Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak tylko Kamiley się obudziła, był wczesny ranek. Dziewczyna była wypoczęta i pełna energii. Jednak wciąż myślała o rozmowie z matką. W końcu poznała odpowiedź na pytanie, które nurtowało ją odkąd odkryła kim była jej mama. Tylko co się stało z jej ojcem? Czy zginął z rąk bandytów? A może im uciekł? Kolejne pytania dotyczyły zaginionych bliźniaczek. Czy one również zostały zesłane podstępem na wygnanie? A może ktoś je porwał? Prawdę powiedziawszy, każdy scenariusz był możliwy.

- Kamiley.- usłyszała za sobą.

Brunetka wstała i spojrzała na Obsydian 3 CR.

- Tak, 3 CR?- spytała.

- Powiedz mi, tylko szczerze, na ile procent scenariusz z porwaniem Bliźniaczek Lazuli wydaje ci się prawdopodobny?- odparł pytaniem na pytanie, podchodząc do niej.

- Szczerze, na jakieś 45% - odpowiedziała.- A czemu pytasz właśnie o to?- dodała po chwili.

- Z prostego powodu. Zanim twoja mama zaczęła chronić naszego brata była ogromnie zżyta z bliźniaczkami. Prawie jak matka z córkami. Gdy zniknęły, sam zacząłem rozważać opcję, że ktoś mógł je porwać.- odparł jej.

Brunetka skrzyżowała ręce na piersi, lekko przysłaniając klejnot.

- A gdzie reszta drużyny?- spytała rozglądając się.

- Na patrolu. Jeśli nasz plan ma się odbyć w nocy, to lepiej by za dnia rozpoznali się w terenie. Mając na uwadze także fakt, że trzeba określić drogę do zamku.- odpowiedział.

- Racja.- odparła.- Poza tym, powiedz mi czemu uważasz, że bliźniaczki zostały porwane?- dodała po chwili pytanie.

- Gdyż w przeciwieństwie do Cody'ego w ich pokoju znaleziono wyraźne ślady szamotaniny. A pokój naszego brata był nienaruszony, bo do niego nie dotarł. Natomiast w pokoju bliźniaczek meble były poprzewracane, pościele pomięte jakby dopiero wyciągnięto je z łóżek, na ścianach i podłodze znaleziono wyraźne ślady ostrzy ich broni. To chyba wystarczające dowody by wyciągnąć wniosek o porwaniu.

- Załóżmy, że masz rację i bliźniaczki rzeczywiście zostały porwane. Więc kto i dlaczego je porwał? Jaki miał motyw? Chciał mojej mamie i Diamentom zrobić na złość?

- Nie wiadomo. Niestety nie znaleziono żadnych wskazówek prowadzących do odpowiedzi na jedno z pytań jakie dziś zadałaś.

- Innymi słowy, sprawę zamknięto i zamieciono pod przysłowiowy dywan. A moja mama nigdy się nie dowiedziała co stało się z jej jedynymi uczennicami.

Obsydian przytaknął potwierdzająco na słowa Kam. Ta rozmowa rzuciła zupełnie nowe światło na całą sprawę. Tego samego dnia po zachodzie słońca, na planetę przyleciał statek z bardzo dużą ilością kapsuł dla klejnotów pozbawionych form fizycznych, oraz ktoś kogo Kam na pewno nie chciała wtedy zobaczyć.

- Tęczowa Perła?!- prawie wykrzyknęła zaskoczona.

Wysoki, szczupły klejnot spokojnie wyszedł pozostałym na powitanie. Kam kompletnie nie spodziewała się Tęczowej, już prędzej Spinel.

- Tęczowa, co ty tu robisz?- spytała Kam.

- Diamenty otrzymały twoją wiadomość. Sama zgłosiłam się go tego, że będę wabikiem. Cody na początku protestował, ale potem się ugiął.- odpowiedziała Phoenix.

- Posłuchaj mnie uważnie. Mówiłam ci wyraźnie, że narażanie życia innych jest wbrew mojej naturze. Nie mogę pozwolić być się tak narażała, zostawisz tu kapsuły i wrócisz na Homeworld po czym powiesz Diamentom aby przysłały kogoś innego. Przecież ten nasz przeciwnik cię zabije.- odparła Kam.

- Nie zabije mnie. Zastanów się chwilę Kam. Gdyby dowiedział się o tak niespotykanym klejnocie jak ja, na pewno będzie chciał mnie żywą. Och i prawie bym zapomniała. Cody prosił by ci to przekazać.

Phoenix zdjęła przewieszoną przez kark torbę, której Kam w pierwszej chwili nie zauważyła i podała dziewczynie. Kam wzięła torbę i po jej otwarciu zauważyła igłę, ampułkę z przeźroczystym płynem oraz podręczny iniektor.

- Igła, ampułka z Esencją Klejnotów i podręczny iniektor? Po co Cody to wysłał?- spytała brunetka.

- Cody ma teorię, że jeśli klejnot zostanie pozbawiony swojej życiowej energii to Esencja Klejnotów podana bezpośrednio do samego klejnotu w odpowiedniej dawce odnowi tą energię i klejnot powróci. Ale to tylko teoria, więc poprosił mnie bym wam to przywiozła.- odpowiedziała Phoenix.

- Nie zaszkodzi sprawdzić tą teorię.- odparła Kam.- Wracajmy do kryjówki.- dodała.

/little time skip/

Po powrocie do kryjówki, Kam podeszła do losowej kapsuły z klejnotami, które udało im się ostatnio uratować. Dziewczyna otworzyła kapsułę i wyciągnęła pierwszy klejnot na wierzchu. Okazał się nim wyblakły klejnot Lapis-Lazuli. Po zamknięciu kapsuły, położyła klejnot na wieku i w odpowiedniej kolejności przygotowała iniektor do zaaplikowania esencji klejnotowi. Gdy ampułka i igła były na swoich miejscach, Kam znów chwyciła klejnot i "wbiła" delikatnie igłę w klejnot po czym nacisnęła spust iniektora i zaaplikowała ilość esencji z ampułki. Po wyciągnięciu igły, ślad po iniekcji momentalnie zniknął, a klejnot odzyskał kolor. Klejnot miał barwę jasnej morskiej zieleni. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, aż klejnot rozbłysł przez co dziewczyna odskoczyła zaskoczona i w efekcie wylądowała tam gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.

Po chwili pokazała im się bazowa forma klejnotów, a następnie włosy i ubrania. Gdy blask minął, klejnot w nowej fizycznej formie delikatnie wylądował na ziemi.

- Wow.- wydusiła dziewczyna.

Kam podniosła się w momencie gdy klejnot otworzył oczy i zaczął rozglądać się po podziemnej kryjówce.

- Co? Gdzie ja jestem?- spytał klejnot aksamitnym głosem.

- W podziemnej kryjówce Obsydianów, na planecie, która była kiedyś kolonią Żółtej Diament.- odpowiedziała Kam.

- A wy kim jesteście?- klejnot zadał drugie pytanie.

- Ja jestem Kamiley, córka Jadeit. A to jest Obsydian 1 AD.- odpowiedziała Kam.

- A ty?- spytał obsydian.

- Co ja?

- Jak się nazywasz? Jaki masz numer ściany i fasady? Jesteś w ogóle stąd? W sensie, z tej kolonii?

- Och. Ja jestem Morska Lazuli, ściana 5 fasada 2 DC. I jestem z kolonii Niebieskiej Diament.

- Hmm, nie sądziłam, że są inne odmiany Lapis-Lazuli. Podejrzewam, że nie masz tych samych mocy co twoje .... powiedzmy kuzynki.

- Owszem, nie posiadam takich samych mocy co klasyczne Lapis-Lazuli.

- Więc co robiłaś na tej planecie?

- Och, no cóż. Naprawdę niewiele pamiętam. Przybyłam na tą planetę z rozkazu Niebieskiej Diament. Miałam sprawdzić czy Pani Jadeit radzi sobie z selekcjonowaniem i wybieraniem klejnotów do armii Diamentów.

- Chwila, czekaj. Czy ty powiedziałaś o mojej mamie per "Pani Jadeit"?

- Zgadza się. Tak właśnie się wyraziłam. To był rozkaz samej Niebieskiej Diament iż tak właśnie mam się zwracać do Pani Jadeit.

- Okay, będę musiała pogadać o tym z Niebieską jak tylko się z tym bajzlem uporamy i wrócimy na Homeworld. Dobra, a czy widziałaś może w towarzystwie mojej mamy Bliźniaczki Lazuli?

- Niestety nie. Nie widziałam Panienek Lazuli przy Pani Jadeit. Ale widziałam inny klejnot.

- Jaki to był klejnot?

- Była niewiele niższa od Pani Jadeit. Miała klejnot Szafiru w klatce piersiowej i kolory bardzo zbliżone do kolorów Pani Jadeit.

- Pytałaś może moją mamę o nią? O tą, która jej towarzyszyła.

- Tak pytałam. Pani Jadeit powiedziała iż towarzyszący jej klejnot to jej doradczyni.

- Wiesz może, z której ściany i fasady była doradczyni mojej mamy?

- Z żadnej. Pani Jadeit powiedziała, że jej doradczynię stworzyły same Diamenty. Jednak potem już nic nie pamiętam.

Po tych słowach zapadła cisza. Kam myślała nad słowami, które właśnie usłyszała.

- *ciężkie westchnienie* no cóż, to wszystko. Dzięki za informacje, a teraz odpocznij trochę.- powiedziała i odeszła.

Obsydian od razu poszedł w jej ślady i oboje siedli przy ognisku, które rozpaliła Phoenix.

- Co o tym sądzisz?- spytał szeptem.

- Nie wiem. Mam mętlik w głowie, muszę to sobie poukładać.- odpowiedziała też szeptem.

- Rozumiem. Tylko pamiętaj, że jutro o tej porze zaczniemy wcielać nasz plan w życie.- odparł.

- Pamiętam, przyjacielu. Pamiętam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro