45

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nagle w mojej głowie znów rozniósł się głos blondyna. Jednak nie była to jak wcześniej paniczna prośba, wręcz błaganie o pomoc. Tylko cichutkie łkanie.

Deku... Proszę...

-Ile czasu mu zostało?!- Krzyknąłem zdenerwowany.

Mogę nie zdążyć!

-Dokładnie nie wiemy ale...

-Ty mała kurwo...- Nagle usłyszałem za sobą syk,  który przerwał wypowiedź mojego mentora. Facet z którym przed chwilą walczyłem normalnie kipiał ze złości.- Jak śmiesz robić ze mnie takie pośmiewisko?! Bo co? Bo jestem silniejszy?! Psychicznie nie wytrzymałbyś!? Nie wierze w żadne brednie, że twoja Omega! Nie miałeś dostępu do komunikacji z nikim i tak nagle cię olśniło hm!?

Gdy darł się na mnie, jednocześnie zaczął mnie popychać do tyłu, a gdy zaczął wyprowadzać atak, ponownie nieświadomie wypuściłem ze swojej dłoni tę czarną wiązkę energii, która nie dość, że go związała to w dodatku zatkała mu buzię. 

-Zamknij łaskawie mordę.- Fuknąłem w jego stronę, po czym zupełnie go olewając zwróciłem się do swojego mentora.- Ile czasu?

Mój głos był tak obojętny i pusty. Dosłownie taki wyprany z jakichkolwiek emocji. W tym samym momencie blondynowi zaczął dzwonić telefon który bez zastanowienia od razu odebrał.

-Toshinori?!- Z słuchawki wypłynął krzyk Recovery Girl, w tle za nią było słychać krzyki przepełnione bólem jak i też warkot oraz krzyki jakiegoś chłopaka, jednak sensu jego słów nie dało się wychwycić.

-Ile czasu pozostało młodemu Bakugo?- Odezwał się smutno, na co dostał natychmiastową odpowiedź.

-Izuku nie zdąży... Zostało zaledwie kilka minut...

Na słowa kobiety, otworzyłem szerzej oczy. 

-Nie pozwolę na to.- Odezwałem się niemalże natychmiast.- Gdzie on je...

-Nie pozwolę to ja, byś mnie ośmieszał!- Nagle na mnie rzucił się na mnie Hiroshima, jednocześnie zaciskając mocno swoje ręce na mojej klatce piersiowej, przy użyciu daru. Od razu zacząłem się dusić a uporczywy ból ukazywał mi, że bez połamanych żeber w najlepszym wypadku nie wyjdę z tego.

-Pu-puszczaj...- Wywarczyłem w jego stronę, a gdy ten tylko zaczął się ze nie śmiać, a ja ponownie usłyszałem głos mojej omegi coś we mnie pękło.

Izu... Zuzu... dłużej nie wytrzymam...

Bez żadnych ograniczeń uruchomiłem One For All i z całą siłą jaką posiadałem oderwałem od siebie czerwonowłosego by potem rzucić nim przed siebie, przeleciał kilkadziesiąt ładnych metrów i leciałby pewnie dalej gdyby nie fakt, że przebił swoim ciałem dwanaście ścian, zatrzymując się na kolejnej. Czułem na sobie wzrok wszystkich wystraszonych jak i też zdumionych osób. Jedyne co to spojrzałem na swojego mentora, który ewidentnie nie dowierzał temu co udało mu się zobaczyć.

-Gdzie on jest?- Zwróciłem się w jego stronę, pustym, wypranym z emocji głosem gdy w moich oczach widniała chęć mordu.

-U Recovery Girl...- Powiedział cicho i już chciał coś dodać, ale akurat znikłem.

Od razu teleportowałem się prosto do gabinetu pielęgniarki który znajdował się kilkaset kilometrów od tej areny. Jeszcze nigdy nie próbowałem tego robić w tak dużych odległościach i nie powiem, że nie ale bardzo się wystraszyłem gdy zazwyczaj nawet nie sekundowa ciemność związana z aktywacją teleportacji, panowała mi przed oczami kilkanaście dłużących się sekund. 

Jak nie zdążę to sobie tego nie daruję...

Jeszcze dwie sekundy ciemności i nagle nastała jasność. Pierwsze co zauważyłem były to krzyki a wręcz wrzaski i skomlenie przepełnione niewyobrażalnym bólem, drugie co dostrzegłem były to drzwi gabinetu pielęgniarki. Od razu ruszyłem do nich a gdy zdążyłem złapać za klamkę, krzyki ustąpiły.

Spóźniłem się?

Tylko ta myśl, te słowa one krążyły mi po głowie pokazując to jak bardzo Hiroshima mi przeszkodził. Mogłem już wcześniej się poddać! 

Już nawet nie próbowałem dostać się przez drzwi. Czułem jak złość i strach opanowąły mój organizm. Czułem to jak moje  ciało ładowało się energią, oraz widziałem jak zielone iskry zaczęły ponownie tańczyć wokół mojego ciała.

I znów pojawiła się ciemność.

A następnie jasność.

I Kacchan, który leży nieprzytomny na moich kolanach.

A ja dalej naładowany energią, z uaktywnioną mocą, tulę do siebie drobne ciało blondyna.

-Przepraszam...- Mówię cicho gdy z moich oczu zaczynają lecieć pojedyncze łzy, które spadają na blondyka, mocząc przy tym jego koszulkę.- Tak bardzo przepraszam...

Mocniej przyciskam go do siebie i zamykam oczy. Tak bardzo zjebałem!

Nawet już nie zwracam uwagi, że czuję czyjeś spojrzenie na sobie. Fakt, że spóźniłem się za bardzo mnie dobija.

-Przepraszam... Kacchan ja bardzo...

-Przepraszasz...- Naglę słyszę słaby i zmęczony głos mojej omegi, która delikatnie wyciera pojedynczą łzę z mego policzka.-  Nie przesadzaj, jeszcze żyję.

-A-Ale...- Dukam, nie wiedząc jak zareagować.

Przecież po śmierci wewnętrznego głosu osoba zapada w śpiączkę nawet na rok!

-Ale?

-Boże Kacchan!- Nagle krzyczę mocniej go przytulając.- TAK PRZEPRASZAM!

-Przestań z przepraszaniem... Powiedz lepiej czy wygrałeś.

-No chyba sobie ze  mnie teraz żartujesz!

-Czyli przejebałeś. Nawet najprostszej woli osoby bliskiej śmierci spełnić nie potrafisz.- Prycha na mnie, a ja nie dowierzam w to co mówi. 

On przed chwilą krzyczał tak głośno z bólu! Prawdopodobnie na ostatnią chwilę przy byłem a ten teraz ze mnie żartuje i pyta o zawody!? I zaczyna się śmiać jakbyśmy opowiadali sobie żarty! No ja nie wytrzymam z tym człowiekiem!

-Boże!- Jęknąłem wkurzony na niego gdy ten wybuchł śmiechem

-Dziękuję.- Dodał ciszej, tak by nikt nie usłyszał po za mną.

Nagle gdzieś przed nami usłyszałem dzwonek telefonu. A gdy zwróciłem swój wzrok w tamtejszą stronę zauważyłem Aizawę, jakiegoś chłopaka oraz pielęgniarkę która właśnie odbierała połączenie.

-Jest u was Midoriya?!- Rozniósł się po całej klasie głośny krzyk Wszechmocnego, gdy ta włączyła rozmowę na głośnik.- Nagle zniknął, mam na dzieję, że teleportował się do was!

-Tak, jest tu.

-Szczęście w nieszczęściu z szczęściem.

-Co ty bredzisz?- Powiedziała nie rozumiejąc słów wypowiedzianych przez mężczyznę.

-Przekaż mu, że nieźle musiałem się tłumaczyć z tego, że po poddaniu się cisnął swoim rywalem tak, że przebił prawie trzynaście ścian, po czym sobie zniknął!- Po tych słowach wszystkie zszokowane spojrzenia zostały skierowane na mnie.- Ale lepsze jeszcze jest to, że gdy przedstawiłem całą sytuację, a Hiroshima Yuu, jego przeciwnik wyraził też swoje zdanie jak i skruchę to wygraną przekazali właśnie dla Izuku.

Teraz już paliłem się ze wstydu, szczęścia i wszystkiego co się da, gdy każdy nie dość że wlepiał we mnie wzrok to jeszcze nie dowierzał. Sam nie wierzyłem. Ja wygrałem!?

-Deku?..

-No-no bo ja, no ten... Chciałem tu przybyć i zre-zrezygnowałem i no on mnie zaatakował jak już było po wszystkim a ja musiałem do ciebie... I nim rzuciłem, gdy zaczął mnie atakować... A potem się teleportowałem i tak jakoś...- Zacząłem się tłumaczyć kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.

Zawiodłem ich?

-Deku!

-Midoriya!

-Jesteś w końcu!

Nagle do pomieszczenia wbiegła dosłownie cała nasza klasa, taranując przy tym tamtego chłopaka który stał przy drzwiach. Od razu okrążyli naszą dwójkę i zaczęli wypytywać. Nawet nie zdołałem zrozumieć tego co chcą mi przekazać, ponieważ się wręcz przekrzykiwali. Jednak najbardziej zwróciłem uwagę na Katsukiego, który dosłownie zaczął zasypiać mi na rękach, jednocześnie tuląc się do mojej klatki piersiowej.

-Też się cieszę, że wróciłem... Ale moglibyście się trochę odsunąć? Kacchan jest ledwie przytomny i zaraz zaśnie.

-No właśnie! Dzieciarnia wypad z mojego gabinetu. Blondynek musi odpocząć i to najlepiej przy swojej Alfie. Nikt nie powinien im przeszkadzać.- Zawołała głośno Recovery Girl, przy czym dosłownie zaczęła każdego wyganiać przy użyciu swojej laski. A gdy zdołała każdego wygnać dosłownie w tym samym momencie moja kruszyna zasnęła, jednocześnie poluźniając i tak mocny uścisk na mojej koszulce.

-Teraz to się ciesz. Ale i tak nie unikniecie nauczki za to co odstawiliście.- Odezwał się oburzony Aizawa, na co staruszka się wtrąciła.

-Oboje wystarczająco wycierpieli i wiedzą co spowodowali. Dajże im już spokój a w szczególności tej omedze. A teraz ty idź w ślady swojej klasy. On naprawdę musi wypocząć!

Po kilku sekundach w sali pozostałem tylko ja i Kacchan, oraz tamta Alfa, która pod pretekstem powiedzenia mi coś pozostała na dosłownie pięć minut.

-Yukimura. Opiekowałem się nim gdy ciebie nie było.- Powiedział oschłym tonem, podchodząc do naszej dwójki.- Nie to żeby coś, nie znam cię... Ale lepiej się pilnuj.

-Co?

-Przez ciebie ten młody ledwie wytrzymał. W między czasie znów został prawie zgwałcony, przechodził załamania nerwowe, a fizyczny ból ledwie wytrzymał. Lepiej się pilnuj jak i jego, bo następnego podobnego incydentu oboje możecie nie przetrwać.

Po tych słowach ostrzeżenia, groźby po prostu wyszedł zostawiając nas samych. 

-Będę go pilnował jak oka w głowie.- Warknąłem cicho do drzwi, za którymi on zniknął.- A ty trzymaj się lepiej na baczności.

Znów skierowałem swój wzrok na spokojną twarz blondyna. Wiem, że przez naszą głupotę, on w szczególności dużo, a wręcz za dużo wycierpiał.

Nie zezwolę już na to.


*****

Znów krótszy rozdział, ale nie chcę na siłę doklejać nic nie znaczących wątków.

Kacchana nie skrzywdzę aż tak, tym bardziej że, ma jeszcze wystąpić w części drugiej, którą planuję napisać. Ale to nie znaczy, że to już koniec na tym rozdziale. Bo opowiadanie zakończę dopiero za jakieś dwa rozdziały...

Dobra ja lecę buziaki słonka!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro