• | ⊱ Rozdział 7 ⊰ | •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obóz treningowy zapowiadał się naprawdę wspaniale. Każdy pewnie zna uczucie podekscytowania przed jakimś ważnym dniem. Nie śpi się wtedy za dobrze, ale za to uśmiech nie schodzi z twarzy, tak samo jak gęsia skórka. Ma się wtedy niepohamowane pokłady energii i to właśnie czuł Hinata w przeddzień wyjazdu. Jego nogi same chciały na środku pokoju zatańczyć Belgijkę i gdyby nie mama, być może by to zrobił. W końcu jednak jego organizm się poddał i zasnął, zapominając rano o budziku. Nie było mu więc do śmiechu, gdy na raz dzwoniło do niego wiele osób z drużyny, pytając gdzie się podziewa. Ekscytacja działała na niego nieprzyjemnie.

Mimo lekkiego opóźnienia, rudowłosemu udało się dotrzeć pod szkołę. Od razu wsiadł do autokaru, zajmując niefortunnie jedyne wolne miejsce obok Kageyamy. Ubolewanie nad takim losem nie było w planach. Zaakceptowanie tego stanu r,eczy przyszło mu z łatwością, gdyż już po kilku minutach jego zmęczone powieki po prostu opadły, sprawiając że zasnął. Można się tylko domyślać, co działo się z taką niestabilną głową podczas snu. Jedynym wygodnym podparciem okazało się ramię siedzącego obok Tobio.

Rozgrywający był zdziwiony tym nagłym zbliżeniem z Shoyo. Od razu się zorientował, że chłopak spał, jednak pewna część jego myślała, że do takiej sytuacji nigdy nie dojdzie, za to inna właśnie marzyła. Od jakiegoś czasu Kageyamę zainteresował Debris. Wyłączał co prawda powiadomienia w szkole, ale dopiero w domu odkrył prawdziwe sekrety tej aplikacji. Rok temu ta aplikacja wskazała czarnowłosemu bratnią duszę. Ludzie z natury są ciekawi, więc było to normalne, że nawet jeśli dopiero teraz, zaciekawił się działaniem takiego programu. Bo niby skąd ma on sam z siebie wiedzieć kto jest sobie pisany, a kto nie? Debris nie pojawił się z dnia na dzień, ale nadal pozostawało pytanie kto za tym wszystkim stoi i jak nim steruje...

Po dojechaniu na miejsce Hinata jeszcze jakiś czas spał na ramieniu Kageyamy. Jego sen był naprawdę głęboki i nie zapowiadało się, żeby szybko się obudził. Dynamiczna dwójka została więc sama w autobusie. Czarnowłosy nie chciał w niegrzeczny sposób budzić Hinata ze snu, ale półtorei godzinna drzemka musiała mu wystarczyć. Zaczął więc od klepania go po ramieniu, a gdy to nie pomogło, przeniósł się na głowę, wykonując szybsze ruchy ręką. Unieruchomiony czuł się jak w więzieniu, stąd ta irytacja.

- Nie jestem pomarańczą...! - krzyknął Hinata, w końcu się budząc. Tobio odetchnął z ulgą, gdyż ramię zaczynało go boleć od tak długiego nacisku głowy chłopaka. Zaspany rudowłosy popatrzył wokół i odkrywając, iż został w autobusie sam z Kageyamą, zaniepokoił się. - Mieliśmy wypadek...?

- Już dojechaliśmy, imbecylu. Spałeś, a pan Takeda chciał, żebyś sobie jeszcze odpoczął.

- Och... Okej, rozumiem.

- Następnym razem weź ze sobą poduszkę.

Kageyama wydawał się zezłoszczony, a jednak była to tylko taka maska. Przybrał ją, gdyż wolał nie pokazywać niższemu swojego zainteresowania nim. Tak było już od kilku dni. Rozgrywający często orientował się, że zerka na Hinatę, myśli o nim lub też szuka go wśród tłumu ludzi. Nie był co prawda pierwszą jego myślą po wstaniu z łóżka, jednak nie można było zaprzeczyć, że Tobio wpadł i to po uszy. Zdziwiony Shoyo tylko patrzył jak czarnowłosy zabiera swoje rzeczy i wychodzi. Nie uzyskał żadnych wyjaśnień lecz szybko się opamiętał, ruszając za kolegą z drużyny. On sam nie wiedział, gdzie mieli iść, a z Kageyamą zdecydowanie będzie raźniej.

Nastolatkowie szybko znaleźli kogoś z drużyny. Był to akurat Ennoshita i pokazał im pokój drużyny. Lokalizacja ich miejsca pobytu była między ich miastem, a Tokio. Znajdowało się tu wielkie pole ryżowe i wiele dróżek, po których każdego ranka będą biegać, tak dla rozgrzewki. No i obiecano im grilla. Rudowłosy już nie mógł się doczekać tych wszystkich atrakcji.

- Kageyama, o której zazwyczaj biegasz? - zapytał Hinata, rozciągając się przed piereszym wejściem na boisko. Na terenie ich obozu była wielka sala gimnastyczna, połączona właśnie z budynkiem wypoczynkowym. Spędzenie tu kilku dni będzie miłym doświadczeniem.

- Około piątej rano. A ty?

- Ja o czwartej. Jestem od ciebie lepszy~!

- Ale ja mam lepsze oceny.

Po tak ciętej ripoście Shoyo miał zamiar coś jeszcze powiedzieć, ale nie było już czasu. To nie tak, że tylko oni korzystali z uroków tego miejsca, och przeciwnicy z Nekomy także tu byli. A z nimi Fukurodani. Ta druga drużyna okazała się niespodzianką, jednak im więcej ludzi, tym weselej.

Na początek rozegrano kilka meczy. Były one raz na równi, a innym razem ktoś bo wygrywał, albo przegrywał. Nikogo nie raziły te wyniki, gdyż była to tylko próba przed oficjalnymi meczami na zawodach. Nie można było powiedzieć, że wszyscy się ze dobą dogadywali. Nie było też wielkich sporów, po prostu... to byli licealiści. Głośni licealiści. W pewnym momencie każdy przypomniał sonie o obiecanym grillu i mimo iż miał się on odbyć dopiero jutro, postanowiono zrobić go już dzisiaj. Zadowolenie na tym obozie nie miało końca.

- Hej Tsukishima, a co tu trzymasz? - zapytał Tanaka, wyrywając z rąk blondyna tubkę z zakrętką. Nie czytając co to, jego mózg ubzdurał sobie, że jest to coś do jedzenia. Gdy wielka ilość dostała się do jego ust, po chwili okazał się to żel antybakteryjny. Większość przy stoliku zaczęła się z tego powodu śmiać.

- A więc to tak bawi się Karasuno?!

- Naprawdę zabawne!

- Dlatego właśnie nie bierze się cudzych rzeczy bez pozwolenia.

Atmosfera zaczynała się robić miła z minuty na minutę. Wiele osób rozmawiało o mięsie lub siatkówce i właśnie do tych osób należał Hinata. Stał gdzieś pod ścianą budynku, za którym urządzono całe to posiedzenie. Kageyama za to siedział przy jednym ze stolików i go obserwował. Jego bateria społeczna od dawna była rozładowana. Siedział przy znajomych sobie osobach, czekając na więcej jedzenia, o czym jednak zapominał. Jego uwaga skupiała się w większości na rudowłosym.

Z Tobio działo się coś dziwnego. Starannie chciał ukryć przed wszystkimi swoją "nieobecność", ale gdy rudowłosy zniknął mu z oczu, coś podpowiedziało mu, że powinien pójść za nim. Nie miało to najmniejszego sensu. Jego nogi same ruszyły za niczego nieświadomym Shoyo, a mózg kazał im co jakiś czas się zatrzymywać. Wtedy zaczynał myśleć nad swoim zachowaniem. Czemu tak zainteresował się Hinatą? Czyżby Debris miał coś z tym wspólnego?

Czy mogła być to dopiero rodząca się miłość?

Przez to pytanie Kageyama zatracił się w chodzie i w pewnym momencie wpadł na Shoyo, którego tak zaciekle śledził. Nie miał w planach ujawnienia swojej tożsamości, a jednak los chciał inaczej. Widząc obok siebie czarnowłosego, Shoyo pociągnął go bliżej ściany. Niższy wydawał się przed kimś ukrywać.

- Ciszej, nie mogą nas zobaczyć - Hinata przyłożył palec wskazujący do swoich ust, czym nakazał wyższemu milczeć. Po krótkiej chwili głowa Shoyo wyjrzała lekko za róg ściany. Nie wiedząc co się dzieje, Kageyama zrobił to samo.

Oczom tej dwójki ukazał się Yamaguchi oraz Tsukishima. Prowadzili ze sobą naprawdę żywą rozmowę, która niestety odbywała się daleko, przez co oglądający ich nastolatkowie niczego nie słyszeli. Mogli im jedynie spróbować czytać z ruchu warg, co wydawało się niesamowicie trudne. Panujące ciemności wcale im w tym nie pomagały.

- O czym rozmawiają?

- Nie mam pojęcia. Ale jestem pewny, że próbują się pogodzić.

W mgnieniu oka Kageyama przypomniał sobie o sytuacji sprzed kilku dni. Yamaguchi wtedy był smutny. Tobio co nieco zainteresował się wtedy jego problemem, ale nie na tyle, żeby je rozwiązywać. Jego oczy przyglądały się tej scenie jakby była jakimś filmem. Piegowaty mówił do Tsukishimy gestykulując rękami. Blondyn za to mało co się ruszał, jednak starał się odpowiadać niższemu równie szybko, jak on mówił. Rozmowa po chwili przerodziła się w coś spokojniejszego. Nim nastolatkowie się zorientowali, ich koledzy się przytulili, a na koniec pocałowali.

Ten jeden moment sprawił, że Kageyama wyobraził sobie jakby to było, gdyby on przeżywał taką sytuację z Hinatą. Byłoby nieswojo, ale zdał sobie sprawę, że nie obrzydzało go to tak jak kiedyś. Rozgrywający szybko zrozumiał swoje podejście do tego. Był w stanie zaakceptować fakt, iż rudowłosy zaczynał mu się podobać w sposób romantyczny. Inna opcja raczej nie wchodziła w grę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro