finale

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

F I N A L E

„Byłem z nim wczoraj na nocy filmowej. Po raz pierwszy mogliśmy tak naprawdę porozmawiać.", mruknął Jimin, mrużąc oczy przez słońce.

„Mówisz o Hoseok'u?", dopytałem z lekkim niedowierzaniem.

„Wiem co właśnie sobie myślisz, ale Hoseok wcale nie jest taki zły. Jest dla mnie... miły.", odparł z lekkim wahaniem.

„Ale nie kochasz go, prawda?", zapytałem, znając mojego przyjaciela na tyle, żeby wiedzieć, kiedy naprawdę ktoś mu się podobał.

Jimin spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Odwzajemniłem spojrzenie, wpatrując się w jego ciemne źrenice.

Nagle jego wyraz twarzy zmienił się w strach, bo niebo zaczęło się gwałtownie ściemniać, co było bardzo widoczne z dachu na którym siedzieliśmy.

„Co się...", wyjąkał Jimin, podnosząc się z miejsca.

Kiedy zdałem sobie sprawę, że może być to zwiastun powrotu Minho, zacząłem panikować. Mój oddech przyspieszył, kiedy szukałem wzrokiem wyjścia z dachu.

„Musimy stąd iść.", powiedziałem do chłopaka, który patrzył się jak zaczarowany w przybierające odcienie fioletu niebo.

„Jimin, nie ma czasu. Uciekajmy.", powiedziałem, szarpiąc go za rękaw bluzy.

„Przed czym mamy uciekać?", zapytał zdezorientowany.

Wtedy poczułem jak czyjeś zimne dłonie zasłaniają mi usta i zacząłem niemo krzyczeć, wyrywając się. Poczułem okropny strach i dreszcze przebiegły po moim karku.

„Taehyung!", krzyknął różowowłosy, biegnąc w moją stronę, ale za każdym razem, kiedy chciał się zbliżyć, Minho odtrącał go kilka metrów dalej.

Jimin stanął jak wryty, ale po chwili opamiętał się i ruszył w stronę zejścia z dachu. Dotarł do drzwi i zaczął się z nimi szarpać ale to na nic, bo okazały się być zamknięte.

Poczułem się kompletnie bezsilny i zacząłem w myślach przywoływać Jungkook'a. Skupiłem się tylko na nim, próbując ignorować ból, który sprawiał mi Minho ściskając moją szyję.

„Wygląda na to, że twój bohater się nie zjawia.", powiedział prześmiewczo. „Może coś go powstrzymuje?"

„Co mu zrobiłeś?", warknąłem, chociaż moje słowa były ledwo słyszalne przez jego rękę.

„Nie cieszysz się, że zwiedzisz ze mną niebo? Nie każdy człowiek ma taką szansę."

„Nigdzie z tobą nie pójdę.", odparłem stanowczo, a on ścisnął mnie mocniej.

„Oh doprawdy? Może powinienem w takim razie wziąć ze sobą twojego przyjaciela?", powiedział, mierząc wzrokiem Jimina.

Przygryzłem nerwowo wargę. Przypomniałem sobie słowa Jungkook'a.

Kiedy człowiek idzie do nieba, jest to równoznaczne z jego śmiercią.

Nie mogłem narazić na coś takiego Jimina. Nie powinien w ogóle być wmieszany w cały ten bałagan, jest tu kompletnie niewinny. Do tego zawsze przy mnie był i mnie wspierał. W moich oczach był aniołem, który nie zasługiwał na żadne zło świata.

„Nie.", wycedziłem przez zęby, a różowowłosy posłał mi zagubione spojrzenie. „Zostaw go w spokoju. Pójdę... z tobą."

„Tae, nie rób tego.", powiedział błagalnie Jimin.

„Tak myślałem.", uśmiechnął się Minho i sięgnął po coś do tylnej kieszeni. Jimin zasłonił sobie usta, a ja poczułem zimny metal przy skroni. Oblał mnie strach tak lodowaty, jakby ktoś wypełnił mój żołądek kostkami lodu.

Starałem się zachować spokój i unormować swój oddech, ale wiedziałem, że w każdej chwili mogę pożegnać się ze swoim życiem. Jak głupcy wpadliśmy w jego zasadzkę.

Kiedy już myślałem, że to koniec, że się nam nie udało, na niebie pojawiły się dwie postacie, z szerokimi, białymi skrzydłami, które powiewały razem z wiatrem.

Jungkook. Chwila... czy on miał skrzydła?

„Tae.", usłyszałem jego zmartwiony głos. Poczułem ulgę na myśl, że jednak udało mu się dotrzeć.

„Spróbuj do niego podejść, a pożegna się z życiem.", zagroził Minho, czując nagłe zagrożenie.

Kiedy patrzyłem na zagubiony wzrok Jungkook'a, w moich oczach zebrały się łzy. Nie chciałem się z nim żegnać.

Błagam, odkręć to wszystko. Uratuj mnie.

Usłyszałem dźwięk odbezpieczania pistoletu i schyliłem lekko głowę, bezsilnie czekając.

Nagle jego uścisk zelżał, aż brunet kompletnie mnie puścił. Przetarłem obolałe nadgarstki, rozglądając się w szoku dookoła. W końcu zobaczyłem anioła, który zatrzymywał ukradkiem sił Minho.

„Taehyung, szybko. Złap się mnie.", polecił mi Jungkook, rozkładając ponownie swoje skrzydła.

„Co z Jiminem?", zmartwiłem się. „Nie zostawię go tutaj."

„Myśl teraz o sobie. No dalej.", poganiał mnie Jungkook.

Pokręciłem głową ze załzawionymi oczami.
Mogłem w tym momencie po prostu odlecieć i być bezpieczny. Ale nie potrafiłem. Po prostu nie potrafiłem zostawić Jimina samego.

„Leć sam.", odpowiedziałem mu i pobiegłem w stronę zablokowanych drzwi. Klamka była wyrwana, a drzwi żelazne. Jedyną opcją była cienka szyba, którą musiałem czymś rozbić. Rozejrzałem się dookoła, widząc w końcu długi kawałek metalu, który mógłby się nadać.

Ruszyłem w jego kierunku, ale byłem tak skupiony na tej czynności, że kompletnie zapomniałem co się wokół mnie dzieje.

„Tae, uważaj!", ledwo usłyszałem krzyk Jimina.

Potem wszystko zadziało się zbyt szybko. Chłopak rzucił się na mnie, powalając mnie na podłogę i osłaniając mnie swoim ciałem, a w powietrzu było słuchać huk strzału.

Spojrzałem na niego z przerażeniem. Moje serce dudniło tak mocno, że czułem jakby miało zaraz wyskoczyć z mojej klatki piersiowej.

„Jimin!", dotknąłem chłopaka, który leżał nieruchomo na ziemi i krzywił się z bólu. Odsunąłem jego koszulkę, po czym spojrzałem na swoje palce, które były pokryte krwią.

Wtedy to do mnie dotarło. Jimin obronił mnie swoim ciałem i przyjął strzał zamiast mnie.

Różowowłosy zakasłał krwią, a ja pomogłem mu odwrócić się na bok. Odsunąłem jego kosmyki z twarzy, po czym łzy mimowolnie wydostały się spod moich powiek.

„Jimin. Proszę, powiedz coś.", błagałem, łapiąc go za rękę, która słabo odwzajemniła uścisk.

Poczułem obecność Jungkook'a, który kucnął obok nas. Ciężko oddychał i również był cały poraniony. Poza tym na dachu zapanowała kompletna cisza.

„Jungkook.", odezwał się cichym głosem Jimin. „Obiecaj mi, że będziesz dbać o Tae."

Zapłakałem mocniej, ściskając jego rękę, która już kompletnie puściła tą moją.

„Dlaczego to mówisz, Jimin? Nic ci nie będzie. Nic mu nie będzie, prawda?", zapytałem z paniką, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

„Będę o niego dbać.", odpowiedział mu Jungkook, patrząc na niego smutno.

„Macie naprawdę wielkie szczęście. Znaleźliście kogoś kto was kocha z wzajemnością. Nie straćcie tego."

„Pamiętasz co ci mówiłem, Jimin?", zapłakałem. „Ty też kogoś takiego znajdziesz."

„Nie... Ja po prostu...", wziął nierówny oddech. „Źle szukałem, Tae."

Zamknął oczy i jego ciężki oddech ucichł. Dotknąłem jego klatki piersiowej, ale przestała się unosić. Jungkook przyciągnął mnie do siebie, zamykając mnie w mocnym uścisku, a mój szloch przerodził się w krzyk.

Czułem okropny ból rozrywający moją klatkę piersiową i dezorientację. Nie rozumiałem tej sytuacji. Nie chciałem przyjąć tego co tu się stało do świadomości. Nie chciałem rozumieć dlaczego mój najlepszy przyjaciel nie oddycha, ani dlaczego postanowił mnie ocalić. Nie rozumiałem poświęcenia tak wielkiego, dla kogoś takiego jak ja. Możliwe, że uczucia jakimi pałał do mnie Jimin, mogły wykraczać poza to czego się spodziewałem.

To ja powinienem być na jego miejscu. To ja miałem umrzeć, nie on. Nie miał z tym wszystkim nic wspólnego.

Jungkook gładził uspokajająco moje plecy, ale czułem, że on również płacze. Łkaliśmy aż zabrakło nam tchu.

Zdałem sobie sprawę, że koniec nie zawsze był taki sprawiedliwy jak się tego spodziewaliśmy. Często dobrzy ludzie kończyli gorzej, niż ci źli i nie mamy na to żadnego wpływu. Możemy jedynie domyślać się co los szykuje dla nas i liczyć na to, że koniec jest tak naprawdę początkiem czegoś nowego.

I chociaż te słowa nie dawały mi żadnego pocieszenia, to wprowadzały we mnie niewytłumaczalny spokój.

Cierpienie czyni człowieka przewidującym, a świat - przejrzystym.

♡♡♡

Czekajcie jeszcze na epilog moi drodzy~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro