Max

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Śpię w cieplutkim i wygodnym łóżku. Usłyszałam jakiś szelest. Włożyłam rękę pod poduszkę i wyciągnęłam pistolet jednocześnie odbezpieczając go. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po ciemnym pokoju. Zauważyłam skrzydła anioła i odłożyłam broń na miejsce.

- Piórko to nie jest dobry pomysł żeby odwiedzać mnie w środku nocy.- powiedziałam do przyjaciela

- Nie jestem Castiel skarbie.- gdy tylko usłyszałam ten głos wszystkie moje mięśnie się napięły

- Czego chcesz Max?- zapytałam

- Chciałem zobaczyć się ze swoją dziewczyną nie wolno?- zapytał

- Nie jestem twoją dziewczyną.- powiedziałam i zapaliłam lampkę nocną

Teraz mogłam zobaczyć go. Wyglądał tak jak zapamiętałam go ostatnio. Przystojny wysoki brunet o zielonych oczach.  Byliśmy dwa lata parą i po mimo tego, że anioł nie może wiązać się z człowiekiem nam się układało do czasu. Max zdradził mnie nie z jedną a z kilkoma i jeszcze się z tego cieszył. Zerwałam z nim. Każde spotkanie go wywołuje u mnie obrzydzenie.

- Oczywiście, że nią jesteś. Ja nadal Cię kocham.- powiedział uśmiechając się

- Ja Ciebie już nie kocham. Nie na widzę Cię za to co zrobiłeś. Jesteś obrzydliwy!- krzyknęłam

Anioł nic sobie z tego nie zrobił tylko uśmiechnął się do mnie. W tym momencie olśniło mnie gdzie są moje rzeczy. Max je zabrał. Zawsze tak robił gdy chciał się podroczyć albo gdy byłam na niego zła. Wstałam z łózka i chciałam do niego podejść ale czyjaś dłoń mnie zatrzymała. Obróciłam się i zobaczyłam, że Dean nie śpi. Świetnie przez tego durnia obudziłam go. Jeszcze tego brakowało. On nic nie mówiąc podał mi jedną ze swoich koszul i patrząc na mnie uśmiechnął się. Założyłam koszulę i  podeszłam do anioła.

- Maximilianie masz natychmiast mi oddać moje rzeczy!- nakazałam a chłopak się skrzywił na dźwięk swojego pełnego imienia

- Nie.- powiedział stanowczo

- Nie zmuszaj mnie bym odebrała Ci je siłą.- powiedziałam groźnie 

- Oddam Ci rzeczy ale w zamian chce buziaka.- mówiąc to uśmiechnął się

- Zapomnij.- popatrzyłam na niego z odrazą

- No to nie oddam Ci ciuchów.- uśmiechnął się triumfalnie

- Jesteś tego pewien?- zapytałam 

Chłopak tylko kiwną głową

- Skoro tak to będę zmuszona Cię poważnie uszkodzić, wezwać Castiel'a i Gabriela.- powiedziałam

- Oddam Ci te ciuchy tylko nie wzywaj ich błagam.- spojrzał błagalnie

- Spróbuj tylko wykręcić jakiś numer a przysięgam, że znajdę Cię i tak pokiereszuję, że żaden anioł Ci nie pomorze.- zagroziłam

- Ciuchy za informacje?- zapytał

- Zgoda.- odpowiedziałam

- Zawarłaś pakt z Lucyferem żeby uratować jego?- zapytał wskazując na Deana

- Tak i zrobiłabym to jeszcze raz gdyby zaszła taka potrzeba.- odpowiedziałam 

- Castiel wie o wszystkim?- spytał

- Tak.- powiedziałam

- Masz na swoje rozkazy demony? Są Ci wierne? Lucyfer Cię wypuścił i sprawił, że jesteś demonem?- zadał kilka pytań na raz

No to to kicha. Jak mam z tego wybrnąć? Skłamać? Nie anioł się kapnie. Powiedzieć prawdę? Jak zareaguje Dean? W sumie to co on mnie obchodzi! Powiem prawdę i mam gdzieś jego reakcję. Przynajmniej bez krępacji będę mogła działać.

- Mam demony na swoje rozkazy ale nie wszystkie. Oczywiście, że są wierne bo się mnie boją.- odpowiedziałam 

- Boją się Ciebie? Dobry żart.- zaśmiał się

- Boją się i to jak. Widzieli co potrafię i nie chcą skończyć jak nie które demony które mi podpadły.- mówiąc to moje oczy zrobiły się czarne a włosy czerwone

Na twarzy anioła zobaczyłam strach na co się tylko uśmiechnęłam

- To jak oddasz ciuchy?- zapytałam

Rzeczy pojawiły się na moim łóżku. Odwróciłam się tyłem do Max'a żeby wziąć rzeczy i się przebrać. Usłyszałam kroki a następnie jak coś upadło obróciłam się zęby sprawdzić o co chodzi. Zobaczyłam Dean'a z wbitym anielskim ostrzem. Zawołałam Castiel'a, który od razu się zjawił. Kazałam mu się nim zając a sama rzuciłam się na Max'a. Złamałam mu nos, rozcięłam policzek, połamałam kilka kości. Używając telekinezy sprawiłam, że nuż dotykał jego klatki piersiowej.

- Cas co z nim?- zapytałam z troską

- Jest źle. Nie jestem wstanie go całkowicie uleczyć.- odpowiedział zmartwiony

- Daj ja się tym zajmę a ty pilnuj tego młokosa.- nakazałam

Rozcięłam prawą rękę od wewnętrznej strony i przyłożyłam ją do rany. Zaczęłam mówić pewną formułkę po łacinie. Byłam całkowicie skupiona na tym żeby Dean nie umarł i żeby Max trochę pocierpiał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro