• | ⊱ Rozdział 9 ⊰ | •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zapominanie o niektórych sprawach przychodziło Hinacie z łatwością. W szkole na przykład często nie przynosił odrobionej pracy domowej (zazwyczaj z matematyki), jednak tym razem jego myśli krążyły niestety przy tej niezręcznej sytuacji z Kageyamą, którego na nieszczęście widział codziennie. Zaczynał powoli zauważać, iż jak na rywali widywali się za często, a przecież nie o to chodziło w tej relacji. Powinni się nienawidzić. A tak raczej nie było. Co więc wytworzyło się między nimi, skoro nie skakali sobie do gardeł? Rudowłosy uznał to za niepojęte lecz i tak nie mógł wyrzucić z głowy tamtej sytuacji. Powinien po prostu skupić się na czymś innym, co zajmie jego myśli znacznie łatwiej. Grill z nowymi kolegami bardzo mu to ułatwiał.

Wspólne posiłki na tym obozie były codziennością. Po co robić trzy oddzielne pory na posiłki, skoro wystarczyło wszystkich jakoś upchać w stołówce? Miejsca co prawda nie było tam wiele i niektórzy musieli jadać na podłodze, jednak gdy trenerzy ogłosili, iż tym razem posiłek odbędzie się na zewnątrz, prawie wszyscy domyślili się, jakiego rodzaju będzie to kolacja. Jeszcze zanim skończył się trening w dużej hali sportowej dało się wyczuć przepiękny zapach mięska, a kiedy wygłodniali siatkarze je zobaczyli, można było się tylko domyślać jak wyglądały ich miny. W skrócie: zaczął się prawdziwy wyścig o najlepszej jakości porcję.

- Dajcie mi przejść! Ja też muszę coś zjeść! - krzyczał rudowłosy, próbując przepchać się pomiędzy większymi od siebie kolegami z innych drużyn, którzy na złość innych brali wszystko, jak leciało. Rudowłosy zaczął obawiać się, że nic nie dostanie i pójdzie spać głodny.

- Sorka, krewetko, ale jesteśmy więksi, więc potrzebujemy znacznie większej ilości węglowodanów od ciebie.

- Właśnie, idź zjedz warzywa, czy coś.

Jego złość na nic tu nie mogła poradzić. Mieli rację, co do jednej rzeczy. Wszyscy byli od niego więksi, może i nawet starsi, dlatego nie miał z nimi żadnych szans. Shoyo od nich odszedł. Nie zdążył jednak pójść daleko, gdyż po chwili zza rogu wyłonił się Kageyama, trzymając na talerzu niesamowitą ilość mięsa, niż ktokolwiek tutaj dałby radę zjeść (inni się wręcz oglądali za nim, sprawdzając, czy nie mają omamów, widząc tak wielką budowlę mięsną, przypominającą górę Fudżi). Z tego zaskoczenia nawet Hinata się zatrzymał, zazdroszcząc mu. Niski nastolatek tak zapatrzył się na te pyszności, że nie zauważył nawet jak czarnowłosy do niego podszedł. Między nimi przez chwilę panowała cisza.

- Dam ci trochę, jeśli przez chwilę ze mną porozmawiasz - powiedział rozgrywający, a rudowłosemu aż pociekła ślinka, na widok mięsnej góry. Już powoli zaczynał czuć jej smak. Nie było opcji, że ta sztuczka na niego nie zadziała.

- Okej!

Szalone duo poszło razem gdzieś na ubocze. Inni siatkarze nawet ich nie zauważyli, ponieważ sami byli zajęci zajadaniem się pysznym posiłkiem przygotowanym przez trenerów. Kageyama zajął miejsce na schodkach do jakiegoś nieznanego im budynku, a uradowany Shoyo usiadł obok niego, pociągnięty zapachem mięsa. Mając widelec w dłoni niższy wziął w końcu pierwszy kęs, mrucząc przy tym jakie to jest dobre. Nie zawiódł się smakiem. Nastolatkowie jedli po kawałku po oddzielnych stronach.

- Fo o sym chałeś pochosmawiać? - spytał w połowie jedzenia Hinata, mając nadzieję, że nie będą poruszać zakazanych w ich relacji tabu (Debris). Nastolatek nie był entuzjastycznie nastawiony na tą pogadankę, dlatego pokazywał jak jej na niej nie zależało ciamkając jak najgłośniej się dało. Mimo wszystko to nie odpychało Tobio, który w zasadzie robił to samo. Dobrali się więc idealnie do wspólnego jedzenia.

- No bo ja... Zaglądałem dzisiaj do swojej aplikacji Debris. Czytałem o tobie co nieco...

Na te słowa Hinata niechcący zadławił się źle przeżutym kawałkiem mięsa. Nie było to coś poważniejszego i po kilki sekundach mu przeszło, jednak zaniepokoiło to siedzącego obok rozgrywającego. Bez wody ciężko było złapać rudowłosemu oddech, a jednak szok potrafił robić z ludzkim ciałem, jak i umysłem niesamowite rzeczy.

- Dlaczego? Przecież obaj ustaliliśmy, że nigdy nie chcemy być ze sobą w związku, więc...

- Tak, pamiętam. Po prostu... Mamy ze sobą wiele wspólnego.

- To znaczy?

- No... Oboje mamy siostry. Uwielbiamy siatkówkę, dobre jedzenie, różne zawody...

- Nie wiem do czego zmierzasz, ale nie mam zamiaru rozmawiać o tej durnej aplikacji na wyjeździe, na który czekałem od wielu lat. To mój pierwszy taki obóz, wiesz? Nie chcę aby zrobiło się... dziwnie.

Już właściwie było dziwnie, przynajmniej według Kgayeamy. Sam nie wiedział, dlaczego zaczął rozmawiać o Debris, skoro zgadzał się ze swoim kolegą. Wszystko aktualnie w jego głowie mówiło "Stop, ta rozmowa zmierza donikąd!". Było jednak w ich wspólnym jedzeniu coś magicznego. Czegoś takiego nie dało się wytłumaczyć. Ale można powiedzieć, że... między nimi zaczyna budować się nić porozumienia.

- A może sam do niej zajrzysz? To aż tak nie boli, naprawdę.

Hinata nie był przekonany, co do pomysłu rozgrywającego. Nie po to ignorował ją przez poprzedni rok, żeby teraz tak beztrosko jak on do niej wejść. Było to dla rudowłosego niepojęte. Jakiś mały głosik w jego głowie mówił mu, żeby to jednak zrobił. A nuż wyjdzie z tego coś dobrego...

- Ph... Tylko na chwilę... - odpowiedział, wyciągając swój telefon z kieszeni. Zazwyczaj nie trzymał go przy sobie, ale jego starsi koledzy z drugiej klasy polecili trzymać go blisko siebie, gdyż "na obozach często elektronika i inne drogie rzeczy lubią się gubić i znikać na zawsze". Zapewne mieli przez to na myśli, że niektórzy na obozach po prostu kradną.

- Wejdź w zakładkę "informacje". Tam powinieneś mieć wszystko na mój temat.

- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego! Zobaczę tylko... który z nas jest młodszy!

Mówiąc to, Kgayeyama wiedział, że przegra tutaj z kretesem. Jego urodziny przypadały bowiem na dwudziestego drugiego grudnia i istniała mała szansa na to, że ktokolwiek w drużynie miał później urodziny od niego. Cieszył się jednak, kiedy rudowłosy odrobinę się nim zainteresował.

Zainteresował się... To Tobio jak na razie wystarczyło.

Przez resztę posiłku to Hinata zjadł jego większość. Czarnowłosy jedynie od czasu do czasu brał po kawałku, większą uwagę skupiając na ustach kolegi. Uważnie obserwował jak ten żuje mięso (z zamkniętą buzią oczywiście) i nie wiedzieć czemu kolejny raz do jego głowy napłynęły nietypowe jak na niego myśli. Nie był to pierwszy raz, co go zmartwiło. Bezsilny nastolatek nie rozumiejąc własnych uczuć postanowił potem kolejny raz zajrzeć do swojej miłosnej aplikacji. Ta przywitała go z honorem, dając odpowiedzi na większość pytań powstałe w jego głowie podczas tego obozu treningowego. Ten na jego szczęście się jeszcze nie skończył, więc miał okazję do lepszego wyrażenia swoich uczuć.

Dopiero rozkwitały, a w okresie wiosenno-letnim pełne rozwinięte pączki kwiatów nie były rzadkim widokiem.

__________

Witam serdecznie i wesołego sylwestra!

Wiem, że dawno nie było rozdziału, za co Was niezmiernie przepraszam... Życie dorosłego nie wydaje się takie fajne.

Tak czy inaczej mam nadzieję, że mi to wybaczycie ❤

Postaram się niedługo opublikować kolejny rozdział, czekajcie na to cierpliwie~❤

Do zobaczenia, moje Yogurciki~!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro