Alternatywny świat cz. 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie zastanawiając się dłużej nad tym dlaczego jego imię i nazwisko wydają mi się znajome weszłam do kawiarni i rozejrzałam się za stolikiem. Po chwili rozglądania się zobaczyłam wolny stolik w kącie kawiarni więc szybkim i zdecydowanym krokiem poszłam zająć miejsce. Winchester zjawił się po dłuższej chwili bo nie odnotował faktu, że nie ma mnie obok.

- Przez chwilę myślałem, że zwiałaś bo pewnie po tym co się zdarzyło rano masz mnie za świra-

-  Nie, skądże. Bardzo współczuję Ci tego, że twoja przyjaciółka zaginęła i całkowicie rozumiem pomyłkę. Pewnie jestem do niej podobna-

- To trochę skomplikowane, ale tak bardzo mi ją przypominasz-

- Musiała być niezwykle ważna dla ciebie-

- Tak... -

- Oh wybacz nie chciałam-

- Nie szkodzi. Zmieńmy temat. Może opowiesz coś o sobie?-

Uśmiechnęłam się i zaczęłam opowiadać o tym co robię ciekawego. Kiedy wspomniałam o moim narzeczonym Dean się delikatnie spiął więc postanowiłam dać szansę jemu i poprosiłam żeby opowiedział coś o sobie i jego zaginionej przyjaciółce. Z jego opowieści dowiedziałam się jak się poznali, co przeszli razem i powiedział, że byli narzeczeństwem. Jednak odniosłam wrażenie, że nie do końca jest szczery, ale postanowiłam nie naciskać. Tak dobrze mi się rozmawiało z Dean'em, że nawet nie zauważyłam późnej pory. Pożegnałam się i ruszyłam w drogę powrotną. W pewnym momencie usłyszałam, że dzwoni mój telefon więc zjechałam na pobocze by móc spokojnie sprawdzić któż to o tej porze czegoś może chcieć. Okazało się, że do Al dzwonił mój zaniepokojony narzeczony a ta mu powiedziała by się nic nie martwił bo nocuję u niej. Tak więc udałam się do przyjaciółki. Zanim zdążyłam przekroczyć próg jej domu poczułam jak za wibrował mój telefon, ale zignorowałam to i weszłam do środka. Ledwo zrobiłam parę kroków w głąb domu i otrzymałam jeszcze kilka SMS'ów. Podeszłam do przyjaciółki przywitałam się z nią, usiadłam na kanapie i wyjęłam telefon żeby sprawdzić komu tak za mną tęskno. Na wyświetlaczu widniała wiadomość od Max'a i kilka z nieznanego numeru. Postanowiłam otworzyć najpierw wiadomości od nieznanego numeru.

Dziękuję za dzisiejsze spotkanie piękna D

Jeszcze raz przepraszam za poranną sytuację D

Masz śliczny uśmiech D

Może się jeszcze kiedyś spotkamy? D

- Ooo masz wielbiciela -

- Al daj spokój -

- Dobrze już dobrze. Teraz opowiadaj jak było-

- Zwyczajnie. Przeprosił mnie za poranną sytuację a potem ja opowiedziałam o sobie a on o sobie. Nic wielkiego-

- Niee skądże znowu. To było zwyczajne spotkanie dwójki ludzi i nic więcej-

- Alya nie rób takiej miny. Mówię serio-

Ayla tylko pokiwała głową, zabrała mi telefon i gdzieś z nim pobiegła a ja zaraz za nią. Próbowałam zabrać jej telefon, ale za każdym razem udawało się jej uciec. W końcu dopadłam ją w salonie. Siedziała na podłodze i coś robiła. Podeszłam zobaczyć co tam kombinuje. Jak tylko zobaczyłam do kogo pisz zaraz zabrałam jej telefon, ale wiadomości i tak została wysłana. Spojrzałam na nią morderczym wzrokiem, wzięłam poduszkę i rzuciłam nią w przyjaciółkę . Tak zaczęła się bitwa na poduszki. Rzucałyśmy się poduszkami jak małe dzieciaki. Po kilku godzinach padłyśmy i ze śmiechu i ze zmęczenia. 


*kilka miesięcy później*

W ciągu kilku ostatnich miesięcy zaprzyjaźniłam się z Winchester'ami i czułam się tak jakbyśmy się znali od lat. Jednak najbardziej zaprzyjaźniłam się z Dean'em bo jak się okazało mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Max pracował a ja siedziałam sama w domu więc zaprosiłam Ayle i braci Winchester. Nie musiałam długo czekać bo chwilę po mojej wiadomości zjawili się i zaczęły się rozmowy i wygłupy. Bawiliśmy się świetnie. Al i Dean sobie nawzajem dokuczali a ja i Sam śmialiśmy się z nich. W pewnym momencie Al poszła do kuchni a Sam gdzieś zniknął i zostałam z zielonookim. Zapadła na moment cisza, którą przerwał Dean.

- Mała ty jeszcze nie śpisz? Już dawno po dobranocce-

- Jakiś ty zabawny-

- Mówię poważnie. Takie skrzaciki jak ty już powinny dawno spać-

- Nie chce mi się spać jeszcze tato. Z resztą ktoś musi mnie utulić do snu i dać buziaka na dobranoc-


Mówiąc to zrobiłam słodką minkę niczym dziecko i czekałam na to co zrobi Dean. Uśmiechnął się tylko i przysunął bliżej mnie i pocałował mnie a ja o dziwo nie protestowałam wręcz podobało mi się i chciałam więcej kiedy nagle nie wiadomo skąd pojawił się Max, który siłą Nas rozdzielił. Siedziałam w bezruchu i zastanawiałam się co się właśnie wydarzyło między mną a zielonookim. Po chwili kontemplacji dotarło do mnie, że całe dotychczasowe życie było fikcją. Zerwałam się na równe nogi i dobiegła do bijących się chłopaków. Natychmiast ich rozdzieliłam, do salonu jak poparzeni wpadli Sam i Ayla. Łowca i anioł próbowali znów sobie skoczyć do gardeł jednak na drodze Dean'a stanął jego brat a na drodze Max'a ja. 

- Słonko odsuń się. To sprawa między mną a tym tchórzliwym łowcą-

- Tchórzliwy? Kogo tu nazywasz tchórzem? Jedynego tchórza jakiego tu widzę to ty Maxymillianie-

- Nienawidzę jak do mnie mówisz Maxymillian-

- Tak samo jak ja nienawidzę jak ty do mnie śmieszy mówić słodkie słówka po tym co zrobiłeś. Gdybym wcześniej wiedziała jaki jesteś nigdy bym się nie zgodziła zostać twoją dziewczyną Maxymillianie a teraz odejdź stąd i nigdy nie wracaj-

- Nie odejdę stąd bez ciebie. Rozumiesz, że nadal kocham tylko ciebie? Tamto to był błąd-

- Gdybyś mnie kochał nigdy byś tego nie zrobił, nie skrzywdziłbyś mnie w tak podły sposób. Jak mogłeś coś takiego zrobić i dać mi te fałszywe wspomnienia szczęścia z tobą? Miarka się przebrała albo stąd odejdziesz albo tym razem nie będę tak miła jak ostatnio-

Anioł stał uparcie w bez ruchu tak jakby myślał, że żartuję i nic mu nie zrobię. Nie spodziewanie rzucił się na niego zielonooki jednak odsunęłam go prawie, że siłą. Chwyciłam Max'a za koszulkę i wywlokłam go przed dom a pozostali stanęli w progu i przyglądali się bacznie dalszemu rozwojowi sytuacji. Odwróciłam się plecami do bruneta i nim zdążył zaatakować zadałam pierwszy cios co wprawiło go w niemałe zdziwienie, jednak po mimo tego zablokował mój kolejny cios. Anioł próbował zdać jakikolwiek cios jednak albo stosowałam uniki albo blokowałam, jednak on już nie miał takiego szczęścia i raz za razem obrywał. Walka z każdą chwilą stawała się coraz to bardziej zacięta. W końcu Max stracił całą swoją siłę i był niczym szmaciana laleczka którą bez większego wysiłku można cisnąć o podłogę. Uśmiechnęłam się triumfalnie i już miałam zadać ostateczny cios kiedy Max ostatkiem sił zerwał się na równe nogi i zaczął na mnie nacierać. Natychmiastowo przyjęłam obronną pozę jednak po chwili z niej  zrezygnowałam i przygotowałam się do ponownego zadnia ciosu. Gdy anioł był na wyciągnięcie ręki zadałam mu cios który powalił go na ziemię a dodatkowo pozbawił przytomności. Nakreśliłam kilka run anielskich żeby nie mógł zwiać a sama udałam się w stronę Winchesterów i przyjaciółki żeby zastanowić się co z nim zrobić tak by raz na zawsze zniknął z naszego życia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro