Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Marzyłam o tym aby móc wrócić już do domu. Jednak musiałam zostać. Zostać i oglądać Luke'a na lodzie, który co chwilę spoglądał na mnie złowieszczo. Pewnie sama sobie wiele dopowiadam, jednak czułam, że coś się pomiędzy nami zmieniło. Mimo mętliku w głowie starałam się notować coś w moim notatniku.

-Mads, chodź na chwilę- Głos trenera postawił mnie na nogi w mgnieniu oka.

-Tak?- Uśmiechnęłam się szczerze w jego kierunku.

-Możesz przynieść krążki z zaplecza? - Spytał marszcząc delikatnie brwi. Kiwnęłam głową twierdząco i obróciłam się na pięcie. -Mads, czekaj. Wszytko okej?- Zapytał.

-Tak, dziękuję za troskę, trenerze- Odpowiedziałam z wdzięcznością w głosie. To słodkie, że traktował mnie jak własną córkę.
Trener uśmiechnął się łagodnie w moim kierunku. Orwzjamenilam uśmiech po czym ruszyłam w stronę schowka. Poprawiłam w drodze włosy czując, że nieco się po plątały.

Udałam się do pomieszczenia, w którym trzymane są krążki, przeszkody itd. Zadowolona z siebie pociągnęłam za sznureczek od lekko zapiętej na biodrze nerki. Miałam swoje własne klucze do większosci pomieszczeń na terenie placówki. Nie skłamię mówiąc, że podniosło mi to nieco ego. Jako praktykantce wiele mogę. Nie spodziewałam się tego, gdy składałam papiery na uczelnie.

W końcu odkluczyłam drzwi i wślizgnęłam się do środka zanim ciężkie, stalowe drzwi się zatrzasnęły. Zapaliłam światło i sięgnęłam po drabinę. Krążki do gry znajdowały się na najwyżej półce, dlatego też musiałam sobie jakoś pomóc. Weszłam na najwyższy stopień po czym wyciągnęłam ręce ku górze, by sięgnąć kartonu. Dla większej możliwości manewru i lepszego chwytu stanęłam na palcach. Zsunęłam karton i uniosłam go na wdechu.
Ciężar sprawił, że drabina aż za skrzypiła. Nie mam pojęcia czego się spodziewałam. Zawartość to w końcu około dwustu krążków. Ledwo zdjęłam opakowanie z półki. Opierając je na chwilę o stelaż drabiny, odetchnęłam ciężko. Mocno zacisnęłam dłonie i zeszłam ze zdobyczą na równą powierzchnię.
To znaczy, taki miałam zamiar.
Na ostatnim stopniu moja stopa się ześlizgnęła przez co kompletnie straciłam równowagę.
Z moich ust wydobył się krzk. Zdumiona tym co właśnie się wydarzyło uniosłam głowę. Upadłam na podłogę przy czym przygniótł mnie karton ważący więcej niż ja sama. A ważę niemało.
Sycząc z bólu wstałam na nogi i otrzepałam ubrania z kurzu.

Promieniujący ból przeszł całe moje ciało, a jego konkretny punkt znajdował się na udzie. Zdezorientowana zmarszczyłam pytająco brwi. Podwinęłam spodenki odkrywając swoją skórę. Moim oczom ukazało się duże i w miarę głębokie przecięcie. Z rany natychmiast zaczęła wypływać ciemno- bordowa krew, która ubrudziła moje spodnie. Westchnęłam rozglądając się po pomieszczeniu. Sięgnęłam do szafki i wyciągnęłam jakieś spodenki. Najpewniej takie, które kiedyś należały do kogoś z drużyny, ponieważ właśnie tu znajdowały się też rzeczy znalezione.
Ubrudzone spodenki rzuciłam w kąt po czym wsunęłam na biodra czerwone szorty. Krwawienie nie ustawało a ja zaczęłam trochę panikować. Wyciągnęłam również jakąś bluzę i przycisnęłam jej rękaw do rozcięcia.

Kulejac jak zraniony pies, ruszyłam w stronę gabinetu medycznego. Musiałam poszukać sobie jakiś bandaż. Nie byłam w stanie tak pracować, coś musiało zatamować krwawienie.
Prychnęłam pod nosem myśląc o paradoksie jaki nastał. Na każdym kroku uświadamiałam sobie, że życie mnie kocha. Oczywiście w ironi.
Gdy dotarłam do pomieszczenia z czerwonym plusem na drzwiach, pchnęm drzwi otwierając je na oścież. Szybko znalazłam apteczkę dzięki czemu popatrzyłam ranę i owinęłam udo bandażem. Zrobiłam mały bałagan, lecz zwinnie wyrzuciłam ubrudzone waciki do kosza na śmieci. Byłam gotowa opuścić pomieszczenie i wrócić do dalszej pracy, gdy ktoś stanął w wejściu.

-Co ty tu robisz? Myślałam, że masz tymczasową przerwę...- Wydukałam wpatrując się głęboko w niebieskie oczy Jacka.

-Przyjechałem zabrać swoje rzeczy. I jeśli się nie mylę...masz coś co należy do mnie- Chłopak wbił wzrok w moje spodenki. Albo i jego?

-O nie, żarty sobie stroisz? Nie mogę Ci ich oddać, ubrudziłam swoje -

-Co ci się stało?- Chłopak jakby zupełnie zignorował to co powiedziałam chwilę temu. Zchylił się powoli i objął w dłoni moje udo.

-Ahh! Ałć! - Wykrzyczałam w bólu, gdy zacisnął palce na ranie.

-Przepraszam. Nie chciałem- Jack odsunął się ode mnie na pół metra. Wyglądał jakby się przejął moim stanem. Normalnie bardziej by mnie to interesowało, gdybym nie pomyślała o wszystkim co wykreowała moja wyobraźnia z jego udziałem.

-Ja...muszę już iść. Praca.- Spojrzałam w dół podziwiają podłogę, która stała się jakoś dziesięć razy bardziej ciekawa niż wcześniej.

-Nie będziesz pracować jeśli jesteś masz ranę, która sprawia Ci tyle bólu, Maddison- Chłopak pierwszy raz użył mojego pełnego imienia. Zesztywniałam.

   -Jack, proszę cię. Nie rób tego- Przeszłam obok niego obojętnie chcąc wyjść z pomieszczenia. Jednak chłopak miał wobec mnie inne plany. Jego dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku, odciągając mnie od drzwi.

   -Kiedy zauważysz, że to nie ja jestem tym złym? Kiedy w końcu zauważysz, że to ja tak naprawdę chce dla ciebie najlepiej?- Chłopak ułożył swoją dłoń na mojej talii, zaś drugą zacisnął na pośladku. Poczułam dziwne uczucie ogarniające moje podbrzusze. Serce zaczęło bić szybciej. Na policzkach pojawił się rumieniec. W mojej głowie na rodziła się pewna myśl związana z fantazjami, które mi towarzyszyły od jakiegoś czasu. Dokładniej to filmik, w którym dziewczyna dotykała jakiego faceta. Coś w środku kazało mi doprowadzić do tego właśnie z Jackiem.

Moją twarz oblał różany kolor, gdy ułożyłam dłonie na jego biodrach. Powoli wsunęłam kciuki w kieszenie jego szarych dresów po czym pociągnęłam je w dół. Przez ten cały czas nie odrywałam od niego oczu. Stałam jak wryta pozwalając jego dresom odpaść aż do kostek. Moim oczom ukazały się czarne bokserki z białym naszyciem Calvin Klein. Znów wbiłam twardo wzrok w cześć jego ciała. Nie sposób aby pozostało przeze mnie nie zauważone.
Serce biło mi jak szalone, tak jakby miało mi się zaraz wyrwać z piersi. Szum krwi w uszach i nierówny oddech doprowadzały mnie do zawrotów głowy. Mimo wszystko chciałam to zrobić. Moje kolana się ugięły, upadłam trzymając się jego umięśnionych ud. Pociągnęłam za gumkę bokserek odkrywając jego przyrodzenie. Z moich ust wyrwało się ciche westchnięcie. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji i pierwszy raz miałam okazję zobaczyć męskie narządy płciowe. Czułam jak gotuje się we mnie krew, twarz jeszcze bardziej się zarumieniła jeśli jest to w ogóle możliwe. Wszystko zmieniał fakt, że to był Jack.
Przyglądając się uważnie, chwyciłam delitanie trzon. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego w dotyku. Był taki twardy, niczym spięty mięsień. Powolnie podążyłam palcem za żyłą, która mocno wybrzuszona znajdowała się na całej długości przyrodzenia.

-K-kurwa...Co cię opętało...?- Jack westchnął w roskoszy czując mój dotyk. Podnieciłam się.

-Podoba Ci się to? - Zapytałam patrząc na niego spod rzęs. Sama się nie spodziewałam mojego kolejnego ruchu. Moje usta spotkały się z różowym i lśniącym czubkiem penisa.
Chłopak szybko owinął sobie moje włosy wokół dłoni. Uśmiechnęłam się czując, że idę w dobrym kierunku. Mimo wszystko miałam małą wiedzę i polegałam jedynie na filmiku który zobaczyłam.
Postanowiłam przejść do konkretów i rozchyliłam wargi. Próbowałam włożyć go do buzi. Matko jaki on jest duży.

-Ahh! Kurwa - Jack, jak poparzony podskoczył ciągnąc mnie gwałtowne za włosy.- Bez ząbków, księżniczko-

Spróbowałam jeszcze raz. Był dla mnie za duży. Jack też wyczuł, że nie jestem z tym jeszcze zapoznana. Zwinny ruchem się odsunął.

-Mads...Mieszasz mi w głowie- Powiedział lekko zachrypniętym głosem.

-Kurwa...przepraszam -Wstałam potykajac się o własne nogi. Wybiegłam z pomieszczenia niczym spłoszone zwierzę. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Co ja sobie myślałam?
Co ja sobie, kurwa mać myślałam?

***

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro