10. Kolega

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zabębniłem w framugę, opierając się o drzwi wyjściowe. Mira dalej kręciła się po salonie zbierając jedzenie i chowając je do plecaka.

- Dalej, musimy jechać - zniecierpliwiłem się.

- Już, już! - Dziewczyna podbiegła z na wpół założonym adidasem. Jej roziskrzone, szare oczy zabłysły, kiedy wcisnęła go na nogę, tuż przede mną. - To gdzie ten skuterek?

- Sku...

...terek? Mając do wyboru auto i mnie w pakiecie, pyta o skuterek?!

- Mi... - zmarszczyłem brwi, zmuszając się do poważnej miny. - Chcesz jechać skuterkiem, tak? A wiesz, że wtedy będziesz w domu wcześniej niż ja? Całkiem sama?

Byłem paskudny, ale dziwnie zależało mi, żeby pojechała ze mną.

Mira zamarła wciskając na nogę drugiego, prawego buta. Jej twarz zakryła kaskada kasztanowych włosów, które uniemożliwiły zobaczenie i zinterpretowanie miny. Żałowałem, ale nie mogłem tak po prostu odgarnąć tej zasłony z jej twarzy. To tylko by ją speszyło.

W zasadzie ciekawiło mnie dlaczego Mirę peszy, gdy zdarza mi się ją dotknąć. Nawet przez przypadek. Chociaż po wczorajszym, mogłem podejrzewać, co takiego przemyka jej po głowie. Zacisnąłem wargi, aby się nie uśmiechnąć. Mira wcale nie była taka świętoszkowata na jaką wyglądała. I to mnie wielce cieszyło.

Nagle dziewczyna się wyprostowała, zapominając o zawiązaniu buta. W jej szarych, dużych oczach widzianych zza okularów, dostrzegłem determinację.

- Nie ma się czego bać, nie? Zamontowałeś nowe zamki i zabezpieczenia, więc powinno być tu bezpiecznie. Poza tym, jeśli mam tu mieszkać, muszę nauczyć się... że sama też mogę zostać w domu. To przerażające, ale nie zawsze będziesz, a pozostanie w towarzystwie... twojego kuzyna, odpada.

Miałem wrażenie, iż początkowo chciała Mike'a nazwać zupełnie inaczej, niż moim kuzynem.

- Jesteś pewna?

Po prostu zostaw w spokoju ten skuter! Dużo przyjemniej jedzie się w twoim towarzystwie, niż samemu... Poza tym, dzięki tobie w moim gabinecie nie jest tak cicho.

Siła mojego spojrzenia, nic na Mirze nie zrobiła.Zamiast wybrać opcję, którą bym wolał, przytaknęła patrząc na mnie z wyczekiwaniem.

- To gdzie ten skuter?

Cholerny skuter!

- Chodź za mną - warknąłem zmuszając się do odepchnięcia od drzwi.

Czemu nie wybrała tej drugiej opcji? Co jej przeszkadzało w moim towarzystwie? Czy naprawdę wolała sama siedzieć w domu?!

Wszystko było winą tego skutera!

*******

Przegryzając ołówek zastanawiałam się nad dziwnym wyrazem twarzy Noah'a. Tuż przed tym, jak pokazał mi ten cudowny, niebieski środek transportu, wyglądał... jakby miał zamiar coś rozwalić. Samą siłą spojrzenia.

Czyżby Iskra dzwoniła? A może przekazała jakieś złe wieści? W sumie i tak nie byłabym wstanie pomóc Demonowi. Sprawy firmy wychodził poza zakres moich uzdolnień.

- Ela - Zonia moja partnerka językowa, szturchnęła mnie. - Ela, pani na nas patrzy!

Podniosłam wzrok. Staruszka ucząca nas języka Kaneze wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem. Koło niej stał umięśniony, średniego wzrostu chłopak o surowej męskiej urodzie. Był ubrany na galowo, jakby szykował się na pokaz mody albo do jakiejś uroczystości. Prawie się roześmiałam widząc jego ciemne włosy zaczesane do tyły i wysmarowane żelem.

- Siądź koło Mireli - oznajmiła kobieta, wskazując mnie. - Jest moją najpilniejszą uczennicą.

Uśmiechnęłam się nerwowo, widząc karcące spojrzenie pani profesor. Moje policzki oblał gorąc, którego nie rozumiałam. Czyżby dlatego, że zamiast się skupić na lekcji, rozmyślałam o Noah'u?

- Cześć - uniosłam rękę, wyrzucając z myśli Berutti'ego. - Jestem Mirela.

- Ilya. - Uścisnął moją rękę, opadając na wolne krzesło po mojej prawej stronie.

- Mirelo zaopiekuj się Ilyą - profesor sięgnęła po kredę. - Jest nowy, więc musi się dużo nauczyć. Wdróż go we wszystko.

- Oczywiście - przytaknęłam.

- Potrzebuję jedynie korepetycji - rzucił wyciągając telefon z kieszeni.

- Jasne.

Wtedy zabrzęczał mój telefon. Zerknęłam w dół, unosząc smartfona.

Serce prawie wyleciało mi z piersi.

"To już kolejna prezentacja, którą muszę poprawiać".

Noah. Zmrużyłam oczy, spychając serce w dół gardła.

"Co ci się nie podoba? Wiesz ile czasu na to poświęciłam?".

Musiałam chwilę poczekać, nim dostałam odpowiedź. Przerażająco długą, podczas której musiałam uważać na uważny wzrok profesorki.

Zsunęłam się na krześle, wpatrując się w telefon i ignorując pełne zainteresowania spojrzenie Ilyi.

"Pełno literówek..."

Zacisnęłam wargi.

"...To twoja tajna moc? Nie ma slajdu, w którym nie musiałbym poprawiać choć jednego słowa".

"Czepiasz się. Ostatecznie to ja siedziałam nad tym cały dzień. Takie szczegóły są mało istotne. Poza tym, nudzi ci się?".

"Och, nudziłoby mi się, gdybym nie musiał tego robić. Jak dobrze, że pomyślałaś o tym zawczasu!".

Zdusiłam chichot, uśmiechając się głupawo pod nosem.

"Widzisz? Jestem taaaaka boska!".

Wyszczerzyłam się do telefonu, ukrywając się za osobą siedzącą przede mną. Wolałam, aby profesorka nie widziała jak bardzo zajmuje mnie jej wykład. W końcu i tak ich kultury i zwyczaje są opisane w książce obowiązującej na egzamin, więc prędzej czy później do niej sięgnę. Zresztą wysłała prezentacje na maila, a widzi mnie tutaj, tylko dlatego, że liczy się obecność i są za nie dodatkowe punkty. Gdyby nie to nikt więcej na tym wykładzie by mnie nie widział.

"Myślę, że to jedynie twoje zdanie, Mira. Znaczy... może po dokładniejszym przyjrzeniu się..."

Zaczerwieniłam się, rozdziawiając usta.

"Jesteś obleśny!".

"Mira, ty mały zboczeńcu, o czym ty myślisz?!".

Oburzona zacisnęłam usta. No Demon chyba jaja sobie robił! Żeby mnie tak specjalnie podpuszczać...

Pokręciłam głową. Już ja ci się odpłacę!

Byłam praktycznie pewna, że pisząc swoją odpowiedz uśmiechał się do telefonu, zastanawiając najpewniej nad moją miną. Ten... gad jeden!

"Noah w domu się policzymy!".

"W jakim sensie?".

Sfrustrowana wstrzymałam powietrze, modląc się, żeby moja twarz nie była taka czerwona, jak wydawało mi się, że jest. Można byłoby go zabić za te jego teksty, przez które mogłam aplikować za radar świetlny.

"Domyśl się" - wystukałam odpowiedz z wściekłością. Odsunęłam od siebie telefon, zakładając ręce na piersi. Odczekałam całe dwie minuty,podczas których obdarzyłam wzrokiem omawiany slajd. Slajd pełen obrazków. Nie skupiłam się na nim za bardzo, zerkając co rusz na telefon.

Spojrzałam na Zonie, która siedziała na telefonie, cały czas się uśmiechając i nie zwracając uwagi na to, czy profesorka zauważy co takiego robi. Wtedy, ostatecznie nie wytrzymałam. Chwyciłam smartfona, odblokowując go machnięciem palca. W napięciu wpatrywałam się w wiadomości.

Zero odpowiedzi. Uff...

Prychnęłam, czując rozlewające się po moim ciele rozczarowanie.

I wtedy! Przyszła wiadomość. Błyskawicznie w nią weszłam.

"Aż nie mogę się doczekać powrotu do domu".

Sekundę później przyszło... serduszko.

Ściągnęłam okulary, przetarłam je, potem również oczy. Nie dowierzałam, że to mogła być prawda. Ale nie! Nie przewidziało mi się. NOAH przysłał mi SERDUSZKO!

Serduszko... normalnie mrugałam, nie mogąc się nadziwić.

Moje własne zabiło mocniej, wywołując dziwne sensacje w żołądku.

Nie, nie mogę poczuć do niego czegoś więcej. Ela to musi być początek jakiejś choroby, tak to musi być to! Zmęczenie, przeciążenie po wczorajszym.

"Aaa! Wiedziałem, że zaniemówisz. Jestem ciekaw co przemknęło ci po głowie".

I złośliwy uśmieszek!

Co za śmierdziel ze śliskimi żartami! Niech no ja go dorwę... Uduszę gnoja!

"Nic po niej nie przemknęło. Mam zajęcia Noah, więc nie odpisuję ci od razu, geniuszu".

Mogłam być dumna ze swojego chłodnego tonu. Oraz boskiego kłamstwa. Oczywiście o ile to łyknie. Oby, bo wolałabym, żeby nie wiedział jak mnie to ruszyło.

Odpowiedz nie nadeszła.

Coś zabolało mnie w piersi. Szczególnie, kiedy zaczęłam odliczać minuty. Rozczarowanie chyba nadeszło jako pierwsze. Czas szybciej płynął podczas rozmów z Noah'em.

Wzdychając poprawiłam szary sweter, naciągając go coraz niżej, puszczając i wpatrując się, jak powoli podwija się ku górze. Ta zabawa mogłaby trwać wieczność, gdyby nie przerwał jej mój nowy kolega.

- Mirela?

Spojrzałam w prawo.

- Hm?

- Telefon ci wibruje.

Ilya wskazał mojego smartfona z wyraźnym niezadowoleniem. Zerknęłam w dół. No tak, on zapisywał wszystko ze slajdów. Po prawdzie na telefonie, ale jednak.

- Sorry. - Chwyciłam przedmiot ze zniecierpliwieniem odblokowując go.

Noah, to na pewno on!

Uśmiech znikał mi z twarzy wraz z czytaniem.

"Myślałem, że napiszesz".

"Czekałaś na moją reakcje?".

"Jestem zszokowany twoją cierpliwością".

"Bardzo się nudziłaś?".

"Opisz mi co czułaś, umierając z ciekawości".

"Wiem, że uśmiechnęłaś się na sygnał przychodzącej wiadomości".

Ta seria wiadomości co prawda mnie ucieszyła, ale po jej przeczytaniu miałam ochotę kogoś zamordować. Nawet zastanawiałam się czy google wyszuka mi na co powinnam uważać planując czyjeś morderstwo.

Zmarszczyłam usta.

Kanalia!

Zrobił to specjalnie z całą swoją premedytacją, skazując mnie na czekanie. Co za wredna bestia!

"Co czuję? Mam ochotę popatrzeć jak spadasz z tego dziesiątego piętra. Myślisz, że taki wypadek zaliczy się do ubezpieczalni jako nieszczęśliwy traf? Ciekawe ile kasy dostanę w spadku..."

"No mogłaś się bardziej postarać, Mira. To wcale nie było jakieś genialne romantyczne wyznanie! Chociaż... Chciałabyś stać na dole i próbować mnie złapać?".

Parsknęłam.

"Jasne. Masz naprawdę bujną wyobraźnię, Noah".

"Och, nawet nie wiesz jak bardzo".

Moje policzki oblał gorąc. Ten... Ten Demon i jego śliskie żarty! Pośpiesznie zablokowałam ekran, widząc kątem oka, jak Ilya nachyla się w moją stronę.

Chrząknęłam, aby "odblokować" ściśnięte gardło.

- Masz dziś czas? Mam kilka pytań - chłopak wyciągnął jakąś listę i w nią postukał palcem. - To rzeczy, które muszę nadrobić, lecz nic z tego nie rozumiem.

- Och - zaryzykowałam zerknięcie na wibrujący telefon, nim chwyciłam kartkę. Bezpieczniej było, jednak najpierw zająć się tym. - Jasne. Wyrwanie się do jakiejś kawiarni, będzie miłą odmianą.

- Naprawdę? - W zielonych oczach chłopaka pojawiła się ulga. - To genialnie!

I wtedy nastąpiło najgorsze.

- To będzie na egzaminie - oznajmiła pani profesor.

Pośpiesznie uniosłam głowę, ale w tym samym czasie zgasiła prezentacje.

Ugh!

- Życzę miłego dnia. W następnym tygodniu dokończymy ten temat!

Uniosłam telefon, zbierając swoje rzeczy.

- To twoja wina - rzuciłam wpatrując się w smartfona.

"Ucz się Mira, inaczej twoja pozycja w dziale językowym będzie zagrożona!".

- Co?! Ty...!

"To szantaż? Jak możesz?!"

- O, teraz nie odpisujesz, hę? - zezłościłam się wychodząc z klasy. - Policzymy się, zobaczysz.

- Mirela! Czekaj.

O i jeszcze ten.

*******

Bębniłem palcami w biurko, czekając na telefon od Miry. Mój smartfon uparcie milczał. Prócz wiadomości, nie odważyła się zadzwonić.

Odchyliłem się na krześle, zagryzając wnętrze policzka. Nie wyobrażałem sobie, że tak nudno będzie, gdy Mira nie będzie przychodzić do mnie po swoich zajęciach. Wtedy nie było tak cicho. Nawet tego nie zauważałem, kiedy po raz pierwszy się tu pojawiła.

Nienawidziłem poniedziałków. Był to dzień, w którym praca dopiero się rozkręcała i nie było jej wiele.

Gdyby nie ten...

- O czym myślisz?

- Jak rozwalić skuterek, tak by wyszło, że to wada mechaniczna - odparłem mierzwiąc w zamyśleniu włosy.

- Co? - zdziwił się kobiecy głos.

- Co? - zamrugałem spoglądając w stronę drzwi, w których stała Iskra. W dłoniach trzymała swój zwykły, czerwony notatnik.

- Chcesz rozwalić czyjś skuterek?

- Mmm. - Uśmiechnąłem się leniwie, próbując zatuszować swój błąd. - Iskra, a ty nie masz jakiejś roboty do wykonania? Jeśli nie to mogę...

- Nieważne! Przyszłam przypomnieć ci o dwóch klientach, którzy czekają już od dwudziestu minut.

- Dlaczego...? - zapytałem marszcząc brwi.

- Kazałeś mi sobie nie przeszkadzać, więc... - urwała zagryzając wargę.

- Wpuść ich - machnąłem ręką, sprawdzając telefon.

Mira dalej milczała. Czyżby się obraziła?

Przekrzywiłem głowę, odwracając telefon na drugą stronę. Najpierw powinienem skupić się na pracy, potem na sprawach związanych z babami.

******

Bawiłam się telefonem, wpatrując w piszącego Ilyę. Wahałam się. Chciałam powiedzieć mu, że muszę już iść, ale pragnęłam przerobić z nim tę listę, nim przejdziemy do szczegółów tego, czego nie rozumie.

Tylko, że była już piętnasta trzydzieści. Noah kończył o siedemnastej, a nie zrobiłam obiadu. Wiedziałam, że Demon się ze mną przekomarzał. Nawet jeśli zdenerwował mnie, prawiąc te dwuznaczne teksty.

- Możesz mi jeszcze wytłumaczyć podpunkt drugi?

- Wybacz, ale muszę już iść - powiedziałam pośpiesznie, uśmiechając się przepraszająco. Wyjęłam odpowiedni banknot, kładąc go następnie na stoliku.

- Naprawdę? Dlaczego?

- Bo... - Zmarszczyłam brwi. W zasadzie nie musiałam się przed nim tłumaczyć. - Moja rodzina wraca dość późno do domu. Z tego powodu, że ja jestem wcześniej, przygotowuję obiad i czekam na nich, byśmy mogli razem zjeść.

- Och.

- Ta, dziś jest wyjątkowa okazja, więc chcę przygotować coś smacznego.

- Wyjątkowa okazja? - podchwycił, przez co miałam wrażenie, iż specjalnie gada, bym jak najdłużej z nim została.

- Dostałam skuterek.

- Skuterek? - Ilya spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

Normalnie jak Noah! Co oni mają do skuterków? To jakiś gorszy rodzaj środka transportu? Postanowiłam taktownie to zignorować.

- Tak. Wcześniej jeździłam z... z moim... staruszkiem. - To chyba idealne określenie, nie? Poza tym póki Noah się nie dowie, będzie dobrze. - Przez co, to trochę komplikowało dojazd. Chcę mu za to podziękować, a przede wszystkim za skuterek. Myślę, że dobry obiad będzie najlepszym prezentem.

- Jasne. W takim razie - Ilya zerknął w dół na swoje notatki - dziękuję za pomoc. Jutro będziesz mieć czas?

- Myślę, że tak. O ile limit czasowy nie przekroczy piętnastej trzydzieści - ostrzegłam.

- Nie ma sprawy! Przecież to ty decydujesz w tej kwestii. - Chłopak uśmiechnął się wesoło. - Dzięki.

- Już dziękowałeś.

Zmarszczyłam brwi.

- Wiem, ale podziękowań nigdy za wiele, szczególnie, że dałem ci dziś w kość.

Roześmiałam się, wstając. Gdzieś z tyłu głowy, czaiło się przekonanie, iż z tym chłopakiem było coś nie tak. Mimo to postanowiłam to zignorować.

Pożegnałam się, jednocześnie wybierając właściwy numer.

- Cześć Iskra!

*******

Nigdy nie przygotowywałam kurczaka. To danie wychodziło poza mój repertuar zdolności kulinarnych. Mimo to postanowiłam spróbować. Jeśli rzeczywiście Noah uwielbiał to danie, warto było spróbować. Tym bardziej, że podczas sprzątania kuchni, znalazłam kilkanaście książek kulinarnych i kilka zeszytów zapisanych starannym, powiedziałabym kobiecym pismem. To tam znalazłam przepis na kurczaka obrysowany czerwonym flamastrem.

Chwilę zajęło mi rozszyfrowanie napisu znajdującego się powyżej. Przekrzywiłam głowę i przekręciłam kilkakrotnie zeszyt, zagryzając wargę w skupieniu.

- Ulubione... - zmrużyłam oczy - ...jedzenie... Hm? Czym jest to ostatnie słowo? Aha! Synka! Co? - zmarszczyłam brwi. - "Ulubione jedzenie synka"? Uuu, Noah był czyimś ulubieńcem.

Zachichotałam złośliwie. Szykuj się na zemstę!

Potrząsnęłam głową, opuszczając ostrożnie zeszyt a blat wyspy kuchennej. Zakasałam rękawy, przygotowując się do gotowania i modląc się, żeby kurczak mi wyszedł. Wolałam nie zmarnować mięsa, a raczej śmierci rocznego kurczaka.

Zdmuchnęłam kilka kosmyków włosów z twarzy chodząc po kuchni i wyciągając odpowiednie składniki. Po dwóch minutach zrozumiałam, że naprawdę tylko przedłużam nieuniknione. Wzdychając stanęłam przed obranym z piór kurczakiem ze zdeterminowaną miną.

- Najpierw podziękujesz za skuter, Ela, później przyciśniesz go do ściany - zdecydowałam przyglądając się przepisowi. - Nie może wciąż rzucać złośliwymi komentarzami czy śliskimi żartami! Ty, kurczaku, pomożesz mi w tym.

Po długich walkach z przygotowaniem obiadu, wreszcie mogłam ogłosić sukces. Wygrałam, choć jedzenie ciut mi się przypaliło. Ale ważny było to, że był smaczny, pomimo przypieczenia. Zresztą chrupiące to dalej dobre!

- Mira!

Zmarszczyłam brwi, odwracając się w stronę drzwi kuchennych.

- Tutaj! - odkrzyknęłam.

Czemu ten głos należał do Iskry? Przecież Noah powinien już tu być... Zerknęłam na wyświetlacz - było dwadzieścia po siedemnastej, wobec czego Demon spóźniał się o całe pięć minut. Czego nigdy nie robił... Znaczy o tej godzinie, zwykle byliśmy w domu.

- Cześć - Iskra weszła do kuchni poprawiając swoje jasne włosy związane w perfekcyjny koński ogon.

Demonica miała na sobie elegancką, pudrową sukienkę do kolan i biały żakiet. Po dokładniejszym przyjrzeniu się zauważyłam na sukience drobne, bledsze kropeczki.

Iskra zastukała szpilkami o kafelki, podchodząc do mnie. Przy okazji poprawiła delikatny złoty naszyjnik, uśmiechając się wesoło.

- Noah trochę się spóźni, ale wysłał mnie, żebym dotrzymała ci towarzystwa do tego czasu - oznajmiła. - Widzę po twojej minie, co chcesz powiedzieć! - Przybrała poważny wyraz twarzy. Odchrząknęła. - "To szlachetne z jego strony".

Zachichotałam kiwając na nią palcem.

- Dokładnie!

- Wiadomo. - Kobieta ściągnęła żakiet, rzucając nim w wyspę kuchenną, przy której siadła na stołku barowym, zakładając nogę na nogę. Widać było, że zrobiła to całkowicie automatycznie. - To powiedz mi wreszcie, co to za okazja? Chcesz otruć Noah'a? W razie czego, wiem jakie roślinki są trujące, gdybyś potrzebowała pomocy w tej kwestii.

- He? - Zamrugałam opierając się pupą o kuchenkę. - Otruć go? Dlaczego?

- Cóż znam Berutti'ego dość długo, by wiedzieć, że ten gość potrafi zajść za skórę. Sama zastanawiałam się, czy mu czegoś nie dorzucić do jedzenia... Powstrzymuje mnie tylko pensja, pozycja w firmie i możliwe oskarżenia.

Zaśmiałam się, zakładając włosy za uszy. Historyjka Demonicy niezwykle mnie zaintrygowała.

- Sądziłam, że jesteś zupełne inna - przyznałam, dotykając policzka, by zetrzeć z niego jakąś śliską substancję, dziwnie przypominającą sos.

- Kochana, żyję na tym świecie tak długo, aby zmienić swój charakter wraz z włosami. Ale tak na poważnie, to serio był taki moment kiedy - po trzech latach od przejęcia firmy - miałam ochotę go zamordować. Był takim upierdliwym, wkurzającym dupkiem, że aż się prosił.

Przekrzywiłam głowę, przyglądając się pełnej uczuć twarzy Iskry. Jedynie jej szare oczy pozostały nieprzeniknione, "zagłębione" we wspomnieniach. Wpatrywała się w swoje wypielęgnowane, długie paznokcie, jakby szukając w nich spokoju.

- Przygotowałam kurczaka, bo chcę podziękować Noah'owi za skuterek - rzuciłam, przerywając ciszę. Obawiałam się o pytanie sekretarki o to jaki wtedy był Noah. Ze wszystkimi szczegółami.

Dziwiło mnie, że taki chudzielec jest wstanie wkurzyć tę życzliwą paplę.

- Skuterek? - Iskra podniosła na mnie wzrok, układając dłonie na kolanach. W jej oczach zabłysło dziwne zrozumienie. - Ach, to dlatego.

- Co?

- Nic, nic - pokręciła głową z rozbawionym uśmiechem. - A istnieje szansa, bym mogła spróbo...

W tym momencie do kuchni wkroczył Noah. Zatrzymał się w wejściu zaszczycając nas krótkim spojrzeniem, następnie siadł koło Iskry.

- To ja będę uciekać - powiedziała pośpiesznie Demonica, gdy Demon ponownie na nią spojrzał, mrużąc oczy. - Smacznego!

Otworzyłam usta, robiąc krok w stronę kobiety, lecz jej już nie było. Z grymasem niezadowolenia zerknęłam na mężczyznę.

- No co? - spytał rozluźniając krawat.

- Czemu ją wygoniłeś? - spytałam z pretensją.

- Czyżbym słyszał zbulwersowanie? - rzucił rozpierając się na krześle.

Wykurzył idealne źródło informacji!

- Jemy?

- Po co głupio się pytasz? - mruknęłam zabierając się za wyciąganie talerzy.

Noah uśmiechnął się leniwie w moim kierunku. W tej chwili wyglądał jak drapieżnik, gotowy pożreć swoją ofiarę w całości.

Wzdrygnęłam się. Może jednak odłożę sprzeczki na później...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro