Deal

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostrzeżenia: SMUT, FWB
Informacja: wiek bohaterów zmieniony na potrzeby pracy.

Seonghwa - 23
Hongjoong - 21

Deal | seongjoong


Hongjoong nie wiedział co ze sobą zrobić. Bezczynne leżenie w jednym miejscu doprowadzało go powoli do szału, dlatego w akcie desperacji napisał do swojego przyjaciela z typowym tekstem na zwrócenie uwagi. Wystukał na ekranie sformułowanie: "ja pierdole", po czym odczekał kilkanaście sekund obserwując jak Jongho odczytuje wiadomość. Uśmiechnął się pobudzony zauważając dymek z migającumi kropeczkami świadczący o tym, iż młodszy kolega zdecydował się odpisać. Kim był pełen pozytywnych myśli i już układał w głowie plan na spotkanie, lecz jego mina zrzedła, gdy przeczytał to, co wysłał mi Choi.

"Jakbyś jeszcze kogoś miał to bym zrozumiał(...)"


Pierwsze zdanie wystarczyło, by Hong rzucił telefon w pościel wykrzywiając przy tym twarz w wyraźnym niezadowoleniu. Naburmuszył się jak dziecko wierzgając z nudów nogami w powietrzu. Przez jakiś czas zwyczajnie zarzucał je na ramę łóżka albo ścianę kręcąc się po powierzchni matrraca niczym w betoniarce.

Niektórym słodkie lenistwo by nie przeszkadzało jednak jego rozpierała tego dnia energia, której nie potrafił spożytkować i to właśnie sprawiało, że czuł jakby zaraz miał coś rozwalić, bądź zabić kogoś z ogarniającej go niemocy. Potrzebował kopa motywacji, stawiającego go na nogi, a tymczasem już drugi raz został spławiony, natomiast chęć do życia powoli kopała sobie grób. O ile na co dzień lubił nie robić nic konstruktywnego, tak obecnie rozsadzało go od środka.

Nie chciał kolejny raz zawracać głowy współlokatorowi. Seonghwa uczył się na egzamin z ochrony własności intelektualnej czy jakiegoś tam prawa dotyczącego marketingu, czego Hongjoong za żadne skarby nie umiał rozróżnić. Kimowi wystarczyła jedna sroga reprymenda, która w gruncie rzeczy jedynie pobudziła jego niecierpliwość i dziecięce pragnienie zdobycia choć odrobiny uwagi od ulubionego hyunga. Czerwonowłosy cały czas rozmyślał o tym, jak osiągnąć swój cel i przeglądając internet w poszukiwaniu odpowiedzi na pytania typu: "jak zwrócić na siebie uwagę crusha?" lub "chłopak mnie ignoruje, jak go na siebie napalić?" znalazł kilka drogocennych rad.

Czarci uśmieszek wpełzł na jego usta, kiedy po cichu wślizgnął się do pokoju Parka, zabierając z szafy jedną z większych jego bluz. Żaden z nich nie zainteresował się tym drugim, co nie było czymś nowym. Tak samo w przypadku kradzieży garderoby - Seonghwa doskonale wiedział, że Hongjoong lubił grzebać mu w ubraniach, które później znajdował wszędzie, ale nie u siebie. Kim najzwyczajniej w świecie przywłaszczał sobie to, co podkradał, a Seo nawet nie myślał o tym, by pouczać młodszego czy domagać się zwrotów - w gruncie rzeczy lubił to i skrycie uważał, że Hongjoong wyglądał niebywale uroczo mając na sobie ubrania, w których po prostu tonął niczym malutkie dziecko w stosie poduszek.

Wracając do samego Honga, który w drodze powrotnej zerknął brunetowi przez ramię. Trzeba było zgodzić się ze stwierdzeniem, że zachowywał się w tej chwili jak kobieta z niedosytem czułości. Seonghwa też tak pomyślał, gdy Hong wtulił się w jego plecy dosłownie na kilka sekund i schował nos w materiale białej, bawełnianej koszulki. Zaraz po tym wyszedl, jak gdyby nigdy nic decydując się zrealizować plan zaczerpnięty z forum internetowego.

Ich relacja była z pozoru prosta. Dwóch całkowicie różnych pod względem charakterów i ambicji studentów mieszkających razem w wynajmowanym na pół mieszkaniu. Nic niezwyczajnego, ale tylko na pierwszy rzut oka. Tak naprawdę łączyło ich nie tylko to, że składali się na rachunki czy codzienne zakupy.

Oprócz dzielenia przestrzeni około czterdziestu metrów kwadratowych, dzielili się także powierzchnią łóżka.

Byli przyjaciółmi z korzyściami i odpowiadało im to. Nie spieszyło im się do związków i szukania przygód gdzieś po drodze, dlatego pomysł utrzymywania relacji fwb okazało się dla obojga bardzo zadowalające. Zwłaszcza dla Hongjoonga, który w rzeczywistości nie był zbyt chętny do okazywania uczuć. To Seonghwa był w tym wypadku tym, do którego należało wieczne domyślanie się "co autor miał na myśli". Hongjoong nie był oczywisty, tak samo jego czyny czy słowa; często jedynie wysyłał sygnały, zupełnie tak jakby nie byldo końca pewien czego tak naprawdę chciał. Pasowało mu to, że Park częściej wychodził z inicjatywą, a on mógł dołożyć jedynie swoje kilka groszy urozmaicając tym ich słodkie pocałunki czy - powiedzmy, że - niewinne igraszki za drzwiami pokoi, bądź na kanapie w małym, ale przytulnym salonie.

Hongjoong jakiś czas temu zaczął częściej czuć się tak, jakby Hwa stawiał go pod ścianą. Wydawało mu się, że starszy domagał się od niego większego zaangażowania, co z początku uznawał za absurdalne, ponieważ uważał, że ta relacja nie powinna się rozwijać. Twierdził, że skoro mieli być seks-przyjaciółmi to tak, w jego mniemaniu, powinno pozostać. Miało być bez zmian, lecz nie wiadomo kiedy coś takowej uległo i nie dotyczyło to Seonghwy, a - o dziwo - Hongjoonga, który zaczynał wariować bez zainteresowania przyjaciela.

Zaczął zachowywać się jak kompletnie obca mu osoba. Angażował się, gdy Seonghwa specjalnie go ignorował albo prowokował do tego, by to on trochę się postarał. Joong uważał to za męczące, ale jednocześnie ekscytujące, czego kilka tygodni wcześniej nigdy by nie powiedział.

Nie rozebrałby się też w swoim pokoju, by niedługo po tym założyć na siebie przydużą bluzę Parka. Nawet na Seo była nieco za duża, a co dopiero na Joonga, któremu sięgała niemal do kolan.

Nie podszedłby do lustra i nie przyjrzałby się sobie stwierdzając, że to powinno odwrócić uwagę jego współlokatora od książek, którymi miał ochotę cisnąć o ścianę byleby zniknęły z pola widzenia.

Kiedyś nie zrobiłby sobie zdjęcia, które bez wahania wysłałby do Seonghwy.

Właśnie, kiedyś.

Teraz wręcz kwilił domagając się choć jednego spojrzenia bruneta, które połechtałoby jego ego.

Teraz czekał cierpliwie na reakcję starszego siedząc na środku swojego łóżka z telefonem w dłoni. Zagryzał niecierpliwie wargi, obracając urzadzenie w palcach. Zastanawiał się też czy dobrze zrobił kombinując w ten sposób. Z tyłu głowy zapaliła mu się czerwona lampka, ostrzegająca przed tym, by nie próbował rozwijać relacji i nie chciał więcej niż to, co niemal rok wcześniej zapisali na kartkach mających odgrywać rolę umów.

Wzdrygnął się wracając do rzeczywistości, kiedy drzwi do pomieszczenia uchyliły się ukazując sylwetkę Seonghwy opartego o framugę. Czuł na sobie wzrok starszego, przez co odrobinę się zawstydził. Wiedział co oznaczało to spojrzenie. Domyślił się, że Hwa nie wierzył w podpis pod otrzymaną fotografią i osobiście przyszedł sprawdzić prawdziwość słów o nieposiadaniu na sobie nic więcej niż parkowej bluzy.

Przez moment wpatrywali się w siebie nawzajem. Dopiero po chwili Joong zebrał w sobie wystarczająco dużo odwagi, by zmienić pozycję. Odrzucił na bok poduszkę, która do tej pory trzymał na swoich nogach i podniósł się na klęczki odkrywając z wolna nagie uda. Doskonale wiedział, że były największą słabością Seo, który przymrużył powieki przeglądając się uważnie jego poczynaniom. Podwijał więc bluzę coraz bardziej, zatrzymując się w chwili, w której miałby obnarzyć przed współlokatorem wisienkę na torcie, której zapewne Park sam wolałby dosięgnąć.

Opuścił szybko materiał do kolan, wywołując tym niezdowolone prychnięcie starszego. Uśmiechnął się kokieteryjnie.

— Chcesz to chodź, jak nie to wracaj sobie do tych durnych regułek — wymamrotał przekręcając głowę.

— Obaj wiemy, że jak tu wejdę to na egzamin na pewno jutro nie pójdę — usłyszał w odpowiedzi, czując się przez moment wyróżnionym, jednak szybko mu przeszło.

Uświadomił sobie momentalnie, że byłby powodem porażki Seonghwy, której nie chciał. Był bliski rezygnacji z próby uwiedzenia Parka, który ku jego zaskoczeniu przekroczył próg pomieszczenia i odłożywszy swój telefon komodę nieopodal wyjścia, skierował się w stronę czerwonowłosego studenta sztuki.

— A egzamin? — Kim popatrzył na zdejmującego koszulkę współlokatora, nie mogąc nic poradzić na to, że zamiat na twarzy, skupił się na jego torsie i kusząco umięśnionym brzuchu.

— Pieprzyć egzamin.

Hwa wszedł ma łóżko od razu znajdując najkrótszą drogę do warg Hongjoonga, w które wpił siebez jakiegokolwiek ostrzeżenia, spijając z nich resztki niepewności i kotłujących się w głowie wątpliwości. Wiedział czego obaj chcieli i nie zamierzał niepotrzebnie tego przeciągać.

W dość krótkim czasie ich pocałunki stały się coraz bardziej żarliwe. Odbierały umiejętność racjonalnego odbierania rzeczywistości oraz sprawiały, że atmosfera w pomieszczeniu zaczynała się zagęszczać, lecz nie w złym tego słowa znaczeniu. Wręcz przeciwnie - robiło się ciekawiej. Coraz duszniej, niepokojąco gorąco i jednocześnie cholernie podniecająco, gdy Seonghwa zawisnął nad drobnym ciałem Hongjoonga, pieszcząc jego twarz oraz szyję swoim oddechem i obezwładniającymi zmysły pocałunkami.

Wtedy palce zaciśnięte dotychczas na mankietach rękawów ciemnej bluzy wplecione zostały w czarne kosmyki, ciągnąc za nie w potęgującej się ekstazie. Kim uwielbiał umiejętność łączenia delikatność ze stanowczością, co wychodziło Seonghwie nieprawdopodobnie dobrze, rozmiękczając jego kolana oraz serce. Coraz bardziej zatracał się w przyjemności, nie chcąc wracać do szarej rzeczywistości. Przesunął więc dłonie tak, by przyciagnąć do siebie starszego, tym samym zmuszając do tego, by odpuścił wspieranie się na rękach.

Ciężar układającego się na nim ciała sprawił, że westchnął prosto w usta kochanka, nie orientując się nawet, że coś takiego miało miejsce i jedynie temtego podnieciło. Obaj rozpoczęli wędrówki po odkrytych elementach swoich ciał. Hongjoong smagał opuszkami palców nagie plecy Parka, natomiast ten drugi skupił się na tym, by czym prędzej pozbyć się przeszkadzającej mu bluzy. Nie mogąc trgo zrobić przez protestacyjne odruchy Kima zrezygnował, zmieniając ich miejsce na kuszące uda chłopaka. Objął jedno z nich i uniósł dociskając do swojego biodra, podtrzymując przez dłuższą chwilę zanim nie zdecydował się przenieść z pocałunkami w swoje ulubione miejsce.

Właśnie na te zgrabne, silne uda zostawiając na nich początkowo mokre ślady, a z czasem dopiero zaczerwienione od przygryzania czy ssania. Kochał maltretować najwrażliwsze miejsca na ciele Hongjoonga, który jedynie posapywał w ekstazie i starał się dosięgać do jego włosów, upodobawszy je sobie jak zazwyczaj.

Seonghwa uwierzył w podpis pod zdjęciem nie kombinując jednak z drażnieniem młodszego i jego zadowalająco reagującego organizmu. Niezbyt przyzwoite odgłosy trafiające go jego uszu były niczym najpiękniejsza melodia, natomiast drżące z nadmiaru wrażeń uda, wciąż obcałowywane i przygryzane stanowiły znakomity kąsek.

Uśmiechnął się półgębkiem prostując plecy. Zlustrował postać mniejszego, zatrzymując spojrzenienna rozanielonej buźce, z elementów której najponętniejsze okazały się oczy - błogo przymknięte, śledzące jego ruchy. Podciągnął czerwonowłosego za ręce, zdejmując z niego zbędne odzienie, zaraz odrzucając je na oślep. Zainicjowany przec Hongjoonga namiętny pocałunek był o wiele ciekawszy niż zastanawianie się gdzie rzucić ubraniem, by niczego nie zepsuć. Miał to tak naprawdę gdzieś i chciał jak najszybciej mieć wolne dłonie, by ująć zarumienione policzki Joonga, a potem objąć go w pasie, by zmienić nieco ich pozycję.

Hongjoong wiedział, że nie ma drogi ewakuacji. Nie stał już na rozdrożu. Dokładnie wiedział, czego w tamtej chwili pragnął najbardziej i tym czymś, a raczej kimś był Seonghwa. Z jego pomocą ułożył się na poduszce, nie przerywając ani pocałunków, ani kolejnej tury przeznaczonej na zapoznanie się z i tak dobrze znaną już strukturą mięśni na parkowym brzuchu czy jego plecach.

Siegnął też do paska przy spodniach starszego, uznając że zaczynały być już zbędne. Chciał patrzeć na całokształt i podziwiać wręcz perfekcyjne ciało kochanka, pragnąc uwiecznić cały jego obraz nie tylko w swojej głowie, ale i na płótnie, może też jako rzeźbę, bądź motyw przewodni wierszy czy podobnych utworów. Chciał go na własność i do takiego wniosku doszedł, kiedy jego oczom ukazał się Park Seonghwa w pełnej krasie.

Nagi, podniecony i tak niebotycznie idealny. Brakowało jedynie tego, by był tylko jego, za myślenie o czym Joong od razu się skarcił. Ich relacja była zdecydowaniem wystarczająca, więcej nie potrzebował i, och, jak kurewsko się mylił.

— Gorąco tu — Hwa rozejrzał się dookoła, sprowadzając młodszego na moment na ziemię. Szybko przeanalizował sytuację i słowa Parka, lecz skomentował tego, co usłyszał.

Podniósł się do siadu i najzwyczajniej wykorzystał chwilową niedyspozycję starszego, przewracając go na plecy. Wspiął się też na jego biodra, nachylając tylko po to, by skraść kilka drobnych całusów z jego ust. Park odwdzięczał się tym samym, odwzajemniając leniwe, ale czułe buziaki, błądząc przy okazji dłońmi po torsie Joonga, jego tkliwych sutkach, żebrach, podbrzuszu, biodrach oraz pełnych, wręcz soczystych pośladkach. Zaciskał na nich palce, co wywoływało ciche sapnięcia, rzadziej pojękiwania, lecz zdawał sobie sprawę, z tego, że mieli jeszcze dużo czasu. To nienzmieniało jednak faktu, iż zapragnął usłyszeć choć jeden przeciągły jęk.

I Hongjoong wreszcie to zrobił.

Jęknął, gdy Hwa klepnął dość mocno jeden z jego pośladków. Przez to także obruszył się w miejscu niechcący ocierając ciałem, jak dolnymi partiami o te bruneta, który sam wydobył z siebie zduszony pomruk satsfakcji. Wtedy Joong postanowił pomaltretować go tak samo, jak sam niedawno był nakręcany.

Wspierając się rękoma na tułowiu Seo, usadowił się wygodniej ziszczając swoje drobne pragnienia. Uciszał wciąż zdrowy rozsądek, rozkazujący mu przestać i po prostu poruszał biodrami tak, by doprowadzić starszego na skraj wytrzymałości. Podjudzał go, stymulował męskość, łechtał ego, a zarazem przy okazji testował cierpliwość.

Seonghwa bywał łapczywy, dlatego tym razem Hongjoong zdecydował się go utemperować. Zauważając zniecierpliwienie wzmagał ruchy i tempo, jednak gdy Park zaczynał szarżować i kombinować - zwalniał, słysząc niezadowolone sapnięcia, pretensje albo rozkazy, by się nie wydurniał.

— Z zoo cię wypuścili? — skomentował samemu sapiąc cicho, kiedy coraz większa przyjemność zaczynała przysłaniać wszystkie inne odczucia.

— Sam nie szczędzisz — prychnięcie Seonghwy zakończyło, według Joonga, bezsensowną wymianę uwag.

To, co chciał właśnie zrobić było ryzykowne i obawiał się późniejszych konsekwencji, jednak instynkt przyćmił zdrowy rozsądek. Nie chciał zwlekać, był już wystarczająco zniecierpliwiony. Tak samo Park, którego psotne dłonie znowu upodobały sobie jego pośladki drapiąc, ściskając albo rozchylając co i rusz, co nie pomagało w trzeźwej ocenie sytuacji.

Wychylił się za siebie, próbując dosięgnąć pod poduszki po którymi ostatnim razem starszy schował potrzebny teraz żel. Jak na złość nie miał wystarczająco długiej ręki, lecz z drobną pomocą podnoszącego się do siadu i nieco przesuwającego ich na środek łóżka mężczyzny, udało mu się znaleźć zgubę, której szybko użył zwilżając nie tylko swoje wejście, ale i całą długość Seo, który pod wpływem dotyku chłodnej i mokrej od lubrykantu dłoni sapnął zagryzając wargę.

Wcześniej chciał za wszelką cenę oszczędzić Hongjoongowi niepotrzebnego bólu i dyskomfortu, zajmując się nim jak należy, lecz nie spodziewał się, że jego skryty, uroczy Hongjoong okaże się tym razem tym znacznie bardziej zdesperowanym.

Kochał każdą odsłonę czerwonowłosego, jednak ta, ktorą było mu dane poskramiać przebiła wszystkie dotychczasowe. Okazała się wyzwaniem, którego jakiś czas temu bałby się podjąć, aczkolwiek teraz był przygotowany niemal na wszystko, bo wiedział na ile ich stać i, na ile obaj mogą sobie pozwolić. Ukrywał niestety to, iż wolałby, aby przestały ich dzielić granice fwb, a łącząca umowa spisana dziesięć miesięcy temu zamieniła się w nic nieznaczące kartki.

Chciał Hongjoonga tylko dla siebie i nie wyobrażał sobie na jego miejscu kogoś innego. Sam także nie pogodziłby się, gdyby został zastąpiony.

Nie zamierzał tulić nikogo, kto nie był czerwonowłosym, trzymanym obecnie w ramionach i uspokajanym w trakcie nieprzemyślanego wcześniej procesu. Nieprzygotowanie Joonga krajało serce Parka, probującego załagodzić dyskomfort odpędzając od niego myśli chłopaka. Całował jego policzki, szczękę, szyję i ramiona, masując subtelnie skórę na ramionach, przedramionach oraz torsie. Obejmował mocno, gładząc wzdłuż kręgosłupa, cierpliwie czekając na pierwszy ruch mniejszego, mający świadczyć o jego gotowości.

Niebawem pokój wypełnił się przeciągłymi westchnieniami, urywanymi jękami i mieszającymi się oddechami.

Niekończące się pocałunkiem, bezustanne błądzenie dłoni, podtrzymywanie, nadawanie tempa, zwalnianie, obejmowanie. To wszystko przeplatało się ze sobą, jak i z odgłosami ocierających się o siebie, złączonych w jedność ciał. Idealnie zgranych z najskrytszymi pragnieniami. Będącymi perfekcyjnie pasującymi do siebie elementów ich układanki.

Żaden z nich nie wyobrażał sobie mieć przed sobą kogoś innego; obcego i nieznanego. Nie chcieli nowości, nieznanego gruntu, sprzeczności. Chcieli po prostu siebie nawzajem, ale tak, by źaden nie musiał mówić o tym wprost.

Traf chciał, że jeden z nich miał już powoli dość strachu przed nieokreśloną i zagrożoną przyszłością.

Leżąc wtulonym w plecy Hongjoonga, Seonghwa układał w głowie wypowiedzi. Żadna jednak nie była tą, która brzmiała najlepiej, w związku z czym postawił wszystko na jedną kartę. Zaryzykował i cmoknąwszy nagie ramię mlodszego, powiedział:

— Skończmy to.

Moment przerażającej ciszy dał im obu do zrozumienia, że ta rozmowa musiała kiedyś nadejść.

— Nie pasuje ci już jak jest? — pytanie Hongjoonga i jego niezbyt entuzjastyczny ton głosu były niczym siarczysty policzek wymierzony Seonghwie.

Ten tylko wzmocnił uścisk na talii Kima, zatrzymując go przy sobie na wypadek, gdyby zamierzał mu uciec.

Nie pocieszyło to Hongjoonga, który liczył na nieco inny obrót wydarzeń. Poczuł się jak zabawka. Zepsuta bezustannym wykorzystywaniem, choć w gruncie rzeczy sam był sobie winien.

— Puść mnie — wypowiedział cicho, lecz Seonghwa nie zareagował i wciąż przyciskał go do siebie. — Hwa, puść.

— Uciekniesz mi, a to nie jest to czego chcę — usłyszał.

— Nie chcesz tego, więc nie ma sensu przedłużać.

— Chcę czegoś innego, Joongie — Park wreszcie znalazł słowa podobne do tych, które chciał powiedzieć.

Dwudziestolatek otworzył szerzej oczy, nie dowierzając w to, że Seonghwa złamał się jako pierwszy. Szokujące było też to, że starszy odwzajemniał głęboko skrywane, jak i wciąż uciszane pragnienia o czymś więcej niż głupim układzie, który chyba już dawno przestał nim być. Joong nie miał pojęcia czy się cieszyć, czy bać.

— Czego chcesz? — odważył się zapytać, odwracając twarz ku brunetowi.

— Zasypiać i budzić się obok ciebie każdego dnia — ciemnowłosy pogładził policzek mniejszego, unosząc się na łokciu. — Chcę ciebie i wszystkiego z tobą. Chcę cię, kurwa, trzymać za rękę na zakupach, całować przy naszych znajomych, zaprowadzać i odbierać z zajęć. Chcę się z tobą kochać, a nie pieprzyć. Pytanie czy ty chcesz tego samego.

Mierzyli się spojrzeniami, wyczytując w twarzach okazywane uczucia.

Pewność. Niepewność.

Zniecierpliwienie. Przytłoczenie.

Obawa. Radość.

Wstrzemięźliwość. Zachłanność.

Pragnienie.

Miłość.

— Chcę.

Szczęście.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro