» Rozdział 41 «

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Dziś @storczyk80 wykorzystuje swój rozdział na żądanie, więc dzięki niej poznacie odpowiedzi szybciej niż byście się spodziewali :D 


Iza wpatrywała się w telefon tak długo, że ten w końcu wygasł. Gdzieś w podbrzuszu gęsta lawa przelewała się przez wnętrzności, gdy myśli w głowie toczyły bitwę. Nie powinna sprawdzać telefonu męża. Nie miała takiego prawa. W ogóle niewiele miała praw w swoim krótkim życiu. Do tego to pewna forma zdrady. Lecz czy Marek był wobec niej równie lojalny? A może jednak coś ukrywał? Sekretów na pewno miał mnóstwo, jego nazwisko i pozycja udekorowane były tajemnicami, a ona właśnie trzymała w dłoni broń. Nie wiedziała tylko, czy wpisując kod pin, wymierzy ją w siebie czy w niego.

Komórka niemal parzyła delikatną skórę dłoni. Odłożyła ją na komodę z obrzydzeniem, po czym wróciła pod kołdrę. Wtuliła się w pościel, zamykając oczy. Starała się myśleć o miłych rzeczach, przywoływała do siebie twarz Marka i była dumna ze swojej decyzji. Jutro będzie mogła spojrzeć mu w oczy bez wyrzutów sumienia. Gdy sen nie nadchodził, skupiła się na planowaniu najbliższych dni, co na obiad, kolację, jakie ciasto upiec na niedzielę.

Czy Marek sprawdziłby twój telefon, mając wobec ciebie podejrzenia? A może już nie raz sprawdzał? – niespodziewana myśl przekrzyczała pozostałe.

Ze złością odwróciła się na drugi bok, ciągnąc za sobą kołdrę. A może jednak warto wiedzieć, na czym się stoi? Może tylko ten jeden jedyny raz sprawdzi jego zdjęcia i nic więcej? Nigdy więcej nie będzie musiała tego robić, mając pewność co do jego szczerości. Nie będzie czytała wiadomości, wchodziła w aplikacje, tylko przejrzy zdjęcia. To przecież nic takiego.

Ucisk w brzuchu zwiększał swoją moc, a w głowie huczało. Iza wiedziała, że taka szansa nie powtórzy się już nigdy. To było zrządzenie losu, że Marek rozstał się z telefonem, normalnie pilnował go jak w oka w głowie i robił wszystko, że by nie widziała, co i komu odpisuje. Mężczyźni zawsze mówili, że ich telefony są nietykalne, bo znajdują się na nich informacje, które nie mogą wypłynąć. Jej ojciec też tak mówił. Nie obchodziły jej poufne informacje, obchodziło ją, czy jest jedyną kobietą w jego życiu.

Jesteś jedyną, która ma prawo oczekiwać, że ją zaspokoję.

Jesteś moją żoną, a to znaczy, że tak naprawdę ty jesteś jedyną kobietą, która powinna mieć to prawo.

A jest tak?

Dlaczego on nigdy nie mówił wprost? Przecież to mogło oznaczać wiele, nawet gdyby ją zdradzał, to nie skłamał, bo powinna być jedyną, ale czy była?

Wzięła głośny wdech, słysząc, jak ten dźwięk rozchodzi się po pokoju. Nie wytrzymywała nerwowo sama ze sobą, dlatego poderwała się na łóżku, odrzucając kołdrę w bok. Wokół było ciemno, ale doskonale wiedziała, gdzie leży komórka, jakby odznaczała się swoim widokiem, wzywała, kusiła...

Iza się poddała. Wstała, podeszła do komody i bez problemu odnalazła urządzenie. Usiadła na łóżku, nie zapalając światła, w razie gdyby Marek nagle wrócił, wolałaby udawać, że śpi. Jedno naciśnięcie i pokój rozświetlił się rażącą poświatą, jakby był sygnałem ostrzegawczym. Serce Izy biło mocno, a ona sama rugała się w myślach za głupie nakręcanie się. Daj spokój, tam nic nie ma, nic nie ma. On nie jest idiotą.

Jak sobie obiecała, ominęła wiadomości, aplikacje, a nawet historię połączeń. Kliknęła ikonkę galerii zdjęć. Uśmiechnęła się do wspomnień ostatnich tygodni. Głównie były tu zdjęcia Izy i najbliższej rodziny, nic poza tym. Jeszcze jakieś screenshoty książek i to książek, które sama czytała, więc pewnie szukał prezentu.

Zrobiło jej się miło i... głupio. Niepotrzebnie go sprawdzała.

Odetchnęła głęboko, zadzierając głowę do sufitu, bo w oczach pojawiły się łzy. Naprawdę się wzruszyła. Zakochiwała się w Marku, a po tym, co zobaczyła w jego galerii, serce urosło do niewyobrażalnych rozmiarów, w każdym fragmencie ciała czuła wypełniającą ją miłość. Uważała się za szczęściarę, trafił jej się taki porządny mężczyzna. Wstała, żeby sięgnąć chusteczkę, w duchu obiecywała sobie, że jak tylko mąż wróci do domu zrobi dla niego coś miłego i codziennie będzie się starała coraz bardziej.

Wróciła do pokoju, nie zauważając telefonu na łóżku. Włączyła lampkę i rozejrzała się, ale nadal nic. Poruszyła kołdrą w każdą stronę i w końcu urządzenie spadło na podłogę. Mało nie przeklęła w głos. Podnosząc komórkę z paneli, modliła się gorliwie, żeby szybka pozostała nieuszkodzona.

Otworzyła oczy szerzej, widząc komunikat „Czy na pewno chcesz usunąć?"

– Nie, nie chcę! – mówiła sama do siebie, zadowolona, że sprzęt się nie uszkodził, ale za to zawiesił. – Kara boska! Czemu nie reagujesz? Dowie się, dowie się... – naciskała przyciski coraz bardziej nerwowo. – On mnie zabije.

Telefon zareagował, zamykając po kolei komunikaty. Odetchnęła z ulgą, chociaż galeria ponownie się włączyła i wyłączyła, a później znów, pokazując kolejną funkcję: „Pokaż ukryte foldery"

– Nie. Lepiej nie. – Kliknęła, robiąc zupełnie odwrotnie niż mówiła. Na wyświetlaczu pokazało się miejsce na wpisanie hasła, chociaż do końca łudziła się, że zobaczy coś w stylu „brak ukrytych folderów". – Hasło – wyszeptała pod nosem. – Jakie mogłoby być hasło? Marco?

Wpisała, krzywiąc się, gdy telefon zareagował na błędne hasło. Podrapała się po brodzie, intensywnie próbując coś wymyślić. Isia. Ponownie błędnie.

– Dość. Jak za trzecim razem coś się zablokuje, nie dam rady się wytłumaczyć.

Wstała, żeby odłożyć telefon na komodę, choć wciąż nie wyszła z aplikacji. Nagle przystanęła gwałtownie, gdy przyszło jej coś do głowy. Coś, czego nigdy nie wyjaśnił wprost i o czym nie lubił mówić.

Zerknęła na wyświetlacz, przełykając ciężko ślinę. Palce zawisły nad klawiaturą nim z ciężko bijącym sercem zdecydowała się na ten krok.

Stokrotka

Zgadła. Co nie oznaczało wygranej. Przeciwnie. Zabrakło jej powietrza, a wcześniej rosnące z miłości serce, teraz usychało, by w bólu rozpaść się pył. Znalazła zdjęcia nagiej szatynki w pościeli i takie w koszulce Marka i ich wspólne w odbiciu lustra. Robił jej zdjęcia, gdy spała, gdy się śmiała i gdy w zamyśleniu przeglądała telefon. Po zdjęciu domyśliła się, że równie nagi Marek leżał tuż obok dziewczyny z ledwo przykrytymi piersiami. Teraz nie płakała ze wzruszenia... Potok łez płynął po policzkach niczym wezbrana rzeka z powodu rozsadzającego bólu.

A więc to oznaczała stokrotka... wytatuował ją sobie...

– Kim jesteś? – wyszeptała do uśmiechniętej dziewczyny ze zdjęcia. – I dlaczego on kocha ciebie nie mnie?

Ty jesteś piękna – odpowiedziała sobie w myślach, bardzo powoli wychodząc do ekranu głównego. – Pewnie mądrzejsza, bardziej przebojowa i nie masz tak brzydkich blizn – dopowiadała sobie, odkładając telefon i wracając do łóżka już tylko ciałem, bo dusza została z dziewczyną ze zdjęcia, która była dla Marka tak ważna, że nosił ją codziennie na swojej skórze. – I pewnie byś mu teraz zrobiła awanturę życia, a ja nie... ja nie mogę, bo nie mam takiego prawa... Czy ty o mnie wiesz? Wiesz, że on ma żonę? Pewnie nie. Gdy jesteście razem, ja nie istnieję.

Wróciła pod pościel, nie panując do końca nad tym, co robi. Działała trochę na automacie, trochę w szoku, a jednak jakby część niej umarła. Iza właśnie odprawiała pogrzeb swych nadziei na to, że ktokolwiek kiedykolwiek ją pokocha. Ojciec miał rację, była nikim, nic nie warta, była tylko głupią kobietą. I to prawda, bo czy mądra kobieta dałaby się tak oszukać?

Poduszka pochłaniała ciche łzy, gdy dźwięk samochodu rozszedł się pod domem, nabrały na sile, gdy klucz zgrzytnął w zamku. Załkała, wydmuchując nos, gdy na holu zaświeciło się światło i leżała w bezruchu, udając, że śpi, gdy drzwi sypialni się rozchyliły. Słyszała, że Marek sprawdza coś w swoim telefonie, po czym po cichu odkłada go na komodę. Zrobił to bardzo spokojnie i cicho, a Iza miała wrażenie, że ten dźwięk odbija się w niej wciąż i wciąż. Tak samo jak klamra paska, otwierający się rozporek w dżinsach, kroki męża do jego pokoju i powrotne do łazienki, w której się zamknął. A później woda z prysznica zaczęła szumieć, a Izie przyszło coś do głowy. Daty! Powinna sprawdzić daty na zdjęciach. To niewiele zmieniało, ale chciała wiedzieć, od kiedy i czy nadal...

Poderwała się z łóżka, podbiegła do komody i szybko próbowała wpisać kod.

Błędny pin – zawibrowała komórka w odpowiedzi.

– Szybki jesteś – wyszeptała ze złością. – A jednak już za późno...

Już wiedziała w kogo wymierzyła broń. W sam środek swojego serca. Padł strzał, rozrywając delikatny narząd na tysiące poszarpanych kawałków, brocząc wydzieliną zawodu, żalu i porażki.

Odświeżony, pachnący i nieludzko zmęczony Marek wrócił do sypialni, ziewając w dłoń. Bardzo delikatnie starał się zająć swoje miejsce w małżeńskim łóżku. Nakrył się kołdrą, a następnie pochylił się nad żoną, wciągając do płuc zapach szamponu. Ledwo musnął włosy Izy, dając buziaka na dobranoc, a jednocześnie nie chcąc jej budzić. Odwrócił się plecami, nie mając pojęcia, że jej oczy pozostają szeroko otwarte, tak samo jak krwawiące świeżymi ranami serce.

Nasze ohydnie sztuczne życie – pomyślała, choć tak naprawdę miała ochotę to wykrzyczeć. – I tak, dopóki śmierć nas nie rozłączy... 

^^^^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro