32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Gdyby kiedyś udało mi się stąd wyjść, pozwoliłabym sobie być szalona, bo wszyscy jesteśmy szaleni. Najgorsi są ci, którzy o tym nie wiedzą, bo powtarzają tylko to, co każą im inni."

Paulo Coelho Weronika postanawia umrzeć

~~~

Obserwowaliśmy jak cała kolumna drzew obala się w naszą stronę. Jak nasza rezydencja zostaje odsłonięta na cały świat. Dookoła nas nie było już nic, co mogłoby nas zasłonić. Przed zombie. Przed innymi. Przed światem. Nasze bezpieczne miejsce było odsłonięte. Nie zauważyłam kiedy Enzo i Joshua stanęli obok mnie, chwytając się dłońmi, aby zasłonić mnie przed ewentualną kontuzją. Jakbym miała mało siniaków. 

-Co tu się...- wyszeptała Sophia, patrząc z przerażeniem na scenę rozgrywającą się dookoła nas. 

-Nie mam pojęcia- powiedział Enzo. 

-To jej sprawka!- krzyknęła Harper, pokazując na mnie palcem.- Tylko wylazła i już narobiła problemów! To wszystko jej cholerna wina! 

-Uspokój się blondyna, bo na następny raz tak ci przyłożę, że przez tydzień nie wstaniesz- warknęła Sophia. 

Nie wiem kto wygrał u Sophii konkurs nienawiści, ale chyba nie byłam na pierwszym miejscu, skoro mnie broniła. 

-Gwen nie ma nic z tym wspólnego- westchnął Joshua. -Naturalna kolej rzeczy. Jako że ziemia się osłabiła, to drzewa również, więc i one runęły. 

-Gówno prawda- powiedziałam. -Coś się dzieje. Coś złego. Czuję to. 

-Medium się odezwało- prychnęła Harper.- Wiedziałam, że zawsze było z tobą coś nie tak, ale nie sądziłam, że aż tak źle z tobą. 

Enzo spojrzał na nią błagalnym spojrzeniem, gdy ja czułam na sobie wzrok Blacka. Obserwowałam z ciszą scenę, która się rozlegała na moich oczach. To był tak komiczny widok- wokół nas nie było już nic, a Harper robiła problem o to, że to rzekomo moja wina. Dziecinada. Brakowało do tego jeszcze Riley'a, który miałby rzucać wyrzutami w moją stronę o to, że wychodzę i świat się wali. 

-Chodź Gwen- powiedział Alex, chwytając lekko za moją dłoń.- Chodźmy stąd, póki zabójcy nie przyszli. Proszę. 

-Poczekaj chwilę, chcę się karmić tym niesamowitym widokiem, że Sophia mnie dzisiaj broni- szepnęłam do niego z lekkim uśmiechem. 

-Niepełnosprawnych trzeba bronić- warknęła May, patrząc z nienawiścią na Jones. -Żal ci dupę ściska, że jedyni opiekunowie płci męskiej w promieniu pięćdziesięciu kilometrów są zainteresowani dziewczyną, która jest niesamowitym odkryciem wszystkich pokoleń, a nie dupodajką? Tak bardzo cię to boli, Jones? 

-Nie jestem dupodajką!- krzyknęła dziewczyna. 

-Tupnij sobie jeszcze do tego nóżką, ale nie za mocno, bo nie chcemy jeszcze tutaj tsunami- prychnęła druga dziewczyna. 

-Jeśli mogę coś powiedzieć to jesteś dupodajką- zaśmiałam się.- Nie wiem czy pamiętasz, ale przed moją zmianą opiekuna miałam super kontakt z chłopakami. Oni właśnie mi mówili, że wystarczyło na ciebie spojrzeć, a przez tydzień, dzień w dzień, spędzałaś z nimi noce na różne sposoby seksualne. 

-Nie chciałem tego wiedzieć.- Skrzywił się Joshua.- Skończyłyście już te swoje słowne przepychanki? Bo wiecie, nie żeby coś, ale właśnie te miejsce jest odkryte, już nie jest schowane głęboko w lesie i no jest problem z zombie, którzy zaraz wyjdą, więc dobrze by było się schować w środku, a przede wszystkim schować Gwen. 

-Nie- warknęła Harper. 

-Masz tutaj teraz najmniej do powiedzenia Harper- odezwał się Enzo, podchodząc do niej bliżej. - Odsuwam cię od osoby współdecydującej. Po prostu tutaj mieszkasz ze swoją ekipą zabójców, póki nie znajdziecie sobie nowego lokum. W zamian tego, chcę po prostu, abyś zamknęła w końcu swój ryj, a w razie czego pomogła odgonić zombie czy bronić domu. 

Wow Enzo, wow. Jestem pod niesamowitym wrażeniem tego, co właśnie powiedziałeś. Odsunąłeś Harper od czegoś, co tak bardzo kochała. Od władzy. Od możliwości planowania każdej akcji. Po prostu brawo. 

-Ale Enzo, nie możesz... 

-Właśnie, że mogę. Za to ty nie możesz obrażać kogokolwiek, na kim mi zależy. Nie obchodzi mnie to, czy to Gwen, czy moja mama. A ty sobie uroiłaś w głowie, że będziesz sobie wszystkie ważne dla mnie osoby obrażać. No i po co? Żeby zwrócić na ciebie uwagę? Brawo, udało ci się, ale chyba nie w taki sposób, w jaki oczekiwałaś. Koniec dyskusji. 

Harper, patrząc z niedowierzaniem na wszystkich, odwróciła się pięcie i weszła do środka budynku. Straciła prawie wszystko. Może to i lepiej. Niech zna swoje miejsce w szeregu. Chociaż raz. Spojrzałam na Alexa, który, podobnie jak ja, wydawał się rozbawiony całą tą sytuacją. Wielka królowa straciła koronę. 

-Nie ma co tak stać. Chodźcie do piwnicy, tam omówimy co dalej. Pójdę tylko do moich zabójców, aby zakazać im wychodzić i patrolować z góry teren- powiedział Enzo, kierując się do środka. 

Po chwili siedziałam w swojej izolatce znowu sama. Zamknęli mnie na klucz ponownie. Nie rozumiałam ich działań, przecież wszystko jest już w porządku, a oni znowu ograniczali mi swobodę chodzenia między nimi. Nie słyszałam żadnego słowa z ich rozmowy, a chciałam się dopytać co dalej ze mną. Nie miałam pojęcia co się dzieje i jak wiele się zmieniło, odkąd byłam w zamknięciu, ale wiedziałam, że zdecydowanie za dużo się stało w zbyt krótkim czasie. 

~~~

Joshua 

~~~

Usiedliśmy w jednych z pomieszczeń w piwnicy, zamykając wcześniej Gwen. Im mniej człowiek wie, tym lepiej się śpi czy coś, prawda? Sam wolałbym nie wiedzieć połowy rzeczy, o których rozmawialiśmy, ale nie mogłem nic na to poradzić. Codziennie walczyłem ze zmęczeniem fizycznym, jak i psychicznym, nie mogąc uwierzyć w to, jak wiele się zmienia dookoła mnie. 

-Co robimy z Gwen?- spytała Sophia.- Nie może wiecznie siedzieć w zamknięciu. 

-Musimy powiedzieć reszcie o niej- odpowiedział Enzo.- Jak przyjmą do wiadomości, że jest ona nietykalna, to wtedy można ją wypuścić. Obawiam się Riley'a, bo to dupek i na pewno coś odjebie, żeby ktoś za to beknął. 

-Niech tylko spróbuje, to wtedy tak mu się łeb od ściany odbije, że poleci do mojej rezydencji- warknąłem. 

Nie musiałem udawać, że nie lubię wysokiego blondyna. Ja nim po prostu gardziłem. Nie wiedziałem dlaczego Gwen tak go broniła, skoro jest zwykłym dupkiem. 

-Przeżywa Jerome'a- odezwał się Alex.- Ale to i tak nie jest dobre usprawiedliwienie na jego zachowanie. Jest po prostu żałosne. 

Przytaknąłem chłopakowi. Również straciłem wiele osób, ale to nie czyni mnie jakimś wielkim kutasem. Nie wyżywałem się aż tak na innych, jak on wyżywa się na Gwen. 

-Proponuję, aby powiedzieć im dzisiaj. Im szybciej tym lepiej dla nas, jak i dla Gwen. Ona oszaleje w tej izolatce- powiedziałem. 

-Mówisz tak, bo prawie się z nią dzisiaj przelizałeś?- zaśmiała się Sophia. 

-To już pierwsza oznaka tego, że szaleje. Kijem przez szmatę by mnie nie dotknęła- prychnąłem. 

Enzo się nie odzywał, tylko nasłuchiwał. Nagle do naszych uszów doszedł skowyt rannych i serie wystrzałów z pistoletów. Wybiegłem z pomieszczenia, kierując się w stronę Gwen, która nadal była zamknięta. Z przerażeniem patrzyła na mnie. Również to widziała. 

-Wszystko będzie w porządku!- zapewniłem ją. 

-Chroń Alexa!- krzyknęła, gdy odwróciłem się, aby dobiec do Sophii oraz Enza.

Alex dołączył do windy na sam koniec, trzymając w dłoni pistolet i nóż. Miał uśmiech, którego obawiałem się najbardziej. Chłopak uwielbiał zabijać zombie, a teraz miał idealną okazję, aby zrobić to porządnie. 


~~~

Alex kruszyno ty moja 

enzo king 

joshua soft   














Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro