13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Właśnie jestem opatrywany przez ładowarkę, któremu pomaga Dekiel. Siedzę bez koszulki w krótkich spodenkach na kanapie a ci właśnie szukają w apteczce wody utlenionej.

-O mam!- Zawołał brokuł wyjmując butelkę ze środkiem odkażającym.

-Dzięki... Bakugo, masz szczęście w nieszczęściu...

-To znaczy? Agh!- Syknąłem z bólu gdy ten polał moją ranę tym cholernym czymś.

-To znaczy, że rana nie jest głęboka i jedynie blizna może ci pozostać.... Dobra, teraz bandaż mi podaj Izuku.- Rozkazał a brokuł niemalże od razu podał mu przedmiot.

-Ugh.... To dobrze. Ale... Deku, kto wpadł na ten pomysł do cholery?! Wiem, że ty kłamać nie potrafisz.

-Um.. N-no bo...- Zaczął się jąkać, byłem pewny że się boi mojego wkurwienia, bo inni o dziwo spokojni byli.

-Mówże do cholery jasnej!

-Sero nas nosił na swojej taśmie.. No wiesz jak człowiek pająk i dotarliśmy pod las... J-ja coś wspomniałem, że fajnie by było gdybyśmy mogli przemienić się w wilka... I nagle się w niego zmieniłem... Chłopacy też tak pomyśleli i też się w nie przemienili po czym obydwaj wbiegli do lasu... N-no a ja nie wiedziałem co zrobić i ruszyłem za nimi... Jeszcze raz przepraszam!

-Tsa, przeprosiny do cholery nie pomagają jak widzisz! Pikachu a co z moją nogą?

-Opuchnięta tylko... Pewnie ci to zniknie do jutra, ale lepiej będzie jak ci ją też opatrzę bandażem. Wiesz czysto profilaktycznie.

Gdy akumulator kończył bawić się w pielęgniarkę do nas zszedł Kirishima razem z pozostałą dwójką bachorów. Kurwa jeszcze mi brakowało tego by je niańczyć teraz.

-Już mi powiedzieli o co poszło i...

-Też wiem. Deku mi powiedział.- Przerwałem mu a on się zaśmiał.- Chcesz porównać ich wersje zdarzeń?

-Możemy. Z tego co mi powiedzieli to bawili się w spidermana, trafili pod las, Izuku zamienił się w wilka a ci tu spróbowali zrobić to co on i pobiegli w las.

-Czyli żaden z nich nie kłamie. Chociaż tyle...- Jęknął pod nosem Kaminari, zamykając apteczkę.- To co z nimi robimy?

-Wiesz co? Chodźmy może kurwa na plac zabaw!- Krzyknąłem wkurwiony, a Sero się podekscytował .- Kurwa wiesz co to ironia?

-Co to iroonija?- Zapytał. Kurwa jebany mały...

-To jak ktoś mówi coś czego nie zrobi i myśli wręcz przeciwnie.- Wytłumaczył mu gówno włosy odstawiając dzieciory na podłogę.

-Otóż to. Pomyśleć, że przez godzinę was szukaliśmy. Jak myślisz, jakby się to skończyło gdybym posłuchał Kirishimy i wbiegł do tego lasu pięć minut później? Tamten chuj by was dopadł! A nie oszukujmy się trzy szczeniaki na dorosłą Alfe?! Kurwa to wiadome kto przegra! Wy nawet Kaminariego nie pokonacie a co tu mówić o nim?!?

Każdy z osobna zaczął mnie przepraszać, Denki urażony spojrzał się na mnie wzrokiem mordercy a Rekin zaczął się śmiać. Jednak ja nie zwracałem na nich uwagi i poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i oczywiście od razu tego pożałowałem bo te zadrapania cholernie bolały. Może i nie były głębokie... Ale było ich kilka i to prawie jedna na drugiej, i to pod żebrami.
Wyjąłem telefon z kieszeni i odpisałem landrynie, że znaleźliśmy kłopot, bo już od piętnastu minut wypisuje czy wszystko dobrze. Po wysłaniu wiadomości podniosłem wzrok znad telefonu i zauważyłem zapłakanego Dekla.

-I czego ryczysz?!

- Na-naprawdę prze-prze-przepraszam!- Krzyknął jednocześnie zalewając się łzami.- Przez na-nas je-jesteś ranny i i zły..!

-Ugh nie wyj!- Krzyknąłem i podniosłem się do siadu.- Chodź.

-Huh? N-nie je-jesteś zły..?

-Zły? Jestem wkurwiony a nie zły!- Odpowiedziałem szczerze i jednocześnie rozłożyłem ręce.- Ale nie wyj już. Jeszcze mi brakuje twoich pisków by mi łeb pękł!

Brokuł od razu podbiegł do mnie i wpadł w moje ramiona. Przytuliłem go i zacząłem głaskać delikatnie po włosach, by ten szybciej się uspokoił. Na moje szczęście się udało, a dzieciak już po jakichś pięciu minutach spokojnie siedział na moich kolanach. 

KURWA CZEMU JA GO JESZCZE USPOKAJAM?!

-I co już nie beczysz? To chodź na dół.

Zeszliśmy na dół. Dekiel cały czas trzymał mnie za rękę jakby z myślą, że zaraz go zostawię i sobie pójdę. Pf, nie spuszczę go z oczu do końca tego jebanego projektu.

-Co robicie?

-My? Zastanawiamy się czy puścić to w nie pamięć czy ich ukarać.- Powiedział głośno Denki, tak by usłyszały go dzieciaki siedzące w kącie.

-Czemu Izuku z nami nie siedzi? To nie fair!-Zawołał wściekły czarnowłosy dalej patrząc na ścianę.

-Może dlatego, że to Ty wymyśliłeś ucieczkę i wbiegnięcie do lasu? A Hitoshi razem z tobą ten pieprzony las.- Odpowiedział ostro rekin. Wow ten też się wkurwił.- A wracając, i tak mają się odmienić jutro, więc też się co do tego zastanawiamy. A twoim zdaniem co robimy?

-Eeee... Niech taśma posiedzi tam jeszcze dwadzieścia minut. Fioletowy dziesięć. A Deku, jako że nie poszedł nas powiadomić siedem. Już a kysz mi stąd!

Dekiel posłusznie udał się w trzeci kąt pokoju i usiadł w nim cicho. Ja natomiast usiadłem obok tych nie przemienionych debili i Zaczęliśmy gadać o jakichś głupotach. Miałem ustawiony czas na minutniku w telefonie więc wiedziałem kiedy zdjąć te niby karę każdemu z osobna. Taśma jeszcze przez te dziesięć minut w których odsiadywał wyrok sam, marudził coś pod nosem, ale został bardzo szybko i skutecznie uciszony, za pomocą daru fioletowego który na mój rozkaz go oszołomił.

-Jest za dziesięć piętnasta. Idziemy na ten obiad co nie?

-Tsa, weź obudź Hante, ma pięć minut w nawiasach.- Rozkazałem znudzony zbierając się z kanapy.- Dobra dzieciaki do wyjścia.

Cała trójka poleciała od razu pod drzwi a my tam na spokojnie sobie podeszliśmy. Każdy z nas albo prowadził za rękę swojego podopiecznego albo niósł. Ja sam nie miałem jak nieść brokuła więc ten szedł przy mnie, kurczowo trzymając moją dłoń. Jak dotarliśmy na miejsce standardowo zajęliśmy nasz stolik przy którym siedziała już resztą i czekała na obiad.

///Skip Time (Po obiedzie)///

-To jak idziemy na ten plac zabaw?- Spytał się rekin, na co potwierdzająco skinąłem głową.

-Możemy się do was dołączyć? Wszyscy razem chodźmy to będzie raźniej!- Pisnęła LANDRYNA (Bo kto jak nie ona) a reszta się zgodziła.

Tak więc w szesnastu udaliśmy się w te cholerne miejsce. Jak tylko dochodziliśmy tam, bachory rzuciły się na plac zabaw oprócz dekla który nie chciał mnie odstąpić na krok.

-A ty czemu nie idziesz?

-B-bo ja nie chcę ciebie zostawić...

-Deku idź się bawić. Ja będę obok na ławce siedział Dobra?

-No okej...- Mruknął nie pewnie i pobiegł do reszty.

Nasza ósemka zajęła dwie ławki które stały tuż obok ogrodzenia i zaczęliśmy gadać o pierdołach. Znaczy oczywiście ja nie za bardzo uczestniczyłem w rozmowie bo wolałem obserwować tę gromadę...

-AAAAAA!- Usłyszałem Krzyk Dekla, i po chwili zauważyłem że jest on cały zamrożony, natomiast bujany konik który stał na lewo lekko stopiony. No i pomiędzy nimi stał pół na pół.

Razem z tym ptakiem podbiegliśmy do dzieciaków. Deku usiłował się wydostać, jednak słabo mu to wychodziło, więc mu pomogłem i rozwaliłem lód swoimi wybuchami.

-Co jest znowu?!?

-Przepraszam.. Ja tylko kichnąłem.- Powiedział pół na pół... CHWILA ON NIE JEST OSZPECONY?!?

-A czyli kolejny co nie ogarnia mocy?

-To chyba normalne w tym wieku, co nie Katsuki?- Odezwał się Tokoyami? Chyba tak się zwał.

-No raczej ta,- Odpowiedziałem i zwróciłem się do zielonowłosego.-A po za tym Deku a tobie nic nie jest?

-N-nie... Wystraszyłem się tylko...

-To już chyba nic nowego. Chodź do mnie.

Chłopiec posłusznie do mnie podszedł I się przytulił. Ja go podniosłem I wróciłem z nim na ławkę gdzie reszta kontynuowała rozmowę jak gdyby nigdy nic się nie stało. Ten ptak sprawdzał lodową zapalniczkę, czy aby na pewno sobie czegoś nie zrobił i po chwili też wrócił do nas.

-Zasnął ci na rękach?- Spytała się mnie żaba, kiedy to ja rozmyślałem o... Właściwie to kłóciłem się z moją wewnętrzną Omegą. Aha rzeczywiście śpi...

-Najwidoczniej. Jak mu wygodnie to niech śpi. Ja nie zamierzam jeszcze nigdzie iść, nie chce mi się.- Odpowiedziałem I zacząłem obserwować zielonowłosego. 

Wyglądał tak spokojnie i uroczo... Reszta wróciła do rozmowy, a ja wyjąłem telefon po tym jak Usłyszałem powiadomienie oznaczające nową wiadomość.
Był to SMS od Kirishimy. Jak wszedłem w rozmowę zauważyłem zdjęcie sprzed kilkunastu sekund na którym Dekiel leży na moich nogach w poprzek, a głowę ma na moim ramieniu, lewą dłonią trzyma moją koszulkę I delikatnie się uśmiecha. Ja natomiast pełen uwagi obserwuję tę zieloną kulkę i także uśmiecham się pod nosem. Po chwili mój wzrok z ekranu telefonu skierował się prosto na Rekina a ten tylko się zaśmiał i powiedział coś w stylu "Musiałem". Olałem go i zacząłem grać w jakąś grę na telefonie, by ten czas szybciej mi minął.

Po chyba godzinie, gdzie to każdy inny bachor padał na ryj, Dekiel się obudził I siedział na moich kolanach, niezbyt chętny do zabawy z innymi. Nie długo po tym jak dzieciak się wybudził, połowa osób zebranych Stwierdziła, że wybiera się do swoich pokoi. Było już po siedemnastej więc się nie dziwię że nie mają zamiaru dłużej tu siedzieć. Sam też zacząłem zwijać się do swojego domku razem z chłopakami.

-Gdzie jest Shinso?

-Eee a to on tam nie śpi na zjeżdżalni?- Odezwałem się wskazując palcem na dzieciaka który aktualnie bardziej przypominał młodego menela.

-Boże on tak na poważnie?!- Zawołał zażenowany pikachu po czym ruszył po dzieciaka.

-Ty taśma ile on tam tak śpi?

-Nie wiem, Może piętnaście minut?- Zastanowił się chwili i mi odpowiedział. Aż dziwne że się nie obudził przy tych hałasach.

Już po chwili wróciliśmy do siebie było jakoś w pół do szóstej i żaden z nas nie miał najmniejszego zamiaru ruszać się gdziekolwiek więc też powoli się ogarnialiśmy do spania. Aktualnie łazienka była okupywana przez rekina więc siedziałem w swoim pokoju razem z deklem. Dokładniej to ja leżałem i przeglądałem coś na telefonie mając w dupie cały świat a młody chyba coś rysował.

-Kacchaaan!- Zawołał mnie dekiel i podbiegł trzymając w ręce kartkę z zeszytu.

-No co jest?- Nie zmieniając pozycji dalej przyglądałem się ekranowi telefonu, a brokuł widząc moje nastawienie zaczął ciągnąć mnie za bluzkę.

-No Kacchan no! Spójrz na mnie!

-Tak?- Powiedziałem obojętnie, jednak odłożyłem telefon na bok i usiadłem.- To o co chodzi?

-To dla ciebie!- Wyciągnął przed siebie kartkę na której jak sądzę byłem narysowany ja i on. Dwie postacie jedna niższa druga wyższa, trzymające się za ręce... WHAT THE FUCK?!

-Hę?

-To my! Patrz ten niski to ja... a ten ty. Nie mam kredek więc pokolorować nie mogłem.- Pokazał mi palcem postacie jednocześnie przedstawiając je. 

Ja tak siedziałem jak w ryty i obserwowałem rysunek.

- Nie podoba ci się..?- Szepnął smutno gdy zauważył moje osłupienie.

-Podoba... Dziękuję.- Odpowiedziałem niemalże od razu na co brokuł zaczął się uśmiechać i znów cieszyć.

-Naprawdę?!

-Tsa powiedziałem już raz?

-Super!- Krzyknął i się na mnie wręcz rzucił jednocześnie przytulając i przewracając na łóżko.

Aktualnie leżałem plecami na łóżku a Deku na moim brzuchu ciągle obejmując.

-A ty co taki podekscytowany?

-Cieszę się, że ci się podoba.- Mruknął pod nosem po czym głośno ziewnął.

-Spać ci się chce co?

-Trochę...

-Pierw to musisz się ogarnąć. Dawaj wstajemy i idziemy do łazienki.

-Muszę..?

-Jeszcze pytasz?- Wstałem i zaniosłem go na rękach do łazienki uprzednio zabierając potrzebne rzeczy.

Na miejscu dopiero zauważyłem, że on przecież kurwa nawet do wanny sam nie wejdzie! PIERDOLE BĘDĘ MUSIAŁ GO UMYĆ?! JAK DOBRZE ŻE TO SIĘ NIE DŁUGO KOŃCZY!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro