8. Król

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dostałam niekontrolowanego ataku śmiechu, gdy Noah zaparkował przed jesienną rezydencją króla Demonów. Mogłam podejrzewać wszystko: jakieś miejsce spotkań dla par, zjazd rodzinny, odwiedziny fontanny małżeńskiej, czy coś. Ale to? Dlaczego mieliśmy odwiedzać króla?

- Dobry żart.

Noah odwrócił się do mnie, odpinając mój i swój pas bezpieczeństwa.

- Mira, to coś, co musimy odwalić - sapnął. - Mnie też się nie chce, lecz to tradycja. Po wspólnym przywitaniu staruszka, będziemy czekać na swoją kolej, by go pozdrowić.

- Pozdrowić?

- Tak, wstąpimy na krótką rozmowę, gdzie będzie nas pouczał o życiu małżeńskim, jako że nie mamy rodziców. Albo po prostu rzuci jakąś gadkę, po czym nas pożegna.

Skrzywiłam się. Zapowiadał się nudny dzień. Mimo to wolałam mieć to z głowy, skoro to tradycja, to cóż musieliśmy to zrobić. Dlatego też wysiadłam, rozprostowując szarą, prostą sukienkę w czerwone motylki. Poprawiłam ramiączka, zarzucając na ramiona szkarłatną marynarkę.

Jeszcze szybko sprawdziłam spięte w elegancji kok włosy. Oczywiście trafiłam na luźne pasma, ale dałam sobie spokój z ich poprawianiem. Może nie będzie to, aż tak źle wyglądać, zresztą Noah powiadomiłby mnie szlachetnie, gdyby wypadało wstąpić do ubikacji przed przywitaniem króla.

- To jak dokładnie będzie to wyglądać? - spytałam chwytając ramienia Demona i próbując nie upaść w szpilkach na żwirowaną drogę.

Noah mocno mnie przytrzymał, gdy szliśmy ku złotym, otwartym drzwiom, przez które wchodziło wiele eleganckich par. Widocznie i on uznał, że moje umiejętności chodzenia na szpilkach są równe zeru. Wyjątkowo nie miałam mu tego za złe.

Starałam się nic sobie nie robić z tego, iż dziewczyny wyglądały na bardziej odświętnie ubrane, niż ja. I tak był za późno na zamianę sukienki. Poza tym wybieraliśmy ją wspólnie. Może to lepiej, że wyglądam inaczej? Bardziej skromnie.

To powinno spodobać się królowi - nie wywyższałam się, ani nie wychylałam poza innych.

- W grupach dziesięciu par, będziemy wchodzić do sali audiencyjnej. Krótkie przywitanie i wychodzimy, czekając na rozmowę - szepnął, pomagając mi wspiąć się na dwa stopnie. - Jesteśmy w piątej grupie, wiec niedługo odwalimy pierwszą część. Specjalnie przyjechałem później, żeby tyle tu nie ślęczeć. To męcząca część. Wiem, bo co roku musimy tu przyjeżdżać składając swoją lojalność, wierność i inne bzdury.

- O. - Zrobiłam szybki wygibas, potykając się o równą podłogę w klasyczną szachownicę. Odzyskując równowagę o mało się nie roześmiałam z własnej niezdarności. - Sorki.

- Następnym razem powiedź mi, że chcesz się powyginać nim to zrobisz - mruknął Noah, przyciskając mnie bliżej siebie i rozmasowując żebra, w które wbił się mój łokieć.

- To tak nie działa - odszepnęłam, zdmuchując z twarzy włosy.

Wszystko w holu sugerowało wysoką pozycję króla. Od złotych, wystawnych kandelabrów, po wykwintne ozdoby, aż do olbrzymich przestrzeni z masą obrazów.

- Gdybyś miał taki dom, nigdy bym ci go nie wysprzątała - odezwałam się, wpatrując w schody z nadzieją, że nie będziemy musieli się po nich wspinać. Moje umiejętności akrobacyjne nie byłyby tu mile widziane, zaś nogi raczej by tego nie wytrzymały. Ani tym bardziej żebra Noah'a.

Demon zachichotał ciągnąc mnie w prawo ku wystawnym portretom. Przedstawiały one (uwaga!) Demony. Głównie podczas walk, obrad i innych wyrafinowanych scen. W tym poprzednich władców. Ich portrety były dużo większe, przytłaczając swoją wielkością inne obrazy oraz przechodzących ludzi.

- Gdybym miał tyle kasy, zatrudniłbym służących, ale mam firmę, więc nie mogę pozwolić sobie na taki luksus. Poza tym byłoby to czyste marnotrawstwo pieniędzy - szepnął, zbliżając twarz ku mojemu lewemu uchu. Wszędzie znajdowały się idące pary, które raczej nie powinny słyszeć naszej wielce inteligentnej rozmowy. - Ale teraz... od tego mam ciebie, także nie muszę się nad tym zastanawiać.

- Pff. Naprawdę zabawne - parsknęłam. - Długo będziemy iść?

- Bo?

- Bo zaraz będziesz musiał mnie nieść.

Noah parsknął głośnym śmiechem, który zwrócił na nas uwagę innych. Mężczyzna odchrząknął, kiwając wszystkim głową. Za co inne Demony obdarowały go lekceważącym spojrzeniem i prychaniem. Prawdopodobnie dlatego, że Noah znów ubrał za duży garnitur, wyglądając w nim - w przeciwieństwie do innych - śmiesznie.

Sama zdążyłam się do tego przyzwyczaić. To już mi nie przeszkadzało, choć może powinien był wybrać jakiś inny na taką okazję.

- Wyjaśnijmy sobie coś - rzucił znów szeptem Noah. - Nigdy, przenigdy nie będę cię nosić. To poniżej mojej godności.

Aha, jasne. To się przekonamy.

- No wiesz co! - prychnęłam, przewracając oczami. - Sam kazałeś mi założyć te szpilki, wiedząc jednocześnie, że ta sukienka jest wystarczająco długa, by zdołać zakryć moje kochane trampki.

- Które byłyby widoczne, kiedy siądziesz - dokończył spokojnie, mierząc mnie spojrzeniem. - Pozwoliłbym ci na baleriny, gdybyś posiadała jakieś pasujące.

- Ukryłabym trampki - burknęłam z niezadowoleniem.

- Oj nie wątpię. Pytanie tylko, jak by to wyglądało... Słuchaj, po prostu wytrzymaj, po rozmowie, gdy będziemy wracać do domu, zwyczajnie je ściągniesz.

- Ej! - wymierzyłam w niego palcem. - Nie pozwoliłeś mi na to w drodze do tej rezydencji!

- Żebyś się do nich przyzwyczaiła - rzucił wzruszając ramionami. Zatrzymał nas na końcu kolejki ku srebrnym, ozdobnym drzwiom w wielkie wygrawerowane, rozwarte szczęki potworów. Wyglądały przerażająco i fascynująco zarazem.

- Jasne - zmrużyłam oczy.

Noah cmoknął powietrze z miną niewiniątka. Mogłabym mu uwierzyć, gdyby nie fakt, że na jego twarzy powoli pojawiał się złośliwy uśmieszek. Ten drań, nawet nie starał się ukrywać faktu, co tak naprawdę chciał osiągnąć.

- To wszystko dla twojego dobra.

Wpatrywałam się w Berutti'ego z powątpiewaniem, choć on - w tym momencie - poważnie kiwał głową. Starając się ukryć swoje zadowolenie.

- Żebyś... - zaczęłam, ale wtedy ktoś popchnął od tyłu Noah'a, przez co zachwiałam się próbując przytrzymać zaskoczonego Demona. Sama też ledwo utrzymywałam równowagę. - Nic ci nie jest? - spytałam opanowując sytuację i ciesząc się, że nie wywaliłam się w tych szpilkach. To był mój mały sukces.

- Nie - westchnął, poprawiając marynarkę.

Obejrzałam się na parę znajdującą się za nami. Demon o beżowych włosach, miał kpiący wyraz twarzy, gdy przyglądał się z wyższością Berutti'emu. Miał atletyczną budowę ciała, ale to nie on popchnął mojego męża. Użył do tego pulchną dziewczynę, którą przytrzymywał przed sobą. Wyglądała na przerażoną zerkając to ku swojemu mężowi, to ku mojemu.

- Ej! - zawołałam - Jak śmiesz popychać kogoś, używając do tego własnej żony?!

- Mira. - Noah potrząsnął głową.

- Ale on...!

- Nie zniżaj się do jego poziomu. Tym bardziej, że kłótnie nic tu nie dadzą.

Wydęłam usta, jakbym zamierzała dalej się wykłócać. Mimo to nie zrobiłam tego, wpatrując się w przerażająco spokojną twarz Noah'a.

- Nigdy się nie zmienisz, mazgaju. - Niski głos beżowego wcisnął się w nasze uszy.

Zacisnęłam usta, czując mocny uścisk Demona na swoim ramieniu. Miałam ochotę odszczekać temu gnojowi za samo to, jak potraktował swoją żonę. Chociaż w większym stopniu zależało mi na dowaleniu mu za swojego męża...

Aż zamrugałam, kiedy to do mnie dotarło. Wbiłam wzrok w Noah'a.

- Lepiej uważaj na to, co mogę ci zrobić, kaczuszko - rzucił do Demona, przyciskając mnie do siebie. Następnie objął mnie ramieniem w pasie, rozluźniając prawe ramię. - Mira, zignoruj go.

- Hmm - zagryzłam wargę i, by skupić się na czymś innym, zagadnęłam: - "Kaczuszko"?

Noah wyszczerzył się do mnie, odgarniając z twarzy czerwone kosmyki włosów.

- Jak będziesz mieć okazję, przyjrzyj się w jaki sposób układa nogi podczas chodzenia.

Rozpromieniłam się od razu pojmując aluzję.

A może w zamian, po prostu nadepnę mu na nogę? Już walić fakt, że będę to robić dla swojego męża. Ważne, że mu się odpłacę za takie myśli.

No i... solidarność jajników, nie? Ta dziewczyna zasłużyła na lepsze traktowanie, niż używanie jej jako jakiegoś popychadła na ludzi.

******

Weszliśmy jako ostatnia para. Noah powiedział, że ustawienie nie gra tu roli, ale Demony i tak wolą być pierwsze, jakby to miało coś symbolizować. Nie wyjaśnił jednak jednego - co to za grupy i dlaczego jest w piątej. Co one oznaczały?

Cóż będę mieć na to czas przed tą poślubną rozmówką, którą chce nam zafundować władca Demonów.

Ustawiliśmy się w rządku przed parawanem o łososiowym kolorze. Mrugając ze zdezorientowaniem, zerknęłam na Noah'a. Ten pokręcił głową, stojąc sztywno wyprostowany, wobec tego wypięłam piersi, rzucając okiem na pozostałe dziewczyny. Stały równie zaskoczone, wyprostowane i gapiące się na swoich Demonów.

- Klęknij - powiedział półgębkiem Berutti.

- Co? - Uznałam, że się przesłyszałam.

- Klękaj - warknął, razem z pozostałymi mężczyznami, stając za swoją żoną. - Mira, klękaj.

- Dlaczego? To nie jest mój król! - syknęłam gapiąc się na dziewczyny, które nieśmiało, powoli upadały na kolana.

- Demony nie klękają, uznając to za mało godne, dlatego przyjęło się, że to ich ludzkie żony, wykonują tę czynność, w zamian za nich - szeptał pośpiesznie. - Klękaj, inaczej odbierze to za brak szacunku!

- Chyba cię... - zakrztusiłam się, kiedy Noah przycisnął swoje ręce do moich, siłą posyłając mnie na ziemię. Z głośnym pacnięciem, moje kolana zetknęły się z posadzką, wywołując mój cichy jęk.

Zemszczę się! Normalnie się za to zemszczę!

Krzywiąc się z bólu, wyprostowałam plecy, wbijając szpilki w nogi Demona. Po jego cichym syku, domyśliłam się, że poczuł mój gniew. Usłyszałam głośny dźwięk wiercenia się na jakimś krześle, po czym poczułam pod pachami męskie dłonie. Noah szybkim, sprawnym ruchem, postawił mnie na ziemi, przy czym czułam na karku jego wściekłe spojrzenie.

- Miałaś mnie słuchać, a patrz co robisz - fuknął.

- Teraz to moja wina? - spytałam przez zaciśnięte zęby, starając się nie pochylić i rozmasować kolana. Sukienka miała dekolt. Nieszczególnie chciałam demonstrować wszystkim swój stanik.

- A czyja? - prychnął prowadząc mnie ku wyjściu z małego, jak na te luksusy pomieszczenia.

- Wkurzający gad.

Przechodząc koło beżowego, udałam, że się potykam, depcząc lakierki Demona. Nie przepraszając ruszyłam dalej za zaskoczonym Berutti'm. Mrugał wyraźnie nie spodziewając się po mnie takiego zachowania. No cóż, ideały były przereklamowane. Za dużo miałam w sobie ze złośnika.

- Co to było?

- Odwet - odparłam z uśmiechem, słuchając przeklinania beżowego.

Noah obejrzał się, następnie przewrócił oczami z cieniem uśmiechu na ustach. Nie chciał przyznać na głos, że go to ucieszyło. Widać duma mu na to nie pozwalała.

*******

Zostaliśmy ulokowani w wielkim salonie, gdzie czekaliśmy na swoją kolej. Nudząc się. Siedziałam na dwuosobowej kanapie z Noah'em tuż przy oknie i próbowałam wciągnąć go w rozmowę. Poszło mi tak wspaniale, że ten dalej milczał, przyglądając się otoczeniu.

- Opowiedz mi Historię - rzuciłam, zarzucając lewą nogę na udo Demona i przysuwając się do niego, by zmusić do skupienia się na mnie.

- Historię? - spytał wbijając wzrok w moją nogę. Skrzywił się, zupełnie jak gdyby była zbyt ciężka albo miał obiekcje co do takiego traktowania. - Nie chce mi się.

- No dalej! - potrząsnęłam nim.

- Jeśli to zrobię, przestaniesz mnie męczyć?

- Oczywiście - skłamałam kładąc drugą nogę na jego udzie. W ten sposób zmusiłam go do kolejnej reakcji - uniesienia brwi.

Szło mi coraz lepiej!

Noah położył prawe ramię na oparciu kanapy, wybijając mnie lekko z pantałyku. Nie lubiłam kiedy to robił, bo wtedy mogłam skupić się jedynie na tym, jak blisko mnie się znajdował. Nawet jeśli to ja inicjowałam bliższe przyjrzenie się swoim twarzom, to i tak wolałam, żeby się powstrzymywał.

Berutti westchnął, powstrzymując uśmiech. Jego fiołkowe oczy mierzyły mnie rozbawionym spojrzeniem, jakby tylko czekał aż pęknę. Lewa ręka Demona wylądowała na moim prawym kolanie, głaszcząc je. Nachylił się odrobinę w moją stronę.

- Co teraz zrobisz?

- Cierpliwie poczekam dwie sekundy na rozpoczęcie Historii - odparłam lekko drżącym głosem. Odchrząknęłam. - Zaczynasz?

Noah przekrzywił głowę, pozwalając aby czerwone włosy opadły mu na bok, całkowicie zakrywając policzek i lewe ucho.

- W zasadzie nikt nie wie jaki to miało początek. Gifania była obumarłą planetą, którą zamieszkiwały Demony - rozpoczął z zamyśleniem marszcząc czoło. - Wiedzieliśmy, że nasz żywot chylił się ku upadkowi, gdy kobiety zaczęły tracić zdolność zajścia w ciążę. Prawdopodobnie dlatego, że nasza krew przestała być świeża. Rodziło się za mało dzieci, by pociągnąć rasę do przodu. I wtedy pojawiła się nadzieja - ludzie uciekający z Ziemi. Demony uznały to za dar niebios, które pragnęły dalszego naszego istnienia. Ale i tu pojawił się problem. - Noah przesunął dłoń w górę uda wypatrując mojej reakcji. Westchnął, kiedy jej nie zauważył. Głównie dlatego, że byłam zbyt zdziwiona i zajęta wsłuchiwaniem, żeby jakkolwiek zareagować. - Nie każda kobieta zachodziła w ciążę. - Urwał spoglądając na moje kolano. Ręka mężczyzny zaczęła kreślić po nim wzory, na których nie mogłam się skupić. Gdybym to zrobiła, jeszcze bardziej zdawałabym sobie sprawę z dziwnego ciepła rozgrzewającego moje ciało. - Badania nad tym problemem trwały całe lata, podczas których powoli się odradzaliśmy. Znów staliśmy się potężni, niemal tak samo, jak przed upadkiem. Nawet Gifania odżyła, nabierając kolorów, rodząc nowe, nieznane rośliny.

Noah wychylił się, chwycił szklankę z wodą upijając z niej parę łyków. Następnie jego ręka wróciła z powrotem na moje kolano, wywołując ciekawe, przyjemne mrowienie. Poprawiłam okulary, skupiając się na twarzy Demona. Tak było zwyczajnie łatwiej.

- Stare rody uznały, że ludzie nadają się jedynie za pożywienie. Próbowały zapobiec dalszym testom, ale było jednak za późno. Odkryto jaki gen uniemożliwia ludzkim kobietom zajście w ciążę, a jaki im to umożliwia. Wtedy też król zakazał mordowania ludzi, kładąc wysokie sankcje na stare rody, by nad nimi zapanować. Ustanowił także Wybór, któremu miał podlegać każdy Demon płci męskiej i kobieta o odpowiednim kodzie genetycznym. W ten sposób pojawiły się dzieci - dużo silniejsze od ich Demonicznego rodzica. Co ucieszyło wszystkich. To była nadzieja na odżycie naszej rasy. Ale! - Uniósł palec, pochylając się ku mnie. - Ludziom nie spodobało się porywanie kobiet. W końcu oni również chcieli żyć i stać się potężni. Dostali prawo do suwerenności i bezproblemowego życia, a tutaj kradli im kobiety, powiększając rasę groźnych, niebezpiecznych Demonów. - Twarz Noah'a znajdowała się zdecydowanie za blisko, niestety wciągnęłam się w opowieść tak bardzo, że ledwo zwracałam na to uwagę. Dodatkowo te piękne fiołkowe oczy... - Demonów stających się coraz potężniejsi. Wobec tego, chcieli wypowiedzieć wojnę, nawet jeśli mieliby przegrać. Z tego powodu król - pragnący obłaskawić ludzi - zawarł z nimi ugodę. Będą oddawać określoną ilość kobiet w zamian za konkretne przysługi. Raz to było złoto, innym ziemie, kolejnym - prawa do czegoś i tak dalej. Tutaj pojawił się kłopot z rodzinami dziewczyn. Pieniądze nie były akceptowane, jak i dobra, dlatego też postanowiono, aby rodzice - według uznania - mogli zamieszkać z córką.

- Byli kontrolowani - wyszeptałam chwytając ramion Demona.

- Dokładnie - przytaknął Noah, uśmiechając się z zadowoleniem. - Król wiedział, że Demon poradzi sobie z upilnowaniem swojej kobiety i pary podeszłej w latach. Z czasem, jednak zaprzestano tej praktyki, dając niejaką swobodę wybrance. Czego wcześniej nie było. Mogła wychodzić, spotykać się z rodziną i przyjaciółmi pod warunkiem, że nie pozwoliła się nikomu dotknąć. Ostrzegano je o możliwości śledzenia, dlatego pozostawały wierne. Czasami grożono...

- Ty nie masz takiej możliwości - weszłam mu w słowo.

- Nie - zgodził się, oblizując dolną wargę, na którą mimowolnie zerknęłam. - Tylko, że nie ma takiej potrzeby. Nie masz dokąd uciec. Według prawa musisz pozostać ze mną przynajmniej rok, nim ewentualnie zażądasz rozwodu. Choć ten czas jest naprawdę śmieszny. Przez rok Demon zdoła zrobić dziecko i tym samym, przywiązać do siebie kobietę. Zapewne dlatego to ustanowiono.

Założyłam ręce na piersi, zastanawiając się nad tym, co powiedział Berutti. Większość mnie nie dziwiła. Nie wiedziałam, jednak o tym roku małżeństwa, po którym można byłoby wnieść pozew o rozwód.

- Więc w teorii mogłabym wytrzymać z tobą rok, po czym się rozwieść? - zapytałam ostrożnie.

- Tak.

- Podpisałbyś papiery? - Pozwoliłam sobie na złudną nadzieję.

- Nie. Jak już mówiłem, jesteś mi potrzebna. Moja rodzina musi wierzyć, że nie jest wstanie wyswatać mnie z jakąś dziewczyną, ani pozbawić mojego dziedzictwa. Bez żony będę tak jakby zdany na ich łaskę - wyznał. - I tu pojawia się twoja rola - wskazał mnie. - Mam żonę, więc nie zmuszą mnie do wzięcia jakiegoś stukniętego babska. Mam żonę - w teorii - jestem bezpieczny... O dzieciach pomyślałoby się później.

- W życiu! - Spróbowałam się odsunąć, ale ręka, która pierwotnie znajdowała się na oparciu, nagle przytrzymała moje plecy.

- Przecież widzę jak mi się przyglądasz w łazience - rzucił z rozbawieniem.

- Ty...! To...

- Wszystko może się zdarzyć, Mira - cmoknął powietrze, klepiąc mnie w udo.

Wymierzyłam palec w Noah'a, chcąc zacząć się z nim wykłócać, gdy ktoś do nas podszedł.

- Berutti, zapraszam - lokaj wskazał byśmy udali się za nim, przy czym jego szybkie spojrzenie, sugerowało, że już wie co przekazać poczcie pantoflowej.

******

Znów zaprowadzono nas do tego pokoju i znów Noah zmusił mnie do klęczenia. Aż miałam ochotę przekazać mu, że wieczorem wymasuje mi kolana, na szczęście się powstrzymałam. Nie wiadomo co może mu przyjść do głowy, kiedy kazałabym mu rozmasować nogi.

Chociaż może to były tylko moje wymysły.

- Przepraszam - odezwał się Berutti, podnosząc mnie na nogi. - Mira bywa uparta.

Z drugiej strony parawanu dobiegł do nas chichot, gdy akurat mordowała wzrokiem Demona.

Zmarszczyłam brwi, spoglądając na parawan. Przecież...

- Nic nie szkodzi - odezwał się męski głos.

...to ewidentnie był kobiecy śmiech.

- Zadbam, by zaznajomiła się z etykietą - dodał Noah, osłaniając swoje żebra przed uderzeniem. Następnie przyciągnął mnie do siebie, blokując moje ramiona. - Mira uwielbia się ze mną droczyć.

- Droczyć, dobre sobie - prychnęłam. Po czym zagryzłam wargi, gdy moje słowa rozniosły się po pomieszczeniu.

Była tu za dobra akustyka!

Spuściłam głowę.

Noah zachichotał nerwowo.

- Buni powiedział mi coś ciekawego - odezwał się ten sam głos. - Ponoć wielu lokai widziało, jak byliście sobą zajęci w salonie. Jestem rad z tego powodu. Oznacza bowiem, iż niedługo pojawią się wasze dzieci.

Szczęka mi opadła, zaś oczy musiały upodobnić się do spodka UFO.

- Postaramy się, wasza wysokość.

Spojrzałam na Demona, mrugając i opuszczając szczękę aż do ziemi.

Postaramy się?! 

Jak...?! Co...?!

Jakie postaramy się?!

Kolejny śmiech.

- Widzę, że nie ustaliłeś tego ze swoją małżonką.

- Mira chciała poczekać... Oboje chcieliśmy się sobą nacieszyć, przed pojawieniem się dziecka. - Czyżbym słyszała w jego głosie nerwowość? - Znam, jednak prawo - Noah pochylił głowę, wtedy zauważyłam jak jego oczy skaczą z jednego miejsca na kolejne. - Mówi ono, by dziecko pojawiło się najpóźniej w ostatnim miesiącu poprzedzającym rocznicę ślubu.

Powachlowałam się przed twarzą, nerwowo chichocząc.

Już wolałabym zostać zjedzona!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro