6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Lepiej kochać, a potem płakać. Następna bzdura. Wierzcie mi, wcale nie lepiej. Nie pokazujcie mi raju, żeby potem go spalić. "

H.Coben "Nie mów nikomu"

~~~

Obudziłam się trochę przestraszona. Śnił mi się Benjamin. Podniosłam głowę. Spojrzałam w bok i zauważyłam Joshuę, który lekko uśmiechał się przez sen. Wstałam, wyciągając telefon spod poduszki. Była piąta rano. Wzięłam plecak i poszłam do łazienki. 

Zapalając światło, zamknęłam drzwi. Położyłam plecak na sedesie i spojrzałam w lustro. Miałam podkrążone oczy i brudne, poskręcane włosy. Zacisnęłam popękane usta i podeszłam do wanny. Odkręciłam zimną i ciepłą wodę, by uzyskać średni efekt. Ściągnęłam ubrania, które swoją drogą też były brudne (uwielbiam leżenie na ziemi) i rzuciłam do pustego kosza na pranie. Gdy wanna była zapełniona do połowy wodą, weszłam do środka, zakręcając kurki. 

Po dłuższej kąpieli ubrałam czarne legginsy i szerszą, szarą koszulkę. Zawiązałam czarne trapery na kostkach i wyszłam z łazienki. Joshua przecierał zaspane oczy. 

-Już chciałem się wydzierać za tobą- mruknął, obserwując moją sylwetkę. -Hm, gotowa na trening?- spytał.

-Trening?- powtórzyłam, podnosząc jedną brew oraz kładąc plecak obok łóżka. 

-Nie miałaś treningu z rana?- spytał zaskoczony, gdy usiadłam obok niego.- Bieganie i te sprawy? 

-Miałam po śniadaniu i nigdy nie biegaliśmy jako trening-  mruknęłam zawstydzona. 

Joshua przez chwilę milczał, ale po minucie podniósł się i podszedł w stronę windy. 

-Chodź. Ja będę się przebierać, a ty w tym czasie możesz się rozciągnąć, by sobie czegoś nie naderwać. Zacznę cię szkolić i nie pozwolę ci być w tyle z innymi- powiedział, kiedy winda się otworzyła. 

Wstałam z łóżka i weszłam razem z nim do klatki. Zjechaliśmy piętro niżej. Joshua wyszedł, a ja za nim. 

-Jak mam się rozciągnąć?- spytałam dla upewnienia. 

Chłopak pokazał mi kilka ćwiczeń rozciągających. Potem wziął jakieś ubrania z szafy i wszedł do łazienki. Przez pierwsze trzy minuty rozciągałam się, ale potem zaczęłam przyglądać się jego zdjęciom na biurku. Na jednym był z Sophią. Wyglądali na szczęśliwych. Na kolejnych był z jakimiś innymi ludźmi, ale jakoś nie mogłam przypomnieć sobie ich twarzy. Doszłam do zdjęcia z Enzem. Z ciekawości zajrzałam na tył zdjęcia, nie wiem- chyba z nadzieją, że znajdę jakąś ukrytą wiadomość. Wiadomość znalazłam, ale nie było to pismo Enza. 

Ja i zdrajca. 

Spojrzałam przestraszona ponownie na zdjęcie i pojedyncza łza wypłynęła z mojego lewego oka. Enz został nazwany przez Joshuę zdrajcą. 

-Bu- usłyszałam za sobą.

Podskoczyłam i odwróciłam się do sprawcy, a następnie z zaciśniętej pięści uderzyłam go w nos. 

-Serio masz mocne uderzenie. 

Spojrzałam na chłopaka, trzymającego się za nos. 

-Znalazłaś coś ciekawego?- spytał, ustawiając nos dłonią. 

-Ja... Przepraszam, po prostu...

-Mogłaś powiedzieć, że chcesz sobie pooglądać zdjęcia o szóstej nad ranem. Mi to różnicy nie robi, przecież to tylko i wyłącznie prywatność- warknął, idąc w stronę windy. 

Poszłam za nim, nie odzywając się. Czułam się głupio. Co ja sobie myślałam przeglądając jego zdjęcia? To było naruszenie prywatności. 

Zjechaliśmy na dół. Wyszłam przed rezydencję i czekałam na Joshuę, który poszedł po jakąś maść przeciwbólową. 

Rozglądałam się wokół, aż usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Spojrzałam tam i zauważyłam niewzruszonego czarnowłosego. Nie patrzył się na mnie. Spuściłam wzrok i czekałam na jego ruch. Zszedł po schodach, a następnie zaczął swój bieg. Ruszyłam za nim, ale ciężko było mi go dogonić. Moje kondycja była słaba, przyznaję się. Ale jego kondycja już nie. Miałam do niego około trzy metry. W pewnym momencie zatrzymał się, by głęboko odetchnąć i dopiero wtedy się na mnie spojrzał. 

-Dlaczego to zrobiłaś? 

-Ja... Bo cię nie znam, myślałam, że przez te zdjęcia może jakoś się uda cię bliżej poznać, jesteś taki zamknięty w sobie- zaczęłam. Po części była to prawda. 

-Wystarczyło zapytać, a nie grzebać w moich rzeczach- prychnął ze śmiechem. Usiadł na trawie i zaczął się rozciągać. Poszłam w jego ślady.- Wiem, że chcesz zapytać o zdjęcie z Enzem. Także pytaj. Masz szansę, pytaj. 

-Okej, to... Dlaczego było tam napisane "Ja i zdrajca"?- rzuciłam pierwsze pytanie, jakie nasunęło mi się na myśl.

Zamyślił się, a potem westchnął i zaczął udzielać mi wyczerpującej odpowiedzi. 

-Ja i on znamy się od sześciu lat. Od trzech panuje epidemia*. Razem przechodziliśmy szkolenia, badania. Byliśmy przyjaciółmi. Wiedzieliśmy, że wirus HvEvR kiedyś się rozprzestrzeni na tyle mocno, że nie będzie już ochrony nad światem. Kiedy okazało się, że obaj jesteśmy odpornymi, cieszyliśmy się jak dzieci, które dostały lizaki. Było to dla nas wielkie przeżycie. Mieliśmy szansę przeżyć. Pewnego dnia obudziłem się, ale obok mnie nie było Enza, a że mieszkaliśmy razem w jednej sypialni, bo te szkolenia i te sprawy.- Podrapał się po karku.- Mniejsza, nie było go obok mnie. Pomyślałem, że zaspałem, bo przecież to normalne albo że wyszedł wcześniej na jakieś szkolenie. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem to. Pełno trupów, które się odrodziły. I wtedy zdałem sobie sprawę, że nadszedł ten czas. Przeraziłem się. Nie byłem na to gotowy. Szybko spakowałem swój awaryjny plecak, wziąłem cztery bronie palne i wybiegłem z pokoju. Minąłem się z uśmiechniętym Enzem, który krzyczał, że w końcu może zabijać. Było to dla mnie dziwne. Szybkim krokiem poszedłem do laboratorium, tam gdzie byli wszyscy nasi szkoleniowcy. Znaczy, mieli być. Był jeden. Martwy. Naprawdę, nie wiedziałem co się dzieje, byłem spanikowany. Biegałem od sypialni do sypialni, ale nigdzie odpornych nie było. W głównym korytarzu zobaczyłem wiadomość "Uciekajcie, jesteście odpornymi zainfekowanymi. Musicie teraz szkolić innych". To uciekłem. -Siedziałam i wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Opowiadał to z taką wrażliwością. Opowiadał to z uczuciami.- Kilka miesięcy później spotkałem się z Enzem i Harper. On śmiał mi się w twarz, że jestem nieudacznikiem, że nic nie umiem zrobić, a on wywołał tą epidemię, że jest królem zombie. Potem dowiedziałem się, że ma swoje małe wojsko zabójców, kiedy ja przez cały czas szkoliłem ich, by przeszli do niego. Pierwszą osobą, którą wyszkoliłem była Sophia. Ona, jako jedna z niewielu, nie poszła do niego. I w sumie historia się tutaj kończy- mruknął i wstał. 

Chwilę trawiłam jego słowa. Wstałam i zaczęłam biec w równym tempie z Joshuą. 

Enzo był zdrajcą? Czy Joshua przede mną coś zataił? Dlaczego Enz miał być tym złym? 

~~~

trochę się tutaj pomieszało, ajaj 

wybaczcie aw! 

pamiętajcie, że kocham was najbardziej na świecie 

no i Joshuę tutaj też kocham moocno 

w ogóle to jestem zakochana w tej opowieści

całusy 

PS jeśli ktoś chciałby tytuły piosenek to można pytać! (prawie nigdy nie gryzęxx) 

*Joshua mówi tutaj o trzech latach, a Gwen wspominała o dwóch i pół. U Gwen dopiero wtedy doszła wiadomość o wirusie, bo podano informację w światowy przebieg. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro