41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Impreza trwała w najlepsze, jest już trzecia w nocy a do tej pory zgon zaliczyło już kilka osób w tym Kaminari, który się już drugi raz resetuje i pewnie za półgodziny wstanie by lecieć kolejną kolejkę, Yuriko, która zasnęła godzinę temu a słuchawki poszły razem z nią. Mina, która o pierwszej zasnęła by teraz wstać i pić dalej... Reszta trzymała się całkiem nieźle. Niektórzy bełkotali coś pod nosem, inni normalnie się zachowywali, ktoś wymiotował a inny przeglądał coś w telefonie.

No i w tym wszystkim jestem też ja...

-Dekuuuu....- Zawołałem zawieszając się na jego karku, tak że patrzyłem mu prosto w oczy.

-Co tam Kacchan?

-Wiesz, że cię ko-kocham..?

-Tobie to już alkoholu wystarczy co nie?

-Pierdo-do-dolisz.- Wydukałem wtulając się w niego.- Chcę się przyyytulić... To źle?

-Oiii, Kacchan ty rano nie wstaniesz...- Zaśmiał się cicho, podnosząc się z miejsca, trzymając mnie jednocześnie na rękach. Od razu chwyciłem go mocniej cicho piszcząc wystraszony, a ten się zaśmiał.- Przecież nic ci się nie stanie...

-Gdzie mnie nie-niesiesz..?

-Do pokoju. Idziesz spać.- Powiedział poważnie, a ja dopiero po chwili zrozumiałem sens jego słów.

-N-nie! Jestem trze...trzereźwy.

-Uważaj bo uwierzę. Idziesz spać i już.

-Brzmisz jak moja matka... gdy miałem pięc la-lat.

-Jako pięciolatek też byłeś pijany..? Nie przypominam sobie tego...- Zaśmiał się cicho, a po chwili poczułem pod swoimi plecami materac.

-Pierdolisz... Ej zostań!

-Czekaj bluzę zdejmę i wracam.

Już po chwili poczułem obecność dekla, jak i też ujrzałem jego oczy które wpatrywały się we mnie z ewidentnym rozbawieniem.

-Czego?

-Słodko wyglądasz...- Zachichotał zdejmują mi okulary, jednocześnie odkładając je na półkę znajdującą się tuż obok łóżka.

-Yhm...- Mruknąłem wtulając się w jego tors, by po chwili już zasnąć.

///Skip Time///

-Dekuuu! ty nerdzie!

-Też będę tęsknił.- Zaśmiał się cicho, gdy ja zawisnąłem mu na szyi.- Za około dwa tygodnie wrócę, spokojnie nie ukradną mnie.

-I chuj? Ja odpocznę w końcu od ciebie. Błogie godziny spokoju...

-Dobra, młody Midoriyo, pora na nas...- Usłyszałem za sobą głos All Mighta który oczywiście nas popędzał.

-To do zobaczenia Kacchan...

-Ta...

I wsiadł do auta, pomachał mi jeszcze przez szybę i odjechali. Wróciłem do reszty naszej klasy, która stała kilka metrów dalej, bo chcieli dać nam chwile czy coś. Od razu obok mnie znalazła się Mina razem z Yuriko, które na moje nieszczęście za bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły.

-Niedługo wróci...- Powiedziała Alfa, kładąc na moim barku swoje przed ramie, na co warknąłem, jednak ta nie uległa.- Szybko minie.

-A spierdalajcie. Ja czuję się zajebiście. W końcu odpocznę.

Te natomiast cicho się zaśmiały, ale mnie zostawiły. Wróciliśmy do szkoły na lekcję, a ja tylko po wstąpieniu do klasy zacząłem prosić w duchu by ten pierdolony Angielski, z zajebiście głośnym nauczycielem się zakończyły.

///Skip Time///

Przez pierwsze trzy dni czułem się wręcz zajebiście mimo dziwnego uczucia pustki. No co mam mówić, brakowało mi tego imbecyla i to cholernie, jednak w końcu poczułem jak to wykurwiście było siedzieć samemu!
Po lekcjach zamykałem się w pokoju, odpalałem muzykę na maksa i się relaksowałem, ewentualnie oglądałem filmy czy też się uczyłem.

Jednak tak jak mówiłem... Tylko pierwsze trzy dni były zajebiste. Następne dwa były chujowe i wszystko mnie denerwowało bardziej niż zawsze. Nie mogłem się na niczym kurwa skoncentrować, a moja wewnętrzna Omega za dużo się odzywała. Dosłownie truła mi dupe i to z każdym dniem coraz bardziej.

Jak te pierdolone pięć dni przeżyłem w miarę normalnie to traktowanie ulgowe się musiało skończyć. Bo przez kolejne czterdzieści osiem godzin byłem nie do życia. Ani zasnąć nie mogłem, straciłem apetyt a zapach jakiejkolwiek innej Alfy mnie przerażał. Na moje pierdolone szczęście był weekend i siedziałem zamknięty w pokoju. Kilka razy Yuriko razem z Pikachu, Rekinem i Landryną usiłowali mnie z niego wyciągnąć, jednak nawet drzwi im nie otwierałem i dawali spokój.

A teraz właśnie mija równy tydzień odkąd on wyjechał. Mamy poniedziałek a ja siedzę zamknięty w pokoju. Od ponad siedemdziesięciu godzin nic nie jadłem i ciągle leżę zdenerwowany i wkurwiony na świat. A co lepsze dostałem pierdolonej rui...

Do cholery nie dawno jedną miałem!

Rozumiem że mam mieć teraz nie regularną, ale że co dwa pieprzone tygodnie?!

-Katsuki-kun?- Usłyszałem pukanie do drzwi I zaniepokojony głos Yuriko.

-Ej Bakugo otwórz!-Tym razem Pisnęła Landryna.

-Spie-Spierdalajcie!

Po moim krzyku nastała chwilą ciszy, jednak zastąpił ją niski głos naszego wychowawcy... No japierdole!

-Bakugo, otwórz.

-N-nie!

-Bakugo, bo będziemy musieli wejść do ciebie siłą. Nie było cię dziś na lekcjach a od trzech dni ponoć nie wychodzisz z pokoju...

-N-nawet jakbym chciał... N-nie dam ra-rady...-Wyjąkałem, gdy to mocniej zaciskałem palce na kawałku materiału zielonej, króliczej bluzy.

-Co się dzieje? Katsuki, co się stało?!- Znów zaczęły piszczeć dziewczyny.

A ja jedynie zacząłem się dodatkowo cały trząść że strachu gdy tylko w końcu wyczułem feromony fioletowowłosej.

A gdy tak im nie odpowiadałem, po chwili usłyszałem huk, by po chwili kątem oka ujrzeć dziurę w miejscu drzwi.

-W-wyjdż Yu-Yuriko...- Wyjąkałem jedynie chowając się pod kołdrę z głupim przeczuciem, że to mnie uratuje.

-Co? Czemu? Katsu, co się dzieje?!

-Yuriko, wyjdź.- Przerwał jej Aizawa, a ta coś marudząc pod nosem wyszła.- Masz leki?

-N-nie...

-Mina?- Powiedział jedynie, na co kosmitka od razu wyleciała z pokoju, najpewniej po jakieś prochy.- Bakugo, od trzech dni masz gorączkę? Czy są inne powody, twojego nie wychodzenia z pokoju?

-Źle się czu-czuję... B-boję się...

-O co chodzi? Znów intuicja?

-N-nie... Za-zapach A-Alf... N-nie mogę spa-spać, n-nie chcę je-jeść...

-Masz tak od soboty tak?

-Yhy...

Po tych kilku odpowiedziach, które przyszły mi z trudem, ten się zamyślił, by po chwili Znów zawrzeć głos.

-Zostałeś oznaczony?

-C-co?- Wydukałem, nie spodziewając się tego pytania.

-Czy Midoriya cię naznaczył. Jak tak to kiedy?

-A co to ma d-do rze-rzeczy?

-Odpowiedz.

-Dwa ty-tygodnie temu...

-I wszystko jasne. Muszę zabrać cię do Recorvery Girl jak najszybciej...-Westchnął pod nosem, po czym poczułem jak ktoś mnie podnosi.
Mimowolnie Pisnąłem że strachu i mocniej wbiłem twarz w bluzę Dekla.
Cały się trząsłem. Nie zwracałem uwagi dosłownie na nic. Moją uwagę skupiły wszystkie zapachy, przez które to prawie na zawał nie zszedłem...

Już po kilkunastu minutach, które jak dla mnie trwały przynajmniej godzinę, zostałem odłożony na materacu w gabinecie pielęgniarki. Dalej zwinięty w kulkę wtuliłem się w bluzę I powtarzałem sobie w myślach że ten pierdolony nerd zaraz przyjdzie...
Chuj z tym, że będzie dopiero za tydzień. Chuj z tym, że nie może odbierać telefonów. Chuj z tym, że może to potrwać dłużej albo na moje szczęście krócej.

-Aizawa, ja ci na to nic nie poradzę. Mogę mu jedynie podać leki na ruję oraz te uspokajające, czy kroplówkę podpiąć. Dopóki jego Alfą nie wróci, nie polepszy się jego stan. A może nawet pogorszyć...

-Midoriya, będzie za tydzień najpewniej. Nie dam rady go wcześniej ściągnąć tu.

-Więc ten blondynek będzie się męczył... pomogę mu ile mogę. Jednak, każdy co będzie chciał go odwiedzić, będzie zmuszony brać leki na maskowanie zapachu...

-Rozumiem w pełni...

W końcu ucięli rozmowę, a sam po chwili zauważyłem rozmazany obraz kobiety. Cholera nie mam okularów!

-No i po co wam to było..? Twój partner teraz pewnie jest rozdrażniony i zdekocentrowany...

-Dla-Dlaczego?

-Ażesz, bierzecie się za coś o czym nie macie pojęcia? Jeżeli Alfa oznacza swojego wybranka, musi być przy nim bynajmniej miesiąc, by uniknąć czegoś takiego.- Prychnęła z zirytowaniem kobieta jednocześnie wbijając mi igłę pod skórę.- Będziecie się męczyć oboje, póki znów się nie spotkacie. Chyba, że wcześniej psychicznie nie wyrobicie.

-Ja-jak to?!

-Tak to. Ja ci jedynie podam leki i przyniosę jedzenie. Więcej nie mogę nic wskórać. Po za tym, za chwilę muszę wyjść, więc przyjdzie do ciebie Yakimura.- Mówiła, dalej podając mi leki.

-T-ten co był przy mo-mojej ope-operacji?

-Dokładnie tak. Spokojnie, przed wstąpieniem tu, weźmie leki maskujące zapach. No dobra, wszystko co mogłam ci dać, już dostałeś. Yukiś będzie za jakieś pięć minut. Tyle sam chyba wytrzymasz co?

-Tak...

No i ona se poszła zostawiając mnie samego. Tak na prawdę nie potrzeba mi tego imbecyla. Nawet nie wiem jak on wyglądał. Pamiętam jego głos i imię... Nic do chuja więcej!A ja lubię samotność, i jakoś nie bardzo chce by jakiś obcy Alfa mnie widział w tym stanie...

Jednak już po chwili usłyszałem jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.

-Oi Znowu ty?- Usłyszałem ten niski I pusty głos, przez który ciarki mnie przeszły.

Jak ja dziękuję bogom, że wziął te cholerne leki i go nie czuć!

-Spierdalaj...- Warknąłem cicho.

-Czyli leki już działają? Katsuki ta?

-Czego?

-Nic... Ale powiedz mi, naprawdę tak ciężko było słuchać na bilogii?- Gdy Odezwał się do mnie ponownie, tym razem z wyczuwalną kpiną w głosie. Odwróciłem głowę w jego stronę i ujżałem wysokiego chłopaka, o czarnych włosach jak i oczach, bladej skórze i wampirzych kłach. Nie powiem lekko się wzdrgnąłem widząc tego trupa.

-A weź się pierdol...

-Nah, nie tym razem... Może wieczorem...- Znów wrócił do swojego obojętnego głosu. Podszedł bliżej łóżka na którym leżałem i usiadł na krzesełku obok.- Powiedz mi, kiedy twój kochaś wraca?

-A co cię to do chuja?

-A to, że do tego czasu ja będę się z tobą użerał.

NO CHYBA NIE!

-D-dam sobie radę sam.

-Ciągle tuląc się do bluzy? Błagam cię, bądźmy poważni... Rozumiem, że zapach niweluje ból. Ale zaraz to, będziesz miał na niej tyle jego zapachu co trup chęci do życia.

-A co do chuja mam innego zrobić? Przez tydzień go nie bę-będzie...

-Ajajaj... Znajdź kogoś, kto cię wyrucha.

-No chyba cię pojebało!

-To ty dałeś się w to wkopać. Tak tylko przypominam.

-Weź się już nie wymądrzaj debilu.- Warknąłem zirytowany- Co ty tu w ogóle robisz? Jesteś z wydziału bohaterskiego czyż nie?

-No bo jestem.

-To co do chuja robisz jako pielęgniarka.

-Pielęgniarz, jak już coś... A wracając, pomagam.

-W czym? Wkurwienia mnie?

-Oczywiście. To moje nowe hobby...

-Tsh, daj mi spokój.

-Jak chcesz... I tak mam papiery do uzupełnienia.

I sobie poszedł.

W ten sposób minęły mi kolejne dwa dni. Wykłócałem się z Nakamurą, dokładniej to dogrywaliśmy sobie nawzajem. Nikt z klasy do mnie przyjść nie mógł. Z racji, że jak Kirishima przyszedł, mimo wzięcia leków na to by nie było jego zapachu, ja dostałem do chuja ataku paniki. Przez co nietoperz, musiał mi podawać leki i zapiąć w pasy...

-Ty, jakaś kosmitka i demonica przybyły...-Usłyszałem Nietoperza, gdy to na siłę jadłem obiad.- Wpuszczać? W razie potrzeby znów cię ogarnę.

-Dobra...- Odpowiedziałem niepewnie, a już po chwili obie dziewczyny wparował do środka, dosłownie przewracając tamtego debila.

-Co do chuja?!- Wrzasnął przemieniając się w nietoperza, by tylko nie upaść.

HA WIEDZIAŁEM ŻE NIETOPEREM JEST!

Jednak te idiotki go zignorowały, zasypując mnie pytaniami.

-Eee... odpowiadając w skrócie. Deku wróci, i ze mną będzie normalnie.

-Ale dlaczego?!

-A chuj cię to Yuriko.- Prychnąłem.

-Bo ten debil, nie wie, że po naznaczeniu musi być blisko swego partnera.- Zaśmiał się łapiąc Yukimura. Ale ja chuja nie lubię...

-NAZNACZYŁ CIĘ?!- Wrzasnęły jednocześnie.

-Oiii, Izuku oberwie ode mnie...- Powiedziała Yuriko, śmiertelnie poważnie.- Czemu nie słuchaliście na lekcjach debile?!

-Imo, o to samo pytałem.

- W ogóle kim jesteś..?- Zapytała Landryna która w końcu Zwróciła uwagę na wampira.

-Nakamura Yukimura. Zastępuję babcię.-Przedstawił się jednocześnie delikatnie kłaniając. Od razu zauważyłem jak obie dziewczyny zostały oczarowane.

-Jestem Mina a ta tu, to Yurkio.

-Miło poznać panie. A teraz, łaskawie Uspokójcie się. Mam dokumenty do uzupełnienia. A krzyki dekoncentrują.

Po tych słowach po prostu odszedł do biurka pozostawiając mnie samego.

-Czyli przez głupotę, teraz cierpisz?- Odezwała się jako pierwsza ametystowo-oka.

-Najwidoczniej...

-Nawet nie wiadomo kiedy wróci... Yuriko do niego dzwoniła ale nie odbiera.

-Odbierze dopiero gdy odpadnie lub wygra. Na arenie jest bez niczego.

-Ty wiesz na jakiej zasadzie to działa?- Zapytała podekscytowana Mina.-Nikt nie nie Wyjaśnił...

-Ee wiem. Jest zamknięty w wielkim lesie razem z dziewiętnastoma innymi Alfami. Musi przetrwać i wygrać. Do tego momentu, nie może zejść z areny. A do dyspozycji ma jedynie swój dar I zdolności manualne.-Wyjaśniłem na tyle ile sam wiedziałem że te jakby olśniło.

-To dlatego nie daje znaku życia...-Westchnęła Yuriko.

-Yhy... Może nawet wrócić za dwa tygodnie więc no.

-Mam nadzieję że wróci jak najszybciej bo...- Zaczęła Alfa, jednak Jej słowa przerwał Nakamura.

-Bo ja oszaleję... Przepraszam, że Ci przerwałem ale wasze leki zaraz przestaną działać. Musicie już iść, bo nie chcę więcej problemów niż to wymagane.

-Rozumiemy. Yurko chodź, przyjdziemy jutro.- Landryna szybko zaciągnęła tę drugą do wyjścia. A ja Odetchnąłem z ulgą z resztą jak ten drugi.

-Za głośne i natrętliwe...- Westchnął na co się zaśmiałem.

-Potwierdzam.

*********

Witam robaczki.

To jest najpewniej przedostatni rozdział. Ewentualnie trzeci od końca.

Jednak nie smutajcie, chyba zrobię drugą część...

Ale jak na razie dobranocka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro