• | ⊱ Rozdział 5 ⊰ | •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czym tak naprawdę jest bratnia dusza? W głowie Hinaty od dawna nie pojawiało się to pytanie, a jednak... teraz na nowo zapragnął poznać jego znaczenie. Nie robił tego dla własnej wiedzy, a po prostu aby jego wewnętrzne "ja" raz na zawsze pożegnało się z niedorzecznościami na ten temat. Tak przynajmniej myślał.

Rudowłosy nie był w stanie tak po prostu podejść do Yamaguchiego i wypytać go o jego bratnią duszę. Nie widział siebie w sytuacji, gdzie pyta o takie rzeczy przed innymi ludźmi. Uważał, że to zawstydzające. W dodatku wolał nie omawiać tego tematu przy Tsukishimie. On i piegowaty byli nierozłączni, dlatego ciężko było znaleźć moment, kiedy Tadashi zostanie sam. Jakaś magiczna siła dała jednak o sobie znać w niespodziewanym momencie, kiedy to Shoyo spotkał kolegę z drużyny podczas wchodzenia do budynku szkoły. Od razu się zauważyli.

– Hej, Hinata – powiedział pierwszy Yamaguchi, machając przyjaźnie w stronę rudowłosego. Ten na chwilę zesztywniał, ale potem także odmachał. – Szkoda, że dzisiaj jest trening dopiero po lekcjach, co nie?

– Tak... Yamaguchi, mam do ciebie pewne pytanie.

– Jakie?

Shoyo nie odpowiedział od razu. Postanowił na te kilka sekund potrzymać kolegę w niepewności i w tym samym czasie zmienić buty. Dopiero po wykonaniu tej powinności podszedł do Yamaguchiego, zakrywając usta ręką, żeby przypadkiem nikt w pobliżu nie usłyszał co do wyższego mówi.

– Spotkałeś już swoją bratnią duszę?

To pytanie nie do końca było przemyślane. Hinata miał zamiar dopytać o więcej szczegółów, jednak zanim miał jakąkolwiek szansę, mina Yamaguchiego nie wydawała się chętna do odpowiedzi. Nie wiedząc jaki jest tego powód, niższy z nastolatków miał zamiar zapytać jeszcze raz, jakby Tadashi niedosłyszał. Czując za sobą ogromny cień, Shoyo od razu odwrócił się, widząc przerażającą postać Tsukishimy (Kei wydał mu się straszny, gdyż kompletnie nie spodziewał się jego obecności). Przez chwilę myślał, że będzie bezpieczny...

– Nie wydaje mi się, żeby gdzieś tutaj była twoja szafka – zauważył mądrze blondyn, odstraszając przy tym Hinatę. Rudowłosy odskoczył, ustawiając ręce jak do walki.

– N-nawet jeśli nie ma, chciałem po prostu porozmawiać z Yamaguchim!

– Trochę szkoda, że nie zdążysz, bo zaraz zaczynają się lekcje.

– Serio...? No to... Następnym razem!

Nie zwracając uwagi już na nic, Shoyo odbiegł od rówieśników, niejako martwiąc się, czy Tsukishima słyszał to, co wcześniej powiedział. Nawet jeśli zazwyczaj Hinata bywał głośny, tym razem postarał się mówić bardzo cicho. Jaka była więc szansa, że Kei specjalnie go przegonił, tylko żeby nie rozmawiać z jego przyjacielem? To było w oczach rudowłosego podejrzane. Dochodziła mu więc kolejna zagadka do rozwiązania, która kolejny swój rozdział miała mieć miejsce na przerwie obiadowej.

Yamaguchi sam przyszedł pod klasę Hinaty. Było to niespodziewane, a jednak i on miał pomysł, żeby zrobić coś podobnego, co piegowaty. Biorąc więc w swoje ręce pudełko z drugim śniadaniem, poszli razem w jakieś ustronne miejsce, gdzie żaden uczeń im nie przeszkodzi w rozmowie. Idealnym do tego miejscem był przedsionek do sali gimnastycznej numer 2. O tej porze nikt tak w praktyce nie chodził.

– No więc... Nadal się dopytuję o te bratnie dusze – powiedział pierwszy Shoyo, zaczynając jeść. Miał tak wiele jedzenia, że niektóre kawałki dawał Yamaguchiemu, który jadł zwykłą kanapkę ze sklepiku. Nie była tania bez powodu. – Przede wszystkim, dlaczego sam chcesz wrócić do tego tematu? Nie jest to bardziej... wstydliwy temat?

– Nie ma się tu czego wstydzić... Po prostu nie chciałem zostawić cię w tej niepewności mojej odpowiedzi. Lepiej także, jeśli Tsukki'ego nie będzie przy naszej rozmowie...

– Dlaczego?

– Zezłościłby się. No i zawstydził...

– Czyli to jest jednak wrażliwy temat!

Hinata poczuł niejako dumę, że nie tylko on czuł dyskomfort od tych wszystkich przeznaczeń, głupich aplikacji i miłości. Tsukishima najwyraźniej też miał na nie "uczulenie". Po analizie słów piegowatego, Hinacie coś nie pasowało. Nie wiedział jeszcze co, ale było to zdecydowanie coś wielkiego. Po chwili przeżuwania jedzenia, kolejny raz zwrócił wzrok na rówieśnika.

– Więc jak to jest z twoją bratnią duszą? Masz ją? Spotkaliście się? Czemu ci wtedy telefon zadzwonił w szatni?

– Cóż... Jak już wiesz, bratnie dusze spotykają się niespodziewanie. Na mnie na przykład nadszedł moment kiedy byłem dzieckiem, choć dowiedziałem się o tym dopiero po dostaniu pierwszej komórki.

– Tak wcześnie? To... Kto jest tą twoją osobą?

– Och, em... A dochowasz tajemnicy? – Yamaguchi nieco się zmieszał. Rudowłosy zauważył na jego policzkach rumieńce, które wyraźnie oznaczały, że piegowaty musiał bardzo lubić swoje przeznaczenie. Nawet jeśli tak było, przez moment dało się w jego oczach dostrzec... smutek

– Oczywiście! Obiecuję nikomu o tym nie mówić!

– To Tsukki...

Ta tajemnica była koszmarna (tak dosłownie pomyślał Hinata). Rudowłosy na chwilę zastygł w bezruchu, a było to podczas połykania ryżu. Nic dziwnego, że po chwili zadławił się tym kawałkiem, a przestraszony Yamaguchi próbował mu jakoś pomóc z odzyskaniem oddechu. Dobrą minutę zajęło Shoyo powrót do normalnego oddechu, jak i bicia serca (gdyby rudowłosy się zadławił, Tadashi w gratisie zszedłby na zawał). Na nowo zrobiło się między nimi cicho. Bynajmniej nie na długo.

– Ale... Jakim cudem? Od dziecka? To... dosyć sporo czasu... — mówił Hinata, dalej nie mogąc uwierzyć w słowa piegowatego. Do ostatniej chwili miał nadzieję, że jego kolega za chwilę powie "żartowałem", jednak do tego momentu wcale nie dochodziło.

– Wiesz, że Tsukki to też człowiek i ma prawo do miłości, prawda?

– Miłości?! To wy... chodzicie ze sobą?!

– Cóż... Można tak powiedzieć...

To był ten moment. Ta mała iskierka smutku, którą wcześniej zobaczył Hinata pojawiła się w oku Tadashiego, sprawiając że cały szok uleciał z Hinaty. Spokojnie odłożył swoje niedokończone drugie śniadanie, nawiązując na nowo kontakt wzrokowy z piegowatym. Raczej byłoby przesadą, gdyby złapał go za rękę dla otuchy.

– To jak to w końcu jest?

– Jakby... Czasami bywa... chłodno. Znaczy... Pewnie nie zrozumiesz...

– Być może. Wiesz... Jeśli macie problemy, powinieneś z nim je przedyskutować. Mówisz "Chcę to i tamto!", "Nie bądź już takim sztywniakiem, bo się odkocham!", no i się dzieje! Nie jestem ekspertem, ale... rozmowa dobrze wam zrobi.

Dzięki słowom Hinaty, Yamaguchi poczuł się lepiej. Podarował rówieśnikowi nawet uśmiech, który rudowłosy odwzajemnił z podwójną siłą. To poprawiło humory im obu na następne kilka godzin.

– A tak w ogóle... Jak to jest u ciebie? Masz już bratnią duszę? – zapytał Yamaguchi, a Hinata przez dosłownie sekundę starał się jakoś mu odpowiedzieć. Kłamstwa nie były dobre, ale walka o swoje priorytety już tak.

– Nie, gdzie tam... Wolę na razie siatkówkę.

Ich rozmowa trwałaby dalej, gdyby nie dzwonek. Musieli więc się rozstać, ale nie było im z tego powodu przykro. Każdy z nich poszedł po prostu w swoją stronę, mając w pamięci ich rozmowę. Yamaguchi na pewno postara się wprowadzić poradę Hinaty w życie, zaś rudowłosy... całkowicie już zapomniał o swoim Debris. Działo się tak niemal za każdym razem, gdy nie widział Kageyamy. Nie, żeby na ogół o tym myślał, ale... czasami mu się zdarzało, co nie znaczyło nic ważnego. Jego umysł zwyczajnie jest ciekawski, a serce nie musiało się z nim zgadzać. Nic w takim zachowaniu niestety go nie martwiło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro