*hello, my old country*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

NIEKTÓRE FAKTY HISTORYCZNE NIE SĄ ZGODNE Z RZECZYWISTOŚCIĄ.

LEGENDA O TWARDOWSKIM ZOSTAŁA TROCHĘ[BARDZO] PRZEROBIONA

PONIATOWSKI PODOBNO NAPRAWDĘ ZOBACZYŁ...[Zobaczycie co]

[zobaczycie kto]... NIE ISTNIEJE

- Musicie jechać?- spytał Sam, podchodząc do Marinne, Castiela, Jane i Jacka.

- Tak, musimy. Jesteśmy potrzebne w Polsce. A Jackowi przyda się zobaczenie kawałka świata. Ja i Cass załatwimy kilka demonów, a Jane i Jack duchy na Zamku Królewskim- wytłumaczyła brunetka i pocałowała mężczyznę.

- Och, błagam was. Nie publicznie!- wrzasnął Dean.

Wszyscy się zaśmiali. Dwa dni temu Marinne dostała kilka wezwań do demonów słowiańskich pod Warszawą i do duchów na Zamku Królewskim. Od razu wiedziała, że zabierze ze sobą swoją siostrę i anioła. O tym, że weźmie ze sobą Kline'a, zdecydowała chwilę później. Uznała, że Jack powinien zobaczyć Polskę i zobaczyć jak poluję się na duchy.

- Będzie fajnie- Jane podskoczyła podekscytowana. Tak dawno nie była w Polsce. Kochała ten kraj tak jak swoją rodzimą Słowenię. Miała nadzieję, że zdąży oprowadzić Jacka po Warszawie- mieście, które kochała. Chciała także opowiedzieć mu o historii Polski. Tylko jeśli będą mieć czas.- No nie wytrzymam po prostu. Tak się cieszę.

- A ja nie wiedziałem, że masz ADHD- Dean uniósł brwi.- Uspokój się. Poza tym...Jesteś ze Słowenii i ...

- Ale w Słowenii mieszkałam tylko do czwartego roku życia. Z Polską mam trzy razy więcej wspomnień. Wycieczki na zamku królewskim, Krakowskie Przedmieście, Pałac Kultury...- westchnęła.

Sam spojrzał na nią lekko rozbawiony. Zachowywała się jak zakochana nastolatka. Chodziła cała rozchichotana, uśmiechnięta i szczęśliwa. A to był rzadki widok od czasu jej porwania.

- Uważajcie na siebie- Dean przytulił wszystkich po kolei. Nawet Jane.

Blondynka spojrzała na niego zaskoczona, ale nic nie powiedziała.

- Dupa w troki i jedziemy!- krzyknęła Marinne, po polsku, i się zaśmiała.

***

Dziewczyny z ulgą stanęły w apartamencie. Odłożyły torby na bok.

- I jak podróż?- spytały Jacka i Castiela.

- Ciężko. Nie mogłem zasnąć- powiedział Jack.- Dziwnie czuję się w obcym kraju, kiedy idę ulicą i słyszę zupełnie nieznany mi język.

- Przyzwyczaisz się- powiedział Castiel.- Jaki jest plan na jutro?

- Rano szukamy informacji. W południe ja i Cass jedziemy do Piaseczna załatwić te demony, a Jane i Jack zwiedzą zamek i popytają przewodników o duchy. O 21 wrócicie do Zamku i załatwicie te duchy. Andrzej ma zmianę- powiedziała Kielecki.

- Alleluja. Nie będzie problemu z wejściem.

Wszyscy kiwnęli głowami, a następnie rozsiedli się w salonie i zaczęli szukać odpowiednich informacji. Jack włączył telewizor, gdzie włączona była stacja TVN24. Spojrzał z zainteresowaniem na ekran, gdzie pojawił się dziennikarz stojący przed sejmem.

- Burzliwe obrady sejmu nadal trwają. Politycy nie mogą dojść do porozumienia..

- Jane, o czym on mówi?- spytał dziewczynę.

- O tym co zwykle robią politycy, czyli rzucają się mięsem- odparła.- Słuchajcie, mam pomysł z tym duchem. Może jakaś Królowa. Na przykład Barbara Radziwiłłówna. Nienawidziła Krakowa, ale lubiła Warszawę.

- O matko, ciekawy pomysł- mruknęła Marinne.- Trafiłaś w punkt.

- O co chodzi?- spytał Castiel i przechylił głowę w odpowiedni dla siebie sposób.

- Barbara Radziwiłłówna była żoną polskiego króla, Zygmunta Augusta. Kiedy zmarła, władca był załamany. Podobno prosił o pomoc każdego specjalizującego się w czarnoksięstwie. Zadanie powierzono legendarnemu Twardowskiemu. Kiedy udało mu się przywołać Barbarę, król strasznie chciał jej dotknąć. Cóż, miał dosyć lepkie rączki. Duch rozpłynął się w powietrzu, a król popadł w rozpacz. A diabeł stał z boku i się śmiał. Miał na imię Boruta. Podobno królowa do dzisiaj spaceruje po korytarzach pałacu. Tylko nie wiadomo dlaczego w Warszawie, a nie Krakowie- opowiedziała Kielecki.

Usłyszeli refren piosenki "Afraid to shoot strangers".

- Dean dzwoni- Tepes podniosła telefon.- Halo?...Tak, już jesteśmy...No, chyba jeśli co ciebie mówię, to samolot nie spadł...Em...Marinne, Sam skarży się, że nie odbierasz telefonu- Kielecki sięgnęła po smartphona.- Tak, mam już kandydatkę na ducha...O, też coś znalazłeś? Mów!...Nie szantażuj mnie ty pizdokleszczu...Dobra, upiekę ci placek...Biała Dama? W sumie...Okej. Pa.

Usiadła do komputera i zaczęła szybko klikać klawisze. Kline spojrzał na nią z zainteresowaniem. Usiadł obok niej.

- Czego szukasz?

- Wszelkich informacji o Białej Damie- szybko odwróciła się i niespodziewanie cmoknęła go w usta.

- Za co to?

- To prośba o rozpakowanie mojej walizki- uśmiechnęła się jak pingwiny z "Pingwinów z Madagaskaru".

Jack wywrócił oczami i położył głowę na jej ramieniu.

- Poszukaj czegoś o śmierci na zamku. Jakiejś rychłej, może procesu czarownicy- mruknął, a ona spojrzała na niego zaciekawiona.- Coś mi podpowiada, że to ma związek.

Marinne weszła do pokoju i ciężko opadła na krzesło.

- Ale dostałam opieprz- mruknęła.- Jane?

- Mhm?

- Pamiętasz czy Erika ma jeszcze ten sierp południcy?

***

Cass i Kielecki wysiedli z samochodu. Właśnie dojechali do Piaseczna i właśnie zmierzali do chatki Szeptuchy- przez bardzo wierzących mieszkańców nazywanej czarownicą. Wiedzieli, że tylko ona może powiedzieć im coś więcej o tych demonach.

Anioł chciał zapukać, lecz Marinne go powstrzymała.

- Nie otworzy ci- powiedziała i wyciągnęła z kieszeni liście paproci, a następnie je podpaliła.

Drzwi otworzyły się od razu. Castiel zaskoczony spojrzał na brunetkę.

- No co? To nie jest normalny kraj- mruknęła i weszła do środka, a za nią Cass.

Ściany były drewniane, wszędzie wisiały przeróżne zioła, a dużą część pomieszczenia zajmowały dwie, zapełnione szafy na książki. Wszędzie unosił się zapach szałwii i paproci.

- Wiedziałam, że przyjdziecie- szepnęła.- Twój przyjaciel mnie nie rozumie.

- Spokojnie, jest z... trochę innego świata- mruknęła Kielecki, patrząc na zdezorientowaną minę Castiela.- Potrafisz nam powiedzieć co atakuje dzieci?

- To się dzieję codziennie, w polu. W południe lub o północy- zakołysała się na bujanym fotelu.

- Tak jak myślałam- mruknęła Mari, a staruszka popatrzyła na nią pytająco. Powiedziała to po angielsku.- Przepraszam. To południca.

- I północnica.

- Północnice są bardzo rzadkie. Mam tylko sierp południcy, więc mogę zabić tylko ją.

- Czyli będziesz musiała wyrwać tej potworzycy sierp z rąk, młoda damo- Szeptucha podeszła do biblioteczki. Sięgnęła po księgę w czarnej okładce.- Daj to swojej siostrze.

Córka Abaddona spojrzała na nią zszokowana. Staruszka się zaśmiała.

- Wieści o synu Lucyfera i córce Abaddona polujących na duchy rozeszła się szybko po okolicznych Szeptuchach. Mają ogromną energię, gdy przebywają we dwójkę. Są silni, uzupełniają się- usiadła z powrotem na fotelu.

Marinne kiwnęła głową i wyszła z chaty, ciągnąc za sobą Castiela.

- Nic nie rozumiałem. Czułem się idiotycznie- mruknął.

- Ja się tak czuję, gdy z uczysz Jane enochiańskiego, a ja nic nie kumam- podała mu księgę.- Wyślij to do Jane lub Jacka.

***

Jane i Jack szli spokojnie Krakowskim Przedmieściem. Pogoda była idealna. Świeciło słońce, na niebie nie było ani jednej chmurki.

- Tu jest super- powiedział Jack, patrząc na zamek oraz Kolumnę Zygmunta.

- Fajnie, że ci się podoba. Musimy jeszcze kupić bilety do zamku, przepytać pracowników, a potem wrócić tu nocą- powiedziała Tepes i pociągnęła go w stronę zabytku.

Nagle pod jej nogami znalazła się opasła księga. Spojrzała zaskoczona na Jacka, a następnie podniosła tomisko.

- Masz pozdrowienia od Szeptuchy Aldony, Marinne- przeczytała i pokręciła głową. Otworzyła zaznaczony kartką dział.- Jack, już chyba nie musimy pytać przewodników.

- Ale zobaczymy zamek?

- Jasne, tego ci nie odpuszczę. Ale patrz. To spis duchów, które według autora i świadków pojawiają się na korytarzach zabytku. Jest nasza Barbara Radziwiłłówna, Biała Dama ale i Felicya, młoda służka na zamku z czasów Augusta Poniatowskiego- prychnęła pod nosem, czytając jego nazwisko. Była jedną z tych, która zgadza się z teorią przedstawioną nawet w ,,Historii bez cenzury.". Po prostu uważała go za ciotę na tronie.- Poniatowski nazwał ją czarownicą i kazał ją zabić. Podobno nawiedza zamek do dziś. Dodatkowo Poniatowski nie miał szczęścia do duchów. Kiedy ukazała mu się Biała Dama, wskazując ręką na Pragę. Pokazała się też Mościckiemu na niedługo przed atakiem III Rzeszy na Polskę.

- Czyli mamy trzy kandydatki na złośliwego ducha. Tylko jak mamy zdobyć ich kości?

- W Polsce duchy załatwia się trochę inaczej...

***

- Mamy tak siedzieć i czekać do południca?

- Tak.

Już od godziny siedzieli na polu i czekali aż łaskawie pojawi się ich demon. Południe miało wybić za pięć minut.

- I czemu jestem przebrany za rolnika sprzed dwóch wieków?- spytał Cass.

- Jesteś przynętą, Castiel- wyjaśniła Marinne.- Będziesz też przynętą o północy.

- Nienawidzę cię.

- Też cię kocham, bracie.

***

- To korytarz, w którym podobno komuś pokazała się Królowa- powiedziała Jane.

Jack kiwnął głową. Poleciał na ścianę, gdy potrąciły go jakieś dzieciaki.

- Uważajcie trochę!- wrzasnęła blondynka.- Chodź, obejrzeliśmy już cały zamek. Musimy zaplanować jak wypędzić tego ducha.

- Nadal nie powiedziałaś mi, jak robicie to w Polsce.

- Patrzymy duchowi w oczy i po łacinie modlimy się do Michała. Coś jak egzorcyzm. To zawsze działało- szepnęła.- Chociaż teraz Michał raczej średnio mnie lubi.

- Możemy zadzwonić do Evelyn, żeby jakoś poprosiła ojca o pomoc- zaproponował Klina.

Tepes powoli kiwnęła głową. Jack zmarszczył brwi.

- Co się dzieję?

- Nic. Po prostu, męczy mnie sprawa tych duchów w bunkrze.

- Jane, dowiemy się dlaczego je widzisz- Jack przytulił dziewczynę.

Powoli ruszyli w stronę wyjścia.

Około 21 oboje, z pomocą przyjaciela córek Abaddona, weszli do zamku. Mężczyzna wręczył im latarki.

- Uważajcie- powiedział i przytulił ich oboje.

Powoli ruszyli w kierunku korytarza Radziwiłłówny. Nagle z oddali usłyszeli huk.

- Pójdę to sprawdzić- szepnął Jack.

Blondynka dalej szła korytarzem. Usłyszała za sobą stukanie obcasów. Mocniej zacisnęła rękę na nożu duchów. Powoli się obróciła. Przed nią stała Barbara Radziwiłłówna, jakby wyrwana z portretu. Nie wyglądała jakby chciała ją zabić. Uśmiechała się lekko, potem uniosła rękę i wskazała na salę po lewej. Jane spojrzała tam kątem oka. Ujrzała kobietę w różowawej sukni, uśmiechającą się szyderczo. Blondynka po raz ostatni spojrzała na królową i ruszyła w kierunku białogłowej, mrucząc po cichu "Michale Archaniele", pomimo, że wiedziała o bezwartościowości wykonywanej czynności. Kiedy podeszła jeszcze o krok, nagle znalazła się wielkim, dębowym stole stojącym w drugim pokoju.

Jack, zaalarmowany hałasem, wbiegł do pomieszczenia. Szybko pomógł dziewczynie wstać.

- To ta służka- wycedziła.- Oszalała.

- Nie widziałem jej nigdzie.

- Jak?- spytała samą siebie.- W każdym razie, chodźmy ją załatwić.

Wyszli razem na korytarz. Jack stanął jak wryty. Przed nimi, znowu, stała królowa Barbara. Tym razem wskazywała pomieszczenie z portretem króla Stanisława Augusta. Weszli do wspomnianego pokoju. Kobieta trzymała w ręce pochodnie i uśmiechała się szaleńczo. Po chwili Jane znów wylądowała na ścianie.

- Suka- warknęła. Dotknęła palcami swojej brwi i poczuła na nich lepką ciecz. Krew.- Jeszcze większa suka.

Jack w tym czasie dalej walczył ze złym duchem. Tepes udało się wstać, więc zaszła zjawę od tyłu i dźgnęła ją nożem. Zniknęła.

- Spieprzajmy stąd- blondynka ciężko oparła się o chłopaka.- Mam dość duchów na długi czas.

Chłopak wziął ją na ręce i ruszył w kierunku wyjścia. Kiedy wychodzili, Barbara Radziwiłłówna po raz ostatni uśmiechnęła się do dziewczyny.

Kiedy dotarli do mieszkania, blondyn delikatnie położył ją na łóżku i ruszył po apteczkę. Gdy wrócił, zaczął przemywać ranę dziewczyny na brwi.

Jane uchyliła powieki. Po chwili Jack skończył wszelkie czynności związane z raną.

Blondynka w tym czasie zasnęła.

Położył się obok i przytulił ją do siebie.

***

Marinne i Castiel około trzeciej nad ranem wrócili do apartamentu. Te dwa demony wykończyły ich całkowicie. Kielecki rozejrzała się po pomieszczeniu. Była ciekawa czy ich dwójka kochasiów już wróciła. Zobaczyła ich, leżących na łóżku. Jack mono tulił jej siostrę. Uśmiechnęła się pod nosem i padła na kanapę. Naszła ją pewna myśl.

"Skoro załatwiliśmy to tak szybko, to może zostaniemy trochę w Warszawie"- to były jej ostatnie myśli przed zaśnięciem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro