14. Oranżeria

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cześć moi kochani! Mam nadzieję, że spodobał Wam się mini maraton! Już teraz ogłaszam kolejny nadprogramowy rozdział w Nowy Rok! To będzie mój prezent dla Was!


Przez miesiąc Noah coś przede mną ukrywał. Wiedziałam to głównie dlatego, że starał się trzymać mnie w zasięgu wzroku. Zawsze. Nie byłam wstanie odkryć czym to było, przez to, iż wracaliśmy do domu zbyt późno, za bardzo zmęczeni, by rozmawiać na jakieś poważniejsze tematy. Nawet na przepychanie się nie starczało siły.

Wlepiłam wzrok w siedzącego za biurkiem Demona, zawzięcie piszącego na telefonie. Nigdy tak dużo czasu mu nie poświęcał, chyba że pisałam do Noah'a, żeby wreszcie przypomniał sobie z kim siedzi w gabinecie. Poza tym wolał rzucić mi urządzenie, abym to ja temu komuś odpisała. Następnie dyktował mi szybko odpowiedz i wracał do swojej pracy, irytując się za każdym razem, gdy pytałam, czy może powtórzyć. Nie mógł. I z tego powodu wynikało wiele nieporozumień, za które to właśnie mi się obrywało. Oczywiście nie przyjmował do siebie faktu, że to nie była moja wina.

W pewnym momencie przyłapałam się na przyglądaniu się Noah'owi. Podziwiałam jego sylwetkę, lekki uśmiech... Uśmiech?! Do kogo on się szczerzył?! Jakim prawem? Przecież ja siedziałam gdzieś indziej!

Zacisnęłam wargi, próbując okiełznać zazdrość, której nie powinno być. Nie mogłam zakochać się w Berutti'm! Wtedy zostałabym przy nim, choć przecież miałam tyle planów. Poza tym - emocje stopniowo zelżały - potrzebował kogoś, kto byłby wstanie pomóc mu przy firmie. Ja tym kimś nie byłam. Starałam się, ale Demon mi nie ułatwiał, ograniczając dostęp do informacji. Wobec czego doszłam do wniosku, że potrzebuje kogoś, kto ma lub miał do czynienia z firmą lub jakimkolwiek biznesem. Po to, aby odciążyć Noah'a, by się nie przepracowywał.

- Mira.

Podniosłam wzrok ze swoich nóg okrytych kocem, który specjalnie sobie kupiłam. Przy okazji miałam pretekst, żeby zmuszać Noah'a do przyłączenia się do mnie na kanapie w wynajmowanym biurowcu.

Jako, że zawsze marzły mi nogi, prosiłam go, by ze mną posiedział, podgrzewając temperaturę pod kocem. I w moim sercu, które szalało ilekroć się zbliżał, wypowiadał moje zdrobnienie albo spojrzał na mnie w ten swój konkretny sposób.

Tego oczywiście nie musiał wiedzieć.

- Hm?

Noah zagryzł wargę, drapiąc się długopisem po głowie.

- Podeszłabyś do koordynatora prac budowlanych? - zapytał z przepraszającym uśmiechem. - Nie mogę się z nim skontaktować, a...

- Jasne - przerwałam mu, wygrzebując się spod koca.

W wynajętym biurowcu, na czas przebudowy firmy, było mi jakoś nieswojo, więc wykorzystywałam każdą możliwość do ucieczki z niego. - Co chciałbyś wiedzieć?

Wyjęłam telefon i włączyłam notatnik, zdając sobie sprawę, że tego może być więcej, niż zdołałabym spamiętać. Już to przerabiałam wielokrotnie, także byłam gotowa na wszystko.

Ulga. To zobaczyłam na twarzy Demona. Ulżyło mu, że nie musi się już tym martwić. Wiedział w końcu w jak wielkim stopniu mógł na mnie liczyć. Zawsze dobrze wykonywałam wszystkie jego prośby.

Co za ironia, podążałam dokładnie za jego roszczeniami z kartki, których nie chciałam przestrzegać.

- Tu ci zapisałem pytania - mężczyzna wstał, podchodząc do mnie z wyciągniętą w moją stronę kartką. Z westchnieniem klęknął, pomagając mi zawiązać trapery. Zrobiło się zbyt zimno na adidasy, a te buty nadawały się idealnie. Problemem było ich związanie, były już stare i sznurki lekko się zniszczyły.- Mówiłem ci, żebyś kupiła sobie nowe buty - mruknął ciągnąc mocno za sznurki.

- Ale te nadal się nadają - burknęłam spoglądając na jego pochyloną głowę. Czerwone włosy opadły mu na twarz. Urosły, ale Noah jakby nie zwracał na to uwagi, zbyt zajęty swoją pracą.

W zasadzie nie miał na to czasu. Był ciągle zajęty swoją firmą, droczeniem się ze mną i wkurzaniem na "stare pierdy" - jak to nazywał swój zarząd.

- Ta, oczywiście, że się nadają - prychnął, unosząc wzrok. Jego twarz znajdowała się tak blisko, że na moment się zagapiłam. - Niemniej coraz ciężej je się wiąże, więc proponowałbym, byś w drodze powrotnej kupiła sobie nowe. I tak zawsze łazisz wszędzie z Iskrą. Powinna ci pomóc w pokierowaniu do sklepu obuwniczego.

- Pff, nie wszędzie chodzimy razem.

- No tak, do tej pory nie odważyła się wejść do naszego domu - przytaknął ze złośliwym uśmieszkiem. - Może przez to, że wymalowałyście ścianę w salonie swoimi sprejami i nasz drogi dywan.

Nasz.

Zadrżałam.

Miałam ogromną ochotę wreszcie go pocałować. Spróbować jego ust, które z pewnością były miękkie i ciepłe. Przy okazji sprawdzić czy zareagowałby pozytywnie na moje czułości.

Nawet przytulas byłby w tym wypadku świetny! Cokolwiek, co dałoby mi powód do pozostania przy nim. A potrzebowałam tego powodu, by ostatecznie przekonać się, że MUSZĘ zostać.

- Nie zrobiłyśmy tego celowo - zaoponowałam otrząsając się ze swoich myśli.

Oczekiwałam za wiele. Noah był Demonem, a one odczuwały inaczej uczucia i emocje. U nich wyglądało to tak skomplikowaniem, że wolałam się nad tym nie zastanawiać.

Nawet Iskra nie była wstanie dokładnie tego wyjaśnić, a próbowała wtedy, gdy malowałyśmy buty. Skończyło się, jak się skończyło. Przynajmniej dostałam nauczkę. Musiałam bardziej skupiać się na rzeczach, które robiłam podczas rozmowy. Choć było to ekstremalnie ciężkie.

- Oj, no wiem - zgodził się Noah, szarpiąc z drugim traperem. - Chodzi mi o to, że wyglądacie jak papużki nierozłączki. Gdzie ty tam i ona.

Jakby się tak zastanowić miał stuprocentową rację.

- Idź znaleźć sobie nowe buty, Mira - poprosił, skończywszy wiązać buta.

- Masz inne ważniejsze wydatki - powiedziałam cicho, wpatrując się w jego fiołkowe oczy. - Buty mogę sobie...

- Więc o to chodzi? - zmarszczył brwi, uważnie mi się przyglądając. Jego oczy zabłysły. W tym momencie powinnam uciec spojrzeniem w bok, ale ilekroć używał swoich mocy, nie potrafiłam. Jego oczy mnie wciągały, chwytając w pułapkę. - Nie kupujesz sobie nowych rzeczy, bo uważasz, że są ważniejsze wydatki?

- Tak - wychrypiałam, łapiąc go za ramiona. - One są dużo... istotniejsze niż coś nowego, kiedy mam stare ubrania, które jeszcze...

- Mira do diaska! - warknął przybliżając się do mnie, kładąc ręce na moich kolanach. - Tym nie musisz się przejmować! Przez te twoje myślenie, już raz mi zachorowałaś! Dla mnie ważniejsze jest twoje zdrowie, rozumiesz? Pójdziesz sobie kupić nowe buty?

- Nie - pokręciłam uparcie głową, trwając przy swoim. - Wtedy jedynie się przeziębiłam, to nie było nic...

Noah zawarczał. Drgnęłam, chcąc się odsunąć, tak bardzo przestraszyłam się wzroku męża. Mężczyzna nie pozwolił mi na to, łapiąc mnie za biodra i usadzając w miejscu. Od jego ciepłych rąk, po moim ciele przesunął się przyjemny prąd.

- Mira, coś mnie zaraz trafi - zawarczał patrząc na mnie nieustępliwie. - Pójdziesz kupić sobie nowe, ciepłe, wygodne buty, nie patrząc na cenę. Pójdziesz albo z Iskrą, albo sam cię tam zaciągnę, rozumiesz?

- Ale... - sapnęłam. - Rozumiem.

- Cieszę się. Jak już wrócisz, razem z odpowiedziami od koordynatora, to pokażę ci co przed tobą ukrywałem. Co ty na to?

Przytaknęłam entuzjastycznie. Ciesząc się, że nie zmuszał mnie do składania jakichś obietnic. Oznaczało to, iż mi zaufał, a to całkowicie mnie uszczęśliwiało.

No i ten spokojny, lekko krzywy i wyglądający ciut groźnie uśmiech Noah'a. 

Chciał dobrze, choć zabierał się za to od tej drugiej, nieco gorszej strony, która niestety działa na każdego. Głównie z powodu wyrazu jego oczu, kiedy czegoś chciał, a nie podobało mu się wykonanie.

- To idź...

Urwał, gdy pocałowałam go radośnie w policzek. Nie mogłam się powstrzymać. Poza tym Noah w takich momentach robił przezabawną, zaskoczoną minę, szeroko otwierając oczy i ustami upodobniając się do ryby wyciągniętej z wody. Warto byłoby kiedyś tego spróbować, by wymusić na nim pozwolenie wypadu do miasta z Iskrą, gdybym tego nie wytestowana, nie wiedziałabym jak cudowny efekt to przynosi.

Kiedy się odsuwałam, niezwykle z siebie zadowolona, Demon odwrócił twarz w moją stronę. Jego usta od moich oddzielały minimetry. Aż zastygłam zdziwiona jego nagłym ruchem. I tą bliskością.

Mój wzrok zsunął się z oczu mężczyzny na jego wargi. Lubiłam patrzeć na usta Noah'a. Były naprawdę ładne, wąskie i bardzo chciałam je pocałować.

Serce waliło mi jak oszalałe. Berutti musiał je słyszeć. Tak samo jak przyśpieszony oddech. Mógł także usłyszeć moje myśli? Musiał, skoro postanowił nagle przyjrzeć mi się z bliska.

Zadrżałam, gdy Noah dotknął mojego policzka, drugą rękę zaciskając mocniej na moim biodrze. Przez chwilę gładził moją skórę, nim pokonał te kilka minimetrów i... pocałował mnie w policzek, oddechem muskając moje ucho.

Wypuściłam wstrzymane powietrze, czując gorzkie rozczarowanie. Myślałam, że pocałuje mnie wreszcie w usta! Byłam tego tak pewna, tak tego oczekiwałam, że rozczarowanie piekło mnie w gardle.

Demon odsunął się z niepewnym wyrazem twarzy. Zagryzłam wargę, decydując się na śmiały ruch. Skoro już doszliśmy do etapu całowania się w policzek, to czemu nie zaryzykować? Jeśli nie spróbuję nigdy się nie przekonam, prawda?

Chwyciłam Noah'a za policzki, po czym przysunęłam się i cmoknęłam go w usta. Trwało to tylko chwilę, ale natychmiast zrozumiałam. Berutti zesztywniał, zamarł w całkowitym bezruchu i jakby... skamieniał. Wobec tego odsunęłam się, chwytając swoje rzeczy, uciekając czym prędzej z gabinetu z zaczerwienionymi ze wstydu policzkami.

Wolałam mierzyć się z konsekwencjami później. Najpierw odwiedzając fryzjera, żeby zapomnieć o wyrazie obrzydzenia na twarzy Noah'a, gdy zwiałam z miejsca zbrodni.

No i buty trzeba było kupić! Przecież na tym zejdzie mi trochę czasu, prawda? Nie muszę od razu wracać do... do tego wszystkiego.

******

- Och, wow! - Iskra pochyliła się do mnie, przyglądając naszemu odbiciu w lustrze. - Wyglądasz niesamowicie!

Poczułam jej dłoń we włosach, gdy przejeżdżała po nich ręką. Była tak zafascynowana, że jej entuzjazm przeszedł na mnie. W małym stopniu, ale jednak.

- Mówi się, że jak kobieta zmienia radykalnie fryzurę, chce zmienić siebie - rzuciłam spoglądając w lustro.

Po prawdzie nie dlatego ścięłam kasztanowe włosy aż do połowy szyi, lecz liczył się dla mnie sam fakt. Przez to mogłam poczuć się bardziej pewna siebie. Może inaczej zmierzę się z konsekwencjami swojego gwałtownego, zbyt impulsywnego ruchu. Kto wie? Przecież i tak nie mogę unikać Noah'a, to byłoby zbyt ciężkie.

Wypuściłam powietrze z ust.

Choć bolało, jednego byłam pewna. Było warto przekonać się jakby to było. Przynajmniej wiedziałam, że nigdy nie wiodłabym z nim w pełni szczęśliwego, satysfakcjonującego życia. No i w postanowieniu poszukania kogoś idealnego na jego żonę.

Może nie powinnam, mimo to zamierzam spróbować. Tak jak zrobiłam to z pocałunkiem. Pewnie będę po części żałować...

- Naprawdę? - zdziwiony głos Iskry wyrwał mnie z zamyślenia.

Poświęciłam całą minutę na przypomnienie sobie o czym rozmawiałyśmy.

- Tak - przytaknęłam, odwracając się ku Demonicy. Jej pomarańczowe oczy uśmiechnęły się do mnie wesoło.

- W takim razie i ja chcę zmienić fryzurę - oznajmiła.

- Hm? - wytrzeszczyłam na nią oczy, gdy dotarł do mnie sens jej wypowiedzi. - Przecież masz takie ładne, długie włosy!

- No i? Cały czas jedynie je podcinałam. Może taka zmiana dobrze mi zrobi? - zamachała na fryzjerkę. - Poza tym jesteś dziwnie markotna. Trzeba to zmienić. - Złapała mnie za nadgarstek. - Może później pochodzimy po galerii? Poszukamy ci butów... Właśnie! Otworzyli nowy butik, w którym jeszcze nie byłam! - zrobiła smutne, błagalne oczy. - Chyba nie zostawisz mnie samej, co? I tak już zdobyłyśmy wszystko co mogłyśmy od tego koordynatora.

Uśmiechnęłam się. Tak, tego było mi trzeba. Widocznie Iskra znała mnie lepiej, niż dawała to po sobie poznać.

- Jak ścinamy? - zapytała w tym czasie fryzjerka.

- A co mi tam! Do ramion!

******

Jeszcze długo po wyjściu Miry, wpatrywałem się tępo w drzwi. Dalej czułem delikatny, lekki, niepewny dotyk jej warg na swoich. To było tak dziwne uczucie, że mimowolnie mną wzdrygnęło. Skąd Mirze wzięło się takie zachowanie?

Przeniosłem wzrok na Kaspiana, który wszedł niedługo po tym jak żona wybiegła z gabinetu. Niby przyszedł pogadać, ale dalej siedział na telefonie coś klikając i uśmiechając się pod nosem.

Powinienem zająć się dokumentami.

Ale nie mogłem. W głowie przetwarzałem wciąż od nowa tą jedną scenę. Mój całus w policzek, a następnie jej pocałunek.

Potarłem twarz. Dlaczego uciekła? Kiedy wróci, by wytłumaczyć mi, dlaczego to zrobiła? Albo przynajmniej, żeby mi wyjaśniła czego oczekiwała po czymś takim. Skąd miałem wiedzieć jak się zachować, kiedy ona wychodziła z coraz to nowymi pomysłami?

Uch! Ta kobieta przyprawiała mnie o ból głowy!

- Dobra skończyłem - rzucił Kaspian, nagle przerywając ciszę.

Zerknąłem na fioletowo- włosego Demona, dalej uśmiechającego się wesoło. Jego granatowy, sportowy garnitur był niedbale zapięty, jakby śpieszył się, gdy tu szedł. Mimo to potrzebował aż godziny, żeby wreszcie przerwać milczenie.

- Co skończyłeś? - spytałem ze zmęczeniem.

Gdyby chociaż Mira tu była, mogłaby...

Westchnąłem przyciskając dłoń do ust. Chciałem pozbyć się tego uczucia i zacząć znów pracować. Było to niestety poza moim zasięgiem.

- Chcę ci coś zademonstrować byś wyciągnął właściwe wnioski. A przy okazji pokazać ci, jakim jesteś idiotą. Co nie będzie takie trudne - dokończył wstając ze swojego miejsca.

Zmrużyłem oczy, przyglądając się poczynaniom kolegi, który okrążył biurko wraz z krzesłem. Następnie siadł koło mnie.

Postanowiłem zignorować uwagę Kaspiana, skupiając się na jego wyczynach. Wiedziałem, że gdybym teraz zaczął wykłócać się na temat tego, co powiedział, nigdy nie oświeciłby mnie o co mu chodziło.

Dzięki temu mogłem przynajmniej na chwilę zapomnieć o akcji Mireli.

- Spójrz tylko. Nic nie mów, jedynie się gap - powiedział na wstępie Kaspian, ukazując mi ekran swojego telefonu.

Na nim, zaś został udostępniony film z nagrania z mojego gabinetu. Znów wkradł się do monitoringu! I do tego... to był filmik sprzed kilkunastu minut. W roli głównej ja i Mira.

Kiedy żona wyleciała z rozpaczliwą miną, Kaspian zatrzymał, zbliżając moją twarz.

Zastygłem. Już wiedziałem dlaczego Mira uciekła. Zobaczyła obrzydzenie, chociaż mógłbym być pewien, że... Nie to było całkiem prawdopodobne. I to mnie właśnie przeraziło. Nie czułem obrzydzenia dlatego, że Mira mnie pocałowała, poczułem je do siebie. Bo, gdy przytknęła wargi do moich, miałem nieodpartą chęć zdarcia z niej ubrań. Tu na kanapie. Pojawiło się to zaraz po zaskoczeniu, że w ogóle mogłaby coś takiego zrobić. Nigdy bym nie pomyślał, by Mira zechciała mnie pocałować, a parcie na nią nie miało sensu. Co, by zrobiła, gdyby dowiedziała się, że mam ochotę zaciągnąć ją do łóżka? Albo kochać się z nią na kanapie w gabinecie?

Te myśli krążyły mi po głowie już od jakiegoś czasu. Dokładnie od momentu zobaczenia jej chodzącej w moich bluzach bez założenia czegoś na tyłek (chociaż one i tak zakrywały ją całkiem dokładnie) lub gdy zakładała zbyt krótkie spódniczki czy spodenki, które nosiła w domu. Zabroniłem jej noszenia ich poza domem.

- Teraz rozumiesz?

- Siedzisz na monitoringu? - spytałem ignorując jego pytanie. - Nie masz przypadkiem roboty? Jeśli ci się nudzi mogę dołożyć ci...

- Nie! - Kaspian gwałtownie wstał, chowając telefon do tylnej kieszeni, zapewne w obawie, że go mu zabiorę. - Po prostu zobaczyłem wybiegającą Mirelę. Nie zatrzymała się nawet, kiedy ją zawołałem, a przecież zawsze ucinamy sobie małą pogawędkę... - urwał z niewinnym uśmieszkiem. - Wiesz co? Chyba rzeczywiście nie dokończyłem paru rzeczy...

Błyskawicznie zniknął z gabinetu, choć próbowałem go złapać. Zostawił mnie samego z własnymi myślami.

Niemniej jego punkt widzenia naprawdę się przydał. Wiedziałem już z jakiego powodu Mira uciekła. Wiedziałem też, że musiałem coś z tym zrobić. Nie byłem, jednak pewien jak ani co dokładnie zaplanować.

Potarłem twarz.

Mira była kimś, kto był mi niezbędny; kimś z kim czułem się dobrze i kogo wolałem nie wypuszczać z rąk. Ale jednocześnie komplikowała rzeczy, których nie podejrzewałem, że mogłyby się pojawić.

Jęknąłem.

Miała mi tylko pomóc do cholery, a nie wchodzić do głowy i ciała.

Warknąłem odchylając głowę do tyłu.

Muszę zrobić wszystko, aby nie stracić tej konkretnej kobiety. Nie jedynie po to, aby mi pomogła (nawet w sprawach, o których nie myślałem, że mogą się pojawić), lecz także po to, bym dalej czuł się tak dobrze.

Powoli. Jakoś trzeba to rozegrać, ale powoli, by się nie zestresowała.

Później znajdę sposób na pozbycie się napięcia w pewnych partiach ciała.

Uśmiechnąłem się. Może akurat w tym, kiedyś, pomoże mi pewna komplikująca sprawy kobieta?

********

Wlekłam się za gadającą wesoło Iskrą. Szłyśmy z powrotem do biurowca, chociaż była to ostatnia rzecz na jaką miałam ochotę. Mimo to nie miałam sił na szukanie wymówek czy ucieczkę. Poza tym Iskra naprawdę starała się mnie rozruszać. Robiła co mogła przechodząc samą siebie - nawet ani razu nie zapytała mnie o przyczynę mojego humoru.

Adrenalina wywołana strachem, zaczęła krążyć po moich żyłach, gdy przekroczyliśmy próg biurowca. Sam strach zakotwiczył się w moim żołądku, przyprawiając mnie o mdłości. Pomimo tego dzielnie ruszyłam za Iskrą do windy próbując się uśmiechać do każdego mijanego pracownika.

Nagle ktoś krzyknął moje imię, kiedy władowałam się do metalowego pudła. Iskra zaniemówiła, wlepiając wzrok w biegnącego Kaspiana.

- On zawsze tak dobrze wygląda - wyszeptała, przytrzymując zamykające się drzwi. - I do tego jest taki przystojny.

- Kaspian ci się podoba? - zdziwiłam się. Widziałam przy niej raczej eleganckich mężczyzn, a nie takiego czasami nieogarniętego Demona.

- Bardzo - przytaknęła, następnie westchnęła. - Szkoda tylko, że jak dotąd jest zajęty. Nie żebym życzyła śmierci jego żonie! Poza tym... niecały rok temu przy porodzie zmarła jego córeczka.

- Naprawdę?

- Mhm - pokiwała głową, szybko wyrzucając kolejne słowa, nim Kaspian do nas dobiegł. - Widzisz razem z żoną, bardzo chcieli mieć w końcu córkę. Na razie doczekali się trójki synów, ale ilekroć z nimi rozmawiałam, marzyła im się dziewczynka. Niestety nie udało im się jej doczekać i teraz - z tego co wiem - jego żona po części obwinia Kaspiana o to co się stało. Niby nie ma do tego prawa, lecz mówi się, że ona od jakiegoś czasu żąda rozwodu, chociaż nic dokładnie nie wiadomo... Cześć Kaspian!

- Cześć. - Zasapany Demon przytrzymał się rurki w windzie, która powoli zaczęła ruszać do góry. Jego fioletowe włosy były w kompletnym nieładzie. - Dzięki dziewczyny. Wolałbym się nie pakować do przepełnionych wind, a nikt nie odważy się jeździć z szefową.

- Dlaczego? - spytałam zerkając na Iskrę, która spojrzała na mnie konspiracyjnie.

Tak naprawdę nie pytałam o to, dlaczego nie chcą obcować ze mną, a o to, dlaczego żona Kaspiana mogłaby obwiniać go o to. Na świecie tysiące kobiet traci dzieci. Jasne to bolesne, ale żeby od razu zrzucać winę na kogoś z osobowością Demona?

- Czy to nie oczywiste? - zdziwił się, prostując. Właśnie wtedy w oczy rzucił mi się pewien szczegół. Tak jak Noah nie znosił marynarek i krawatów, tak Kaspian miał głęboko w poważaniu fakt o poprawnym zapinaniu guzików marynarki. Z trudem powstrzymałam się przed poprawieniem mu ich. - Noah nie chce widzieć przy tobie żadnego faceta, a kobiety zazwyczaj boją się Iskry. Z wiadomych powodów.

Demonica się zapowietrzyła i zaczęła zawziętą dyskusję z Demonem. Ja z kolei zaczęłam chichotać. Kaspian musiał nie być świadomy, że sam jest facetem, więc także powinien trzymać się na dystans. Jednak robił wręcz odwrotnie.

Chociaż jeśli wziąć pod uwagę słowa Iskry, mógł chcieć coś innego. Prawdopodobnie moja obecność pomaga mu w zapomnieniu o śmierci dziecka.

- Mira! - Iskra tupnęła nogą. - Powiedz mu coś! Przecież ja nigdy na nikogo nie patrzyłam z góry!

- Nie, ale większość płci pięknej zawstydzasz swoim idealnym wyglądem, więc...

- Ścięłyście włosy?! - przerwał mi Kaspian przyglądając się nam uważnie.

- Tak - ucieszyła się Demonica. - Fajnie, że zauważyłeś.

Demon wcale nie wyglądał na zadowolonego z naszej decyzji. Skrzywił się, dalej wpatrując w nas sceptycznie, jakby wcale nie podobało mu się to co widział przed sobą. Cóż i tak było już po ptakach.

To z kolei rozsierdziło Iskrę, która musiała zauważyć minę Kaspiana. Mimo swojego wybuchowego charakteru, postanowiła zachować uwagi dla siebie. Zapewne dlatego, że dojechałyśmy na dwudzieste piętro i nie chciała robić zbędnych scen. Jednakże pozwoliła sobie na wdzięczne prychnięcie i uderzenie ramieniem w ramię biednego Kaspiana, który zatoczył się lekko do tyłu.

Spojrzał z niezrozumieniem na Iskrę.

- Jest silna - mruknął, pędząc za nami. - Chodziło mi o to, że Noah lubi dziewczyny z długimi włosami.

- Mike mówił coś podobnego - burknęłam z niezadowoleniem. Kaspian mógł sobie darować wspominanie Noah'a.

- Co? - Demon pochylił się, chcąc mnie dobrze usłyszeć.

- Nic. Noah będzie musiał zadowolić się tym co widzi... - zmarszczyłam brwi. - W sumie to skąd to wiesz? - zapytałam zatrzymując się i mocniej chwytając siatki ze swoimi nowymi rzeczami, na które namówiła mnie Iskra. Obecnie Demonica siadła sztywno na swoim tymczasowym miejscu z oburzoną miną.

- Bo... - Demon uśmiechnął się niepewnie, drapiąc po głowie. - Jakby ci to... No zwyczajnie...

Iskra prychnęła, spoglądając na niego groźnie, choć nie mogła wiedzieć o czym rozmawiamy. Była na to stosunkowo za daleko.

- Miał jedno nocne przygody - wykrztusił uciekając spojrzeniem.

- Och.

- Które niczym więcej się nie kończyły - rzucił jakiś głos z tyłu.

Wrzasnęłam z zaskoczenia, uderzając ramieniem w ścianę. Zdziwiona spojrzałam za siebie, chwytając się za serce.

Noah stał tuż za mną z rękami w kieszeniach i spokojem na twarzy. Po chwili chwycił mnie za rękę, zaciągając z powrotem do windy.

- Wychodzę wcześniej! - krzyknął do Iskry.

Nerwowo zagryzłam wargę, stając obok Noah'a. Wolałam nie roztrząsać tych jedno nocnych przygód. Poza tym nie było czego roztrząsać. Nie byliśmy ze sobą w ten sposób. No i to było zanim się pojawiłam w życiu Demona.

- Matka mówiła, że pocałunek to bardzo intymna część związku, więc nigdy się nie całowałem - rzucił Noah, wpatrując się w drzwi windy. - To był jedynie seks bez zobowiązań.

Stałam sztywno wyprostowana, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Puls mi szalał od samego dotyku Noah'a, który widocznie nie zamierzał puścić mojej ręki. Jego palce ułożone były w taki sposób, by bez trudu wyczuć mój skaczący puls.

Wobec tego modliłam się, aby się na tym nie skupiał.

- Chciałem byś o tym wiedziała - dodał cicho.

******

Więc to ukrywał. Z rozmarzeniem, fascynacją i rozczuleniem wpatrywałam się w oszkloną oranżerię, w której znajdowały się mniejsze drzewa, krzewy i kwiaty. Ścieżki między nimi zostały obłożone dużymi, płaskimi kamieniami. Co parę kroków znajdowała się mała lampka oświetlająca drogę.

- W samym centrum znajduje się fontanna i zestaw wypoczynkowy - rzucił Noah wkładając ręce do kieszeni spodni. Spojrzałam na niego. Demon stał tuż przy mnie, wpatrując się w wielką przestrzeń przed nami. - Zrobiłem to, by ci zrekompensować ten zakaz wychodzenia na dwór. Mam nadzieję, że ci się podoba.

- Dziękuję.

- Mira... - urwał, a ja uciekłam spojrzeniem, przeczuwając o czym chciałby rozmawiać.

Błagam nie poruszaj tematu pocałunku. Błagam!

- Wybacz, że długo nie wracałam, Iskra...

- Chodzi o ten pocałunek - przerwał mi, odwracając się do mnie przodem.

No i zapytał!

- Przepraszam, nie powinnam była - wykrztusiłam z zaciśniętego gardła, opuszczając głowę.

- Nie o to chodzi...

- Noah.

- Daj mi skończyć - Demon odgarnął mi włosy z twarzy, unosząc ją ku górze. - Myślę, że to nie czas na pocałunki. Jeszcze... Obawiam się, że nie zapanuję nad sobą, jeśli będziesz zbyt blisko mnie. Tak jak mówiłem, dla mojej matki było to coś intymnego i właśnie to mi wpoiła. A ja... ja już od dawna myślę o tym, jak...

- Słuchaj... - zaczęłam.

- Myślę o seksie Mira. Seksie z tobą - wyrzucił z siebie zamykając mi usta. - To tu tkwi problem. Chcę zaczekać aż będziesz gotowa, dlatego tak zareagowałem. To nie jest twoja wina.

Ooo...

Zaczerwieniłam się, więc to tak wygląda sprawa.

Noah cofnął się.

Szkoda tylko, że nie wiedział, jak bardzo i ja tego chciałam. Jednak widziałam sens w poczekaniu na lepszy moment. Kiedy obydwoje będziemy pewni, że właśnie tego chcemy.

Milczałam choć chciałam coś powiedzieć, cokolwiek co nie pozostawiłoby między nami ciszy. Ale do tego musiałabym zapewne podnieść wzrok, a to było trudne, kiedy próbowało się nie rumienić i zawstydzać niczym jakaś cnotka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro