16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"(...) nie sen jest najgorszy, najgorsze jest przebudzenie..."

J. Cortazar "Gra w klasy" 

~~~

Kiedy byłam pewna, że Enzo śpi, wstałam po cichu z łóżka ze swoim telefonem i podeszłam do łóżka Enza. Nie byłam pewna, gdzie on trzyma swój telefon, więc włożyłam rękę pod poduszkę. Chłopak niespokojnie się poruszył i lekko otworzył oczy. 

-Gwen?- szepnął.- Co się... 

-Gdzie masz telefon? - spytałam, ryzykując wydanie samej siebie, ale nie chciało mi się już w to bawić w nocy. 

-Uhm, powinien być w łazience- mruknął sennie i przewrócił się na drugi bok. 

Westchnęłam i ruszyłam w stronę łazienki. Aparat leżał przy umywalce, a ja tylko pokiwałam z niedowierzaniem głową. Jaki on był bezmyślny. Chwyciłam jego urządzenie w dłonie i po wpisaniu mojej daty urodzenia (błagam, to zbyt oczywiste) jako kod zabezpieczeń, zaczęłam szukać numeru Joshua. Kiedy go znalazłam, szybko przepisałam go do swojego telefonu. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i zadzwoniłam. Kiedy odebrał, mówiłam krótko i cicho, zdając relację z mojego chwilowego pobytu, w obawie, że Enzo się obudzi i zapragnie wejść do łazienki. 

Odłożyłam telefon na swoje miejsce i spuściłam wodę w toalecie, by to nie wyglądało podejrzanie, a następnie umyłam ręce. Wyszłam z łazienki i prawie dostałam zawału. 

-Po co był ci mój telefon?- spytał chłopak, stojący dosłownie w wejściu do łazienki. 

-Wydawało mi się, że coś dzwoni- powiedziałam pewnie.- Wystraszyłeś mnie, Enzo- warknęłam, próbując wyminąć chłopaka. 

-Gwen, coś ukrywasz- szepnął, patrząc prosto na mnie. Światło z łazienki padało na jego twarz. 

-Niczego nie ukrywam. Przychodzę tu z czystą kartą, jasne?- zaparłam się. Poczułam przypływ gorąca. 

-Będę cię obserwował- szepnął niepewnie. 

Przysunęłam się bliżej niego. Ten przełknął nerwowo ślinę, a ja się uśmiechnęłam. 

-Jesteś tego pewien?- szepnęłam mu niemalże w usta. 

Enzo przegryzł wargę i chwycił mnie w talii. 

-Nie jesteś sobą- szepnął.

-Jestem- mruknęłam pewnie, zarzucając mu ręce na szyję. 

Czułam się z tym źle. Z jednej strony chciałam tego, ale z drugiej... No cóż, niekoniecznie. 

-Dobranoc, Enzo- szepnęłam, całując go w policzek. 

Wyswobodziłam się z jego objęć i wróciłam szybko do łóżka Alexa. Przytuliłam się do chłopaka i starałam się zasnąć najszybciej jak tylko potrafiłam. 

*** 

-Pobudka, kochani!- usłyszałam krzyk Harper, który dochodził z otwartej windy. 

Przetarłam sennie oczy, spoglądając na Alexa. Chłopak również patrzył na mnie, a następnie ziewnął. Lekko się zaśmiałam i spojrzałam na Harper, która stała pomiędzy windą a pokojem. 

-Gwen, chcesz jakieś ubrania?- zagadnęła, kiedy wstałam z łóżka. 

Uśmiechnęłam się lekko do niej i podeszłam do dziewczyny. Nacisnęła przycisk z cyferką, oznaczająca piętro. Przez chwilę czułam się jak w rodzinie, ale miałam się ich wyprzeć, zdradzić ich, a szefów, nie oszczędzając w słowa, zniszczyć. 

-Jak dobrze, że wróciłaś. Już myśleliśmy, że po tobie, bo nie dawałaś znaków życia. Stęskniliśmy się- powiedziała z pobłażliwym uśmiechem. 

Tak kochana, słódź mi, słódź, wiem, że ci to było na rękę, bo jesteś zazdrosna o moją pozycję. 

-Zawsze dam sobie radę.- Uśmiechnęłam się z lekką wyższością i podziękowałam Bogu w myślach, kiedy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze. 

Serce mi podskoczyło do gardła, kiedy okazało się, że był to mój dawny pokój. Musiałam nie zwrócić uwagi na to, że dziewczyna wybrała inne piętro niż swoje. Jakieś dwie minuty wcześniej wstałam, nie do końca ogarniałam, więc to pewnie przez to. 

Mój pokój niewiele się zmienił. Praktycznie wcale. Poza jakimiś skrzyniami w rogach. Podeszłam do szafy, a następnie otworzyłam ją. Ubrania Benjamina. Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy, jednak szybko potarłam je. Silna, niezależna. Niezniszczalna. 

-Nie wyrzucaliśmy ich, bo wiedzieliśmy, że...- zaczęła Harper, ale przerwałam jej. 

-Nieważne. Dziękuję- mruknęłam. 

Chwyciłam moją ulubioną bluzę i przytuliłam do siebie. Jego zapach. Miał ją ubraną, gdy przyszedł do nas pierwszy raz. Położyłam ją na moim dawnym łóżku i podeszłam do swojej szafy. Wyciągnęłam jakieś legginsy, dłuższą bluzkę i pierwszą lepszą bieliznę. Poinformowałam Jones, że idę do łazienki, a ona zaoferowała się zaczekać. 

Szybko wykonałam podstawowe czynności w łazience. Narzuciłam na siebie bluzę Benjamina i pozwoliłam kilka łzom opuścić moje oczy. Przemyłam twarz zimną wodą i głęboko odetchnęłam. Dam radę. 

Wyszłam z łazienki i spytałam dziewczynę jakie są plany na ten dzień. 

-Najpierw jakiś szybki trening. Potem niektórzy idą na patrol, a reszta odpoczywa tutaj. Jak wrócą to znowu trening. I tak minie dzień- mruknęła, kiedy weszłyśmy do windy.- Jednak nie idziesz na patrol. Zostajesz tutaj z Enzem, Carterem, Islą, Kaede i Riley'em. 

Przewróciłam oczami. Musiałabym zagadać dwójkę chłopaków o moim początkowym planie. A przy dziewczynach będzie lekki problem, bo z tego co pamiętam to były one jedne z największych "stalkerek" od nas. 

Winda zatrzymała się na samym dole, zatrzymując się wcześniej na piętrze Enza i Alexa, by właśnie ta dwójka weszła do klatki. Alex stanął koło mnie, łapiąc moją dłoń. Spojrzałam na niego przestraszona, że ten gnój coś mu zrobił. Na szczęście pokiwał przecząco głową. 

-Wiecie co?-zaczęłam, kiedy wszyscy usiedliśmy już do śniadania.- Stęskniłam się za wami- przyznałam. 

-Aw, czułości- zaśmiał się Riley, a ja uśmiechnęłam się do niego. 

-Mi tak ciebie brakowało, Gwen, że ty sobie tego nie wyobrażasz!- pisnęła Louise, a mi zadzwoniło przez to w uszach. 

-Nie piszcz tak, Lou- warknął Carter. 

Stara, dobra rodzinka. 

-Znacie plan na dziś?- zmieniła temat Harper, a ja miałam ochotę jej przyłożyć.  

Irytowała mnie od samego spojrzenia na nią. Nie miałam pojęcia dlaczego to się działo, ale po prostu miałam chęć ją pobić. 

-Przypomnij nam go, bo przecież jesteśmy debilami.- Wywrócił oczami James, chichocząc przy tym. 

Moje serce zacisnęło się, kiedy spojrzałam na niego. Musiał wychwycić mój wzrok, bo kiedy skierował swój na mnie, uśmiechał się. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji, co zbyło mnie z tropu. Przecież James to chodząca kulka szczęścia, gdzie jego emocje? 

-Enzo, Carter, Riley, Isla, Kaede i Gwen zostają tutaj, a reszta idzie na patrol po treningu- mruknęła zła Harper. 

-Suupeer- mruknął Jerome.- Ósmy dzień z rzędu patrol- szepnął bardziej do siebie, a że siedziałam koło niego, to dane było mi to usłyszeć. 

Nie było mnie cztery dni, ale w sumie to nie byłam pewna ile mnie nie było, bo dni same w sobie mi się myliły. Tak czy siak, patrole musiały zacząć  się już wcześniej, a ja nawet o tym nie wiedziałam. 

-Serio? Ósmy dzień? Przecież...- zwróciłam się do niego, ale przerwał mi szybko, jakby bał się, że ktoś może podsłuchać naszą rozmowę 

-Pogadamy potem. 

-Chcę iść na patrol- powiedziałam głośniej, zwracając na siebie uwagę wszystkich. 

-I ja też- dołączył się Alex, a oczy wszystkich były w nas utkwione. 

~~~

rampapam 

rampapam 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro