31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

[Pov Bakugo]

-KACCHAN! WSTAWAJ!

-ZAMKNIJ MORDE I NIE BRZMIJ JAK MOJA MATKA!- Krzyknąłem na dekla który ponownie wybudza mnie ze snu. Tym razem usiłował krzykiem.

-Mamy czterdzieści minut do rozpoczęcia lekcji! Kacchan spóźnimy się z twoimi ruchami!

-I chuj. Powiemy że... nie wiem, wyjebałem się ze schodów czy coś...- Wymamrotałem w poduszkę, ponownie zawijając się w naleśnika.

-Nie ma!- Zawołał zabierając mi kołdrę. NO KURWA NIE!

-ODDAJ TO CHUJU! ZIMNO MI DO CHOLERY!

-Nie ma! wstawaj, uszykować się trzeba.

-A ja nigdzie nie idę.

-Mam cię ubrać niczym dziecko pięcioletnie?

-A spierdalać nie możesz?

-Czyli pobawię się w ojca...

-EJ co ty robisz!- Pisnąłem jak poczułem że podnosi mnie na ręce.

-Ja? Pomagam wstać. Mundurek ci już sięgnąłem więc  trzeba cię w to tylko ubrać.

-Dam se rade do chuja!

-To ubieraj się a nie.- Powiedział sadzając mnie na łóżku.- Przysięgam, jeżeli każdy dzień z rana będzie tak wyglądał to oszaleję.

-Wylądujemy razem w psychiatryku, albo od razu popełnijmy podwójne samobójstwo...

-Nie no aż tak dalekich planów to ja nie posiadam skarbie.- Zaśmiał się cicho, jednocześnie głaszcząc mnie po włosach.- Tu masz ciuchy.

-Ale nie sądzisz, że romantycznie jest się tak razem zabić?- Powiedziałem niby poważnie.

-Jeszcze jak, jednak wolę pożyć i robić inne romantyczne rzeczy z tobą.

-Eh, ty to bawić się nie umiesz... AUĆ!- Nagle poczułem zamiast głaskania uderzenie w w głowę. Niby nie było to mocny, ale bardziej się wystraszyłem i krzyk był reakcją odruchową.- Nie sądziłem, że kiedyś będziesz przypominał moją matkę.

-A ja nie sądziłem, że staniesz się fanatykiem samobójstw. Widzisz? życie lubi zaskakiwać.- Zaśmiał się, po czym usłyszałem jego kroki.

-Eh... Deku..?

-Co jest?

Nie wierzę, że chcę o to spytać. KURWA ZAJEBCIE MNIE!

-Kacchan? Źle się czujesz? Pobladłeś trochę...- Nagle poczułem jak znalazł się tuż obok mnie, i jak się nie mylę to klęczał tuż naprzeciw.

-Nie. Bo chodzi o to...- ZAJEBCIE MNIE PROSZĘ.- Czy my... No wiesz...- TAK KURWA PRZEDŁUŻAJ TO, TO NA PEWNO KURWA BĘDZIE CI ŁATWIEJ TY DEBILU ZASRANY!- My jesteśmy...

-Razem?- Dokończył za mnie, a ja poczułem jak oblewa moją twarz rumieniec.

-T-Tak...- Odwróciłem, głowę w stronę okna by nie patrzeć w jego stronę. Mimo iż i tak chuja widziałem.

-Huh? Ja chcę, ale zależy to od ciebie skarbie.- Położył swoją dłoń na moim policzku i odwrócił mój ryj w swoją stronę.

-Chcę...- Odezwałem się niepewnie.- A-Ale nie chcę innym mówić jeszcze...

-Rozumiem.

-N-Nie jesteś zły?

-A czemu miałbym być? Nikt nie musi póki co wiedzieć.- Po tych słowach delikatnie mnie pocałował w czoło.- Jak będziesz gotowy, wtedy się dowiedzą. No chyba, że wcześniej nas przyłapią.

-O-Okej... CZEKAJ JAK PRZYŁAPIĄ?! NA CZYM NIBY KURWA!?

-Naprawdę pytasz mnie o akie rzeczy?- Spytał roześmiany odsuwając się ode mnie.- Nie wiem całowanie na przykład? Nie mówię od razu o seksie...

KURWA AŻ CZUjĘ TO JAK BARDZO PRZYPOMINAM POMIDORA TERAZ! PROSZE ZAJEBCIE MNIE KURWA!

-Słodki...

-Zamknij się!- Pisnąłem, rzucając w niego poduszką.

-Oj, no już spokojnie no... Ubieraj się, bo serio zostało nam dwadzieścia minut. A śniadanie, chciałbym jakieś zjeść.

-Już...

Po kolejnych dwudziestu minutach idealnie wraz z dzwonkiem weszliśmy do klasy a także zajęliśmy miejsca. Siedzieliśmy wszyscy dosłownie tak jak pierwszego dnia, gdy to kokon opowiadał nam o regulaminie i tak dalej... Pierwszą lekcje mieliśmy z wychowawcą więc, zapewnił nam powtórkę z rozrywki, przypominając wszelkie zasady. Pod koniec jeszcze rozdał każdemu egzemplarze podręczników, oczywiście ja otrzymałem swoje na końcu, z racji iż dysponuję innymi.

-No... Jeszcze jedno. Katsuki?

-Ta?

-Dziś po lekcjach, masz zapewnione zajęcia z pisma dla niewidomych. Odbędą się w tej klasie ze specjalistą.- Oznajmił mi jak zawsze znudzony Aizawa.- Przyjdź na nie z kimś jeżeli chcesz, albo i nie. 

-Dobra.

Akurat do klasy wszedł jeden z naszych nauczycieli. Ten którego wielbiłem właściwie od zawsze, czyli nikt inny jak All Might.

-Witajcie! 

-ALL MIGHT!- Krzyknął że niemal każdy.

-Tak, to ja a teraz... O tu jest młody Midoriya! Mogę ci ukraść ucznia na chwilę Aizawo?

-A bierz. Z resztą i tak zaraz koniec lekcji, więc odstaw go od razu na następne zajęcia.

-A-Ale kto pójdzie z..- Zaczął Dekiel jednak Pikachu mu przerwał.

-Spokojnie, ja pomogę Katsukiemu. Ty tam idź załatwiaj sobie sprawy.

-No to świetnie, idziemy Midoriyo.

Już po chwili usłyszałem jak w stanął z miejsca i powoli skierował się w stronę wyjścia. I jakieś pięć minut po jego wyjściu z klasy zadzwonił dzwonek.

-To co Katsu, idziemy?- Usłyszałem nad sobą żywe gniazdko.

-Tsa... Puszczaj sam umiem łazić.- Warknąłem gdy tyn złapał mnie za ramię.- Weź mi tylko pomóż bym nie spadł ze schodów i trafił do odpowiedniej klasy.

-Jasna sprawa.

Po chwili już wyszliśmy z sali. Na moje szczęście klase mieliśmy dosłownie piętro wyżej, a nie na drugim końcu budynku! No co jak co, ale na tyle nie ufam temu debilowi na tyle.

Akurat zadzwonił dzwonek kończący przerwę.

-Co teraz mamy?- Zapytałem nagle, gdy tak przemierzaliśmy korytarz by dojść do schodów.- Spóźnimy się jak nic wiesz o tym? Ciesz się że mamy wymówkę.

-Ee czekaj sprawdzę w telefonie.

-Dobra... Fuck!- Krzyknąłem gdy odbiłem się od kogoś i spadłem prosto na ogon. 

Aż złapałem flaschbacki gdy to odbiłem się od Dekla. Boże ile bym to dał by był to brokuł...

-Co jest kurwa?!- Usłyszałem niski głos Alfy, na którą właśnie wpadłem.- Nie widzisz gdzie łazisz? Kim ty w ogóle jesteś?!

-Tak się składa że nie wiedzę? Też ślepy jesteś czy niedojebany?- Warknąłem wściekły i poczułem jak Denki próbuje mi pomóc wstać.

-Coś ty do mnie powiedział kurwa?! 

-Przepraszamy, kolega nic nie widzi...- Zaczął tłumaczyć mój znajomy, jednak poczułem jak tamten go odpycha gdzieś w bok by po chwili podnieść mnie za kołnierzyk do góry.

-W chuju to mam, nie będą mnie jakieś zasrane męskie Omegi wyzywać... 

-P-Puszczaj... Pikachu, żyjesz?

-Ha! Jesteś w gorszej sytuacji niż tamten a wolisz się upewniać o niego? Debil.

-Nie debil a uczeń bohaterstwa ciołku. Puszczaj mnie do chuja!

-Byś chciał. Musisz mi się jakoś  odpłacić za tamte wyzwiska wiesz?- Warknął jednocześnie niebezpiecznie przysuwając swój ryj do mojego karku.- Hm.. Oznaczony nie jesteś więc...

-NAWET SIĘ KURWA NIE WAŻ BO CIĘ KURWA ZAJEBIE NA ŚLEPO TY KURWO PIERDOLONA!

-Nawet nie zamierzam oznaczać takiego ścierwa jak ty. Jednak zabawić się mogę.

-No chyba kurwa nie!- Warknąłem jednocześnie usiłując się wyrwać.- PIKACHU!

-Twój kolega ci nie pomoże. Nie widzisz? Sparaliżowałem go.

-Ty to serio kurwa jesteś niekumaty. JESTEM ŚLEPY DEBILU I TO DOSŁOWNIE ŚLEPY!

-Ah, czyli ty na poważnie? To świetnie, nie wskażesz kto cię wyruchał.- Powiedział poważnie, po czym zaczął mnie gdzieś nieść.

Ja ciągle usiłowałem się wyrwać. Nawet wybuchów używałem, jednak gdy nasiliłem swój dar, chwycił moje dłonie w ten sposób, że prędzej rozsadziłbym sobie brzuch niż jemu krzywdę zrobił.

-Gdzie ty mnie kurwa niesiesz! Puszczaj cholero! I ty się dostałeś do szkoły bohaterskiej?!

-Jestem na ogólnym cioto. Nie muszę być moralny czy etyczny... A powiedz mi wolisz kibel czy...

-ZOSTAW MNIE KURWA!- Krzyknąłem na całe gardło, po czym zatkał mi czymś buzię.

-Bądź grzeczny a nie.

Już po dwóch minutach nawet nie, byliśmy jak sądzę w łazience. Skąd tak wnioskuje? Bo charakterystycznie jebie. Wrzucił mnie do jednej z kabin po czym usłyszałem zamykanie drzwi.

-Unuhjyhm!- Usiłowałem zawołać o pomoc jednak przez kawałek szmaty nic z tego nie wyszło.

-A teraz odpłacisz mi za swoje...

Po tych słowach poczułem jak dosłownie zrywa ze mnie koszulę oraz marynarkę od mundurku, po czym swoimi obleśnymi łapami zaczął jeździć po całej mojej klatce piersiowej.

-Oh... Nie będę pierwszym co cię wyrucha? Też komuś podpadłeś wcześniej?

-Hunhmm!- Wymamrotałem a ten się zaśmiał.

-Mniejsza o to.

Zaczął podgryzać moją skórę w niektórych miejscach a potem bez większego przedłużania rozpiął moje spodnie. Każdy jego najmniejszy dotyk bolał. Palił mnie piekielnym ogniem i zapewniał wielkie katusze.

-Będzie szybko. Nie martw się, będzie bolało jak skurwysyn.

NO CO JAK CO NIE POMAGA KURWA!

Gdy poczułem jak zdejmuje ze mnie spodnie, z moich oczu zaczęły płynąć mimowolnie łzy. Kurwa Deku pomóż!

Nagle zdjął ze mnie także bokserki i wszystkie ubrania przerzucił gdzieś w kąt. Jedną dłonią złapał mnie za talię i na siłę odwrócił plecami do siebie.

-Zaczynamy dziwko.

Po tych dwóch słowach poczułem niewiarygodnie silny ból. Czy chciałem, czy też nie zacząłem krzyczeć i się wiercić, gdy ten wszedł we mnie cały za jednym zamachem i zaczął się agresywnie poruszać. 

-Płaczesz? A taki wyszczekany przed chwilą byłeś...

Byłem, bo leki działały. Teraz nic mi nie pomoże.

[Pov Midoriya]

Mam złe przeczucie. Kacchan i Denki się spóźniają już dwie minuty. Niby to nic ale moja intuicja...

-Przepraszam mogę wyjść na chwilę?

-A co się dzieje?- Zapytał mnie nauczyciel gdy wstałem z miejsca.

-Dwie Omegi z naszej klasy jeszcze nie wróciły. Jeden z nich jest niewidomy i się martwię...

-Dobrze idź.

-Mogę z nim?- Usłyszałem za sobą Hitoshiego, gdy tylko chciałem wyjść z klasy.- To ważne.

-A idź!

Wyszliśmy razem i skierowaliśmy się pędem w stronę schodów.

-Też mam złe przeczucie.- Powiedział do mnie fioletowowłosy, powodując u mnie coraz to większe zaniepokojenie.

Po chwili już zbiegliśmy po schodach na niższe piętro, gdzie wcześniej mieliśmy lekcje z wychowawcą. Z ledwością wkroczyliśmy na nie a już zauważyliśmy pod ścianą znieruchomiałego Kaminariego.

-Denki!- Krzyknął mój kompan by w mgnieniu oka pojawić się obok niego. - Co jest! wstawaj!

-On jest zamrożony..? Znieruchomiały przez czyjś dar.- Zauważyłem.

Shinso zaczął potrząsać chłopakiem i dopiero gdy zdzielił go w twarz ten mógł odzyskać kontrolę nad swoim ciałem.

-Gdzie jest Kacchan!?

-On go zabrał.- Wydusił z siebie przerażony a jego oczy się zaszkliły.

-Gdzie kurwa!?- Krzyknąłem, tracąc już nerwy. 

-Ła-Łazienki...

Czym prędzej ruszyłem w stronę najbliższej ubikacji z nadzieją, że zdążę. Proszę, proszę!
Jak tylko zauważyłem drzwi na końcu korytarza szybko do niej wbiegłem, jednak cisza. Nikogo ani nic tu nie było. Czyżby pofatygował się na inne piętro?

Nie wiele myśląc zamiast biegać po korytarzach, zacząłem się jakby teleportować pomiędzy piętrami. W tamtym momencie nawet nie zauważyłem, że korzystam z nowej indywidualności. Teraz najważniejszy był Kacchan. 

Po kolejnych chwilach poszukiwania znalazłem się kilkanaście metrów przed ostatnią parą drzwi prowadzących do toalety. Akurat z niej wychodziła jakaś czarnowłosa Alfa. Szybko wbiegłem do środka i usłyszałem cichy szloch.











Spóźniłem się...










Zjebałem...









Szybko podbiegłem do jednej z otwartych kabin i zobaczyłem moją Omegę, kompletnie nagą, brudną od spermy i lekkich śladów krwi. Siedział w kącie z podwiniętymi nogami cicho płacząc.

-Kacchan...- Wyszeptałem załamany widokiem jaki napotkałem.- Ja cię przepraszam...

Po chwili już klękałem przed nim nie wiedząc co zrobić. 

To moja wina.

Powinienem był go obronić.

Nagle Blondyn z piskiem spowodowanym bólem rzucił się na moją szyję.

-Za-Zabierz mnie stąd.- Wyszlochał w moją szyję. 

Bez zastanowienia, zdjąłem z siebie moją marynarkę od mundurku i założyłem na niego. Jako, że była znacznie za duża, sięgała mu za udo. Chociaż tyle, bo jego ubrania były porozrywane.
Wziąłem go na rękę, jeszcze przed tym wybierając numer Hitoshiego. Gdy dzwoniłem do przyjaciela jednocześnie wyszedłem z łazienki.

-Znalazłeś Bakugo?

-Tak. Powiedz Mic'owi, że idę do pielęgniarki a potem do szpitala.

-Co się stało?!

-Kacchan... On...- Nie mogłem z siebie wydusić.

-Nie pierdol...  Hitoshi, z kim rozmawiasz?!

Usłyszałem w słuchawce krzyk naszego nauczyciela a potem szelest rozmów.

-Nie możliwe... Już powiadamiam Aizawę. Idź mu pomóż! Słyszałeś? Zaraz będę u Recorvery Girl.

Po tym zdaniu się rozłączył. Schowałem telefon do kieszeni i chwyciłem dwiema rękoma blondyna.

-Tak strasznie cię przepraszam... Kacchan...- Wyszeptałem do niego gdy zbliżaliśmy się do gabinetu pielęgniarki.

-N-Nie twoja wina...- Wymamrotał pustym głosem.

-Moja.

***********

Trochę się porobiło co? Początkowo miał go Deku uratować na czas... Ale pomysł trochę mi się zmienił w trakcie pisania. 

W końcu tytuł zobowiązuje co?

Dobranoc skarby!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro