Pakt

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jest luty. Na dworze zimno, pada śnieg i znacznie szybciej zaczyna się ściemniać na dworze. Właśnie zaczęły się ferie. Moja siostra pojechała gdzieś ze swoim chłopakiem a ja zostałam sama. Nie zamierzałam siedzieć cały czas w domu. Postanowiłam wyjechać na parę dni z Kansas i pozwiedzać Oklahomę. Spakowałam się i pożyczyłam auto od Mari. Dojechałam po południu na miejsce. Wynajęłam pokój w Biltmore Hotel. Zostawiłam tylko torbę w pokoju i ruszyłam zwiedzać. Kiedy tak zwiedzałam usłyszałam "(I Can't Get No) Satisfaction" co znaczyło, że ktoś się próbuje skontaktować więc odebrałam.

Halo?

Cześć Natalie tu Dean

Cześć Dean. Co u ciebie słychać?

W porządku. Nie chciałabyś może do mnie wpaść?

Wiesz właśnie jestem w Oklahomie...

Oklahoma? Co ty tam robisz?

Korzystam z okazji, że Marinette wyjechała gdzieś z twoim bratem.

W sumie byłem tam kilka razy i znam kilka fajnych miejscówek...

Niech zgadnę. Strasznie się nudzisz i nie wiesz co ze sobą zrobić więc postanowiłeś do mnie zadzwonić?

No... tak jakby

Zgadzam się

Na co?

Żebyś mi towarzyszył głuptasie. Biltmore Hotel. Szukaj nazwiska Black.

Do zobaczenia za dwie godziny mała.

Już miałam mu powiedzieć żeby tak mnie nie nazywał ale się rozłączył. Postanowiłam wrócić i zaczekać na Winchestera. Po drodze wstąpiłam do cukierni i kupiłam makowiec. Równo o osiemnastej rozległo się pukanie do moich drzwi.

- No witam "Pana punktualnego"- mówiąc to zaśmiałam się

- Po drodze jeszcze musiałem coś załatwić.- uśmiechnął się tajemniczo

- Chodź.- gestem ręki pokazałam by wszedł do środka pokoju

Rozmawialiśmy, śmialiśmy i wygłupialiśmy się. Nie sądziłam, że będziemy się tak dobrze dogadywać. Podobno moja siostra nie potrafi się z nim dogadać, chociaż ma charakter taki jak Sammy. Często jej mówiłam w obecności Sama, że zachowuje się jak jej chłopak. Zawsze śmiali się z tego a ja słyszałam, ze przypominam Dean'a zachowaniem. Tą miłą atmosferę przerwał dzwonek telefonu. Mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i stwierdziłam, że zadzwonię potem.

- Nie odbierzesz?- spytał

- Oddzwonię później.- odpowiedziałam

- Nie boisz się, że zacznie się martwić?- zapytał znowu

- Nie. Czasem jest męcząca.- stwierdziłam

- Dlaczego?- dopytywał

- Cały czas trzyma mnie w domu, nie pozwala nigdzie wyjeżdżać, nie zabiera mnie na polowania, nasyła opiekunki. Czasem mam jej dosyć a najbardziej nienawidzę jej za nasyłanie na mnie opiekunek.- odburknęłam

- Byłem jedną z tych opiekunek.- mówiąc to udał, że się obraża

- No masz rację. Byłeś okropnym "Panem opiekunką".- zaśmiałam się

- Tak?- zapytał unosząc jedną brew

- A tak.- odpowiedziałam

Dean przymrużył oczy a ja wstałam i zaczęłam się wycofywać. Po chwili ja uciekała a on mnie gonił. W pewnym momencie Dean zmienił kierunek biegu przez co na siebie wpadliśmy. On leżał na podłodze a ja na nim. Śmialiśmy się oboje, ale po chwili umilkliśmy. Wstałam a potem pomogłam jemu wstać i znowu ten niezręczny moment. Tym razem pozwoliłam na to. Już miał mnie pocałować kiedy odwróciłam głowę dzięki czemu był to pocałunek w policzek. Uśmiechnęłam się triumfalnie. Dean został ze mną jeszcze trzy dni a potem wrócił do domu a ja jeszcze zostałam. Właśnie jechałam autem kiedy zadzwonił Sam.

Hej Sam

Nat gdzie jesteś?

Właśnie jadę do Kolorado. Coś się stało?

Przyjedź do szpitala.

Przyjadę jak najszybciej mogę.

Rozłączyłam się i zawróciłam. W Kansas byłam po trzech godzinach. Od szpitala dzieliło mnie pół godziny drogi. Przyspieszyłam. Zaparkowałam i pobiegłam pędem do szpitala.

- Sam? Marinette? Co się stało?- zapytałam 

- Dean...- powiedziała zapłakana siostra

- co Dean?- zapytałam zniecierpliwiona

- Dean miał wypadek i może nie wyjść z tego cało.- oznajmił Sam

Przeraziła mnie ta wiadomość. "Pan opiekunka" może umrzeć. Jedyna osoba poza Al z którą świetnie się dogadywałam może mnie opuścić? Dlaczego teraz? Przerażała mnie wizja bez dokuczania mu, wzajemnego dogryzania, wygłupów, żartów i w ogóle.

Poszłam pod salę w której leżał Dean. Wyglądał jakby słodko spał. Sam i Marinette powiedzieli, że nic nie da się zrobić ale ja wiem coś czego oni nie wiedzą. Wzięłam kartkę i napisałam kilka słów a następnie spaliłam.

- Witaj Natalie.- usłyszałam

- Witaj Lucyferze.- przywitałam się

- Co się stało, ze mnie wzywasz?- zapytał

- Bo widzisz... pewna osoba może umrzeć a ja tego bym nie chciała i...- urwałam nie będąc pewna

- I chcesz, żebym ją uratował tak?- spytał

- Tak. Weź moją duszę i przywróć Deana.- odpowiedziałam

- Jesteś pewna tego?- zapytał ponownie

- To jedyna osoba poza moją przyjaciółką z którą się świetnie dogaduje. Chcę zawrzeć pakt. Jednak zanim weźmiesz moją duszę pozwól zobaczyć mi go żywego.- oznajmiłam pewna siebie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro