16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

{Pov Bakugo]

W końcu dotarliśmy na tamtą polanę, jak już z daleka zauważyłem moją grupę, zeskoczyłem z szarego wilka i ile sił miałem w łapach pobiegłem prosto do nich. Widziałem podrapanego Hitoshego, kulącą Minę tak samo Kirishimę który pomagał cycatej, o patrzeć ranę na nodze słuchawek. Ale do cholery nigdzie nie było Dekla.

-Bakugo! Świetnie załatwiłeś tamtą Alfę!- Zawołał Denki gdy mnie zauważył. On tak samo Jak Ejiro pomagał innym w zakładaniu opatrunków.

-No właśnie, skąd wiedziałeś że tam jest niewidzialny wilk?!- Dopytywał się Kirishima, kiedy akurat skończył zawiązywać bandaż.

-Tak, jakoś zauważyłem... A gdzie jest Deku?

-Midoriya?  On był...- Zaczęła się rozglądać Mina, jednak z daleka zauważyłem zieloną czuprynę i od razu do niego podbiegłem, tym samym zostawiając tamtych w tyle.

-Boże debilu!- Od razu się do niego przytuliłem. Cholera tak się o niego martwiłem!- T-ty krwawisz...

-To nic... Małe zadrapanie...- Powiedział pewnie ale wyczułem w jego głosie ból.- A ty jesteś cały?

-T-tak. Pokaż mi to.- Rozkazałem i nawet bez jego zezwolenia podwinąłem mu koszulkę.- Ty to nazywasz małym zadrapaniem?! 

Z boku jego brzucha widniała dużych rozmiarów rana, z której sączyła się krew. Kurwa no nie!

-Ty to nazywasz małym zadrapaniem?! SKORO TO JEST MAŁE ZADRAPANIE TO JA KURWA JESTEM DAMSKĄ ALFĄ! 

-Kacchan... Je-jest, do-dobrze...- Zaczął mówić i iść coraz wolniej a jego oczy powoli się zamykały.

-Deku? Deku?! KURWA POMÓŻCIE MI!- Zacząłem drzeć mordę gdy chłopak zaczął się przewracać. Kurwa wiedziałem, że to zły pomysł! Ja to po prostu wiedziałem!

Po chwili obok mnie był już Kirishima razem z Miną, Shinso i Uraraką.

-Pomóżcie mi kurwa!- Krzyknąłem ponownie i nawet nie wiem kiedy do moich oczu nabrały się łzy.

-Mina, zabierz Katsukiego, Shinso chodź mi pomożesz.- Usłyszałem rozkaz rekina, a zaraz po tym jak kosmitka odciąga mnie od niego. Od jego leżącego ciała... Od krwawiącej Alfy... O-od mojej Alfy...

-Zostaw mnie! On się wykrwawi! Potrzebuje pomocy! 

-Spokojnie, Kirishima się tym zajmie.- Powiedziała uspokajająco po czym mnie przytuliła. Ja nawet nie zwracałem uwagi na to co ona robi. Mimo wszystko chciałem się wyrwać z jej objęć by być przy nim. Po chwili poczułem jak Uraraka zaczyna pomagać różowej, bo ta sama przestawała dawać sobie ze mną radę.

-Jak on mu pomoże?! T-ty nie widziałaś tej rany! on ma dziurę długości mojego przedramienia!

-Dodatkową mocą Kirishimy jest uzdrawianie ran. Uwierz mi, ze da radę.- O dziwo była dalej spokojna, natomiast ja nie za bardzo.

Nawet nie wiem kiedy odciągnęły mnie od nich na odległość kilkunastu metrów. Z tej odległości dokładnie widziałem jak i też słyszałem co się dzieje, ale sam nie miałem jak przeszkodzić swoją obecnością. A zważając na to, że wpadłem chyba w panikę... Dokładnie widziałem czerwone światło które wydobywało się z rąk Kirishimy, gdy ten dotykał jego ranę. Idealnie widziałem jak Shinso usiłuję wybudzić Dekla... Bardzo dobrze słyszałem jak rekin bluźnił pod nosem, że ta rana jest w cholerę głęboka... Tak samo krzyk fioletowego, że Deku coraz ciężej oddycha...

A ja co zrobiłem, gdy usłyszałem że Deku powoli traci oddech? Załamałem się i wybuchłem płaczem. Przestałem się wyrywać a po prostu upadłem na kolana. Mina od razu zaczęła coś do mnie gadać, że będzie dobrze czy coś. Konkretnie nie wiem. Nie pamiętam nic co się wtedy działo więcej. Nic co było związane z jego krzywdą...




































Zakończyć tu?






















Polsat :)))
























Nie no to serio koniec.




















No dobra...














-Boże chłopie nie strasz!- Usłyszałem nagle krzyk Kirishimy. Bez zawahania podniosłem wzrok.

Zobaczyłem tam Dekla który opierał się plecami o fioletowego, oraz rekina który dalej leczył mu tę ranę. Tym razem udało mi się wyrwać dziewczynie i czym prędzej pobiegłem do nich. Akurat Ejiro wyłączył swój dar zanim ja rzuciłem się na brokuła.

-Kacchan...- Powiedział zdziwiony gdy ja się w niego wtuliłem.

-Nie strasz m-mnie kurwa t-tak!- Wyjąkałem przez łzy. NO KURWA TAK SIĘ NIE ROBI!

-Przepraszam...

-Nie przepraszaj!- Warknąłem dalej nie odsuwając się od niego.- Myślałem, że... że...

-Już jest dobrze tak? Nic mi nie jest...- Delikatnie swoją dłonią podniósł moją głowę tak bym się na niego spojrzał, po czym kciukiem starł pojedynczą łzę która spływała mi po policzku.- Proszę nie płacz.

-Yhm...

-Nie chcę wam przeszkadzać... Ale musimy wracać.- Odezwał się fioletowy.

-Za pięć minut piętnasta.- Dodał czerwony.- Po za tym... Midoriya, wyleczyłem ci chyba w całości tę ranę, ale dalej pozostanie ci blizna.

-Przeżyję. A co z resztą?- Wstaliśmy oboje i ruszyliśmy w stronę reszty naszej grupy, dalej nie opuszczałem go na krok. W sumie nie wiem czemu ale miałem głupie wrażenie że jak odejdę to on znów padnie.

-Nikt poważnie nie ucierpiał. Znaczy Mina miała skręconą kostkę a Jiro poranioną ale to też wyleczyłem wcześniej. Tak to pojedyncze zadrapania.

-A Omegi?

-Nie naruszone.- Odpowiedział obojętnie Shinso.

-Nie określajcie nas jak coś co samo się nie obroni. Przypominam że zajebałem jedną z Alf, zanim mnie kurwa wyeksportowałeś gdzieś.

-Nie ja a moja Alfa, jak już coś. Jednak, dziękuję za pomoc.- Mówiąc to objął mnie ramieniem a ja poczułem jak zaczynam się rumienić. CHOLERA!

-Dobra, wracamy.

///Skip Time///

Mieliśmy o tyle szczęście, że na obiad spóźniliśmy się jedynie dziesięć minut! I w dodatku powinniśmy się cieszyć, że walczyliśmy w postaci wilków, bo ubrań nie podarliśmy.

Właśnie już wchodziliśmy do naszego domku. Każdy z nas się rozdzielił by się ogarnąć. Za jakieś dwie godziny, reszta ma przyjść do nas by omówić to co się stało...

-PIERWSZY ZAJMUJE ŁAZIENKĘ!- Wydarł się Kirishima, który ścigał się wraz z taśmą o to kto pierwszy będzie mógł się umyć

Ja sam stwierdziłem, że pierdole i pójdę na końcu. Z resztą, ja tam prawie nic nie zrobiłem.

-Kacchan?- Usłyszałem za sobą głos brokuła, gdy wchodziłem do swojego pokoju.

-Tak?- Mruknąłem zmęczony i odwróciłem się w jego stronę.

-Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej...

-Dobrze, po prostu jestem zmęczony.- Odpowiedziałem całkiem szczerze.- Idę się przespać. Akurat tamci debile przestaną walczyć o łazienkę.

-Ah rozumiem... To nie będę ci przeszkadzał...- Jak nic chciał coś powiedzieć! Zbyt niepewny jest!

-Deku?- Odezwałem się a ten od razu się zatrzymał.- Tylko o to ci chodziło?

-T-ta... Nie...

-Chodź do mnie do pokoju, nie będziemy gadać w drzwiach.- Wszedłem do pomieszczenia gdzie bez większych oporów rzuciłem się brzuchem na łóżko, przez co Dekiel wybuchł śmiechem.

-Ty tak na poważnie?

-Owszem. Padam na ryj!- Odwróciłem się na plecy, tak by móc go widzieć. Ten natomiast usiadł obok mnie.- To o co chodzi?

-Chciałem cię zapytać... Od początku wiedziałeś, że coś się stanie prawda?

-Miałem przeczucie... Po za tym, tamten brązowy wilk...

-Co on?!

-Chyba mnie naznaczył...- Wydusiłem ledwie z siebie chowając głowę w poduszkę.

-JAK TO KURWA CIĘ NAZNACZYŁ?!

-N-nie wiem! Mam takie wrażenie! Sam nie umiem tego poznać do końca...

-Pokaż mi to.- Rozkazał mi, był wkurzony i to bardzo. Nie wiem czemu ale nagle zacząłem się bać.

-J-już...- Przysunąłem się do niego i pokazałem skrawek szyi

-Faktycznie są ślady po ugryzieniu...- Lekko przejechał opuszkami palców po śladach zębów.

-Cz-czyli się nie my-myliłem?

-Nie. Nie jesteś oznaczony... Zabrakło mu dosłownie kilka milimetrów, a by to zrobił.- Powiedział z wyraźną ulgą w głosie.

-Szczęście...

-Czemu, wcześniej nie powiedziałeś, że masz takie podejrzenia? Odnośnie oznaczenia?

-N-nie wiem... Głupio mi było.

-Następnym razem, jak by miało coś takiego się zdarzyć od razu mi mów.- Jego ton głosu był stanowczy a zarazem pełen troski... Jak on to kurwa robi?!

-Yhm..

-A teraz, powiedz mi jak to miałeś przeczucie odnośnie tego co się zdarzy?

-N-nie wiem... Po prostu miałem wrażenie że spotkamy tamtego wilka... 

-A wtedy kiedy powiedziałeś, że się zbliżają? Przecież nikogo nie widziałeś.

-Wyczułem obecność większej ilości wilków. I to nie był nikt z naszej klasy.

-Przecież nikt od nas nawet nie zauważył...- Zaczął znów analizować wszystko i gadał coś pod nosem.

Te jego mruczenie podczas rozmyślania zaczęło mnie tak usypiać... Że bez kitu zasnąłem.

[Pov Narrator]

-Kacchan? Oh.. śpi..- Izuku wstał i skierował się w stronę wyjścia z jego pokoju, po czym zostawił blondyna samego w pokoju.

Zielonowłosy, przez kolejną godzinę nieustannie rozmyślał nad dziwnym przeczuwaniem negatywnych zdarzeń ze strony omegi. Przecież w końcu poprzedniego dnia także miał przeczucie by nie słuchać się Kirishimy i po prostu ruszyć za nimi w las. Prawda? Albo tamten niewidzialny wilk. Przecież nikt go nie widział, ale Kacchan już tak?
Chłopak rozmyślał, czy jego przeznaczony posiada szósty zmysł, czy po prostu drugi dar, niczym Alfa. Chociaż, ta druga opcja przecież pojawiała sie jedynie u Luny stada, według księg historycznych...

Chłopak postanowił zagłębić ten temat, przez co kolejne półtorej godziny przekopywał internet.

"Od dawna wilki zakładają swoje watahy, w których posiadają dwóch przywódców, Lunę- Czyli nadzwyczaj silną oraz inteligentą omegę która posiada tak zwany szósty zmysł, dzięki ktoremu potrafi wyczuć zagrożenie. A także Alfę stada, którym zostaje zawsze przeznaczony Luny. Prowadząca watahę Alfa zawsze była i jest nadzwyczajnie silna oraz posiada dwie potężne dodatkowe moce. Jedna która jest przydatna idealnie do walki, oraz drugą która niekoniecznie musi być nadzwyczaj przydatna.
A jak to się stawało, że powstawały watahy z takimi przywódcami? W sumie dalej można napotkać taką grupę społeczną, jednak raczej jest to już żadkością... Mimo wszystko początek założenia watahy mimowolnie zazwyczaj wyglądał w ten sposób:
Omega razem ze swoją Alfą wybierali się ze znajomymi, gdzie napotykali niebezpieczeństwo. Omega od razu, zazwyczaj wyczuwała intruzów i ostrzegała resztę, jednak jeżeli nie słuchali jej intuicyji i w rezultacie zostawali napadnięci najsilniejsza Alfa (jednocześnie bratnia dusza Luny) w stadzie zajmowała stanowisko przywódcy, a każdy wokoło się go słuchał, bez marudzenia. Po prostu inne wilki czuły, że tak musi być. Z czasem potem zakładali swoje stada, tak zwane "watahy" na których czele zasiadała właśnie Luna, jako znak spokoju, dobra a także delikatności oraz jej wybranek Alfa który przedstawiał siłę, honor oraz ochrony słabszych. [...]"

-Cholera, opis dosłownie taki, jakby ktoś widział to co się wydarzyło...-Mruknął pod nosem chłopak, po przeczytaniu trzeciego podobnego artykułu z przed ponad pięciu lat.- Kurwa, muszę im to powiedzieć... No właśnie która to godzi... CHOLERA ZA PIĘĆ MINUT ONI BĘDĄ A JA DALEJ SIĘ NAWET NIE UMYŁEM!

Zielonowłosy od razu pobiegł prosto do łazienki i o dziwo wyszedł z niej dosłownie w tym samym momencie w którym zjawili się ich goście.

Wszyscy zaczęli się ze sobą witać.

-A gdzie jest Bakugo?- Zaciekawiła się Mina, gdy nie zauważyła w pobliżu przyjaciela.

-A, on śpi.- Odpowiedział jej czerwonowłosy.

-Śpi? O tej godzinie?

-Taak, był okropnie zmęczony po dzisiejszym. W końcu powalił Alfę.- Zaśmiał się Izuku.- Pójdę po niego.

-Był także zmęczony płakaniem i szarpaniem się ze mną i Ochaco.

-Huh?-Zielonowłosy zatrzymał się i odwrócił w stronę kosmitki.

-No kiedy straciłeś przytomność, a Ejiro cię leczył. Z ledwością zdołałyśmy go od ciebie odciągnąć. Widać było gołym okiem jak bardzo się o ciebie martwił.- Powiedziala a na jej twarzy pojawił się uśmieszek który ewidentnie oznaczał, że ona już wie kto z kim będzie.

-Aaa, nie wiedziałem! A.. teraz po niego pójdę! Muszę wam coś ważnego pokazać, ale do tego muszą być wszyscy!- Zawołał zdenerwowany i czym prędzej pobiegł na górę  po blondyna.

[Pov Midoriya]

-Kacchan! Wstawaj!- Zawołałem, zaraz po tym jak usiadłem obok niego.

Ten jedynie coś mruknął pod nosem i zakrył się szczelniej kołdrą.

-Agh no Kacchan!- Westchnąłem po czym przysunąłem sie bliżej niego i zdjąłem kołdrę z jego drobnego ciała.

Chłopak ewidentnie nie zadowolony skrzywił twarz i po chwili wtulił, się w mój tors, tym samym przewracajac mnie na łóżko.

No nie powiem, to było strasznie urocze zagranie z jego strony. Z chęcią bym z nim tak został, ale muszę przekazać innym informację.

-Kacchan, nie rób sobie ze mnie poduszki i chodź, reszta już przyszła.

-Nah... Ja chcę spać... Z tobą...- Odezwał się w pół przytomny, wciskając swój nos mocniej w moja klatkę piersiową.

-Też bym poszedł spać... Ale mam ważną informację. A ty musisz przy tym być.

-Nie muszę. Daj mi spać!

-Uh...- Jęknąłem pod nosem po czym wywołałem swoja Alfę, która ukazała siw obok mnie w wpostaci wilka który miał około piętnastu centymetrów wzrostu.- Możesz obudzić Kacchana?

-Znów nie masz serca mu przeszkadzać i do tego wynajmujesz mnie? TOĆ OMEGA NASZA MNIE ZNIENAWIDZI TY DEBILU PARSZYWY!

-A to już nie mój interes. Proszę obudź go, ja muszę innym coś przekazać.

-Ugh, niech będzie. Ale oddajesz mi kontrolę nad soba na pięć minut kiedy tylko ze chcę.

-Niech będzie.

Wyszedłem z pokoju i wróciłem do salonu, gdzie to już wszyscy ja mnie czekali.

-I co? Gdzie Bakugo?

-Spokojnie Denki, zaraz przyjdzie.- Zapewniłem przyjaciela siadając na poręczy od kanapy.

-Dobra lepiej mów co takiego ważnego dla nas masz.

-To zacznę od początku...

Po około dziesięciu minutach czytania artykułów i podawania im przykładów, wszyscy zaniemówili.

-Czyli twierdzisz, że Katsuki jest Luną? A  my jego stadem?- Odezwał się zaciekawiony Hitoshi.

-Huh? O czym mówicie, słyszałem swoje imię...- Powiedział, ziewając gdy zaczął schodzić po schodach. Na jego ramieniu widniała moja mała kopia w postaci wilka.

-Witaj Luno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro