To nie brzmi zbyt przekonująco

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

   Wixo siedział w starym, obitym skórą fotelu. Był cholernie niewygodny, ale nie zwracał na to uwagi. Jego głowę zajmowały inne myśli. Nie mógł sobie przypomnieć, kim jest, ile ma lat lub choćby jak ma na imię. Nie mówiąc już o tym, że kompletnie nie wiedział, gdzie się teraz znajduje ani jak tu trafił. Brak jakichkolwiek wspomnień był równie uciążliwy, co towarzyszący mu od przebudzenia ból głowy.

    Wstał, przeczesując wzrokiem pomieszczenie, w którym odzyskał przytomność. Nie było w nim żadnych drzwi czy okien. Brak wyjścia sprawiał, że czuł się niczym mysz w potrzasku. Pokój wyglądał niczym średniowieczna biblioteka. Większość miejsca zajmowały półki, wypchane po brzegi książkami. Innych mebli nie było zbyt wiele, tylko wspomniany wcześniej fotel oraz zdobione, mahoniowe biurko. Oprócz tego na ścianie wisiało duże, zakurzone lustro.

    — Nigdy nie lubiłem czytać — mruknął do siebie chłopak. Podszedł do jednego z regałów i zaczął poszukiwać czegoś między książkami. — Może jest tu gdzieś jakiś przedwojenny playboy.

    Niestety, nie znalazł tego, czego szukał. Westchnął cicho i wrócił do fotela. Usiadł wygodnie, próbując się rozluźnić, ale wbijające się w tyłek sprężyny zdecydowanie nie ułatwiały mu tego zadania. Wbił wzrok przed siebie. Nagle dostrzegł wiszący na ścianie zegar. Wcześniej go nie zauważył. Ulżyło mu, że będzie chociaż wiedział, ile czasu straci, będąc tu zamkniętym. Teraz mógł rysować na ścianach nową kreskę po upływie kolejnych dwudziestu czterech godzin, tak jak to robią więźniowie w filmach. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że mimo upływu czasu, wskazówki w ogóle się nie poruszają. Żadna nawet nie drgnęła. Wszystkie trzy zatrzymały się w jednej linii, jakby ktoś je tak ustawił celowo.

    — To nie może być zbieg okoliczności — stwierdził Wixo. Nagle uświadomił sobie jeszcze jedną rzecz. — Odbija mi. Nawet zacząłem już mówić do siebie.

    Podszedł do ściany, na której wisiał zegar. Stanął tuż pod nim, wpatrując się w jego tarczę. Nie dostrzegł niczego nietypowego.

    — Zegar, jak zegar — ocenił. — Ale dalej coś mi tu nie gra.

    Nagle go oświeciło. Powiesił zegar na miejsce i jeszcze raz się mu przyjrzał. Wskazówki skierowane były idealnie na tył półki z książkami.

    Podszedł do regału, a następnie kilka razy postukał palcem w jego tylną ściankę. Na jego oko była to płyta pilśniowa, niezbyt wytrzymała.

    Chwycił za kant regału i zaczął go ciągnąć w swoją stronę. Półka była dość ciężka, ale w końcu udało mu się ją odsunąć od ściany. Wziął głęboki wdech, po czym z całej siły kopnął w tył szafki, robiąc tym samym pokaźną dziurę w cienkiej płycie. Pochylił się, próbując dostrzec cokolwiek we wnętrzu szafy. Niestety, w pokoju było zbyt ciemno, by mógł choćby ocenić, czy coś jest w niej ukryte. Pozostał mu tylko jeden sposób, by się przekonać.

    Powoli wsunął rękę w własnoręcznie zrobiony otwór, licząc, że jakaś pułapka na myszy nie przytrzaśnie mu palców. Ku swej uldze, zamiast pułapki wymacał kopertę. Szybko wyjął rękę z dziury i przyjrzał się zdobyczy. Była to najzwyklejsza koperta, w wnętrzu której skrywała się mała, prostokątna paczuszka.

    Szybko rozdarł papier, by następnie dobrać się do tajemniczego pakunku. W środku była stara kaseta wideo, pewnie jeszcze z lat osiemdziesiątych.

    Wixo rozejrzał się po pomieszczeniu, poszukując wzrokiem odtwarzacza. Niestety, żadnego nie dostrzegł.



    Tymczasem w ukrytym pokoju, tuż obok pomieszczenia, w którym Wixo bawi się w detektywa, spała dwójka nastolatków.

    Jeden z nich, ciemny blondyn o niebieskozielonych oczach, zaczął odzyskiwać przytomność. Powoli podniósł się do pozycji siedzącej, próbując zorientować się, gdzie jest. Przyszło mu to z trudem, ponieważ był jeszcze lekko zamroczony, a jego oczy nie przywykły do światła. Gdy wzrok już odzyskał ostrość, rozejrzał się zdezorientowany. Znajdował się w pośrodku niczego. Z każdej strony otaczała go całkowita pustka, a on sam był w niej uwięziony – a przynajmniej tak mu się wydawało. Dopiero, gdy jego wyciągnięta ręka natrafiła na opór w postaci ściany, zdał sobie sprawę, że jest w pokoju, który zdawał się nie kończyć. W rzeczywistości była to zwykła iluzja, polegająca na pomalowaniu pomieszczenia białą farbą o jednolitym odcieniu i oświetlenie go w taki sposób, by nigdzie nie powstał żaden cień. W ten sposób pokój sprawiał wrażenie ciągnąć się w nieskończoność.

    Do chłopaka nagle dotarło, że zupełnie nic nie pamięta. Nie mógł sobie przypomnieć nawet swojego imienia, lub choćby tego, ile miał lat. Zupełnie nic. W jego głowie była kompletna pustka, żadnych, choćby najmniejszych wspomnień. W dodatku nie wiedział nawet, gdzie się obecnie znajdował. Ogarniało go coraz większe przerażenie. Strach spotęgował się, gdy nie mógł znaleźć żadnego wyjścia.

    Po chwili zdał sobie sprawę, że nie jest tutaj sam. Na podłodze, parę metrów dalej, leżała jakaś dziewczyna. Wciąż spała, na co wskazywało ciche pochrapywanie wydobywające się z jej ust.

    "Mm... Samica" — pomyślał. —  "W dodatku całkiem ładna."

    Spojrzał na nią niepewnie. Przecież to właśnie ona mogła go tu uwięzić. Ale skoro tak, to dlaczego jest tu razem z nim? Jaki psychol zamyka się w jednym pokoju ze swoją ofiarą, a następnie jak gdyby nigdy nic kładzie się spać? Chociaż to mógł być zwykły podstęp, by go zmylić.

    Z drugiej strony, dziewczyna nie wyglądała groźnie. Miała ciemne blond włosy, opadające jej na ramiona. Była raczej niskiego wzrostu, mogła mieć niewiele więcej niż metr sześćdziesiąt. Szczupła sylwetka nieco uwydatniała jej kobiece walory, a szerokie biodra oraz ramiona sprawiały, że wygląda jeszcze bardziej atrakcyjnie. Ubrana była w krótkie, niebieskie spodenki oraz białą koszulkę bez żadnych nadruków.

    Blondyn uklęknął tuż obok niej. Nie mógł oderwać wzroku od śpiącej piękności. W końcu postanowił obudzić dziewczynę. Już chciał chwycić ją za ramiona, by delikatnie nimi potrząsnąć, gdy nagle spostrzegł przypatrującą mu się parę brązowych oczu. Blondynka właśnie się obudziła i była wyraźnie wystraszona. Nic dziwnego, zobaczenie zupełnie obcej ci twarzy zaraz po przebudzeniu raczej nie należy do najprzyjemniejszych doznań.

    Dziewczyna krzyknęła przerażona i zdzieliła chłopaka otwarta dłonią w twarz. Ten zaskoczony stracił równowagę i upadł prosto na nią, przygniatając jej brzuch całym ciałem. Gdy już się otrząsnął, pośpiesznie odskoczył od blondynki, stając na równe nogi.

    — Przepraszam, ja... To niechcący — odezwał się speszony.

    — Kim jesteś?! — wykrzyknęła.

    — Ja... — nagle zamilkł. — Chwila moment... A kim ty jesteś?!

    Zapadła niezręczna cisza.

    — Olix — powiedziała w końcu.

    — To dość nietypowe imię — zauważył.

    — To nie imię, chyba.

    Blondyn zmarszczył brwi, wpatrując się w swoją rozmówczynię ze zdziwieniem.

    — Nie pamiętam, jak się nazywam — wyjaśniła — a "Olix" to jedyne, co przychodzi mi do głowy.

    — Yhm.

    — Teraz twoja kolej — oznajmiła. — To jak ty się nazywasz?

    — Hm... — Zamyślił się chłopak. — Dajmy, że... Suchy.

    Dziewczyna przyjrzała się blondynowi. Oceniała, czy jej przebudzenie w tym dziwnym pomieszczeniu, pozbawionym drzwi i okien, to aby na pewno nie jego sprawka.

    Chłopak nie wyglądał na złą osobę, wręcz przeciwnie. Sprawiał wrażenie raczej miłego i towarzyskiego. Miał krótkie blond włosy o tak ciemnym odcieniu, że kolorem przypominały brąz, zaczesane na prawą stronę głowy, ale tak, żeby nieco odstawały do góry. Był raczej szczupły, niewiele dzieliło go od idealnie płaskiego brzucha. Spod białego podkoszulka dało się dostrzec lekki zarys mięśni. Miał na sobie również szare, dresowe spodenki, sięgające mu aż po kolana.

    — A to skąd się wzięło? — zapytała.

    — Nie mam pojęcia — przyznał. — Chyba kiedyś często używałem tego pseudonimu.

    — Wiesz może gdzie jesteśmy?

    Suchy cicho westchnął.

    — Niestety nie.

    Olix już otwierała usta, by coś powiedzieć, gdy nagle zza ściany dobiegł ich dźwięk tłuczonego szkła.

    Suchy poderwał się z miejsca i podbiegł do owej ściany.

    — Kto tam jest?! — wrzasnął. — Wypuść nas!

    Kilka minut wcześniej:

    Wixo wpatrywał się w stare, wiszące na ścianie lustro. Z zaciekawieniem przyglądał się własnemu odbiciu, jakby widział je pierwszy raz. Być może tak właśnie było, w końcu utrata pamięci wiązała się z brakiem jakichkolwiek wspomnień. Nawet tych dotyczących swojego wyglądu.

    Miał krótkie, śnieżnobiałe włosy, zaczesane do góry na mini irokeza, oraz błękitne oczy, przez co wyglądał jak jakiś bohater filmów fantasy. Był dość szczupły i całkiem wysoki, jak na swój młody wiek. Wyglądał na około piętnaście lat, na co wskazywała jego gładka, blada twarz, bądź chociażby brak zarostu.

    Wyjął z kieszeni małą, pomiętą karteczkę, którą wcześniej znalazł zaszytą w siedzeniu fotela. Wiele go kosztowało rozprucie materiału swojego jedynego siedziska, jednak było warto.

    Dla pewności jeszcze raz przeczytał jej zawartość. Literki były małe i niewyraźne, ale jakoś udało mu się je odczytać:

    "Krok do wyjścia jest za tobą samym"

    Długo zastanawiał się, co to może znaczyć, aż w końcu go oświeciło. Podszedł do regału z książkami, by następnie wybrać jedno z dzieł, oprawione w jak najtwardsza okładkę. Podniósł ją, oceniając jej ciężar.

    — Powinna się nadać — mruknął, po czym z całych sił cisnął książką w sam środek zwierciadła.

    Pokój wypełnił huk tłuczonego szkła. Wixo spojrzał na drewniana ramkę, w której wciąż tkwiły kawałki lustra. Na cienkiej ściance, mającej za zadanie podtrzymywać lustro, zapisana była kolejna zagadka.

    — Cztery strony świata dotykają ziemi, a nad nimi jeden strop. Klucza szukaj w jednej ze stron — przeczytał. — Co to ma, do cholery, znaczyć?!

    Nagle gdzieś zza ściany dobiegły go czyjeś wołania.

    — Kto tam jest?! — krzyczał jakiś chłopak. — Wypuść nas!

    W jednej chwili głowę Wixa wypełniły dziesiątki pytań. Kim był ów chłopak? Gdzie się znajdował? Dlaczego powiedział "nas"? Czyżby nie był tam sam? Jak się do nich dostać? Czy to wrogowie, czy przyjaciele? O co chodziło w tej cholernej zagadce? Nie potrafił odpowiedzieć na żadne z nich.

    — Halo! Słyszysz?! — wrzeszczał nieznajomy.

    — Słyszę! — odkrzyknął. — Nie jestem głuchy!

    — Wypuść nas!

    Wixo uznał, że lepiej darować sobie odpowiedzi typu "już to mówiłeś" i nie wdawać się z tym kimś w utarczki słowne. Lepiej wyciągnąć z niego jakieś informację.

    — Nie potrafię nawet uwolnić siebie, a co dopiero was — oznajmił.

    Po drugiej stronie ściany zapadła cisza.

    — Kim jesteś?

    Tym razem nie był to głos chłopaka. Był nieco łagodniejszy i bez wątpienia należał do dziewczyny.

    — To zabrzmi dziwnie — ostrzegł. — Ale nie pamiętam.

    — Czyli też jesteś zamknięty? — dopytała.

    — Taa... Na szczęście dostaje jakieś debilne zagadki, żebym się nie nudził.

    — Zagadki? — zainteresowała się.

    — Yhm — przytaknął. — Prawdopodobnie po rozwiązaniu wszystkich znajdę sposób, by się wydostać. Mam nadzieję...

    Znów cisza.

    — I was przy okazji też — dodał.

     — To nie brzmi zbyt przekonująco — zauważył chłopak.

    — A masz jakieś inne opcje? — odparł Wixo. — Jakikolwiek pomysł? Wiesz, jak inaczej mamy stąd uciec?

    — Nie — przyznał.

    — Więc zamknij się i słuchaj — rozkazał białowłosy, po czym spojrzał na ramę zbitego lustra. Wziął głęboki wdech i zaczął czytać. — Cztery strony świata dotykają ziemi, a nad nimi jeden strop. Klucza szukaj w jednej ze stron.

    — Beznadziejny dobór słów — ocenił obcy.

    Wixo postanowił go zignorować.

    — Jakieś pomysły, co to może znaczyć? — zapytał.

    Przez jakiś czas nikt nie odpowiadał, aż w końcu głos zabrała dziewczyna.

    — Rozejrzyj się i powiedz, co widzisz — poleciła.

    — No okay. — Białowłosy przeczesał wzrokiem pomieszczenie. — Mam tu zbite lustro, jakieś duże biurko, zepsuty zegar i regały pełne książek. Naprawdę starych książek.

    Nieznajomy krótko się zaśmiał. Był to cichy, wyrażający bardziej pogardę niż rozbawienie pomruk.

    — Naprawdę nie rozumiesz czegoś tak prostego? — zadrwił.

    — Oświeć mnie — warknął Wixo.

    — Biurko — odpowiedział.

    — Co biurko?

    — Cztery strony świata mają oznaczać cztery nogi biurka, umieszczone w czterech różnych kierunkach — wyjaśnił. — Wszystkie nogi dotykają ziemi. Z kolei stropem jest blat, jak mniemam umieszczony nad nogami. Teraz rozumiesz?

    Wixo zatkało.

    „No tak, przecież to było oczywiste!", pomyślał. Po chwili jednak zreflektował się, że sam nigdy by na to nie wpadł. Ta myśl wprawiła go w ponury nastrój. Po chwili przypomniał sobie o pozostałych zagadkach, które przecież rozwiązał samodzielne. To też był nie lada wyczyn, wszak nie należały one do najprostszych.

    Z zamyślenia wyrwał go głos chłopaka.

    — Żyjesz tam jeszcze?

    Wixo potrząsnął głową, próbując odpędzić od siebie uporczywe myśli. Podszedł do biurka. Było to proste, stare biurko, wykonane z mahoniu. Upływ czasu zdecydowanie mu nie służył, gdyż sprawiało wrażenie, jakby miało się zaraz rozpaść.

    Uklęknął, by lepiej przyjrzeć się jego nogom. Nie zauważył niczego nietypowego, biurko jak biurko.

    — Ej, kolego?! — Nieznajomy wciąż upominał się o uwagę. — Znalazłeś coś?

    — Jeszcze nie!

    Białowłosy westchnął cicho. Ten, który go tu uwięził, najwyraźniej zbyt dużo czasu spędził w escape roomie. On sam nie specjalnie przepadał za tego typu rozrywką. Bycie zamkniętym w jakimś pomieszczeniu, będąc zdanym tylko na siebie lub co gorsza na innych, nie sprawiało mu żadnej frajdy. Wręcz przeciwnie, tego typu rozrywkę mógł śmiało nazwać stratą czasu i pieniędzy.

    Nagle jego wzrok przykuło małe nacięcie na jednej z nóg biurka. Wyglądało jak mała rysa po próbie ukrycia ją warstwą brązowej farby.

    Po przyłożeniu do niej ręki, Wixo zdał sobie sprawę, że to nie jest żadne nacięcie. Szparek było więcej. Wszystkie razem układały się w kształt kwadratu.

    Szybko dotarło do niego, że to musi być jakiś ukryty schowek. Delikatnie nacisnął na niego ręką, a ukryta klapa natychmiast odskoczyła. Wewnątrz małego schowka dostrzegł niewielki, czerwony przycisk.

    — Chyba coś mam! — krzyknął, po czym wcisnął ów przycisk.

 
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   
   

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro