i wkurzony. Odda mu te pieniądze i po sprawie. No może nie do końca, bo wysłał Jungkooka na tą cholerną wycieczkę do Japonii, ale jakoś sobie poradzą. Resztę kasy będzie musiał wyciągnąć z konta oszczędnościowego, co pewnie trochę potrwa. Albo weźmie więcej zmian, odkuje się i odda temu bucowi pieniądze. Postanowił, patrząc na Yoongiego, który wpatrywał się dalej w okno z przerażeniem.

Jin westchnął ciężko, łapiąc za róg materiału. Już go ciągnął. Szarpnął, ale zanim zdążył zasłonić okno, zauważył to. Tą twarz. Bez zmarszczek i rysów twarzy, która wydawała się patrzeć prosto w jego duszę. Długie włosy potwora spływały po jego chudych ramionach i plątały się między zmarzniętymi kwiatkami Jungkooka.

Jin krzyknął. Głośno, a potem jeszcze głośniej, gdy potwór przyłożył długie, białe palce do szyby, a te zaczęły zachodzić szronem. Jego gardło powoli traciło energię, czuł to i słyszał. Zanim nie zdążył na dobre stracić przytomności, poczuł na swoich ramionach czyjeś ręce. Sekundę później otoczyła go ciemność. 

a/n: piszą co  tym samym czasie, co Horizon, mam jakąś ostrą schizofrenię XDD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro